Ładowanie...
Dziś ONR, jutro ty
Dziś ONR, jutro ty
Po pierwsze, warto się zastanowić nad tym, co w ogóle uznajemy za dopuszczalne ograniczenie wolności słowa. Bliższy mi jest pogląd obecny w prawodawstwie USA, gdzie – co do zasady – wolność słowa jest wartością nadrzędną, którą można ograniczyć tylko w skrajnych przypadkach. Granicę określa się jako „bezpośrednie wezwanie do czynu nielegalnego”. Innymi słowy, jeśli ktoś pisze, że „należy zabić wszystkich Murzynów”, to jest to legalne, natomiast jeśli ktoś mówi: „Zabijmy tego konkretnego Murzyna”, jest to niezgodne z prawem. W Stanach zakłada się, że konfrontowanie się z poglądami, które budzą w nas sprzeciw, jest kosztem, jaki trzeba ponieść dla dobra demokracji.
Jest też drugi – ciekawszy – wymiar tej sprawy. Otóż nigdy nie odbyliśmy dyskusji o tym, kto ma prawo podejmować decyzje dotyczące wolności słowa w nowych formach komunikacji elektronicznej. To dyskusja ważna, bo media korzystające z tych form – np. Facebook – zostały w bardzo specyficzny sposób scentralizowane. Korzystamy z nich, godząc się na zestaw zasad, które te prywatne przecież podmioty w sposób arbitralny tworzą. Problem pojawia się wtedy, gdy usługa świadczona przez taki podmiot zaczyna mieć cechy usługi publicznej. Co prawda teoretycznie można się na zasady danej firmy nie zgodzić, ale w praktyce robiąc to, zostajemy wykluczeni z życia społecznego. Taka właśnie sytuacja – decyzja o usunięciu profilu, od której, inaczej niż np. przed sądem, nie przysługuje żadna ścieżka odwoławcza – spotkała teraz środowiska narodowców, ale przecież jutro może spotkać każdego z nas. Widać na tym przykładzie, jak proces komunikacji jest kontrolowany przez kilka firm ustalających arbitralnie reguły. Mogą więc wpływać na to, co komunikujemy, z kim, na jakich zasadach i przy użyciu jakich poglądów.
I jeszcze jedno: nasze intencje w domaganiu się wolności słowa testujemy nie na poglądach, które podzielamy, tylko na opiniach, które budzą naszą niezgodę, a nawet wstręt. ©
Not. PW
Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]