Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Od najdawniejszych czasów Kościół zna siłę milczenia. Wie, że jest ból, którego nie da się wyrazić słowami, i pytania, na które nie ma odpowiedzi. Na ten jeden dzień w roku zawiesza nawet sprawowanie liturgii – Bożego kultu. Po zakończeniu nabożeństwa Wielkiego Piątku czeka w milczeniu na kolejny wieczór, by zacząć świętowanie Niedzieli Zmartwychwstania. Pomiędzy jednym a drugim dniem zapada cisza.
W tym roku będzie szczególnie dotkliwa: zabraknie obrzędów i zwyczajów, którymi ludzie na całym świecie próbują ją oswoić. Na ulice włoskich i hiszpańskich miast nie wyjdą procesje z figurą Matki Bożej Bolesnej ani inscenizacje Męki Pańskiej, nie będzie święcenia pokarmów ani zwiedzania Bożych Grobów. Zawsze powinna być dniem milczenia, ale dopiero teraz, pozbawieni tradycyjnych przymiotów Wielkiej Soboty, odczujemy grozę tej ciszy. Bóg umarł.
To święto wszystkich, którzy doświadczają śmierci Boga. Wierzących i niepodzielających ich wiary. Jedyny dzień w roku, gdy jedni nie próbują drugich nawracać ani pouczać. Gdy jedni i drudzy stają w milczeniu.
CZYTAJ WIĘCEJ: „TYGODNIK” NA WIELKANOC 2020 >>>
Wielka Sobota nie dla wszystkich skończy się Niedzielą Zmartwychwstania. Dla wielu z nas ten dzień trwać będzie dłużej. Przekonanie, że Bóg umarł, czasem nie opuszcza nas latami.
Różne są tego powody. Cierpienie dziecka. Śmierć najbliższej osoby. Wojna, katastrofa, epidemia. Trudno wierzyć i mieć nadzieję, trudno zachować obraz dobrego, miłosiernego Boga, gdy ludzie umierają przypadkiem, bo „tak chciał los”, bo znaleźli się w złym miejscu, w niewłaściwym czasie, bo zabrakło respiratora, lekarza.
Kościół milczy wraz z nimi. Cóż więcej może zrobić wobec cierpienia? Co mówić w obliczu śmierci? Milczenie jest ludzkie. I bardziej uczciwe niż wszelkie przekonywanie, że „Bóg tak chciał”, czy wątłe (teo)logicznie próby powoływania się na Boży plan, pedagogię zbawienia, grzech pierworodny.
W Wielką Sobotę czas się zatrzymał. Patrząc na martwe ciało Jezusa, dochodzimy do granicy wiary. Czasem po latach szukania odpowiedzi po jednej czy po drugiej stronie. A gdy wreszcie, po tysiącu prób nieudolnego wyjaśniania tego, co niewytłumaczalne, i nadawania sensu temu, co bezsensowne, po cierpliwym zdrapywaniu kolejnych warstw wyobrażeń, wierzeń i zwyczajów, stajemy wobec śmierci Boga – musimy zadać sobie to jedno, najważniejsze pytanie: co dalej?
„Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, próżna jest nasza wiara” – napisał Apostoł Paweł.
Wielka Sobota to pytanie o kolejny dzień. Czy uwierzymy słowu i obietnicy, czy zostaniemy wierni własnej rozpaczy, śmiercią Boga odpowiadając na pytanie o każde zło i cierpienie. Wszyscy je sobie stawiamy, przez całe życie. Ci, którzy błąkają się po bezdrożach wiary, i ci, którzy ufnie stąpają po jej drogach. Prędzej czy później każdy z nas trafi na Wielką Sobotę. ©℗