Gdy mówimy: „od jutra...”

Lubimy okrągłe daty, więc 1 stycznia bywa dla nas często otwarciem nowego etapu życia. Wiele obiecujemy: sobie i innym. Czy dotrzymujemy słowa?

18.02.2008

Czyta się kilka minut

To przejaw myślenia magicznego, bo przecież nie ma znaczenia moment, od którego zaczniemy. Nie lekceważmy symbolicznych dat, ale nie czekajmy na nie z postanowieniami. Najlepiej zacząć od zaraz, zanim zmęczy nas samo myślenie o ogromie zmian.

Moje badania wykazały, że dorośli chcą najczęściej: być milsi dla partnera czy partnerki, być lepszym człowiekiem, nauczyć się obcego języka, asertywności, a głównie odmawiania nieuzasadnionym roszczeniom, opanowania stresu, a także szeroko pojętej tolerancji. Chcą mniej pracować, mądrzej interesować się własnymi dziećmi, przestać palić papierosy lub marihuanę, skończyć z nadużywaniem alkoholu, przestać się stale odchudzać.

Niestety, zbyt często oszukują przy tym sami siebie. Deklaracje zmiany są na pokaz, żeby poczuć się lepiej, choćby przez chwilę.

Postanowienia a puste obietnice

Oczywiście, rutyna jest bezpieczna. Łatwiej postępować tak jak dotychczas, nawet gdy dotyczy to nałogów, ale z drugiej strony jest nam źle, więc coś trzeba poprawić. Tego typu konflikty wewnętrzne są energochłonne i wyczerpujące. Zatem korzystamy z pierwszej, czasem drugiej nadarzającej się okazji, żeby o postanowieniu zapomnieć. Tak dzieje się na ogół wtedy, gdy przez dłuższy czas przykrość przeważa nad przyjemnością.

Potrzebie rozwoju, doskonalenia się, samorealizacji towarzyszy pozostająca z nią w konflikcie potrzeba bezpieczeństwa. Lubimy myśleć, że stać nas na pozytywne zmiany, więcej - że ich naprawdę chcemy, bo to sprzyja podnoszeniu poczucia własnej wartości. Nie wszystkie postanowienia są realistyczne, a nawet takie nie zawsze udaje się wcielić w życie. Bo bywamy niecierpliwi i leniwi, bo za szybko się nudzimy, bo inne ważne plany pozostają w sprzeczności z tymi, które chcemy wprowadzić w życie. Bo ktoś ważny zaczyna wywierać na nas presję, aby zrezygnować. Gdy jesteśmy nauczeni spełniania cudzych wymagań - łatwo się w takich chwilach poddać. Otoczenie czasem wręcz się naszym postanowieniom przeciwstawia, lekceważy, wyśmiewa naszą gotowość zmiany.

Wiemy oczywiście, że najczęściej musimy doraźnie godzić się z napięciem, trudnościami, utratą korzyści, dolegliwymi stratami. Ale to takie trudne, a my przecież nie do końca jesteśmy racjonalni. Musimy więc wpierw sobie uświadomić, jaką mamy motywację.

Zewnętrzna motywacja do zmian wynika z braku zaufania do siebie. Jesteśmy motywowani zewnętrznie, gdy chcemy zdobyć wyższą ocenę, awans, pieniądze, jednak osiągnięcie tych celów nie cieszy nas sama w sobie, tylko jest środkiem do zdobycia uznania i prestiżu. Stajemy się zakładnikami opinii otoczenia. Łatwo się zniechęcamy, gdy nagrody są niższe od oczekiwań albo - uwaga! - paraliżują nas emocjonalnie, jeśli są zbyt silne.

Wszyscy znamy uczucie dławienia w gardle (bo wysycha śluzówka pod wpływem nadmiaru napięcia), gdy chcemy wyjątkowo błyskotliwie przedstawić jakieś zagadnienie (żeby nas pochwalono). Albo wrażenie pustki w głowie lub gonitwy myśli. Albo uczucie, że nogi wrastają w ziemię, kiedy chcemy uciec naprawdę, zamiast spróbować obrony. Motywacja zewnętrzna występuje często u osób z tzw. zewnętrznym poczuciem kontroli, nauczonych zależności od innych. Postanowienia wynikające z takiej motywacji to w istocie puste obietnice.

Wewnętrzna motywacja do zmian występuje wtedy, gdy cel jest naprawdę nasz, gdy chcemy dobrej zmiany dla siebie. Motywacja wewnętrzna n i g d y nie przybiera zbyt niskiego ani zbyt wysokiego natężenia. Wtedy myślimy i działamy w pełni sprawnie. Np. chcę przestać palić tytoń, bo to mi szkodzi. Chcę schudnąć, żeby podobać się sobie (a innym przy okazji). Ten rodzaj motywacji jest charakterystyczny dla ludzi będących dla siebie autorytetem, i to właśnie oni mają szansę na to, że ich postanowienia będą się udawać.

Jednak w przypadku większości naszych postanowień ten podział trudno w praktyce uchwycić. Najczęściej polegamy na sobie, ale czujemy się też w pewnym stopniu zależni od świata, którego nagrody pomagają nam w budowie lepszego obrazu samego siebie.

Dopóki nas to wzmacnia - bardzo dobrze. Gdy jednak zależność od aprobaty otoczenia stanie się za duża, np. dlatego że wciąż nikogo nie można zadowolić, warto po prostu poszukać innej grupy, z której zdaniem będziemy się liczyć. A kiedy już nasza samoocena będzie przynajmniej średnia (a najlepiej wysoka, choć oparta na solidnych podstawach), ustalmy, ostrożnie i delikatnie, o co n a m naprawdę chodzi. Skąd wiemy, że to naprawdę nasz własny cel, a nie bezmyślne naśladowanie cudzych wzorców?

To krok w dobrym kierunku. Sama motywacja jednak nie wystarczy.

Logika postanowień

Kierując się rozumem i emocjami, podejmujemy ważne postanowienia, a kierując się tylko emocjami, rezygnujemy z nich. Sztuką jest tak wyważyć racjonalność i emocjonalność w swoich postanowieniach zmian, żeby się nie obróciły przeciwko nam samym, rodzinie, przyjaciołom. Inaczej plany bywają nierealistycznie ambitne i nie uwzględniają głęboko zakorzenionych w nas przyzwyczajeń. Doraźne przyjemności mają nad nami większą władzę niż długofalowe korzyści, poza tym bardzo nie lubimy ograniczeń, nawet gdy je sobie sami narzucamy.

Jest więc to kwestia silnej woli. Jest ona mieszanką ambicji, zdyscyplinowania i wytrwałości. Niekiedy zwalniamy się z odpowiedzialności za własne życie. Usprawiedliwiamy się za łatwo, mówiąc np.: "mam słomiany zapał", "nigdy nie udawało się nic zmienić, więc nie warto próbować". Takie doświadczenia są tylko sygnałem, że trzeba wdrożyć opisane tu zasady postępowania lub opracować własną strategię działania i zastosować ją w życiu. Natura wyposażyła nas na szczęście w silnie pofałdowaną szarą substancję kory mózgowej, dzięki której mamy zdolność uczenia się i rugowania niekorzystnych nawyków. Myślimy, oceniamy, podejmujemy decyzje, aby żyć mądrzej.?

Dr HANNA HAMER jest psychologiem społecznym i psychoterapeutką. Wykładowca SWPS, autorka wielu książek, mężatka, matka dwóch dorosłych córek.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2008