Efekt Utoya

Trzy miesiące po tym, jak Anders Breivik dokonał rzezi na wyspie Ut?ya, kraje skandynawskie wciąż zmagają się z traumą. Nie tylko Norwegia musiała stanąć twarzą w twarz z jej politycznymi skutkami.

02.11.2011

Czyta się kilka minut

Tamtego dnia, 22 lipca, Adrian Pracoń - obywatel Norwegii polskiego pochodzenia - znalazł się na Ut?ya wraz z kilkuset innymi młodymi ludźmi. Brali udział w letnim obozie, zorganizowanym przez norweską Partię Pracy. Anders Breivik zabił tu 69 osób, głównie nastolatków. Pracoń został ranny.

"Uciekałem z innymi, znajomi padali obok mnie - wspominał 21-latek w jednym z wywiadów zaraz po tragedii. - Dobiegliśmy nad wodę, inni rzucili się do ucieczki wpław, strzelał do nich; byłem w ubraniu i gumiakach, nie mogłem płynąć, wróciłem na brzeg. Był tam już. Celował też we mnie, krzyczałem, prosiłem, by nie strzelał. Odszedł, zebrało się chyba ze 20 osób, ale po godzinie wrócił, zabił chyba 17 osób, ja leżałem, udawałem, że nie żyję, strzelił mi w ramię, nie poruszyłem się, i to mi uratowało życie...".

Życie, które dla Praconia już nie będzie takie samo. - To, co się wtedy stało, zmieniło mnie na zawsze. Inaczej dziś na wszystko patrzę - mówi dziś Adrian w rozmowie z "Tygodnikiem". - Mam inne podejście do ludzi. Kiedyś myślałem, że nie bardzo chcę z nimi pracować, chciałem zostać weterynarzem. Teraz chcę wyjść do ludzi, zacząłem działać w Czerwonym Krzyżu. Ludzie mi pomogli i teraz pora, żebym to ja pomagał im.

Ale zmienili się nie tylko ludzie. Trzy miesiące po tym, jak Breivik zdetonował bombę w dzielnicy rządowej w Oslo, a potem dokonał rzezi na Ut?ya, kraje skandynawskie - bo nie tylko Norwegia - nadal zmagają się ze skutkami tragedii. Zwłaszcza politycznymi: rozpoznanie na nowo potencjału, jaki niosą polityczny populizm i ekstremizm, okazuje się niełatwe. - Także my, w Norwegii, nadal zadajemy sobie pytanie, jak to się mogło stać - mówi Adrian Pracoń. - A przede wszystkim, jak uniknąć czegoś takiego w przyszłości.

Norwegia: ciągłość i zmiana

"Efekt Ut?ya" zmienił norweską politykę. Antyimigracyjna Partia Postępu, do której należał Breivik, musiała poddać się bolesnej samoocenie. Jej szefowa Siv Jensen wykazała się refleksem, zapewniając, iż partia "podziela narodową żałobę" i jest "przerażona i zdegustowana faktem, że Breivik był kiedyś jej członkiem". Jensen przyznała też, że choć imigracja nadal będzie ważnym tematem w publicznej debacie, jej retoryka musi się zmienić, by "uniknąć nieporozumień i przesady". Było to milczące przyznanie, że Breivik oparł swe poglądy na zażartej antyimigracyjnej propagandzie, którą uprawiała Partia Postępu.

Norweskie społeczeństwo nie wpadło w panikę, przeciwnie: wykazało się opanowaniem. W publicznej debacie, która nastąpiła po Ut?ya, dominowało przekonanie, że tradycyjna otwartość Norwegów nie powinna się zmienić. A powszechne uczucie smutku i żałoby wywołało autentyczne poczucie wspólnoty. Badania opinii publicznej pokazywały nawet wzrost tolerancji dla wielokulturowości - i wygląda na to, że wbrew intencjom Breivika jego czyn zdyskredytował ideologię, którą reprezentował.

Rządząca Partia Pracy doświadczyła nie tylko wielu wyrazów sympatii, ale też politycznego poparcia - i wygrała wrześniowe wybory samorządowe, zdobywając aż jedną trzecią głosów. Zapewne pomógł jej fakt, iż po Ut?ya premier Jens Stoltenberg wezwał do zgody narodowej i odżegnał się od prób politycznego wykorzystania tragedii (czym zdobył uznanie nawet Jensena). Wielu wcześniejszych wyborców Partii Postępu zdecydowało się poprzeć konserwatywną partię Prawe Skrzydło (H?yre). Konserwatyści zajęli więc drugie miejsce, a poparcie dla Partii Postępu spadło z 18,5 proc. do 11 proc. (nie wiadomo, na ile trwała okaże się ta tendencja spadkowa; testem będą dopiero wybory parlamentarne w 2013 r.).

Paradoksalnie, spadek popularności Partii Postępu zbiegł się jednak ze zwiększoną aktywnością grup ekstremistycznych: norweska policja odnotowała - z pewnym zaskoczeniem - że np. antyislamska Norweska Liga Obrony stała się bardziej aktywna i przyciągnęła nowych członków. Choć więc proces Breivika odbędzie się za zamkniętymi drzwiami - aby nie miał on możliwości zaprezentowania się jako męczennik - widać, że problem skrajnie prawicowego ekstremizmu w Norwegii pozostał.

Dania i Szwecja: dystans i szok

Masakra na Ut?ya wywołała szok w Danii, gdzie dyskusja o imigracji i wielokulturowości charakteryzuje się ostrym językiem - zwłaszcza od słynnej kontrowersji w 2005 r. wokół karykatur Mahometa. Zwłaszcza tutejsza Partia Ludowa przyswoiła sobie antyislamską retorykę. I choć jest opozycją, udało się jej wywalczyć od rządzącej koalicji konserwatywno-liberalnej pewne "zdobycze" - zwłaszcza w postaci restrykcyjnej polityki imigracyjnej. Można nawet powiedzieć, że ekstremizm wszedł do głównego nurtu duńskiej polityki. Twarda polityka imigracyjna - w ramach której Dania przywróciła w tym roku kontrole graniczne - spotkała się jednak nie tylko z krytyką Unii Europejskiej, ale też duńskich firm: Konfederacja Duńskiego Przemysłu uznała ją za szkodliwą dla prowadzenia interesów.

Także dlatego wrześniowe wybory parlamentarne traktowano jako "test" dla popularności ugrupowań skrajnych. Wydaje się jednak, że Ut?ya miała niewielki wpływ na ich wynik: wprawdzie wygrał "blok" czterech partii lewicowych (zwycięzcy zapowiedzieli, że złagodzą przepisy imigracyjne), ale Partia Ludowa pozostała trzecią siłą w polityce.

"Efekt Ut?ya" odczuli natomiast boleśnie Szwedzcy Demokraci: populistyczne ugrupowanie, które Breivik chwalił w swym "manifeście". Ideologiczne powiązania między posłem Szwedzkich Demokratów Kentem Ekerothem a otwartymi "antydżihadistami" widać było bez trudu. Zaś Erik Hellsborn, bloger związany z Demokratami, po masakrze na Ut?ya wydał oszczercze oświadczenie, winą za nią obarczając "islamizację". Choć partia potępiła takie komentarze, mleko się rozlało: w sondażach poparcie dla Demokratów spadło poniżej wyborczego progu (do 2,9 proc.). Dodatkowo pogrążyły ich takie incydenty, jak aresztowanie posła Erika Almqvista (napadł "bramkarza" w nocnym lokalu); inny poseł, William Petzäll, opuścił partię po doniesieniach o jego problemach z narkotykami. Po roku w świetle reflektorów, Szwedzkim Demokratom nie udało się więc awansować na taką pozycję "rozgrywającego", jaką cieszy się duńska Partia Ludowa.

Co ciekawe, w Szwecji - podobnie jak w Norwegii - odnotowano natomiast wzrost aktywności ekstremistów, np. ze Szwedzkiego Ruchu Oporu. Zaraz po masakrze w Norwegii doszło też do incydentu w Väster?s, gdzie dwóch "fanów" Breivika napadło imigrantów z Azji.

Finlandia: polityczna polaryzacja

W Finlandii "efekt Ut?ya" objawił się najpierw zwrotem w publicznej debacie.

Politykiem, na którym skupiła się uwaga zaraz po masakrze, stał się Jussi Halla-aho. Ten poseł z partii Prawdziwi Finowie został szefem parlamentarnej komisji ds. administracji po tym, jak wiosną jego ugrupowanie odniosło wielki sukces wyborczy. Halla-aho jest znany z islamofobicznych i antyimigracyjnych wypowiedzi w internecie. Ponieważ Breivik cytował w swym "manifeście" wpis z jego blogu, publikacje Halla-aho znalazły się pod lupą - zwłaszcza po tym, jak zaprzeczył on ideologicznym związkom z Breivikiem, dodając zarazem, iż "wielokulturowość nadal jest do dupy, mimo działań Breivika".

Mikael Jungner, sekretarz Partii Socjaldemokratycznej, wezwał Halla-aho do dymisji z funkcji szefa komisji - co oznaczało zerwanie współpracy między socjaldemokratami a Prawdziwymi Finami. Tymczasem jeszcze przed wyborami ci pierwsi przejęli niektóre z populistycznych punktów programu Prawdziwych Finów, a nawet usiłowali zdobyć poparcie hasłem "Maassa maan tavalla" (fińska wersja przysłowia: "Gdy jesteś w Rzymie, zachowuj się jak rzymianie"). Szef Prawdziwych Finów, Timo Soini, zwykł utrzymywać dobre relacje z socjaldemokratami i wskazywał ich jako partnerów w swoim (potencjalnym) rządzie.

Ut?ya zniszczyła tę polityczną przyjaźń. Odpowiadając na apel Jungnera, Prawdziwi Finowie zwarli szyki i oskarżyli socjaldemokratów o wykorzystanie norweskiej tragedii do celów politycznych. Z kolei socjaldemokraci potępili "mowę nienawiści" w fińskiej debacie. Ostatecznie Halla-aho został "zdyscyplinowany", ale z innego powodu: Soini "zawiesił" go (tylko na dwa tygodnie) po tym, jak Halla-aho oznajmił, iż zadłużona Grecja "potrzebuje wojskowej junty"; była to kara symboliczna.

Choć więc Finowie chyba nie nauczyli się wiele po norweskim dramacie, to widać, że na scenie politycznej rozpoczęło się jakieś przewartościowanie. A w tych dniach fiński odpowiednik polskiej ABW i ministerstwo obrony wydały szczególną książkę: o historii i teraźniejszości terroryzmu i radykalizmu w Finlandii. Książka, która natychmiast przyciągnęła uwagę mediów, zajmuje się też norweską masakrą - w tym także nową, islamofobiczną ideologią i jej wpływem na fińską politykę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2011