Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ponad 20 tysięcy Palestyńczycy protestowało w ramach „Marszu Powrotu” – serii demonstracji organizowanych w tygodniach poprzedzających Nakbę – „Dzień Katastrofy”, którym jest dla nich rocznica ogłoszenia niepodległości Izraela (w połowie maja) i los ok. 700 tysięcy palestyńskich uchodźców z okresu izraelskiej wojny o niepodległość, którzy nigdy nie powrócili do swoich miejscowości (dziś w granicach Izraela). W ubiegły piątek Izraelczycy zastrzelili 19 Palestyńczyków i zranili setki osób. Konkretna liczba ofiar i rannych z obu tygodni na ten moment jest wciąż jeszcze trudna do ustalenia. W tym tygodniu wśród byli wśród nich również dziennikarze.
Demonstracje odbyły się w pięciu punktach w pobliżu bariery granicznej oddzielającej Gazę od Izraela, a także –znacznie mniejsze – na Zachodnim Brzegu. Palestyńczycy podchodzili pod barierę, rzucali kamieniami i palili opony, licząc na to, że gruby, czarny dym utrudni ostrzał Izraelczykom. Konieczność użycia broni ostrej Izraelczycy tłumaczą próbami przekroczenia przez Palestyńczyków granicy w celu dokonania zamachu terrorystycznego. Izraelska armia twierdzi, że w ostatnich dniach udaremniła już dziesiątki takich prób. Zauważa też, że choć liczba protestujących w porównaniu z ubiegłym tygodniem była mniejsza, odnotowała obecność większej liczby wysyłanych pod barierę dzieci.
Użycie broni przeciwko protestującym budzi kontrowersje w samym Izraelu. Choć armia podtrzymuje zasadę użycia ognia w stosunku do każdego, kto zbliży się do bariery, twierdzi, że w piątek użyła mniej amunicji niż w zeszłym tygodniu, zamiast tego stawiając na metody rozpraszania tłumu. Podzielone jest również społeczeństwo: izraelska lewica twierdzi, że Palestyńczycy – tak jak Izrael 70 lat temu – mają prawo do protestu w obronie swojej niepodległości, prawica z kolei – z premierem Netanyahu na czele – że protesty są częścią terrorystycznej działalności Hamasu.
Tak czy inaczej – krwawy Marsz Powrotu pokazuje rozpacz Palestyńczyków i jest ważnym sygnałem dla światowych przywódców. Gaza, pogrążona w kryzysie ekonomicznym, od lat zablokowana przez Izrael (choć od 2005 roku nie ma w niej Żydów), nie umie inaczej walczyć o swoją niepodległość. Wydaje się, że gdy inne metody rządzącego nią Hamasu zawiodły – rakiety wyrzucane na terytorium Izraela (nieskuteczne odkąd ów kraj posiadł Żelazną Kopułę), czy tunele budowane pod murem celem przerzutu ludzi do Izraela i organizacji akcji tetrystycznych (Izrael ma już technologie służące ich lokalizowaniu i niszczeniu), pozostaje mu broń ostateczna: młodzi ludzie podchodzący pod barierę, narażający się na ostrzał. Ich śmierć zagwarantuje międzynarodowy krytycyzm i izolację Izraela. Tak tę sprawę widzi Hamas – pewnie dlatego ogłosił ostatnie dni palestyńskiej walki o niepodległość – nazywanej tu przez media „intifadą opon” lub „dymu”) bezapelacyjnym sukcesem.