Ewangelia, tu i teraz!

Gdy Benedykt XVI ogłosił rezygnację, byłem na południowej mszy w krakowskiej bazylice dominikanów.

05.03.2018

Czyta się kilka minut

Wibrujący w kieszeni telefon zaczął tak wariować, że – przyznaję bez bicia – zerknąłem. Zobaczywszy, co się dzieje, w trakcie pokomunijnego uwielbienia podszedłem do dwóch znajomych koncelebransów, ojców Kozy i Kozackiego, i zszokowany powiedziałem im: „Panowie, papież zrezygnował”. Oni zaś odpowiedzieli mi spojrzeniem pełnym miłosierdzia i współczucia, przeznaczonym dla osób przeżywających trudności z głową. Pamiętam też doskonale tamten wieczór, gdy w studiu TVN24 – nie rozumiejąc jeszcze, jaką rewolucję Duch Święty szykuje Kościołowi – wymądrzaliśmy się z równie błyskotliwymi jak ja kolegami, czy kolejnym papieżem zostanie któryś z obstawianych na giełdzie najwyżej: kardynał Scola lub Scherer. A gdy na balkon wyszedł Jorge Bergoglio, rozdziawiliśmy gęby i rzuciliśmy się do smartfonów, żeby dowiedzieć się czegokolwiek o tym, którego nikt się tam nie spodziewał. Kto, jeszcze te dziesięć lat temu, mógł przewidzieć, że ktoś z mojego pokolenia będzie mógł oglądać trzech tak wybitnych papieży: Wielkiego Przywódcę, którego podziwiałem; Wielkiego Intelektualistę, którego nie przestaję czytać; i Proboszcza Świata, którego po prostu, instynktownie, ma się ochotę naśladować?

Gdy idzie o mnie, Franciszek zmienił wszystko. Wcześniej miałem wrażenie, że mój Kościół to często wspólnota melancholijnie rozpamiętująca swoją chlubną przeszłość i tęskniąca za eschatologiczną przyszłością. Franciszek jakby wypuścił go z Wieczernika. Pokazał mi na przykładach, że Jezus nie jest sztabowym strategiem, lecz frontowym praktykiem; że rozpisywanie się o mającym nadejść zderzeniu cywilizacji to kompletna strata czasu, jeśli tej cywilizacji nie zbuduje się w prawdziwych relacjach – aplikując Ewangelię tu i teraz.

Franciszek skutecznie obnażył wszystkie słabości stetryczałej centrali Kościoła instytucjonalnego, która funkcjonowała sobie spokojnie od dokumentu do dokumentu, od obchodów do obchodów. Apostołowie zamienieni w urzędników pomstowali widząc, jak papież „rozmienia się” dzwoniąc do ludzi, o których tragedii wyczytał w gazetach, osobiście angażuje się w rozwiązywanie problemów niektórych piszących do niego księży, udziela ślubu w samolocie, zaprasza na wywiady takich dziennikarzy, z którymi rozmowy sam jest ciekaw. Urząd w takich sytuacjach cierpi, ale on musi się przesunąć, by to miejsce znów mógł zająć Kościół. Jak mawia młodzież, „co się zobaczyło, tego się nie odzobaczy”. Jasne, że jeden człowiek nie naprawi wszystkich spraw świata. Ale może dać przykład. To tak można? Opowieść o tym, że pasterz zostawia tłum owiec, by szukać jednej, to nie piękne „baju-baj”, lecz instrukcja? Podobnie: nakaz pójścia na koniec świata? Nakaz dawania pierwszeństwa człowiekowi przed szabatem?

Intuicjami, które dał mi Franciszek, mógłbym zapełnić ze trzy tomy. Ewangelia to nie szwedzki stół, z którego mogę wybrać sobie np. nierozerwalność małżeństwa, ale odrzucić nakaz darowania długów i przyjęcia obcych, bo „Jezus nie lubi na wpół przebytych dróg, drzwi otwartych tylko do połowy, podwójnego życia”. Jezus to nie fundamentalista – łamie ewidentnie przepisy starotestamentalnego prawa (choćby dotyczące rytualnej nieczystości), by ratować człowieka. Już nie tylko oszczerstwo, ale obmowa (wyciąganie komuś brudów z przeszłości, za które dawno już przeprosił i odpokutował) jest jednym z korzeni rozpadu wspólnoty. Uwaga na pokusę zamiany samotności przed Bogiem w zrzędzące duchowe starokawalerstwo czy staropanieństwo. Przypomnienie roli czułości, dotyku, wspólnoty stołu (i kielicha) w przeżywaniu chrześcijaństwa. Odejście od konceptu chrześcijańskiego podboju świata z zewnątrz na rzecz przemiany go od wewnątrz, która zaczyna się czasem od prośby, „by ci, którzy nie mogą się modlić, wysłali mi chociaż dobre myśli”.

Papież ujmuje mnie tym, że wie, iż nie jest ideałem. Jorge Bergoglio to człowiek ze stuprocentowym latynoskim temperamentem. Miłośnik tanga i arcymistrz refleksu, gdy idzie o sytuacyjne żarty, wulkan ciepła i serdeczności – ale to też przecież choleryk, który potrafi zbesztać tak, że człowiek nie wie, jak się po tym pozbierać. Który naprawdę, nie kokieteryjnie, przeżywa swoją grzeszność; który wie, że potrzebuje naszej modlitwy, wybaczenia, błogosławieństwa.

Franciszek to i proboszcz, i prorok. Widać to w każdej encyklice czy homilii z Domu św. Marty, na każdej audiencji. W ostatnim, przeciekawym wywiadzie rzece („Otwieranie drzwi”) pada myśl, że świat przeżywa dziś moment ofiarowania Jezusa w świątyni; że ratunek przyjdzie, gdy dzieci odważnie zaczną wcielać w życie prorockie sny, marzenia tych, którzy powoli zbliżają się już do progu Domu: widzieli już wszystko, znają cenę czekania. Czy mojemu pokoleniu, przemądrzałemu i pochłoniętemu bez reszty „czynieniem sobie Ziemi poddaną”, wystarczy dziecięcej odwagi, wizjonerstwa i energii, by z – powiedzmy to sobie wprost – ciecia Ewangelii zmienić się wreszcie w jej apostoła?

A że jakaś część katolików kontestuje papieża? Powtórzę to, co napisałem kiedyś o ks. Bonieckim: nie znam nikogo, kto z powodu Franciszka odszedł od Kościoła, znam tysiące takich, którzy dzięki niemu znów zaczęli o nim myśleć jako o miejscu dla siebie. Parę tygodni temu, wracając z wykładu, zatrzymałem się na stacji benzynowej. Młody człowiek wypisujący mi fakturę zbierał się i zbierał, aż w końcu zagaił: „Od bierzmowania nie chodziłem do kościoła. Teraz, gdy zobaczyłem ojca Franciszka, coś we mnie pękło, znowu się modlę, znowu chodzę. Nie wiem dlaczego, po prostu chcę chodzić tam, skoro on tam chodzi”. Podaliśmy sobie ręce, zapewniliśmy o modlitwie. Kościół na stacji benzynowej w Kielcach – to jest Kościół, który pozwolił mi odkryć Franciszek. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2018