Gorzkie gody

21.08.2005

Czyta się kilka minut

1. Opera chyba czekała na tę historię. Po histerycznej “Salome" (1905) Richarda Straussa, po obsesyjnym “Erwartung" (1924) Arnolda Schönberga na scenie musiało się znaleźć miejsce dla Katarzyny Izmajłowej z opowiadania Nikołaja Leskowa. Wcześniej pojawiła się na niej “Katia Kabanowa" (1921), którą Leoš Janaček odnalazł na kartach dramatu Aleksandra Ostrowskiego. Jej historia jest bliźniaczo podobna do tej, którą w czteroaktowej operze “Lady Makbet mceńskiego powiatu" opowiedzieli kompozytor Dymitr Szostakowicz i librecista Aleksander Preiss. Nie ma tylko zbrodni.

2. Katarzyna Izmajłowa wiedzie nudne i nijakie życie. Jest nieszczęśliwa w bezdzietnym małżeństwie. Nie może spać, każdy dzień wydaje jej się taki sam. Przed wyjazdem męża, kupca Zinowieja, jej teść Borys Izmajłow zmusza ją, by w obecności robotników złożyła przysięgę wierności (obraz 1). Pod nieobecność gospodarza służba ostro zabawia się z kucharką. Katarzyna wkracza pomiędzy robotników. Nowy pracownik, Siergiej, zuchwale prowokuje ją do próby sił (obraz 2). W nocy, pod byle pretekstem, puka do jej pokoju; namiętność wybucha z ogromną siłą (obraz 3).

Dręczony bezsennością i lubieżnymi pragnieniami stary Izmajłow pilnuje domu. Nagle dostrzega światło w pokoju synowej i wychodzącego przez okno Siergieja. Bezlitośnie chłoszcze go na oczach służby i błagającej o litość Katarzyny. Każe jej przygotować swoje ulubione danie - grzyby z kaszą. Synowa doprawia je trutką na szczury, teść umiera w męczarniach (obraz 4). Katarzyna żyje z Siergiejem, ale dręczą ją wyrzuty sumienia. Niespodziewanie wraca mąż. Wie o zdradzie, w napadzie wściekłości rzuca się na żonę. Katarzyna i Siergiej mordują Zinowieja, ciało chowają w piwnicy (obraz 5).

W dniu ślubu z Siergiejem Katarzyna znów przesiaduje pod drzwiami piwnicy. Narzeczony obawia się podejrzeń. Idą do cerkwi. Do piwnicy włamuje się spragniony alkoholu wieśniak. Czuje okropny smród, znajduje zwłoki Izmajłowa, biegnie powiadomić policję (obraz 6). Komisarz i policjanci są urażeni, że Katarzyna nie zaprosiła ich na ślub. Ich nudę najpierw przerywa miejscowy nihilista, który usiłuje im udowodnić, że żaby mają duszę... Wreszcie pijany chłop przynosi wiadomość o ukrytych zwłokach (obraz 7). Kiedy na weselu wszyscy bawią się w najlepsze, Katarzyna odkrywa wyłamany zamek w piwnicy. Na ucieczkę jest jednak za późno (obraz 8).

Katarzyna i Siergiej zostają skazani na zesłanie. W drodze na Sybir Katarzyna przekupuje strażnika, by choć na chwilę zobaczyć ukochanego. Błaga Siergieja o miłość, ale on czuje do niej już tylko nienawiść. Zaleca się do młodej Soni, która w zamian za miłość żąda pończoch. Siergiej wraca do żony. Udaje czułość, by wyłudzić prezent dla nowej kochanki. Katarzyna rzuca się na Sonię. Obie kobiety wpadają do wody i toną. Katorżnicy ruszają w dalszą drogę (obraz 9).

3. Premiera “Lady Makbet mceńskiego powiatu" odbyła się 22 stycznia 1934 roku w Teatrze Małym w Leningradzie (reż. Nikołaj Smolicz, dyr. Samuel Samosud). Dwa dni później operę - pod tytułem “Katarzyna Izmajłowa" - pokazał także moskiewski Teatr im. Stanisławskiego (reż. Władimir Niemirowicz-Danczenko, dyr. Grigorij Stolarow).

Oba spektakle były sukcesem, w prasie nie szczędzono pochwał (“historia opery radzieckiej rozpoczęła się w momencie premiery »Lady Makbet«"). Po operę natychmiast sięgnęły teatry zagraniczne. Premiery odbyły się m.in. w Cleveland, Sztokholmie, Pradze, Zurychu, Buenos Aires, Nowym Jorku (MET) i Kopenhadze. W styczniu 1935 roku na jednym z koncertów fragmenty dzieła wykonał Arturo Toscanini. “Szostakowicz - pisze w świetnej biografii kompozytora jego przyjaciel, Krzysztof Meyer - uznany został za jednego z najbardziej liczących się twórców". Przypomnę tylko, że miał niecałe 30 lat...

Ale równie szybko, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, pojawiły się ataki na Szostakowicza za nieobyczajność fabuły. Jeden z nowojorskich krytyków nazwał dzieło “operą sypialnianą", a kompozytora - “czołowym twórcą muzyki pornograficznej". Pisał też, że “w niektórych momentach ilustracyjność muzyki jest wręcz obsceniczna".

4. Prawdziwy koszmar zaczął się 26 stycznia 1936 roku, kiedy na spektakl w Teatrze Wielkim przybył Stalin w towarzystwie Żdanowa i Mołotowa. Wódz prawdopodobnie nie doczekał końca przedstawienia. Krytyk “Izwiestii" opowiadał później, że na pytanie, jak podobała mu się muzyka, Stalin miał odpowiedzieć: “To jest chaos, a nie muzyka!". Dwa dni później moskiewska “Prawda" artykułem “Chaos zamiast muzyki" (!) uruchomiła lawinę.

Na zebraniach w Moskwie i Leningradzie kompozytorzy, dyrygenci i krytycy, którzy wcześniej chwalili operę, odwoływali swoje opinie. Szostakowicz wysłał do Stalina prośbę o audiencję. W jego obronie zwrócili się też Maksym Gorki i Michaił Bułhakow. Bezskutecznie. Kompozytor pisał w jednym z listów: “cichutko żyję w Moskwie. Nie wychodzę z domu. Oczekuję telefonu. Nie mam nadziei, że zostanę przyjęty, ale mimo wszystko wierzę".

Nazwano go “wrogiem ludu". W połowie 1937 roku NKWD wezwało go na przesłuchanie. Była sobota. Oficer Zakrewski usiłował wmówić Szostakowiczowi, że należał do grupy terrorystycznej przygotowującej zamach na Stalina. Zażądał wydania nazwisk wszystkich spiskujących. Kazał stawić się w poniedziałek. Ale wcześniej sam Zakrewski został rozstrzelany. Jak opowiadał Szostakowicz Meyerowi: najstraszniejsze było to, że trzeba było przeżyć jeszcze tę niedzielę...

Pisze Meyer: “przez długie miesiące Szostakowicz kładł się do łóżka w ubraniu (...). Nie sypiał. Leżał i czekał, nasłuchując w ciemnościach. Popadł w bezgraniczne przygnębienie, zaczęły go nawiedzać myśli samobójcze (...), paniczny strach przed utratą wolności towarzyszyć mu będzie do samej śmierci. (...) Szukał zapomnienia w alkoholu". Najlepszą odtrutką była muzyka, dalsza twórczość. Przecież mówił do Izaaka Glikmana: “jeśli mi odrąbią obie ręce, to i tak będę pisać muzykę, trzymając pióro w zębach".

Pisał wtedy “IV Symfonię". Jej pierwsze próbne wykonanie odbyło się w maju 1936. Ale Szostakowicz podarł rękopis, niezadowolony z efektu. A może znów zadziałały czynniki wyższe... Rok później powstała kolejna symfonia (opatrzona programem “rozwoju ludzkiej osobowości"), “Szóstą" z 1939 roku poświęcił Leninowi. Po 25 latach kompozytor zrewidował fortepianowe wyciągi “IV Symfonii" i w grudniu 1961 roku świat usłyszał to wstrząsające dzieło. Przyjęcie było owacyjne, gorętsze niż prawykonanej trzy miesiące wcześniej “XII Symfonii »Rok 1917«" (także poświęconej Leninowi)...

Kilka lat wcześniej, po śmierci Stalina, Szostakowicz zwrócił się do Mołotowa o powołanie specjalnej komisji, która miałaby zadecydować, czy “Lady Makbet" może zostać powtórnie wykonana. Wyrok był negatywny. Kolejną walkę podjął za rządów Chruszczowa na początku lat 60. Przerobił partyturę, w ostatniej scenie dopisał słowa: “Czyż dla takiego życia rodził się człowiek?". Tym razem się udało. 8 stycznia 1963 w Moskwie odbyła się premiera opery “Katarzyna Izmajłowa".

5. A pomyśleć, że wszystko to sprawiło dzieło, o którym Szostakowicz myślał jako “demaskatorskiej satyrze (...) wyszydzającej środowisko kupców". W odróżnieniu od Leskowa kompozytor negatywnymi bohaterami uczynił bowiem mężczyzn: to oni są bezduszni i barbarzyńscy. Czuł jakąś dziwną sympatię do Katarzyny Lwownej, bronił jej wyborów i postępowania.

Trzeba też pamiętać, że pierwszą wersję opery Szostakowicz dedykował swojej ówczesnej małżonce, Ninie Wasiljewnej Warzar. Cichy ślub obojga odbył się w maju 1932. Kompozytor pracował już nad operą; wtedy też powstały pieśni “Pierwszy i ostatni raz", “Beznadziejna miłość" (!) oraz “Śmierć" - kolejne części rozpoczętego kilka lat wcześniej cyklu według japońskiej poezji erotycznej.

Jesienią 1962 roku Szostakowicz ożenił się po raz drugi, z Iriną Supińską. Pisze Meyer: “Towarzyszyła mu we wszystkich podróżach, pielęgnowała w postępującej chorobie i mimo dzielącej ich różnicy wieku okazała się niezastąpioną towarzyszką życia". Z nią właśnie dzielił radość wznowienia swojej opery.

6. A muzyka? Ta jest po prostu genialna. “Poczułem się - pisał po moskiewskiej premierze Artur Rubinstein - prawdziwie wstrząśnięty okrutnym dramatem (...) muzyką o wielkiej piękności i sile wyrazu". Już pierwszy obraz wprawia w stan fascynacji i olśnienia. Jest cicho, pojedyncze frazy instrumentów zdają się zapraszać do rozmowy, zadają pytania.

Katarzyna też zaczyna piano, leniwie. “Ach, nie mogę spać, próbuję. Nie, nie potrafię". Bezsenność rodzi słowa, opowieść o własnym bólu, nieszczęściu, niemocy. Ale już za chwilę elementy groteski wniesie stary Izmajłow - dzięki kąśliwym uderzeniom perkusji, prześmiewczym melodiom dętych, zmienności rytmu. W “Lady Makbet" mistrzowska jest charakterystyka postaci, które Szostakowicz opisuje wybranym instrumentem: Katarzynie towarzyszą obój i klarnet, Borysowi - kontrafagot, Zinowiejowi - flet altowy, Siergiejowi - wiolonczela (obaj młodzi zresztą w dziwny sposób muzycznie przypominają bohaterów Czajkowskiego).

Najbardziej kontrowersyjnym fragmentem opery jest instrumentalna, niemal dosłowna ilustracja zbliżenia Katarzyny i Siergieja z trzeciego obrazu I aktu. “Akt seksualny - pisał Antoni Kępiński - można zaliczyć do typu reakcji wybuchowych, tzn. do tych, których pewien stan stopniowo narasta, angażując coraz bardziej aktywność całego ustroju, aż w momencie zenitu dochodzi do gwałtownego wyładowania, przynoszącego uczucie ulgi i odprężenia" (“Z psychopatologii życia seksualnego"). Te słowa niemal dokładnie odnoszą się do wskazanego fragmentu opery Szostakowicza. Nie ma wątpliwości, co wydarza się pomiędzy bohaterami.

Zresztą po chwilowym odprężeniu (Katarzyna zmęczonym głosem, piano, mówi: “idź już, na miłość boską, jestem mężatką"...) kochankowie oddają się znów porywowi namiętności. Wraz z nimi wszystkie instrumenty wpadają w szalony wir na tle frykcyjnego rytmu. Nic dziwnego, że właśnie muzykę Szostakowicza wykorzystał Stanley Kubrick w “Oczach szeroko zamkniętych".

Ale są w tej operze również zjawiskowe momenty uspokojenia, przecięcia czasu. Kiedy słuchamy tylko głosu - czystej emocji - ledwie kilku (albo jednego) instrumentu. Choćby wtedy, gdy Katarzyna przerywa robotnikom zabawę z Aksinią, kiedy staje naprzeciwko Siergieja. To liryczny balet w rozrzedzonym, jakże napiętym largo-adagio. Moment jakby bezcielesny, metafizyczny. Najsilniejszemu napięciu nie musi przecież towarzyszyć krzyk. Katarzyna prosi Siergieja: “pusti, pusti", ale muzyka mówi coś zupełnie innego...

Za chwilę Katarzyna znów nie będzie mogła zasnąć. U Szekspira Makbet też “zabił sen". Tam chodziło jednak o władzę, o żądzę panowania. U Szostakowicza najważniejsza jest niemożność zapanowania nad własnymi popędami. Przecież - jak pisał André Gide - “ani uprzykrzone prawa ludzkie, ani lęki, ani wstyd, ani szacunek dla siebie, ani moich marzeń, ani ty, smutna śmierci, ani trwoga przed grobem, nie przeszkodzicie mi połączyć się z tym, czego pożądam" (“Próba miłosna, czyli traktat o czczej żądzy"). Ale także głęboka samotność, która budzi demony. Lady Makbet jest jak szamoczące się nieszczęśliwe zwierzę w klatce; jak Fedra żebrząca o spojrzenie, o bliskość, o miłość.

Ale “żądza jest jak błyszczący płomień, to, czego dotknie, zamienia się już tylko w popiół" (Calderon, “Życie snem"). Koniec historii Lady Makbet może być tylko tragiczny. Straszne jest już nocne widzenie z duchem starego Izmajłowa; jego pierwsza fraza - skok oktawy w dół na słowie “Katerina" - jest powtórzeniem słynnego wejścia Komandora na proszoną kolację do Don Giovanniego... Wreszcie finał opery. Siergiej i Sonia w wartowni oddają się rozkoszy, katorżnicy wyśmiewają się z Katarzyny, orkiestra krzyczy wniebogłosy. Nagle wszystko znów się zatrzymuje. Katarzyna, w dziwnym stuporze, widzi czarną wodę, głębokie, ciemne fale. To w nich postanowi za chwilę zakończyć życie. Epilog należy do żywych, do zesłańców, choć jakie to życie...

7. Gorki w liście do Stalina z marca 1936 r. pisał: “Szostakowicz żyje w tym, co słyszy, co jest światem dźwięków. Chce te dźwięki organizować, z chaosu tworzyć melodię". Aż tyle... Kiedy przyglądam się historii życia kompozytora, kiedy słucham jego muzyki, wierzę, że żadna cenzura - ani moralna, ani polityczna, nie jest w stanie zniszczyć prawdziwej, czystej sztuki. Tylko tyle.

---ramka 361580|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2005