Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niewykluczone, że do egzekucji w ogóle nie dojdzie, bo buńczuczny w ostatnich dniach Ziobro wyraźnie spuścił z tonu. Zorganizował dwie konferencje prasowe w swych dwóch rządowych rolach: jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Ich wspólne przesłanie: depczę po piętach Donaldowi Tuskowi i jego ludziom (nowe dowody w sprawie rzekomych przestępstw korupcyjnych Sławomira Nowaka), jestem blisko oligarchów (zarzuty i wniosek o areszt dla Leszka Czarneckiego), a tak w ogóle to dobrze mi w Zjednoczonej Prawicy, więc porozmawiajmy.
Ziobro wyraźnie bagatelizował ostatnie napięcia. A pokłócił się z Kaczyńskim o dwie kwestie. Po pierwsze, o projekt tzw. bezkarności urzędniczej, dający premierowi immunitet przy naruszaniu prawa w czasie pandemii. Po drugie, o powodującą podziały ustawę dotyczącą ochrony zwierząt w wersji forsowanej przez Jarosława Kaczyńskiego (zawierającej m.in. zakaz hodowli zwierząt futerkowych i drastyczne ograniczenie uboju rytualnego). Ziobro był ostrym przeciwnikiem obu ustaw, czym doprowadził do eskalacji konfliktu.
Czytaj także: Andrzej Stankiewicz: Musiał nadejść taki moment, w którym Zbigniew Ziobro powie Jarosławowi Kaczyńskiemu: „nie”. Rekonstrukcja rządu zamieniła się w kryzys.
W tej sytuacji władze PSL złożyły Koalicji Obywatelskiej propozycję podgrzania konfliktu w Zjednoczonej Prawicy. Chodziło o odrzucenie ustawy o ochronie zwierząt w wersji Kaczyńskiego i wniesienie własnego projektu, bez zakazu uboju rytualnego. Ponieważ wielu posłów z obozu władzy – w tym ludzie Ziobry – zagłosowało przeciwko propozycji Kaczyńskiego, prezes mógłby to głosowanie przegrać, co dodatkowo zaogniłoby sytuację. Władze KO odrzuciły jednak takie rozwiązanie. – Podziały po głosowaniu nad podwyżkami dla polityków są zbyt świeże. Nie panujemy nad klubem. Część bardziej lewicowych posłów i tak zagłosowałaby za ustawą Kaczyńskiego, a wtedy byśmy mieli dodatkowe problemy. Potrzebujemy spokoju – mówi członek ścisłych władz Platformy.
Podobnie jest na lewicy, gdzie szef SLD Włodzimierz Czarzasty musi się liczyć z posłami partii Razem, nad którymi nie ma kontroli, a którzy w każdej sytuacji zagłosowaliby za zaostrzeniem przepisów o ochronie zwierząt. Dlatego projekt Kaczyńskiego przeszedł właśnie głosami KO i Lewicy.
Jednak nawet PSL jest dziś w tarapatach. Władze partii, szefowie struktur regionalnych i europosłowie, czyli elita ludowców, próbują walczyć z PiS. Ale partyjne doły i elektorat prą do koalicji z Kaczyńskim.
Dlatego opozycja tylko biernie obserwuje sytuację w obozie władzy. Nawet rozpad Zjednoczonej Prawicy niczego by nie zmienił. Liderzy PO, PSL i Lewicy nie są dziś skłonni do politycznego ryzyka, takiego jak choćby współpraca z Konfederacją czy częścią polityków obecnej władzy, by doprowadzić do odsunięcia od władzy Kaczyńskiego. Podobnie było wiosną, gdy wicepremier Jarosław Gowin sprzeciwił się wyborom prezydenckim w wersji korespondencyjnej. Gowin prowadził wówczas rozmowy z opozycją o utworzeniu rządy anty-PiS. Negocjacje spełzły na niczym – opozycja bała się ryzyka, a Kaczynski podpisał porozumienie z Gowinem i przełożył wybory.
Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „TP”.