Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Środowisko sędziowskie gwarantuje, co do zasady, prawidłowe stosowanie prawa, choć czasami trzeba czekać wiele lat na wydalenie ze służby sędziowskiej tych, którzy sprzeniewierzyli się zasadom niezawisłości i właściwego odnoszenia się do gwarancji praw procesowych stron (przykładem jest choćby sprawa sędziego sądu wojewódzkiego w Gdańsku, prowadzącego w 1985 r. proces Władysława Frasyniuka, Bogdana Lisa i Adama Michnika). Wiara dr. Wróbla w nieomylność sędziowską musi doznać pewnego ograniczenia, zwłaszcza że, jak sam słusznie stwierdził, sądowy wymiar sprawiedliwości to żmudne poszukiwanie przy pomocy prawa tego, co jest najbliższe prawdy. To rozstrzygnięcie najbliższe sumieniu sędziego, ale też próbujące znaleźć kompromis dla sprzecznych, ujawnionych podczas procesu interesów. Nasz scenariusz i pomysł filmu w konsekwencji potwierdza więc stanowisko dr. Wróbla. Film jest oparty o elementy procesu, który miał faktycznie miejsce, ale opowiedziano go z punktu widzenia różnych ról procesowych. W tej właśnie części obraz jest filmem fabularnym, ale nie pozbawionym związku z praktyką wymiaru sprawiedliwości.
Co do faktów, w czasach rozpoznawania sprawy nie było jeszcze kasacji; oskarżony mógł się jedynie ubiegać o rewizję nadzwyczajną. Minister sprawiedliwości nie skorzystał jednak z prawa jej wniesienia, dlatego też sprawa nie była rozpatrywana w Sądzie Najwyższym. Jeden z obrońców skazanego, mecenas Henryk Rossa, udzielając wywiadu po premierze filmu, żałował, że sprawa przed Sąd Najwyższy nie dotarła.
ANDRZEJ MALICKI, adwokat, współscenarzysta filmu "Bezmiar sprawiedliwości"
***
W rozmowie ze Zbigniewem Bujakiem spieraliśmy się o to, czy film Wiesława Saniewskiego można traktować jako obraz i diagnozę problemów trapiących współczesny wymiar sprawiedliwości. Twierdziłem, że nie, bowiem nagromadzenie patologii sądowych i adwokackich jest w nim tak duże, iż czynią one ów obraz i diagnozę niewiarygodną. Proponowałem odczytywanie filmu w kategoriach moralitetu zderzającego pewne postawy etyczne w scenografii procesu sądowego. W tym sensie film pozostaje dla mnie "bajką prawniczą" z morałem. Co nie wyklucza, że taki proces sądowy jak opisywany w filmie mógł się wydarzyć. Na pewno nie jest to jednak codzienność polskiego wymiaru sprawiedliwości, ani też powszechne jego problemy.
WŁODZIMIERZ WRÓBEL