"Dzieje się coś..."

Mówi się: to był papież wielki, mówi się, że ten pogrzeb jest kanonizowaniem go przez Lud Boży, jak w dawnych wiekach, kiedy jeszcze nie było procesów kanonizacyjnych. Rozmawiając z przyjaciółmi w 1993 r. sam powiedział: Żyję w przeświadczeniu, że we wszystkim, co mówię i robię w związku z moim powołaniem i posłannictwem, z moją służbą, dzieje się coś, co nie jest wyłącznie moją inicjatywą.

17.04.2005

Czyta się kilka minut

Watykan, Plac św. Piotra, piątek, 8 kwietnia 2005 r. /
Watykan, Plac św. Piotra, piątek, 8 kwietnia 2005 r. /

W poniedziałek wieczorem przeniesiono ciało Papieża z Sali Klementyńskiej do Bazyliki Św. Piotra. Od chwili, gdy zgromadzeni na placu po raz ostatni zobaczyli Jana Pawła II w miejscu, z którego tyle razy błogosławił ich i pozdrawiał, rozpoczęła się ta niezwykła procesja, która od wczesnego rana do późnych godzin wieczornych przemierzała via della Conciliazione, plac, schody, główną nawę bazyliki, by potem się rozdzielić na dwa nurty i wtopić w gęstniejące z każdym dniem tłumy otaczające Watykan. Przybrane w purpurowy ornat, w mitrze, która wydawała się zbyt wielka, ciało Jana Pawła II spoczywało na katafalku. Tak zawsze pełna ekspresji, ostatnio naznaczona piętnem choroby twarz zmarłego, wychudła, martwa, wyniszczona, nieobecna - mówiła o tym, że już nic nie będzie tak, jak było. Idący wbrew zakazom zatrzymywali się, patrzyli, często ze łzami w oczach, w zadumie. Ten i ów fotografował, jakby chcąc zatrzymać czas i odwrócić nieodwracalne. Te fotografie powędrują do przyjaciół, którzy nie mogli tu dziś być, zostaną wśród rodzinnych pamiątek jako świadectwo udziału w czymś niezwykłym, w epoce tego pontyfikatu i w tym niezwykłym pożegnaniu.

Sto osiemnasty elektor

Żadna telewizja nie jest w stanie oddać klimatu tych dni, klimatu tego niekończącego się pochodu. Wiele godzin, wtłoczeni w szerokie, lecz jakby zbyt wąskie bariery odgradzające pas chodnika od jezdni, idą przybyli tu z całych Włoch i z całego świata świeccy, księża, starsze i całkiem młode zakonnice, mężczyźni i kobiety (widuje się wśród nich także oczekujące dziecka), ludzie starzy i nade wszystko młodzież: obejmujące się pary, samotni, w garniturach, ubrani jak autostopowicze, spokojni, smutni, zamyśleni, pogodni. Można spotkać grupy z rozłożonymi plecakami, siedzące w kręgu na ziemi: śpiewają, modlą się, odpoczywają, są, bo wiedzą, że nie mogło ich nie być. Jeśli ktoś chce przeciąć via della Conciliazione, musi iść aż pod zamek Świętego Anioła - przez ten pochód trudno się przeciskać, zresztą wzbraniają tego służby porządkowe. Z głośników płyną słowa modlitwy różańcowej, śpiewy, głos Papieża. Na telebimach obrazy z dawnych i mniej dawnych lat, transmisje Mszy św. Czasem ktoś ze zmęczenia mdleje. Są karetki, namioty pogotowia i wszędzie tłumy.

Kardynał Kazimierz Świątek w środę spóźnił się na kongregację kardynałów, bo droga, która zwykle zabiera piętnaście do trzydziestu minut, trwała ponad dwie godziny. W okolicach Pałacu Sprawiedliwości karabinierzy rozkładając ręce stwierdzili, że ich możliwości się kończą: “jeśli chcecie dalej jechać, to po głowach ludzi", trzeba więc było szukać dalekiego objazdu, no i ostatecznie Ksiądz Kardynał się spóźnił.

Nikt w Rzymie czegoś podobnego nie widział ani nikt się takiego napływu ludzi nie spodziewał. Władze zapowiedziały wcześniejsze zamknięcie bazyliki z obawy przed całkowitym zablokowaniem tej części miasta. We wtorek, przeciskając się pozostawionym dla zwykłych przechodniów chodnikiem wpadam na biskupa Johna Magee. To sekretarz trzech kolejnych papieży: Pawła VI, Jana Pawła I i - przez pierwsze lata wraz z ks. Dziwiszem - Jana Pawła II, dziś biskup diecezji Cloyne w Irlandii. Zatrzymuje się, myślę, że nam obu nagle stają w pamięci tamte oszałamiające lata. Milczymy. Biskup pokazuje sunące obok tłumy. Mówi: “to jest prawdziwe świadectwo". Ja mówię: “to jest niewiarygodne". Nie mogę nic więcej powiedzieć i widzę, że on też ma łzy w oczach. Nic nie mówimy, wymieniamy uściski i rozchodzimy się, każdy w swoją stronę.

Gianfranco Svidercoschi, watykanista, autor scenariusza najnowszego filmu o Janie Pawle II, mówi pokazując na gęstniejący tłum: “To jest sto osiemnasty elektor, chociaż poza murami Kaplicy Sykstyńskiej. Oni przyszli pożegnać ojca, bo papież ma być obrazem, odbiciem ojca, jak Syn, który przyszedł po to, by ukazać Ojca. Jego wikariusz ma ukazywać, przybliżać obecność Ojca. Jan Paweł II to przybliżał, dlatego musieli tu przyjść".

Cud, po co inne cuda?

Mnóstwo stacji telewizyjnych, radiowych - u wylotu via della Conciliazione, na górujących nad Św. Piotrem tarasach uniwersytetu Urbanianum i pewnie w wielu innych miejscach. Dziennikarze szukają świadectw o zmarłym, ludzi, którzy wyjaśnią, przybliżą, coś powiedzą. Na tym polega praca mediów, na to czekają ich odbiorcy. Płynie więc fala słów. Wsłuchując się w niektóre debaty, biorąc w nich udział, myślę: “Boże, jak my właściwie mało o nim wiemy, jak mało wiemy o jego nauczaniu". Na ekranach znane, mądre twarze, duchowni, świeccy, znający Zmarłego z bliska albo z daleka, i słowa zużyte do niemożliwości, ogólniki, by nie powiedzieć - banały, które jedni natychmiast przejmują od drugich i powtarzają. Ale jest w tych świadectwach coś jeszcze, coś wspólnego wszystkim: często znajomość papieskiego nauczania, homilii, encyklik, innych pism u biorących mikrofon intelektualistów nie jest wiele większa od wiedzy tych ludzi, którzy idą z ostatnim pożegnaniem. To nie znajomość encyklik i katechez ich tu przyciągnęła: kiedy mówią o Janie Pawle II, mówią zupełnie inaczej. Ktoś mi powiedział: “Gdyby te same środowe katechezy, te same nauki, kazania wypowiedział ktoś inny, byłoby inaczej". Więc co? Mówi się: to był papież “wielki", “święty", mówi się, że ten pogrzeb jest kanonizowaniem go przez Lud Boży, jak w dawnych wiekach, kiedy jeszcze nie było procesów kanonizacyjnych ani specjalnych dykasterii. Rozmawiając z przyjaciółmi w Castel Gandolfo w 1993 r. sam powiedział: “Żyję w przeświadczeniu, że we wszystkim, co mówię i robię w związku z moim powołaniem i posłannictwem, z moją służbą, dzieje się coś, co nie jest wyłącznie moją inicjatywą. Wiem, że to nie tylko ja jestem czynny w tym, co robię jako następca Piotra" (“Pamięć i tożsamość"). To bardzo piękny fragment tamtej rozmowy, zapisany tak, że wręcz słyszy się głos Papieża. Zaskoczenie, naturalność tych słów, skromność... “Dzieje się coś...". Nadal dzieje się coś: “Przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają...".

W gazetach pojawiają się opowieści-świadectwa o zdziałanych przez Jana Pawła II cudach, jak w przypadku chorego na białaczkę czteroletniego meksykańskiego chłopca Herona, który ozdrowiał zaraz potem, jak go Jan Paweł II wziął na ręce, ucałował i pobłogosławił. Svidercoschi: “Cuda? Popatrz na te milionowe tłumy - to jest cud, po co inne cuda?".

Klucze Królestwa

Tymczasem powoli, nieubłaganie uwaga mediów kieruje się ku przyszłości. Kardynałowie codziennie zbierają się, by radzić nad sprawami Kościoła. W kongregacjach biorą udział także ci powyżej osiemdziesiątki. Oni też będą uczestniczyli w wyborach papieża, ale tylko przez modlitwę. Dobiegły już końca prace nad przygotowaniem pomieszczeń dla uczestników konklawe. Podczas poprzednich kardynałowie-elektorzy zamieszkiwali w najstarszej części Watykanu, w warunkach dalekich od komfortu. W czasie ostatniego konklawe podobno szczególnie przykry i męczący był panujący wówczas upał. Papież, chociaż wiedział, że jemu to już nie grozi, był pierwszym, który pomyślał o następcach. Kazał wybudować wygodny hotel. Zwykle służy on za mieszkanie dla niektórych pracowników Stolicy Apostolskiej oraz dla goszczących w Rzymie biskupów. Na czas konklawe oddano go do wyłącznej dyspozycji konklawistom. Tak więc klauzura w sensie przestrzennym została zniesiona. Kardynałowie będą do Sykstyny przechodzili piechotą (początkowo mówiło się o dowożeniu autokarami), otoczeni gwarantującymi im bezpieczeństwo i izolację od świata watykańskimi żandarmami.

Trwają nieśmiałe spekulacje dotyczące następcy. Jan Paweł II w “Tryptyku rzymskim", niejako widząc przyszłe konklawe (“i tak będzie znów, gdy zajdzie potrzeba, po mojej śmierci") mówi o elektorach przyszłego papieża, a właściwie do nich. Jest pewny, że Duch Święty wskaże właściwego kandydata:

Trzeba, by przemawiała do nich wizja Michała Anioła

“Con-clave": wspólna troska o dziedzictwo kluczy, kluczy Królestwa

Oto widzą siebie pomiędzy Początkiem i Kresem,

pomiędzy Dniem Stworzenia i Dniem Sądu...

Postanowiono człowiekowi raz umrzeć, a potem Sąd!

Ostateczna przejrzystość i światło.

Przejrzystość dziejów -

Przejrzystość sumień -

Potrzeba, aby w czasie konklawe Michał Anioł uświadomił ludziom -

Nie zapominajcie: Omnia nuda et aperta sunt ante oculos Eius.

Ty, który wszystko przenikasz - wskaż!

On wskaże...

Do swego następcy natomiast zwraca się wprost w dokumencie o konklawe, konstytucji “Universi Dominici Gregis": “Proszę tego, kto będzie wybrany na ten urząd, by z lęku przed jego ciężarem się nie uchylał od przyjęcia go, ale by pokornie poddał się planom woli Boga, który nakładając nań obowiązek podtrzyma go swą ręką w jego wypełnianiu".

Piszę o tym, by zapobiec poczuciu goryczy wobec bezlitosnego prawa: “umarł król, niech żyje król". Poczuciu zagubienia, jeśli nie zdrady, kiedy życie się potoczy, a Kościół będzie szedł dalej swoją drogą pod przewodnictwem nowego papieża.

Katecheza o Kościele

Jak wybrane przez krakowskiego arcybiskupa imiona poprzedników, tak wybór miejsca grobu tam, gdzie przed beatyfikacją spoczywał Jan XXIII (w pobliżu Pawła VI), mówią o ciągłości Kościoła. Wydarzenia ostatnich dni są ważną katechezą o Kościele. Ostatnie dni Jana Pawła II uczą, że Kościół może (w tym, co dla niego najważniejsze) być skutecznie prowadzony z krzyża, że przemawia także milczeniem, że przyciąga ludzi nie tyle ludzką mądrością swej nauki, potęgą prowadzonych dzieł, skutecznością działań, ale ukazywaniem miłości Ojca, jak czynił to Jan Paweł II.

Teraz zaczynamy się na nowo uczyć, że głową Kościoła jest sam Pan Jezus Chrystus, że Duch Święty w sposób zupełnie czasem nie do przewidzenia dokonuje swoich dzieł przez ludzi, których posyła.

Ciągłość, trwanie, zaskakująca skuteczność, nie wykluczająca wielu ludzkich mankamentów - to i wiele innych doświadczeń składa się na polską lekcję Kościoła. Kościół był w Polsce przed Janem Pawłem II i będzie istniał po nim. Ten sam Kościół, w którym wyrastał i przez który był ukształtowany Papież. Oczywiście: on nas wyprowadził ze stanu zasklepienia w lokalnych sprawach i sporach ku uniwersalizmowi Kościoła. Światu powiedział o Polsce i o “Solidarności". Spodziewał się, że będziemy dla świata propozycją nowej drogi. Nie bardzo to wyszło. Powiedział podczas pierwszej wizyty w naszym kraju i wiele razy powtarzał, kim mamy być dla wschodnich sąsiadów. Pozostawił też wspaniały wykład spraw społecznych i politycznych. Polskę wyprowadził z zapomnienia i jemu zawdzięczamy naszą obecność w świadomości świata. Nas zaś pokłóconych - jednoczył i nawet jeśli nie były to zjednoczenia trwałe, mówiły o możliwości zgody.

Dziś lepiej niż kiedyś zdajemy sobie sprawę, jak wiele od Jana Pawła II wzięliśmy. Tylko znów, zgodnie ze smutną naszą tradycją, tego daru Opatrzności nie zmarnujmy. Wstańcie, chodźmy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2005