Edward Augustyn: czy Franciszek jest komunistą?

Oraz o tym, co łączy papieża z Pier Paolem Pasolinim, i o czym napisał w swojej autobiografii.
w cyklu WKOŁO WATYKANU

23.03.2024

Czyta się kilka minut

Papież Franciszek obmywa nogi więźniarkom podczas mszy Wieczerzy Pańskiej, Rzym-Rebibbia, 28 marca 2024 r. // Fot. Vatican Media
Papież Franciszek obmywa nogi więźniarkom podczas mszy Wieczerzy Pańskiej, Rzym-Rebibbia, 28 marca 2024 r. // Fot. Vatican Media

⛪ Stare filmy oglądaliśmy na poddaszu „Gołębnika”, czyli jednej z kamienic przy ul. Gołębiej, gdzie mieści się Wydział Polonistyki UJ. Był przełom lat 80/90, złoty wiek VHS, gdy nikt sobie jeszcze nie zawracał głowy prawem autorskim i tantiemami. W wypożyczalniach kaset, które otwierano niemal na każdej ulicy, wybór był wielki, ale filmów sprzed lat, jak choćby „Gabinet Doktora Caligari” czy „Pancernik Potiomkin”, próżno było szukać. Dlatego zajęcia z historii kina, polegające na oglądaniu najważniejszych dzieł światowej kinematografii, były dla nas nie lada gratką.

Twarze ewangelii

Wtedy odkryłem Pasoliniego. „Ewangelia wg Mateusza” zrobiła na mnie – wychowanym na hollywoodzkiej produkcji biblijnej, goszczącej już od dekady w kościołach i salkach parafialnych – ogromne wrażenie. Włoski reżyser zatrudniał do swych filmów, jak wiadomo, naturszczyków – rodzinę, przyjaciół z kręgów literackich i uniwersyteckich, czy reprezentantów lumpenproletariatu z Rebibbii, peryferyjnej dzielnicy Rzymu, w której mieszkał. Również w filmowej adaptacji ewangelii, nakręconej w 1964 r., wszystkie role zagrali znajomi i sąsiedzi (oraz mieszkańcy małych miasteczek Apulii i Kalabrii, które stały się Nazaretem, Jerozolimą, Betlejem czy Kafarnaum). W rolę apostoła Filipa wcielił się młody Giorgio Agamben, Marię z Betanii zagrała Natalia Ginzburg, Matką Jezusa była Susanna Pasolini, matka reżysera, a Jezusem – Enrique Irazoqui, hiszpański student, antyfrankistowski aktywista, „całkowicie pochłonięty jedyną, obsesyjną ideą, jaką jest walka o wolność”, jak pisał Pasolini do przyjaciela.

Ewangelista Mateusz nie był mistrzem dialogów (tak jak i pozostali ewangeliści) – skupiał się głównie na opisie wydarzeń i przytaczaniu słów Jezusa. Dlatego film, który miał być wierną adaptacją biblijnego tekstu, bez dodawania zbytecznych słów, opierał się na muzyce, ciszy i długich zbliżeniach na twarz i oczy bohaterów, które dopowiadały brakującą narrację. Te twarze, znane nie z ekranu, ale z włoskiej ulicy, podmiejskich pociągów czy ulicznych barów, zmęczone codziennym zmaganiem się z życiem, zapamiętałem najbardziej. Bohaterowie ewangelii byli ludźmi z sąsiedztwa.

Pomysł ekranizacji ewangelii przez zadeklarowanego ateistę, komunistę i homoseksualistę uważano za ryzykowny, ale soborowy duch, jaki zapanował w Kościele, a przede wszystkim gwarancje, jaką dawali kościelni konsultanci, zaprzyjaźnieni z reżyserem (ks. Andrea Carraro, biblista, z którym Pasolini robił rekonesans w Palestynie, i o. Angelo Arpa, jezuita, filmoznawca, związany z włoskim światem filmu) sprawiły, że Watykan spojrzał na projekt przychylnie, a Jan XXIII nawet mu pobłogosławił. „Dobry papież” nie zdążył filmu obejrzeć – zmarł rok przed premierą, ale dzieło Pasoliniego zdobyło uznanie Międzynarodowej Organizacji Mediów Katolickich na Festiwalu w Wenecji (film dostał tam również Srebrnego Lwa), papieża Pawła VI czy nawet konserwatywnego kard. Giuseppe Siriego, który na kinie się nie znał, ale cenił zdanie o. Arpa, założyciela pierwszego katolickiego dyskusyjnego klubu filmowego w Genui (gdzie Siri był arcybiskupem).

Komu umywać nogi

Rebibbia słynie nie tylko z tego, że mieszkał w niej i tworzył Pasolini. Także z ogromnego więzienia, wybudowanego w 1972 r., z trzema blokami dla mężczyzn i jednym dla kobiet, w którym wydzielono też oddział dla matek z małym dzieckiem (do 3. roku życia). Tam właśnie za kilka dni papież Franciszek odprawi wielkoczwartkową mszę i umyje nogi 12 skazanym.

Zwyczaj odwiedzania w Wielki Czwartek więzień kard. Bergoglio praktykował już w Buenos Aires. Po wyborze na papieża postanowił przenieść go do Watykanu, ku przerażeniu kurialnych liturgistów, którzy przekonywali, że tradycja nakazuje, by mszę tego dnia odprawiać w Bazylice św. Jana na Lateranie, katedrze biskupa Rzymu. Złamanie tej zasady było jedną z pierwszych zaskakujących decyzji Franciszka – w Wielki Czwartek 2013 r., dwa tygodnie po konklawe, papież pojechał do rzymskiego więzienia dla nieletnich „Casal del Marmo”.

Rok później był w ośrodku dla osób z niepełnosprawnością Santa Maria della Provvidenza i znów podjął szokującą decyzję – chciał, by pośród osób wybranych do umycia nóg znalazły się kobiety. W książce „Non sei solo”, wywiadzie-rzece, jakiego Franciszek udzielił Francesce Ambrogetti i Sergiowi Rubinowi, papież wspomina, że próbowano go odwieść od tego pomysłu, tłumacząc, że to zmiana w rytuale, powinna więc być poprzedzona pracami komisji liturgicznej i przygotowaniem nowej interpretacji teologicznej obrzędu. Najlepiej więc odłożyć ją w czasie albo dokonać ceremonii po zakończeniu mszy. Franciszek uznał to za zawracanie głowy i w 2014 r. obmył nogi 8 mężczyznom i 4 kobietom, a rok później ustalił, że kobiet i mężczyzn ma być po równo, pół na pół. Po raz pierwszy stało się tak właśnie w Rebibbii, w 2015 r. Przy okazji okazało się, że w grupie wybranych kobiet była muzułmanka, co oprotestował imam (kobietę islamską ma prawo dotknąć tylko jej mąż) oraz osoba transseksualna, co z kolei oburzyło wielu katolików.

W cieniu historii

Wspomniana książka, wydana pół roku temu i bogata w nieznane szczegóły życia papieża, przeszła niemal bez echa. Głośno za to jest o innej, zatytułowanej „Life. Moja historia w Historii”, reklamowanej jako „autobiografia” Franciszka. Ukazała się 19 marca nakładem wydawnictwa Harper Collins, które zapewniło jej głośną promocję i tłumaczenie na kilkanaście języków. Polskie wydanie ukaże się 10 kwietnia. Jego egzemplarz recenzencki dostałem w dniu, gdy kończyłem czytać włoski oryginał, ale po pobieżnej nawet lekturze mogę z przykrością stwierdzić, że widać w polskiej wersji pośpiech i brak doświadczenia, tak w tematyce religijnej (wydawnictwo znane jest u nas z książek dla dzieci i młodzieży, harlequinów i kryminałów), jak i w tłumaczeniu z języka włoskiego. Zdania, które w oryginale toczą się wartko i potoczyście, przetłumaczone 1:1 stają się wielosłowne i pogmatwane, a kościelna terminologia okazała się często barierą nie do przejścia. Na solidną redakcję najwyraźniej zabrakło czasu.

Co nie znaczy, że książki nie warto przeczytać. Możemy znaleźć w niej wiele tropów przydatnych do zrozumienia Franciszkowej wizji świata, na której ciąży antyjankeska i antykapitalistyczna propaganda lat 50. (papież przyznaje, że wiedzę o polityce czerpał z marksistowskich czasopism, które dostarczała mu kierowniczka laboratorium chemicznego, gdzie odbywał staże, „prawdziwa komunistka i ateistka”, z którą pozostawał w przyjaźni aż do jej śmierci). Można też poznać jego długą „drogę powołania”, niewolną od przeszkód i zakrętów (zakochania się, odejścia z seminarium, problemów zdrowotnych, ponownego wstąpienia do seminarium – tym razem jezuitów, długoletniej formacji, przełożeństwa, które przyszło za wcześnie i nie było wolne od błędów, a nawet krzywd wyrządzonych innym, karnego zesłania na głęboką prowincję, gdzie popadał w depresję, przez dwa lata niemal nie wychodząc z klasztoru i nie rozmawiając z innymi…).

Osią konstrukcyjną autobiografii jest trzynaście ważnych wydarzeń historycznych (od wybuchu II wojny światowej po pandemię COVID-19), co pozwala łączyć opowieść o życiu głównego bohatera z jego refleksją na wszystkie ważne tematy, jak wojna, pokój, powszechne braterstwo, wyścig zbrojeń, bieda, wykluczenie, LGBTQ+, aborcja, in vitro itd.

Wspomnienia papieża – zwłaszcza te z dzieciństwa i młodości – oparte są na obrazach i twarzach. Franciszek nie jest myślicielem ani oratorem. Nie niesie go myśl, jak Benedykta XVI, nie rozwija jej więc zbytnio i nie pogłębia. Nie niesie go też słowo, jak Jana Pawła II – nie waży jego znaczeń, ani nie nadaje nowych. Jest praktykiem – jego opowieść zawsze prowadzi do pointy, morału, apelu o działanie. Jest skupiony na emocjach – własnych i bohaterów swoich opowieści. Uważa, że tylko one mogą zmienić ludzi, tak jak zmieniły jego. Jest to więc opowieść o radości, żalu, czułości, delikatności, trosce. Mówiąc krótko - o miłości.

Czy Franciszek jest komunistą?

Nie wiem, czy papież czytał albo oglądał Pasoliniego. Z autobiografii dowiadujemy się co prawda, że w salezjańskim gimnazjum przeszedł kurs szybkiego czytania i od tamtej pory pochłania książki, a jako arcybiskup Buenos Aires oglądał w biurze dyrektora diecezjalnej telewizji filmy przez niego polecane (w swoim mieszkaniu nie miał telewizora). Ale o Pasolinim nie ma słowa, choć wydaje się, że mają ze sobą wiele wspólnego.

Podobna jest u nich fascynacja kulturą ludową i dialektem (Pasolini używał w swej twórczości fruliańskiego i rzymskiego, papież mówi, że w dialekcie dokonuje się najważniejszy przekaz wiary – przez matki i babcie). Podobna więź z ludźmi z peryferii i przedmieść. Podobny – mimo wielu różnic – ich antyklerykalizm.

„Jestem antyklerykałem – pisał Pasolini do przyjaciela – ale wiem, że są we mnie dwa tysiące lat chrześcijaństwa. […] Byłbym głupcem, gdybym zaprzeczał tak potężnej sile we mnie. Gdybym pozostawił Dobro monopolowi księży”.

Podobny jest nawet ich „komunizm”, o który – co papież przyznaje żartem – wiele osób go podejrzewa, choć on odżegnuje się od ideologii, wyprowadzając troskę o ubogich i społeczną sprawiedliwość z Ewangelii i życia pierwszych chrześcijan, którzy „wszystko mieli wspólne”. Zresztą podobnie jak Pasolini, dla którego komunizm miał nie tyle znaczenie polityczne (z partii został szybko wyrzucony za homoseksualizm), co etyczne i estetyczne (a realizm, nie tylko w sztuce, ceni również papież, uznając go – jak mówi w autobiografii - za synonim prawdy).

Paola Capriolo, włoska pisarka, powiedziała o Pasolinim, że „pisze, tak jak się je”: zwyczajnie, konkretnie, prosto z serca. To samo można powiedzieć o Franciszku – jego nauczaniu, teologii i wspomnieniach. Nawet tych nie najlepiej przetłumaczonych na polski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej