Furtka

Kiedy jechałem do pani Krystyny, drogę przebiegł mi biały kot. Jechałem przez Wielkopolskę ogłupiałą od upału, oklejoną plakatami, na które nie zwracała uwagi.

26.05.2014

Czyta się kilka minut

Wzdłuż drogi na Kórnik spacerował bocian i wypatrywał w rowie ospałych żab. „Wie pan, co jest najgorsze w tych wyborach?”, zagadnął mnie nieznajomy. „Że wymieniamy nie wiadomo kogo na nie wiadomo kogo. Przecież ci, którzy są »jedynkami« na swoich listach, mogą wcale się do europarlamentu nie wybierać”. To był ten słynny dzień, kiedy jeden z potencjalnych europosłów wpisał na Facebooku, że żałuje, iż zgodził się na kandydowanie, a drugi pożegnał się i wyłączył komórkę.

Kiedy zajechałem do pani Krystyny, przywitał mnie inny kot, rudy, przypominający trochę koc z dzieciństwa. Właściwie nie kot, a kotka o imieniu Kotek. „Niedobry kot”, mówiła z czułością pani Krystyna. Wylazł tego dnia na daszek obok balkonu, ale zejść nie potrafił. „To znajda, matka zostawiła go, kiedy był mały, i niczego się nie nauczył”. Miał więc areszt pokojowy i drzwi uchylało się tylko na szparkę.

„Na upał i mrozy najlepszy sok z brzozy”, głosiła etykieta na butelce. Sok z brzozy to był mój wkład do obiadu, reszta była już prawie gotowa. „A wie pan, że jak odwiedziliśmy Leopolda (Buczkowskiego), to powiedział: »Przyjedźcie znowu, na sok z brzozy«?”. Pani Krystyna pozbywa się stopniowo książek („chociaż mi ciągle przysyłają nowe”), ale Buczkowski stoi na półce przy łóżku w komplecie.

Na obiad są zrazy z liściem szałwii, kasza gryczana („kasza gryczana zawsze mi idzie w parze ze zrazami”), makaron, szparagi i buraczki. Na deser truskawki (mój drugi wkład). „Starzy ludzie powiedzieliby: »To już nie te truskawki«”, śmieje się pani Krystyna. „Ale to są t e truskawki...”, a ja dodaję: „...i innych nie będzie”. „Tak, innych nie będzie”.

Dookoła stołu leżą teczki z listami Andrzeja Falkiewicza. Opisane kolorowymi flamastrami, oklejone karteczkami. Na początku lat sześćdziesiątych przez dwa i pół roku pisywali do siebie codziennie, czasem po kilka razy. Ale listy – będzie ich pewnie ze dwa tysiące – nie mają dat, tylko: „Wtorek”, „Środa, po południu”, „Piątek, 15.30”. Pani Krystyna próbuje je teraz poukładać, najpierw listy Andrzeja, potem swoje („on w moich listach miał większy porządek”). Na podstawie różnych wzmianek i załączników (przesyłali sobie wycinki z prasy, listy od innych osób, własne utwory) ustala, co kiedy mogło być napisane. Pisali codziennie, bo decydowała się ich przyszłość. Ogromna praca: karteczki się odklejają, listy nie chcą zdradzić, w jakich okolicznościach powstały. „Teraz mogę już chodzić. Ale nie chodzę do sklepu, bo to za daleko. Mogłoby to być moje ostatnie wyjście. Wyjdę, jak to skończę”. „Skończy pani i pójdzie do sklepu?”. „Tak”, śmieje się pani Krystyna.

Podaje mi jeden ze swoich listów, napisany ołówkiem, czytelnie, równo. List miłosny, pisany... w sklepie, w kolejce, przeszło pół wieku temu.

A potem oglądamy pocztówki. I albumy z etykietami sławnych firm kosmetycznych. „Niewiarygodne! Niewiarygodnie piękne!”, wykrzykuję co chwilę. Kiedy przychodzi do żegnania się, robimy to z ociąganiem. Kot zostaje objęty amnestią i może wyjść na balkon. Patrzy na nas wielkie drzewo magnolii, wystające zza płotu cyprysy, stojące na baczność trzy sosny. „Na początku czułam się osaczona tymi drzewami. Tam, gdzie przedtem mieszkałam, było więcej powietrza. Ale kiedyś stałam tu z Tymkiem [Tymoteuszem Karpowiczem] i mówię: »Popatrz, ile tu rodzajów zieleni«”.

Wychodzę na ulicę przez przekrzywioną furtkę. Z tym wierszem w głowie: „jestem do znikania // chcę niczym świadczyć / niczego wziąć / niczego mieć / nikogo zatrzymać // i te żal się Boże podróże / żeby mnie było więcej / żeby mi się dużo widziało // jestem wszystkim czego nie mam / furtką bez ogrodu”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2014