Reklama

Ładowanie...

Dziecięctwo odnalezione

Dziecięctwo odnalezione

23.04.2018
Czyta się kilka minut
Czym różni się dziecięctwo od dzieciństwa? Czy to słowo, tyleż sugerujące konotacje biblijne, co epatujące sztuczną wzniosłością, da się pogodzić z przekazem muzyki, która zabrzmi w maju na estradzie NOSPR?
Ian Bostridge, lipiec 2014 r. SIM CANETTY-CLARKE
W

W tym roku na plakacie Festiwalu Katowice Kultura Natura widnieje dziecięcy rysunek (vide: okładka dodatku). Kolorowy, pięknie skomponowany i dziwnie uniwersalny. Kiedy organizatorzy rozpisali internetowy konkurs, którego uczestnicy mieli odgadnąć, skąd pochodzi autor obrazka, większość trafiła kulą w płot. Trzeba przyznać, że zagadka była niełatwa. W centrum rysownik umieścił duży gmach z płaskim dachem, okazałymi drzwiami wejściowymi i pojedynczym oknem. Tuż obok – niewielki kościół. Trochę dalej – drugi budynek z płaskim dachem, trochę prostszy od tego w środku, jakby artyście zabrakło cierpliwości, żeby oddać wszystkie detale. Wokół sielski pejzaż z dziecięcych wyobrażeń: dorodne drzewa, różnobarwne kwiatki o pieczołowicie zarysowanych płatkach, jakieś zwierzęta – jedno tak krępe, że przypomina czworonożny czołg, drugie rogate, trzecie ni to z psim, ni to kocim pyskiem. Trudno określić płeć kilku wkomponowanych w pejzaż ludzików, wszyscy są jednak uśmiechnięci. W głębi widać jeziora, ośnieżone górskie szczyty i ukryte za nimi słońce i księżyc: tak się przynajmniej domyślam, bo jedno z promiennych ciał niebieskich ma czerwone kontury.

Większość internautów uznała, że obrazek przedstawia północny krajobraz Alaski albo Skandynawii. Tymczasem mały artysta urodził się w stanie Jharkhand na północnym wschodzie Indii i na prośbę Sławomira Brzoski – podróżnika, performera i profesora sztuk plastycznych, który prowadzi Pracownię Działań Przestrzennych w katowickiej ASP – odmalował w ten sposób swoją wizję przeszłości. Przyszłość na jego drugim rysunku wygląda znacznie bardziej niepokojąco: jest cała czerwona, pozbawiona zwierząt i roślin, z ludźmi przytłoczonymi przez sylwetki samolotu, wielkiej ciężarówki i jeszcze większego gmachu bez drzwi i okien, za to z nieortograficznym napisem „Shool”. Organizatorzy wybrali pierwszy obrazek, z którego aż bije zachwyt, nadzieja i poczucie bezpieczeństwa – najistotniejsze atrybuty stanu „dziecięctwa”. Czyli tematu przewodniego tegorocznego Festiwalu.

Czym różni się dziecięctwo od dzieciństwa? Czyżby to słowo było jedynie staroświeckim synonimem określenia najwcześniejszego etapu w życiu człowieka? Czyżby nie tylko trąciło myszką, ale też niedwuznacznie sugerowało konotacje biblijne, epatowało sztuczną wzniosłością, trudną do pogodzenia z przekazem muzyki, która zabrzmi na estradzie NOSPR? Istotnie, metafora dziecka przewija się w Piśmie Świętym nieustannie, osiągając kulminację w Dawidowej pieśni stopni, czyli Psalmie 131. Wiele ginie w późniejszych tłumaczeniach, wrócę więc do mojej ukochanej Biblii Gdańskiej z 1632 r., w przekładzie kalwinistów i braci czeskich. Przestarzałym, ale w tym przypadku trafnym: „Izalim nie położył i nie uspokoił duszy mojej, jako dziecię odstawione od matki swej? Odstawionemu dziecięciu była podobna we mnie dusza moja” (Ps 131, 2). To biblijne dziecko odstawione i odkarmione miało już trzy lata, było związane z rodzicami więzią głębszą i bardziej świadomą, wciąż spontaniczną, ale naznaczoną już pewną dozą odpowiedzialności.

Mądrość dziecięctwa

W Psalmie 131 mowa o dziecięctwie ducha – stanie określanym w naszej dzisiejszej, postmodernistycznej rzeczywistości mianem „wewnętrznego dziecka”, które pielęgnują w sobie ludzie twórczy i wiecznie ciekawi świata. Artyści, choćby i na starość, pozostają dziećmi. Zamiast naśladować, szukają. Zamiast lękać się cudzej reakcji – ufają w dziecięcą mądrość swoich wyborów. Ich dziecięcość nie ma w sobie nic z zalęknionej, infantylnej niepewności. Wszelka dojrzała twórczość, w tym także muzyka, nosi znamiona dziecięctwa. Jest płodem natchnienia dzieci odstawionych od matki, nie zaś owocem panicznego strachu dzieci odrzuconych przez życie.

Dlatego w programie Festiwalu Katowice Kultura Natura nie powinniśmy spodziewać się dziecinnych kołysanek, utworów prostych i przystępnych, skrojonych pod wrażliwość naiwnego odbiorcy. Znajdziemy w nim za to tęsknotę za niewinnością, twórcze próby odzyskania dziecięctwa przez ludzi świadomych, że weszli w dorosłość nieprzygotowani na okrucieństwo wieku dojrzałego. Kompozytorzy odzwierciedlali tę nostalgię za światem dziecięcych marzeń i nadziei, imając się najrozmaitszych form muzycznej wypowiedzi. Festiwal NOSPR poszedł tym tropem nieomylnie, udostępniając przestrzeń akustyczną swej sali nie tylko wielkim orkiestrom, ale też zespołom kameralnym, solistom i mistrzom wykonawstwa historycznego.

Wokół modernizmu

Motyw dziecięctwa rozbrzmi dosadnie w obydwu koncertach z udziałem gospodarzy pod batutą ich szefa Alexandra Lieb­reicha. Na wieczorze inauguracyjnym 11 maja usłyszymy III Symfonię Gustava Mahlera, w której kompozytor budował swój świat niczym dziecko, obserwując wpierw, jak budzi się Pan (rozumiany nie tylko jako bóstwo opiekuńcze lasów i pól, ale też jako idea Uniwersum, zawarta w greckim słowie oznaczającym „wszystko”), potem zaś kolejno nadstawiał ucha opowieściom snutym przez kwiaty na łące, zwierzęta w lesie, człowieka, anioły i miłość. Człowiek przemówił w jego dziele głosem altowym podłożonym pod tekst Nietzschego, anioły – ustami chłopców z chóru, śpiewających piosenkę ze zbioru Arnima i Brentana.

Sześć dni później (17 maja), na wspólnym koncercie z berlińskim RIAS Kammerchor, orkiestra NOSPR przedstawi młodzieńczą kantatę Debussy’ego „L’Enfant prodigue”, opartą na biblijnej przypowieści o synu marnotrawnym, czyli dziecku, które zbłądziło, a potem wróciło, zyskując wybaczenie wytęsknionej matki; oraz surowe, stylistycznie zawieszone między językiem modernizmu i minimalizmu „Requiem” Tigrana Mansuriana – hołd dla ofiar rzezi Ormian, pierwszego ludobójstwa XX wieku, m.in. setek tysięcy dzieci spalonych żywcem, utopionych, przysypanych gradem kamieni, zakopanych w jamach, skąd powrotu do matek nie było. Warto wspomnieć, że nagranie utworu Mansuriana pod dyrekcją Lieb­reicha – dla wytwórni ECM, z tym samym chórem oraz Münchener Kammer­orchester – było nominowane do tegorocznych nagród Grammy i otrzymało prestiżową International Classical Music Award 2018 w kategorii muzyki współczesnej. RIAS Kammerchor wystąpi też w Katowicach z osobnym programem, poświęconym muzyce religijnej czasu Tudorów oraz początkom angielskiego baroku, który w swoim dziecięctwie okazał się pogrobowcem tej pięknej i strasznej epoki (16 maja).

Dziecko w Tobie

W sobotę 12 maja odejdziemy na chwilę od tematu dziecięctwa w muzyce, by posmakować wzniosłego ideału dziecięctwa w samej sztuce wykonawczej. Orkiestra Historyczna {oh!} – założona niespełna sześć lat temu w Katowicach przez grupę instrumentalistów skupionych wokół koncertmistrzyni Martyny Pastuszki oraz menadżera Artura Malkego – jest bowiem jednym z najmłodszych i obdarzonych największą dozą młodzieńczego entuzjazmu zespołów muzyki dawnej w Polsce. Orkiestra współpracuje z NOSPR od 2015 r., w ubiegłym sezonie nagrała „Concerti grossi” Francesca Scarlattiego dla belgijskiej wytwórni MUSO, wystąpiła w Katowicach z Andreasem Staierem, w najbliższej przyszłości planuje cykl koncertów z muzyką religijną Bacha na jubileusz 500-lecia reformacji. W ramach swojego wieczoru na Festiwalu zaprezentuje m.in. dwa koncerty wiolonczelowe z udziałem znakomitego solisty francuskiego Jeana-Guihena ­Queyrasa, profesora Hochschule für Musik we Fryburgu. Będą to A-dur Wq. 182 Carla Emanuela Bacha i C-dur Hob. VIIb Josepha Haydna.

Koncert 14 maja z pewnością pogodzi zajadłych przeciwników i gorących wielbicieli sztuki wokalnej Iana Bostridge’a. Angielski tenor zawarł w programie swojego recitalu najczystszą esencję idei przewodniej Festiwalu: połączył w całość napisany w 1849 r. ­„Liederalbum für die Jugend” op. 79 Schumanna oraz jego wcześniejsze o prawie dekadę pięć pieśni do wierszy ­Andersena z dwoma cyklami Brittena: ­„Winter Words” (1953) do wierszy Thomasa Hardy’ego i „Who Are These Children?” (1969) do poezji Williama Soutara. To nie są pieśni do wykonania przez dzieci. To nie są w ogóle pieśni dla dzieci. Wspólną cechą wybranych przez Bostridge’a kompozycji jest tęsknota za niewinnością, próba odzyskania dziecięctwa przez osobę dorosłą. Wszystkie cztery cykle opisują pierwszy etap w życiu człowieka jako raj bez powrotu, opłakiwany przez całą żmudną wędrówkę wieku dojrzałego.

Przestrzenie snu

Wieczór z udziałem wyśmienitego francuskiego Quatuor Ebène (który krytyk „New York Timesa” skomplementował kiedyś, że jego członkowie mogliby równie dobrze grać w jazz-bandzie) będzie poświęcony muzyce Beethovena i Gabriela Fauré (15 maja); wraz z recitalem norweskiego pianisty Leifa Ove Andsnesa (18 maja), uchodzącego za jednego z najwybitniejszych na świecie mistrzów tego instrumentu, a zarazem niezwykle wrażliwego kameralistę, został omówiony szerzej na następnych stronach naszego dodatku. Napomknę tylko, że Andsnes wystąpi też z rezydentem tegorocznego Festiwalu: szwajcarskim zespołem Tonhalle-Orchester Zürich pod batutą jej obecnego szefa, francuskiego dyrygenta, pianisty i wiolonczelisty Lionela Bringuiera.

W programach koncertów Szwajcarów znajdzie się m.in. suita „Ma Mère l’Oye” Ravela, złożona z pięciu miniaturowych impresji muzycznych na motywach XVII-wiecznych baśni Charles’a Perraulta – dzieło twórcy, który w głębi duszy pozostał dzieckiem na zawsze i nawet swoje „poważne” kompozycje składał z zapałem sztubaka nakręcającego blaszaną pozytywkę. Do tego „Les espaces du sommeil” Lutosławskiego do surrealistycznych tekstów Roberta Desnosa (niby całkiem dorosły „poemat symfoniczny z barytonem w roli głównej”, muzyczny ekwiwalent snu dojrzałego mężczyzny, w którym pojawiają się jednak dziecięce obrazy skłóconych lasów i ukrytych w gęstwinie legendarnych stworów) – oraz zupełnie już bajeczna „Szeherezada” Rimskiego-Korsakowa i niepoważne „Rugby”, jeden ze słynnych ilustracyjnych mouvements symphoniques, którymi Arthur Honegger „oswajał” muzyków i publiczność z brzmieniem muzyki przyszłości. Nadto pierwsza i świeża, co nie znaczy, że niedojrzała, Symfonia Henriego ­Dutilleux, francuskiego klasyka drugiej połowy XX wieku – której obok szczegółowo przygląda się Adam Wiedemann.

W programie jazzowym Festiwalu zagra natomiast Kwartet Pabla Helda, młodego niemieckiego pianisty, który zdobył sławę jako współpracownik Johna Scofielda, ale utrzymał ją z powodzeniem jako lider własnego zespołu.

Na rysunku małego Hindusa przyszłość jest pusta i czerwona – jakby chłopiec przeczuwał, że jego dzieciństwo wkrótce się skończy. Każdy przeżywa kiedyś lęk przed utratą niewinności. Nie każdy umie go uspokoić i zamienić w barwne, ukryte na dnie duszy dziecięctwo. Muzycy to potrafią. W Katowicach czeka nas przeszło tydzień muzycznych zdziwień i odkryć. Pobawmy się z naszym wewnętrznym dzieckiem w podchody. ©

Autor artykułu

Latynistka, tłumaczka, krytyk muzyczny i operowy. Wieloletnia redaktorka „Ruchu Muzycznego”, wykładowczyni historii muzyki na studiach podyplomowych w Instytucie Badań Literackich PAN,...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]