Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To informacje z jednego tylko tygodnia. Za każdą z nich kryje się jakiś indywidualny dramat rodzinny. Jednak ukazują one zarazem jakiś deficyt w tak zamożnym kraju jak Niemcy. Bo okazuje się, że co roku z winy rodziców ginie ponad dwieście dzieci - mimo rozbudowanej sieci socjalnej, na którą składają się rozmaite instytucje państwowe, publiczne i społeczne. Co roku policja odnotowuje też ponad 10 tys. przypadków poważnego znęcania się nad dziećmi. Około siedem tysięcy dzieci żyje na ulicy.
Co sprawia, że rodzice znęcają się nad dziećmi, a nawet doprowadzają je do śmierci? Socjologowie mówią o tzw. czynnikach ryzyka: w prawie wszystkich przypadkach rodzice są młodzi i biedni. O ile w ogóle są razem, bo często mamy tu do czynienia z samotnymi matkami, porzuconymi przez mężczyzn, które w pewnym momencie czują, że nie radzą już sobie z życiem. Często do zabójstwa dziecka prowadzą problemy psychiczne, narkotyki, doświadczenia z własnego dzieciństwa, np. molestowanie. Eksperci wskazują też, że w minionych latach wydatki państwa na szeroko pojętą ochronę dzieci spadły o jedną czwartą; to skutek cięć w wydatkach publicznych.
Pytanie, które wszyscy sobie teraz zadają, brzmi: kiedy państwo powinno, kiedy wolno mu wkraczać w życie rodziny? I co się dzieje ze społeczeństwem, w którym co roku ginie tylu najsłabszych?