Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Protesty podjęli studenci, do których dołączyli licealiści - grupa coraz bardziej upolityczniona i zorganizowana. O co właściwie chodzi młodzieży? Dlaczego odwraca się od propozycji, która - wedle rządowego uzasadnienia - nie jest wcale modyfikacją kodeksu pracy (choć zdaniem niektórych specjalistów jest to krok w tę właśnie stronę) i miała stanowić alternatywę dla stażów i kontraktów krótkoterminowych, na które skazani są obecnie absolwenci uniwersytetów?
Otóż zdaniem aż dwóch trzecich ankietowanych Francuzów, "umowa o pierwszą pracę" nie jest szczęśliwym rozwiązaniem. Mimo że ma być podpisywana "na stałe", przewiduje wyjątkowo długi, dwuletni okres próbny z możliwością zwolnienia pracownika bez podania przyczyny. Kontrakt ten, przewidziany dla młodzieży poniżej 26 lat, skazuje tych, których miałby dotyczyć, na status pracownika "jednorazowego", do wyrzucenia według uznania.
Wszelako masowe protesty wyrażają coś więcej: oddają nastroje grupy wiekowej, która płaci za kryzys gospodarczy i napiętą sytuację na rynku pracy. Odsetek bezrobotnych wśród młodzieży francuskiej należy do najwyższych w Europie. Różnica płac między 30-latkami a 50-latkami nigdy nie była tak duża. Równocześnie znaczący wzrost liczby studentów nie tylko nie rozwiązuje problemu, ale zwiększa frustrację. Rzadko wspomina się o dualności tutejszego systemu edukacyjnego: demokratyzacja dostępu do wyższych uczelni to pozory, gdy zarazem tzw. grandes écoles, czyli selektywne kuźnie elit ekonomicznych, politycznych i naukowych, "reprodukują" absolwentów, których kwalifikacje zawodowe zapewniają im mobilność i możliwość znalezienia pracy we Francji czy za granicą.
Projekt "umowy o pierwszą pracę" wydaje się jedynie kroplą, która przelała kielich. Czy politycy wezmą to pod uwagę? Z drugiej strony, czy pełne zatrudnienie, którego domagają się manifestanci, można zapewnić dekretem?