Gorzka kołysanka

Czym jest przeklęty los emigranta opuszczającego rodzinne strony w poszukiwaniu pracy, wiemy doskonale. Znacznie rzadziej oko kamery zwraca się na tych, którzy zostają i, odliczając kolejne dni, czekają na powrót nieobecnych. Jeszcze rzadziej możemy zobaczyć, jak wygląda to oczekiwanie z perspektywy arabskiej Penelopy.

03.01.2007

Czyta się kilka minut

Pierwsze ujęcia filmowane są zza ślubnego welonu. Kobiecy punkt widzenia będzie obowiązywał w tym filmie już do końca. I nic dziwnego, bo "Uśpione dziecko" jest dziełem urodzonej w Maroku francuskiej reżyserki Yasmine Kassari, debiutującej właśnie na dużym ekranie. Pierwsza scena, przedstawiająca przygotowania do nocy poślubnej w ubogiej marokańskiej wiosce zagubionej gdzieś w górach Atlas, w subtelny sposób wprowadza nas w reguły tamtego świata.

Światy mężczyzn i kobiet stanowią dwie odrębne planety. Dzieci, niczym boscy posłańcy, kursują między nimi, dopóki wiek i obyczaj nie każą im zająć swego miejsca. Surowe warunki pasterskiego życia na nękanym przez susze nieurodzajnym skrawku ziemi utrwala jeszcze mocniej uświęcone przez wieki plemienne tradycje. Gdyby nie moment, kiedy w filmie widzimy kamerę wideo i bohaterki nagrywające pozdrowienia dla swych małżonków, mielibyśmy wrażenie, że akcja tego filmu rozgrywa się przed wiekami. Pojawiające się z rzadka atrybuty współczesnej cywilizacji - jak samochód czy pigułka antykoncepcyjna - jeszcze bardziej podkreślają archaiczny charakter miejsca. Scenka, w której nauczyciel wiejskiej szkółki musi przerwać lekcje, bo jedna z babć właśnie upiekła chleb, jest tyleż urokliwa co brzemienna w znaczenia: jesteśmy w świecie, gdzie na pierwszym miejscu są odwieczne zwyczaje. Edukacja może poczekać; co odciśnie się najboleśniej na przyszłości kilkuletnich uczennic - nie mamy co do tego wątpliwości, patrząc na życie ich niepiśmiennych matek i babć.

Znany z malarskiego oddechu Yorgos Arvanitis, ongiś "nadworny" operator Theo Angelopoulosa, tym razem nie nadużywa kuszących egzotyką malowniczych kadrów. Świat Halimy i Zeinab - młodych kobiet skazanych na życie słomianych wdów, dźwigających na swych barkach zarówno kobiece, jak i męskie obowiązki, podtrzymujących rodzinną więź, ale często też padających ofiarą rodzinnych hierarchii - sfotografowany został wbrew pocztówkowej konwencji ukazującej marokańską prowincję wyłącznie od strony wionącego słodką obcością folkloru.

Jakby na przekór oczekiwaniom zachodniego widza jest w nim coś surowego i kruchego jednocześnie. Przycupnięte u podnóża gór pojedyncze kamienne chatki, widziane z dalekiej perspektywy wyglądają jakby miały rozlecieć się przy większym podmuchu świszczącego wiatru. Życie codzienne w świecie bez mężczyzn to przede wszystkim zmagania o najbardziej podstawowy byt. Krzątając się bez chwili wytchnienia wokół domostw, kobiety próbują "zatupać" swoją tęsknotę, zagłuszyć podszepty niepewności i zwątpienia. Czy już do końca przyjdzie im trwać w takim stanie zawieszenia, bez prawa do odrobiny szczęścia, namiętności, decydowania o własnym losie? Czy ich mężowie w dalekim zamorskim kraju zarabiają w pocie czoło upragnione euro? Czy może świetnie się bawią, korzystając z obyczajowego rozluźnienia, z dala od wioskowych nakazów?

Na głośne stawianie takich pytań nie ma miejsca w życiu Zeinab czy Halimy. Odcięte od dobrodziejstw cywilizacji, mogą jedynie cierpliwie wypatrywać znaków życia ze strony tych, co wyjechali. Ciekawe, że bohaterki filmu Kassari (z wyjątkiem żywiołowej Halimy, której przyjdzie zapłacić za to słoną cenę), nawet pozostawione samie sobie, dobrowolnie konserwują stary porządek. Gdy Zeinab, świeżo upieczona małżonka, odkrywa, że jest w ciąży, udaje się do znachora, by "uśpić" dojrzewające w jej łonie dziecko do czasu powrotu jego ojca. Tak przecież nakazuje tradycja kultywowana ponoć po dziś dzień w wioskach Maghrebu. Wedle miejscowych wierzeń stan "uśpienia" może potrwać nawet kilka lat. Bywało, że tego rodzaju alibi ratowało życie niewiernym żonom, które obdarowywały mężów potomkiem spłodzonym pod ich nieobecność, wmawiając im, że uśpiły je zaraz po poczęciu w małżeńskiej łożnicy. Tym razem jednak chodzi tylko o przesąd. Jaki będzie finał tych szamańskich zabiegów, pozostawiam ciekawości przyszłych widzów. Powiem tylko, że ironia finału będzie niemal tak samo dotkliwa jak rany na ciele Halimy.

Kara nie ominie także mężczyzny, z którym splamiła swój honor. On jeden zresztą powrócił z tamtego, lepszego świata. Słuchając jego zdawkowych relacji, można zastanawiać się, czy tym, co przygnało go z powrotem na rodzinną ziemię, były wspomniane przezeń upokorzenie i strach pochodzącego z muzułmańskiego kraju, a więc niespecjalnie dziś w Europie pożądanego gastarbeitera - czy może raczej tęsknota za nieskomplikowanym, przesiąkniętym swojskim patriarchalizmem życiem na marokańskiej prowincji. Na szczęście, postać jest na tyle sympatyczna, a zarazem na tyle niedookreślona, że możemy śmiało postawić na pierwszą wersję.

Yasmine Kassari zagląda pod podszewkę tego, co zdaje się oczywiste, kiedy mowa o globalnym dziś problemie zarobkowej "wędrówki ludów", a zwłaszcza o jego nadużyciach w tak zwanej szarej strefie. Młoda reżyserka nie tylko odwraca perspektywę, stawiając na pierwszym planie ukryte zazwyczaj w cieniu swoich mężczyzn "penelopy". Opisuje ich sytuację nie tylko przez pryzmat bierności, kultu kobiecej cnoty, zniewolenia przez rodzinę, dyskryminujący obyczaj czy zwykły zabobon. Otóż jej bohaterki mają twarze i imiona. Są wyraziste i zindywidualizowane - choć na co dzień przypada im rola drugorzędna. W tamtym świecie, w ciągłej walce o przetrwanie słabsze istoty muszą podporządkować się silniejszym, role dyktuje im natura. Dlatego też wielką cnotą filmu Kassari, mówionego po arabsku i zagranego głównie przez aktorów nieprofesjonalnych, jest brak tak charakterystycznych w naszych czasach myślowych uproszczeń, zrzucających winę za całą niedolę kobiety na opresywny islam. Czy koniecznie trzeba być "stamtąd", by ustrzec się tak stereotypowego spojrzenia?

"UŚPIONE DZIECKO" ("L'Enfant endormi") - scen. i reż.: YASMINE KASSARI, zdj.: Yorgos Arvanitis, muz.: Koussan Achod, Armand Amar, Levon Minassian, wyst.: Rachida Brakni, Mou­nia Osfour, Nermine Elhaggar, Fatna Abdessamie i inni. Prod. Belgia / Maroko 2004. Dystryb.: SPInka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2007