Ewa była wolna: na pożegnanie Ewy Wanat

Wolni ludzie nie chodzą wydeptanymi ścieżkami, wybierają raczej szlaki, których nie znajdziesz na powszechnie używanych mapach. Taka właśnie była wieloletnia szefowa radia TOK FM.

14.12.2023

Czyta się kilka minut

Karol Paciorek dla TP
Tomasz Stawiszyński // Fot. Karol Paciorek dla „TP”

Ewa była wolna. To pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy. A właśnie takie pierwsze myśli, za którymi się naturalnie, szczerze podąża – nawet za cenę jakiejś chwilowej przesady czy egzaltacji – to jakości, które Ewa, mam wrażenie, bardzo sobie ceniła. W ludziach, mediach, polityce, życiu. Zresztą nie stawiała pomiędzy tymi sferami jasnych granic. Autentyczność, spontaniczność charakteryzowały wszystko, co robiła. Niezbyt dbała o formy, rytuały i konwenanse. I nie dbała też o środowiskowe aprobaty i gwarancje bezpieczeństwa. Nie kierowała się stadnym interesem, prywatnym zyskiem albo podszytą pragmatyzmem poprawnością, tylko wartościami, które sama uznawała za najważniejsze. A to jest – moim przynajmniej zdaniem – jedna z najwyższych form wolności. 

I wcale nie dlatego, że była – by użyć modnego frazesu –  szczególnie „uprzywilejowana”. Nic z tych rzeczy. Kiedy w 2015 r. w bezprawny sposób usunięto ją ze stanowiska dyrektorki programowej radia RDC (kilka lat później wygrała proces w sądzie pracy), nie miała w odwodzie żadnej innej posady. Musiała zacząć od nowa. I zaczęła. Przeniosła się do Berlina, napisała świetny zbiór reportaży „Deutsche nasz”, a potem „Pieprzyć wstyd”, pasjonującą historię rewolucji seksualnej na Zachodzie. Ostatecznie wyszło to jej (i nam, czytelnikom jej książek i tekstów) wyłącznie na dobre. Ale przecież w momencie, w którym zaprotestowała przeciwko arbitralnemu zwolnieniu Elizy Michalik przez ówczesną prezeskę RDC – co z kolei stało się później bezpośrednim pretekstem do jej zwolnienia – nie miała pojęcia, że tak to się ułoży. Mimo to postawiła sprawę na ostrzu noża. Mogła wszystko stracić, a nie wiedziała jeszcze, co zyska, nie było planu B. Grała – nie po raz pierwszy w swoim życiu – na jedną kartę. Jaką? Powiedziałbym, że na kartę niezwykle dziś rzadką, zwłaszcza w polskim uniwersum medialnym. Kartę przyzwoitości i integralności wewnętrznej. Szefowa, która w obronie pracownika jest w stanie zaryzykować własne apanaże, dobrą pensję, względnie (przynajmniej do czasu kolejnych wyborów) stabilne stanowisko, władzę? To się praktycznie nie zdarza, proszę mi wierzyć. A Ewa zrobiła to bez wahania, naturalnie, spontanicznie, nawet się nie zastanawiając. W swoim stylu.

Ewa Wanat, 2011 r. / fot. Mieczysław Włodarski / REPORTER

Ewa po prostu była wolna. A wolni ludzie nie chodzą wydeptanymi ścieżkami, wybierają raczej szlaki, których nie znajdziesz na powszechnie używanych mapach. Owszem, miała swoje, przeważnie ultrawyraziste poglądy. Ale jednocześnie rozumiała – i nie widziała w tym żadnego problemu – że ktoś w tych samych sprawach może myśleć coś zupełnie innego, choćby i o sto osiemdziesiąt stopni. Więcej, to właśnie – różnica, dysonans – najbardziej ją ciekawiło i przyciągało. Kiedy wybierała ludzi, z którymi chciała pracować w TOK FM czy RDC, kiedy tworzyła listę rozmówców do „Biało-czarnej” – jednej z najważniejszych książek o współczesnej Polsce, która przeszła bez echa, bo zamiast wzmacniać totemiczną polaryzację, próbowała ją dekonstruować – zawsze szukała wyzwań, a nie poklepywania po plecach i potwierdzania tego, co w danej bańce uchodzi za dogmat. 

Dla mnie Ewa była osobą – nie mam wątpliwości – jedną z najważniejszych. Gdyby nie ona, nie trafiłbym w 2013 r. do radia, a moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Myślę, że tylko Ewa mogła się zdobyć na coś takiego: wymyślić audycję trwającą bite cztery godziny zegarowe (nie licząc informacji), nadawaną w niedzielę od 10.00 do 14.00, poświęconą filozofii, a na dodatek powierzyć ją mało znanemu autorowi świeżo wówczas wydanej, nie najgorzej się wprawdzie sprzedającej, ale jednak niszowej i prowokacyjnej książki pod tytułem „Potyczki z Freudem”. Cóż, audycja, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu (okupione to było bowiem strasznymi nerwami i tremą), zyskała w niedługim czasie spore grono odbiorców – ale to już temat na inną historię.

Tutaj przytoczę tylko jedno wspomnienie, które zawsze przychodzi mi do głowy podczas różnych dyskusji, zwłaszcza tych najbardziej ożywionych, kiedy pojedynek idei niepostrzeżenie przeradza się w zacietrzewioną walkę. Otóż rozmawialiśmy raz z Ewą o różnych naszych specyficznych zainteresowaniach – literackich, metafizycznych – przy czym niekoniecznie takich, do których byśmy się chcieli od razu publicznie przyznawać. Co powiedziała mi Ewa – do ujawniania tego nie czuję się upoważniony. Ja w każdym razie żywo dzieliłem się z nią moim wieloletnim zainteresowaniem astrologią. Nie jako wiedzą o świecie, ale jako złożoną, subtelną formą – jak to nazywał C.G. Jung – protopsychologii, języka, z którego później wyrosła większa część pojęć używanych dziś do opisu doświadczenia wewnętrznego. No więc perorowałem o astrologii i różnych jej dawnych i współczesnych wersjach oraz interpretacjach, o tym, co na jej temat uważał Jung, a co James Hillman, aż tu nagle Ewa zapytała prosto z mostu: „Słuchaj, ale czy to działa, czy nie działa?”. Ja zaś na to – autentycznie zmieszany – zacząłem coś naprędce wywodzić, że przecież teoretycznie nie może działać, a w każdym razie nie mieści się to w naukowym światopoglądzie. „A dajże spokój – przerwała mi Ewa z wyraźnym zniecierpliwieniem – pieprzyć światopogląd! Pytam, czy działa, czy nie działa”.

Przyznam, że wpłynęło to na mnie niczym koan zen. Ewa była wolna i trochę tej wolności mi wtedy dała. Myślę zresztą, że dała jej trochę nam wszystkim, którzy się z nią kiedykolwiek zetknęliśmy – bezpośrednio albo za pośrednictwem tych wspaniałych rzeczy i instytucji, które stworzyła. I które cały czas są.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Eseista i filozof, znany m.in. z anteny Radia TOK FM, gdzie prowadzi w soboty Sobotni Magazyn Radia TOK FM, Godzinę filozofów i Kwadrans Filozofa, autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii”, „Co robić przed końcem świata” oraz „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 52-53/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Ewa była wolna