Gruzja czeka na atak – i na pomoc

W stolicy Gruzji panuje chaos informacyjny. Niepewne wiadomości z frontu podsycają lęk, że Rosjanie nie ograniczą się do zajęcia Osetii. Uwaga koncentruje się na pogranicznym mieście Gori, które w niedzielę znów było bombardowane.

   Czyta się kilka minut

W centrum Tbilisi, w nocy z soboty na niedzielę / fot. Andrzej Meller / Tygodnik Powszechny /
W centrum Tbilisi, w nocy z soboty na niedzielę / fot. Andrzej Meller / Tygodnik Powszechny /

Dla Gruzinów Gori to najważniejszy teraz punkt strategiczny. Gdyby Rosjanie postanowili zająć to miasto - położone nad granicą z Osetią Południową, zaledwie jakieś 60 km na północ od Tbilisi - i gdyby im się to udało, nie tylko przecięliby gruzińskie linie komunikacyjne, nie tylko mieliby otwartą drogę do Tbilisi, ale przecięliby po prostu kraj: na część wschodnią o zachodnią. A nawet gdyby, po zajęciu Gori, powstrzymali się od marszu na stolicę - to okupacja Gori pozwoliłaby im paraliżować Gruzję.

Co teraz zrobią Rosjanie? To pytanie zajmuje teraz wszystkich. A z Gori napływają różne informacje, co pogłębia nastrój niepewności. Mówi się, że Rosjanie ściągają do Osetii mnóstwo sprzętu i kolejne jednostki. Że naprzeciw Gori stoi już 500 czołgów i wozów pancernych, a wraz z nimi 10 tysięcy żołnierzy. Nawet jeśli prawdą jest to, co usłyszałem od żołnierza wracającego z linii frontu z Cchinwali, skąd jednostki gruzińskie musiały się wycofać, że "zniszczyliśmy na pewno ze 40 ich czołgów" - to cóż znaczy nawet 40 zniszczonych czołgów wobec kilkuset kolejnych? Po co tyle sprzętu - zastanawiają się Gruzini - przecież na pewno po to, by uderzyć na Gori.

Co wiadomo, a czego nie

Wiadomo - to już informacja pewna, od sąsiada, który uciekł z Gori do Tbilisi z rodziną - że przed południem rosyjskie samoloty zrzuciły tam bomby, które trafiły w wioskę Szawszeti pod Gori. Sąsiad nie wiedział, ile jest ofiar.

Wiadomo także - to również pewna informacja, uzyskana telefonicznie od naczelnego lekarza szpitala w Aczaro, wiosce w kontrolowanej przez Gruzję dolinie Kodori na pograniczu gruzińsko-abchaskim - że Rosjanie otworzyli tam drugi front: ich wojska, wspierane przez "armię" abchaską (de facto podległą Rosji) rozpoczęły atak na dolinę Kodori. Pod ostrzałem była także wieś Aczaro. Ale jak na razie siły gruzińskie wspierane przez lokalną ludność (z plemienia Swanów, które zamieszkuje ten region) ataki odparły.

Wreszcie, około godziny 16.15 czasu polskiego znajoma Gruzinka przysłała mi z Gori sms-a, że w mieście zginęło dwóch zagranicznych dziennikarzy. Znajoma pisze też, że Rosjanie szykują się do natarcia. Podobno…

O 17 czasu polskiego nad Tbilisi znowu pojawiają się rosyjskie samoloty: atakują fabrykę lotniczą pod miastem, tę samą, którą bombardowały już w nocy.

Pojawia się informacja, że władze gruzińskie nakazały ewakuację miasta Zugdidi na pograniczu z separatystyczną Abchazją, gdzie od soboty trwa ofensywa rosyjsko-abchaska.

"Powstańmy razem!"

Są jednak w Tbilisi ludzie, których wojna nie interesuje.

Gdy po dwóch dniach spędzonych na przedmieściach Cchinwali, a potem w Gori dotarłem w sobotę do Tbilisi, mój gruziński znajomy postanowił, że pierwszy od dwóch dni gorący posiłek powinniśmy zjeść w jakiejś porządnej restauracji.

Trafiliśmy do restauracji chińskiej. Jak wszędzie, i tutaj włączony był telewizor. Pokazywał jednak nie informacje: kucharz, kelnerki, cały personel restauracji - wszyscy rodowici Chińczycy, wszyscy perfekcyjnie mówiący po gruzińsku - popatrywali, o ile tylko mogli, na zawody olimpijskie.

Ale to wyjątki. W Tbilisi olimpiada mało kogo teraz interesuje.

Na moją gruzińską komórkę przychodzi sms: "Powstańmy razem przeciw rosyjskiej agresji i pomóżmy naszej armii! Zbierzmy się dziś na koncercie na Placu Republiki o godzinie 20". Podobne sms-y otrzymują moi gruzińscy przyjaciele (o ile komórki działają: sieć komórkowa i internet funkcjonują z przerwami).

Atmosfera strachu miesza się z poczuciem, że w takim momencie społeczeństwo powinno się zmobilizować. O jedność, poniechanie sporów i mobilizację wobec agresora apeluje przewodniczący parlamentu. Główne siły polityczne, w tym także opozycyjne wobec Saakaszwilego postępują tak, jakby zawarły niepisany sojusz. Choć zdarzają się wyjątki, gdy jakiś opozycyjny polityk skrytykuje prezydenta, a nawet nazwie go publicznie "idiotą".

Ale to też wyjątki.

Dlaczego słuchacie Rosji?

Gruzini oglądają również zachodnią telewizję, a gdy działa internet, czytają zachodnie gazety i portale informacyjne. Wiedzą, że zachodnie media, a czasem też zachodni politycy oceniają krytycznie ich prezydenta - za rzekome "zaatakowanie" Osetii Południowej, za ten "Blitzkrieg" Saakaszwilego, który miał "sprowokować" Rosjan do tak gwałtownej odpowiedzi.

Co Gruzini i odpowiadają na takie zarzuty?

Przede wszystkim - mówią - zapominacie, że ta wojna zaczęła się tak naprawdę na początku lat 90., kiedy rosyjskie już KGB zaczęło zbroić na potęgę abchaskich i osetyjskich separatystów. Rosja prowadziła wtedy świadomą politykę "dziel i rządź": wspierała separatystów, nie tylko w Osetii i Abchazji, aby móc destabilizować niepodległe kraje.

A gdyby nawet zostawić to wszystko na boku, gdyby nawet zająć się tylko tym, co wydarzyło się teraz, to dlaczego - pytają Gruzini - dlaczego nie pisze się u was o tym, że od wielu dni Rosjanie (no bo przecież chyba nie Osetyńcy na własną rekę!) ostrzeliwali z Osetii gruzińską stronę granicy? Dlaczego nie pisze się, że rosyjskie pociski spadały na gruzińskie wioski na długo przed tym, zanim Saakaszwili dał Osetyńcom ultimatum, żeby przerwali ostrzał ze swego terytorium, i dopiero gdy to nie poskutkowało, dał rozkaz do ataku?

Tak myśli wielu Gruzinów. Nikt nie prowadzi sondaży, ale wolno chyba powiedzieć, że może nawet większość.

Kolejki przy stolikach

Przy głównej Alei Rustawelego swój stolik ustawili gruzińscy intelektualiści. Zbierają podpisy pod swoim apelem do świata: apelem "przeciw rosyjskiej agresji na Gruzję", z prośbą o "wszelką pomoc". O nie zostawianie Gruzji samej.

Bo, jak mówią, jeśli świat nas zostawi, jeśli nam nie pomoże, to na Gruzji się nie skończy. Kiedy Rosjanie uporają się już z nami, zabiorą się za inne kraje ze swojej tak zwanej "bliskiej zagranicy", a w następnej kolejności pewnie za Ukrainę.

Przy innych stolikach, ustawiają się kolejki młodych, czasem bardzo młodych chłopców. Chcą iść do wojska, chcą bronić ojczyzny.

Tylko czy ich zapał powstrzyma rosyjskie czołgi, kiedy - jeśli - ruszą?

Niedziela, 10 sierpnia, godzina 18.00 czasu polskiego

Czytaj korespondencje Andrzeja Mellera z piątku i soboty:

Andrzej Meller, korespondencja z piątku, pierwszego dnia konfliktu

Andrzej Meller, korespondencja z soboty oraz galeria zdjęć

Dowiedz się więcej:

Andrzej Meller, "Niepokoje w kraju duszy"

Krzysztof Strachota, Miecz Damoklesa nad Tbilisi

Zobacz galerię zdjęć Andrzeja Mellera , korespondenta "Tygodnika Powszechnego"

Dowiedz się więcej z wiadomości portalu Onet.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]