Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dzień I. Poza zasięgiem?
Człowiek nie pamięta o zmęczeniu, kiedy szuka z kimś - z Kimś - kontaktu.
3 sierpnia wyruszyła z Krakowa jubileuszowa XX pielgrzymka dominikańska na Jasną Górę.
Trudno pisać o pierwszym dniu pielgrzymki. Zwykły rytm dnia poszarpany jest przez sprawy techniczne, organizacyjne. Parę momentów jednak zapadło w pamięć.
Poranna Msza w Bazylice. Tak rozpoczyna się każdy dzień pielgrzymki. Kazanie głosi Prowincjał: "Nie ty wybrałeś pielgrzymkę, to Pan Jezus Ciebie wybrał na tę pielgrzymkę". Sprytny kaznodziejski wybieg - myślę sobie. Po Mszy podchodzi do mnie córka jednego ze znanych krakowskich publicystów: "Ojcze, czy mogę do was jutro dojechać? To słowo mnie poruszyło".
Kolejny punkt kazania: "Pielgrzymka wydobywa z nas to, co dobre i to, co złe". Myślę, że jednak przede wszystkim to, co dobre. Na poziomie "wertykalnym" - pragnienie Pana Boga, skupiona modlitwa… i cisza podczas ciszy (wszak większość czasu idziemy w ciszy). Na poziomie "horyzontalnym" - zwyczajna ludzka dobroć, uśmiech, a dla nas, głoszących dominikanów, niekłamana wdzięczność.
Nocleg. Miejscowość Brzoskwinia, to chyba jedno z niewielu miejsc w Polsce - osobiście nie znam innego - gdzie nie sięga sieć komórkowa. Ludzie podnoszą komórki do góry, by złapać jakiś zasięg. To są takie momenty, kiedy człowiek zupełnie nie myśli o zmęczeniu (a dzisiejszy etap był męczący); chce tylko złapać z kimś kontakt, to dodaje mu sił.
Człowiek nie pamięta o zmęczeniu, kiedy szuka z kimś (Kimś) kontaktu - piękny obraz wiary.
(Pisane podczas rozmowy z żoną komendanta straży pożarnej w Brzoskwini, która przygotowała dla pielgrzymki znakomity żurek).
3 sierpnia
Dzień II. Coś stałego
Po Mszy jedna ze starszych pań, które gościły nas w swoich domach, mówi mi: "Pierwszy raz widziałam tak radosną Mszę i tak wiele młodych ludzi".
Dzień rozpoczyna się od Eucharystii. Kaplica w Brzoskwini zapełnia się do ostatniego miejsca. Ksiądz przyjeżdża tu z pobliskiej Morawicy tylko w niedzielę a czasem także we wtorki. Zatem pierwszy raz w historii: Msza w czwartek.
Ewangelia: wyznanie Piotra pod Cezareą Filipową. Odpowiedź Jezusa koncentruje się wokół skały. To człowiek jest skałą, na której Chrystus buduje Kościół. Człowiek zawsze jest i pozostanie skałą, nawet gdy błądzi - bo wraca. Jest skałą, nawet gdy się z Bogiem sądzi, oskarża - bo jest z Nim w relacji. Jest skałą nawet wtedy, gdy odchodzi, gdy się odwraca i szuka innego sensu, dobra - tak naprawdę szuka Jego. To słowo nam towarzyszy.
W ławkach kilka starszych pań, które gościły nas w swoich domach. Po Mszy podchodzi jedna z nich, ściska rękę. Mówi: "Pierwszy raz widziałam tak radosną Mszę i tak wiele młodych ludzi". Zaczyna płakać, odchodzi.
Droga ciężka, upał, ale - jak mówią pielgrzymi - lepszy upał niż deszcz.
Postój przy klasztorze w Czernej. Rozmowa z duszpasterzem "19-stki" (dominikańska Msza dla szkół średnich). Opowiada o kilku ciekawych spotkaniach w drodze, także o chłopaku, który prawie się rozpłakał, że tym razem nie jest tak samo, jak w tamtym roku. Cóż, człowiek lubi mieć coś stałego w życiu.
Dwa kolejne etapy. Dużo ciszy. Temat konferencji: omawianie Dekalogu. Zaciekawienie, słuchanie z uwagą, prośby o powtarzanie myśli dnia kolejnego, by lepiej wyryły się w pamięci.
A nie ma w nich nic nadzwyczajnego - oparte na Biblii i Katechizmie. Co się dzieje na naszych katechezach?
4 sierpnia
Dzień III. Litania i banał
Pozytywny aspekt dnia dzisiejszego: poczucie humoru.
Niepisane, lecz nieustannie powtarzane przez pielgrzymów-weteranów powiedzenie głosi, że trzeci dzień jest najtrudniejszy. Moja dwuletnia nieobecność na dominikańskiej pielgrzymce sprawiła, że pamiętam jedynie miejsca, punkty orientacyjne na szlaku. Nie pamiętam jednak trudów i wymagań poszczególnych etapów. Teraz, pisząc te słowa, czuję je niemal wszędzie, szczególnie w nogach, na których trzymam laptopa.
Ale nie chodzi tylko o zmęczenie fizyczne. Dla duszpasterza - przewodnika grupy, trzeci dzień jest dniem "wypłakiwania się w rękaw" (chodzi o rękaw habitu). Oto przegląd pielgrzymkowej Litanii Trzeciego Dnia:
Za krótki postój, Ojcze, zrób coś z tym…
Za trudna lektura, Ojcze, zmieńmy ją…
Za daleko toi-toie, Ojcze, zgłoś to komu trzeba…
Zdenerwowałem się na…, bo… Ojcze porozmawiaj z nim/nią…
Oczywiście podobną litanię da się usłyszeć z ust przewodników-duszpasterzy.
Temat konferencji: Dekalog. Staramy się dostrzegać aspekty pozytywne. Nie może go zabraknąć także i tutaj. Pozytywny aspekt dnia dzisiejszego: poczucie humoru. Gdy na ostatnim etapie resztką sił postarałem się o jakiś żart, odpowiedzią były uśmiechy i śmieszne, inteligentne dopowiedzenia. Jestem świadom, że napiszę teraz banał, ale dzięki temu lepiej się szło.
A może jednak nasz problem tkwi w tym, że to, co naprawdę ważne uważamy za banał?
5 sierpnia
Dzień IV.
Mrzygłód. Kiedyś samodzielna miejscowość, dzisiaj dzielnica Myszkowa. Tu kończy się czwarty dzień naszej pielgrzymki. Znajduje się tu Sanktuarium Maryjne. Kult maryjny na tym miejscu propagowali dominikanie w XVII w. Powstający z trudem Dom Pielgrzyma (odkąd pamiętam ciągle jest w budowie) zdradza, że aspiracją włodarzy tego miejsca jest uczynienie tu znacznego i znanego sanktuarium. Łatwo się jednak domyśleć, że nie jest to łatwe zadanie, wszak Częstochowa o niespełna 30 km stąd.
A jednak jest to przez pielgrzymów dominikańskich bardzo lubiane miejsce. Cicho, spokojnie, wielka dobroć ludzi - to tylko niektóre elementy, które sprawiają, że czujemy się tu dobrze. Znajduje się tu również mityczna "muszla", która usytuowana jest na wielkiej, zielonej łące. Wszystko razem wzięte stanowi coś w rodzaju amfiteatru. To tam celebrujemy Eucharystię, rozpoczynającą piąty dzień. To rzadka okazja, by zobaczyć też księdza celebrującego Eucharystię - o zgrozo dla lefebrystów - w okularach przeciwsłonecznych. Celebrans - zgodnie z tradycją - zwrócony jest twarzą w stronę słońca, które nie szczędzi swej energii paląc w oczy i nagrzewając w sposób natychmiastowy całą betonowo-żeliwną konstrukcję. Ale nie wyprzedzajmy faktów.
Dzisiaj dużo spowiedzi, rozmów, dodajmy - trudnych. Wiele osób podejmuje świadomy trud pielgrzymki. Wówczas jest to wołanie o pomoc, ratunek, czasem naprawdę ostatnia przystań, do której zawija się po nadzieję. Potwierdzają to intencje pisane na karteczkach do modlitwy różańcowej. Obraz ten zgadza się z intuicją Josepha Ratzingera, który kiedyś pisał - przywołuję z pamięci - że patrzymy na wiarę jako na zbiór obowiązkowych praktyk; to samo widzimy w Kościele, zapominając, że Kościół wielokrotnie był i jest dla nas duchową ojczyzną, która przygarnia nas i w życiu, i w śmierci.
6 sierpnia
Dzień V. Drzwi zamknięte
Nagminnym "nocnym problemem" jest podkradanie kwater, czyli miejsc noclegowych.
"Noc, to jest taki dzień, który uczy nas pokoju i ogarnia snem" - tak przed szesnastu laty śpiewała Budka Suflera. Według pustelników natomiast noc, to czas walki duchowej, sprzęgania się dobrych i złych pragnień, czas walki z pokusą, ze złem. Zmęczony wędrówką pielgrzym najchętniej podpisałby się pod tekstem wyśpiewanym przez Krzysztofa Cugowskiego, jednak nie jest tak łatwo.
Bo "noc to jest taki dzień, który wydobywa to, co złe". Nie bójmy się o tym pisać, wszak i sama Biblia nie przemilcza morderstwa Mojżesza, przestępstwa braci Józefa, grzechu Dawida - dlaczego mamy milczeć i tu. Na szczęście nie dochodzi do takich rzeczy, o których wyżej. Nagminnym "nocnym problemem" jest podkradanie kwater, czyli miejsc noclegowych. Gospodarz przyjmuje trzy osoby, zatem dwie zabierają chyłkiem swojego herzpinkla. Miały być trzy osoby? Są trzy. Gdy jednak przychodzi ten trzeci - właściwy, niestety "drzwi są już zamknięte".
Budujące postawy tych, "dla których nie było już miejsca", bez wygrażania, pomstowania, zaciskania pięści.
Zastanawiająca postawa tych drugich. Obraz kogoś, kto idzie, modli się cały dzień, uśmiecha, może nawet jest życzliwy, pomocny, a nocą…? No właśnie: a nocą staje się egoistą, a może tylko przegrywa walkę z samym sobą, pokusą… ożywia i - co więcej - uwiarygodnia i każe bardzo poważnie potraktować słowa Mistrza: "Nie każdy, kto mi mówi: »Panie, Panie«, wejdzie do Królestwa Bożego".
7 sierpnia
Dzień VI. W ciszy
Ludzie chcą się modlić. Chcą i podejmują się tej trudnej "sztuki", jaką jest adoracja Najświętszego Sakramentu.
Dzień św. Dominika, patriarchy naszego Zakonu. Tradycyjnie ten dzień jest mało forsowny, tylko trzy krótkie etapy, które zamiast przybliżać do Częstochowy, krążą wokół niej. Jest to czas na świętowanie. Pielgrzymka gromadzi się na czymś, co kiedyś było stadionem K.S. Grom Poczesna. Uroczysta Msza, kazanie prowincjała, cukierki, tańce… i deszcz. Oderwanie od spraw bieżących, polityki, pracy, od tego, co zagraża, co niepokoi, szybko znajduje swe uzupełnienie, bo to, co "zagraża", co niepokoi podczas pielgrzymki i w pielgrzymce to deszcz - życie na moment staje się prostsze.
Brzeziny Wielkie - miejsce noclegu. Godzina 21.00. Tradycyjna adoracja Najświętszego Sakramentu, jak co dzień. Pielgrzymi co wieczór pamiętają o niej, dopytują, chcą jej. Adoracja godzinna, w ciszy, bez "bzyczenia gitar". Cały kościół ludzi. Kto nie daje rady, wychodzi. Jego miejsce natychmiast zastępują inni.
Drodzy bracia kapłani: ludzie chcą się modlić, chcą i podejmują się tej trudnej "sztuki", jaką jest adoracja NS w absolutnej ciszy - pomóżmy!
8 sierpnia
Dzień VII. Dalej
Doszliśmy.
Słowa pisane już z Krakowa. XX Dominikańska Pielgrzymka na Jasną Górę zakończyła się - doszliśmy.
Msza w kaplicy Cudownego Obrazu, podziękowania. Osobiste pożegnania, podziękowania… na to nie starcza czasu. Po Mszy każdy biegnie odebrać swój bagaż, a potem szybko na pociąg, autobus, do domu, do bliskich, czasem do trudnych codziennych spraw - ale zawsze z większą dawką nadziei. To tradycyjny obrazek każdej dominikańskiej pielgrzymki. Nie ma czasu na pożegnania, bo trzeba szybko wyruszyć w dalszą drogę…
Nie ma czasu na pożegnania. Może to i dobrze. Każdy ma nadzieję, że za rok znowu wyruszy na pielgrzymkę. Może to i dobrze, bo wszyscy nadal jesteśmy w drodze. Nie można stać w miejscu. Idziemy dalej.
9 sierpnia