Dziś ONR, jutro ty

Decyzję administratorów Facebooka o usunięciu profili Marszu Niepodległości, Młodzieży Wszechpolskiej, ONR-u czy Ruchu Narodowego uważam za – na dłuższą metę – niebezpieczną.

30.10.2016

Czyta się kilka minut

 /
/

Po pierwsze, warto się zastanowić nad tym, co w ogóle uznajemy za dopuszczalne ograniczenie wolności słowa. Bliższy mi jest pogląd obecny w prawodawstwie USA, gdzie – co do zasady – wolność słowa jest wartością nadrzędną, którą można ograniczyć tylko w skrajnych przypadkach. Granicę określa się jako „bezpośrednie wezwanie do czynu nielegalnego”. Innymi słowy, jeśli ktoś pisze, że „należy zabić wszystkich Murzynów”, to jest to legalne, natomiast jeśli ktoś mówi: „Zabijmy tego konkretnego Murzyna”, jest to niezgodne z prawem. W Stanach zakłada się, że konfrontowanie się z poglądami, które budzą w nas sprzeciw, jest kosztem, jaki trzeba ponieść dla dobra demokracji.

Jest też drugi – ciekawszy – wymiar tej sprawy. Otóż nigdy nie odbyliśmy dyskusji o tym, kto ma prawo podejmować decyzje dotyczące wolności słowa w nowych formach komunikacji elektronicznej. To dyskusja ważna, bo media korzystające z tych form – np. Facebook – zostały w bardzo specyficzny sposób scentralizowane. Korzystamy z nich, godząc się na zestaw zasad, które te prywatne przecież podmioty w sposób arbitralny tworzą. Problem pojawia się wtedy, gdy usługa świadczona przez taki podmiot zaczyna mieć cechy usługi publicznej. Co prawda teoretycznie można się na zasady danej firmy nie zgodzić, ale w praktyce robiąc to, zostajemy wykluczeni z życia społecznego. Taka właśnie sytuacja – decyzja o usunięciu profilu, od której, inaczej niż np. przed sądem, nie przysługuje żadna ścieżka odwoławcza – spotkała teraz środowiska narodowców, ale przecież jutro może spotkać każdego z nas. Widać na tym przykładzie, jak proces komunikacji jest kontrolowany przez kilka firm ustalających arbitralnie reguły. Mogą więc wpływać na to, co komunikujemy, z kim, na jakich zasadach i przy użyciu jakich poglądów.

I jeszcze jedno: nasze intencje w domaganiu się wolności słowa testujemy nie na poglądach, które podzielamy, tylko na opiniach, które budzą naszą niezgodę, a nawet wstręt. ©

Not. PW

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2016