Dzieci księży: niewidzialne w Kościele

VINCENT DOYLE, założyciel Coping International, organizacji pomagającej dzieciom księży: Karą za szczerość i publiczne przyznanie, że jest się ojcem, nie powinno być wydalenie ze stanu duchownego.

27.06.2022

Czyta się kilka minut

 / RADIUS IMAGES / EAST NEWS
/ RADIUS IMAGES / EAST NEWS

MARTA ZDZIEBORSKA: Czy to ­przypadek, że syn księdza został psychoterapeutą?

VINCENT DOYLE: Nie wierzę w przypadki. Proszę na to zwrócić uwagę: rozmawiamy w dniu urodzin mojego ojca, i w dniu, w którym w 2011 r. zrozumiałem, że jestem jego synem. Kompletnie nie wiedziałem wtedy, jak sobie z tym poradzić. Czy powinienem powiedzieć o tym przyjaciołom i mojej ówczesnej dziewczynie, czy może lepiej zachować to dla siebie? Gdy ostatecznie zdecydowałem się, że będę o tym mówić otwarcie, ludzie z mojego otoczenia próbowali mnie uciszyć. Wielu wytykało mnie palcami i czułem się napiętnowany. To właśnie wtedy zwróciłem się o pomoc do psychoterapeuty, a potem sam nim zostałem.

Kto w tamtych trudnych chwilach najbardziej Pana atakował?

Z przyczyn prawnych nie mogę ujawnić szczegółów. Powiem tylko, że to ludzie, z którymi łączą mnie więzi biologiczne, i nie była to moja matka. Najbliżsi zachowywali się strasznie: wydzwaniali do mnie, grozili i obrażali, śledzili na ulicy. Zażądali nawet, żebym wyjechał z Irlandii i zmienił nazwisko. Tak naprawdę nie nazywam się Vincent Doyle.

A jak?

Vincent Finn. To bardzo mnie zabolało. Reakcje najbliższych sprawiły, że czułem się tak, jakbym był ucieleśnieniem grzechu. Jednocześnie oni wszyscy od początku wiedzieli, że jestem synem księdza, i uczestniczyli w zmowie milczenia. Najgorsze jest to, że nie mogłem wtedy liczyć na wsparcie ze strony Kościoła i bliskich kolegów, z którymi przez lata spotykałem się co piątek na piwie. Czułem się bardzo samotny.

Ile trwała Pana psychoterapia?

Cztery lata. Tyle czasu potrzebowałem, by zrozumieć, dlaczego od zawsze tak ważny był dla mnie Kościół, i dlaczego związane z tym rozterki zżerały mnie od środka. Gdy w końcu to pojąłem, mogłem przekierować energię na przepracowanie traumy. Pamiętam, jak podczas jednej z sesji powiedziałem: „To niemożliwe, żebym tylko ja był dzieckiem księdza. Takich ludzi jak ja musi być więcej”. To właśnie wtedy skontaktowałem się z nuncjuszem apostolskim w Irlandii i niedługo potem zapisałem się do szkoły psycho­terapii. Czułem, że zanim zacznę walczyć o prawa dzieci księży, muszę zrozumieć ich problemy z naukowej perspektywy.

W swojej książce „Our Fathers” pisze Pan, że dostał od swojego ojca dużo miłości. Wiele dzieci księży nie mogło na to liczyć: doświadczyły odrzucenia, ich matki były zastraszane, a nawet zachęcane do aborcji. Czy takie osoby mogą wyjść na prostą?

Niestety niektórym może się to nigdy nie udać. Proszę pamiętać, że dzieci księży doznają odrzucenia i lęku, będąc jeszcze w brzuchu matki. Ich organizm o tym nie zapomina: wiele osób skarży się potem w dorosłym życiu na silne bóle psychosomatyczne. Oczywiście dzięki psychoterapii można nauczyć się, jak prowadzić szczęśliwsze i pełniejsze życie, ale człowiek nigdy nie zapomni pierwotnego cierpienia, jakiego doświadczył.

A co działo się podczas ciąży Pana mamy?

Mama opowiadała mi, że przez trzy tygodnie po narodzinach nie wydawałem z siebie żadnego dźwięku. Miałem kurczowo zaciśnięte palce u stóp i rąk, tak jakbym przez kilka miesięcy żył w permanentnym stresie. Gdy moja mama dowiedziała się, że jest w ciąży z księdzem, poszła do kościoła i wyznała to podczas spowiedzi. Spowiednik nawrzeszczał na nią, zwyzywał od grzeszniczek i kazał jej zostawić mojego ojca w spokoju. Mama wspomina, że w tamtych chwilach jej brzuch stał się twardy jak skała. Po raz pierwszy usłyszałem tę historię w wieku trzydziestu lat. Pojechałem wtedy do tamtego księdza i zażądałem od niego przeprosin. Na moich oczach rozpłakał się i obiecał, że nigdy nie wykorzysta sakramentu spowiedzi do krzywdzenia innych.

A jak zareagował Pana ojciec na wiadomość, że będzie miał syna?

Poprosił moją mamę, by w żadnym wypadku nie dokonywała aborcji. Trzeba pamiętać, że tata był wtedy w Stanach Zjednoczonych, gdzie kobiety miały prawo do aborcji na życzenie. W Irlandii to było nie do pomyślenia.

Ojciec przez cały okres ciąży kontaktował się z moją mamą i wrócił na stałe do Irlandii dwa miesiące po moich narodzinach. Mama opowiadała mi, że gdy zobaczyłem go na lotnisku i usłyszałem jego głos, wyciągnąłem rączki w jego stronę i pozwoliłem mu się wziąć na ręce. To było coś niezwykłego, bo tuż po urodzeniu byłem przyklejony do mojej mamy i nie chciałem, by ktokolwiek inny mnie przytulał. Wtedy, na lotnisku, po raz pierwszy doświadczyłem miłości ze strony ojca.

Dorośli mówili jednak, że to Pana chrzestny. Jak wyglądała Wasza relacja?

Spotykałem się z tatą w każdy weekend. W zasadzie można powiedzieć, że spędziłem dzieciństwo w kościele, i to dosłownie. Gdy tata prowadził nabożeństwo, siedziałem zawsze w pierwszym rzędzie. Towarzyszyłem mu, gdy jeździł z wizytą do chorych parafian. Gdy musiał porozmawiać z kimś na osobności, rozumiałem to i w tym czasie bawiłem się sam na podwórku. Pamiętam, że dużo życzliwości spotkało mnie ze strony sióstr zakonnych. Zawsze dawały mi czekoladki i opiekowały się mną, gdy tata był zajęty.

Przełożeni ojca nie mieli nic przeciwko temu, że tak często pokazuje się ze swoim „chrześniakiem”? To musiało wzbudzać podejrzenia wśród wiernych.

Rozumiem pani wątpliwość. Nawet moja mama nakłaniała tatę, by zachowywał większą ostrożność. Na przykład nie chciała się zgodzić, by kupił do samochodu fotelik dla dziecka. Ale mój tata nie widział w tym problemu. Być może korzystał z tego, że cieszył się dużym autorytetem i nikt nie odważyłby się zadrzeć z księdzem. Pamiętajmy, że to były lata 80. w katolickiej Irlandii.

Często mówi Pan, że choć czuł się kochany, to jednocześnie doświadczył od bliskich przemocy. Na czym ona polegała?

Wymagano ode mnie, żebym był posłuszny i traktował swojego ojca jak chrzestnego, choć czułem podskórnie, że nim nie jest. To była przemoc psychologiczna. Przecież dziecko nie rozumie, dlaczego musi zachowywać się inaczej w obecności obcych, a inaczej sam na sam z rodzicami. To jest dla niego zbyt duża presja. Wie pani, że kiedyś spytałem ojca, czy mogę mówić do niego „tatusiu”, a on odpowiedział, że nie? Bardzo mnie to zabolało.

Skoro już wtedy łączyła Was wyjątkowa więź, to czemu zrozumiał Pan, że jest synem księdza, dopiero w wieku 28 lat?

Zmowa milczenia wokół naszej rodziny nie pozwalała mi dopuścić do siebie prawdy. Jeszcze jako dziecko wmawiałem sobie, że to niemożliwe, by ksiądz był moim ojcem. Obwiniałem siebie i myślałem, że mam urojenia. Jak się jednak okazuje, miałem rację.

Czy wybaczył Pan ojcu, że nie chciał się przyznać do Pana publicznie?

Jestem bardziej wściekły na Kościół katolicki za to, że w tamtych czasach nie stworzono żadnego mechanizmu wsparcia dla księży posiadających dzieci. Bo co by się stało, gdyby mój ojciec przyznał się do ojcostwa publicznie? Pewnie zostałby wydalony z kapłaństwa i w wieku 50 lat wylądowałby na bezrobociu. To tylko pogorszyłoby sytuację, bo tata nie byłby już w stanie wspierać finansowo mnie i mojej matki.

Czyli według Pana księża nie powinni w takiej sytuacji ponosić konsekwencji?

Żaden mężczyzna ani kobieta nie powinni być zwalniani z pracy za to, że zostali rodzicami. To absurdalne, by postrzegać takie działanie jako słuszne moralnie. Trzeba pamiętać, że celibat jest tradycją opartą na poświęceniu, a nie na pragmatyzmie. Jeśli dobro Kościoła jest ważniejsze niż dobro dziecka i prawo ojca do opieki nad nim, to wówczas takie poświęcenie nie ma sensu. Wydalenie księdza ze stanu duchownego uderzy także w jego dziecko.

Pod warunkiem, że ksiądz w ogóle utrzymuje z nim kontakt. W swojej książce opisuje Pan patologie: z jednej strony kapłani-ojcowie pozostają bezkarni, a z drugiej gwałcone przez księży zakonnice muszą opuścić kongregację. Bywa, że pozostawione bez środków do życia muszą się prostytuować.

Kościół katolicki przepełniony jest hipokryzją. Niedawno słyszałem o przypadku księdza z Meksyku, który prowadzi sierociniec i gwałci mieszkające tam nastolatki. Przez lata spłodził 130 dzieci i do tej pory nie spotkały go za to konsekwencje. Biskupi skłonni są mówić o molestowaniu dzieci przez księży, skandalach finansowych i nielegalnych adopcjach [w Irlandii głośno było o zarządzanych przez Kościół placówkach, gdzie odbierano kobietom nieślubne dzieci i sprzedawano do adopcji – red.]. Ale na temat dzieci księży zazwyczaj milczą.

Dlaczego?

Bo duchownych łamiących celibat nikt nie powstrzyma. Znacznie łatwiej jest zorganizować seminarzystom spotkania przeciwdziałające pedofilii albo wprowadzić zasady mające przynajmniej w teorii ograniczyć skalę nadużyć finansowych. To przynajmniej jest dobry wizerunkowo ruch.

Być może jednym z nich, i to dzięki Pana staraniom, było ujawnienie w 2020 r. wytycznych w sprawie księży posiadających dzieci. Z opublikowanych przez Watykan zasad wynika, że niekiedy kapłani-ojcowie mogą pozostać w strukturze kościelnej. O jakich przypadkach mowa?

Ksiądz może pełnić dalej obowiązki, jeśli dowiaduje się, że ma już dorosłe, ponad 20-letnie dziecko. W niektórych okolicznościach wyjątkiem objęci są również kapłani po czterdziestce, którzy nie chcą wstąpić w związek małżeński z matką dziecka, ale jednocześnie publicznie uznają swoje ojcostwo. W tym drugim przypadku ksiądz może dalej pełnić posługę pod warunkiem, że dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków duszpasterskich, a za jego pozostaniem w stanie duchownym przemawia dobro dziecka.

Same wytyczne Watykanu nie zmienią jednak rzeczywistości w diecezjach i parafiach.

Oczywiście, wszystko zależy od biskupów i arcybiskupów odpowiadających za ich przestrzeganie. Dlatego to jest takie trudne. Bo czy można być pewnym, że każdy biskup w Polsce zezwoli księdzu powyżej 40. roku życia na pełnienie posługi pomimo tego, że ma dziecko? Czy pozwoli mu na publiczne przyznanie się do ojcostwa, czy też zamiecie sprawę pod dywan i przeniesie go do innej parafii?

Dlatego od lat apeluje Pan do krajowych konferencji episkopatów, by Kościół nie marginalizował dzieci księży. Na stronie Pana organizacji Coping International można przeczytać oświadczenia wydane w tej sprawie przez francuskich, maltańskich i irlandzkich biskupów. Ale dokumentu od polskiego episkopatu nie znalazłam.

Bo do tej pory nie dostałem odpowiedzi na moje apele, choć listy i maile do polskiego episkopatu wysyłam od 2018 r. I nie można zrzucać winy na barierę językową, bo korzystam z usług tłumacza i piszę do biskupów po polsku.

Czego Pan od nich oczekuje?

Powinni przyznać publicznie, że niektórzy polscy księża mają dzieci w kraju i za granicą. Jednocześnie, jeśli po przyznaniu się do ojcostwa kapłan chce pełnić dalej posługę, taka możliwość powinna być poddana rozważaniom. Karą za szczerość i chęć opieki nad dzieckiem nie powinno być wydalenie ze stanu duchownego. Z drugiej strony, być może jeszcze gorsza jest sytuacja, w której dzieci księży żyją na marginesie Kościoła, podczas gdy ich ojcowie modlą się i dbają o wiernych.

Jako szef Coping International otrzymuje Pan listy od dzieci księży z całego świata. Czy zgłaszały się do Pana osoby, które twierdzą, że ich ojcem jest polski duchowny?

Oczywiście, i nie chodzi tylko o dzieci księży w Polsce, ale także za granicą. Zdarzało się, że dostawałem zgłoszenia od ludzi mówiących, że ich ojcem jest polski zakonnik, który pracował w Afryce czy Ameryce Południowej, a potem wyjechał i o nich zapomniał. Gdy proponuję, że zgłoszę ich sprawę biskupowi lub prowincjałowi w Polsce, zazwyczaj tego nie chcą. Za bardzo boją się konsekwencji.

Z jakimi problemami zmagają się dzieci księży, które zwracają się do Pana z prośbą o pomoc?

Towarzyszy im okropne poczucie wstydu. Szczególnie w trudnej sytuacji są kobiety, które urodziły dziecko księdza. Bywa, że w wioskach w Afryce czy Ameryce Południowej są wykluczane społecznie, mają problemy ze znalezieniem pracy i stają się bezdomne. W najlepszym wypadku kobieta może liczyć na wsparcie Kościoła, ale pod warunkiem, że zachowa milczenie. Opowiem pani historię z Filipin sprzed dwóch lat. Ksiądz, który złamał celibat i spłodził dziecko, został przeniesiony do innego kraju, a kobieta, którą zapłodnił, dostała 90 tys. dolarów zadośćuczynienia. Najpierw jednak musiała podpisać oświadczenie: jeśli ona albo jej syn kiedykolwiek wyjawią informację na temat ojcostwa lub podpisanej z Kościołem potajemnej ugody, wówczas będą musieli zwrócić otrzymaną kwotę.

Z jakiego kraju był ksiądz, o którym Pan mówi?

Nie mogę tego wyjawić, bo wówczas dość łatwo można byłoby go zidentyfikować.

Czy docierały do Pana sygnały o podobnych ugodach podpisywanych w Polsce?

Rozmawiałem z kilkoma ­Polkami, które miały niepisaną umowę z księdzem, obligującą je do zachowania milczenia. Ale nie zdziwiłbym się, gdyby również w Polsce dochodziło do zawierania potajemnych ugód z kobietami, które zaszły w ciążę z księdzem. Zmowa milczenia jest biskupom na rękę: nie przyznając publicznie, że problem dzieci księży istnieje, kneblują usta kobietom, które boją się przełamać tabu i domagać się swoich praw.

Kilka lat temu napisała do mnie Polka. To był typowy przypadek: ksiądz dalej pełni posługę kapłańską, nie interesował się dzieckiem, a ona żyła w strachu. Gdy powiedziałem, że mogę jej pomóc w skontaktowaniu się z biskupem i dziennikarzami, wycofała się.

I nie ma się czemu dziwić, bo w polskim Kościele katolickim to kobieta jest winna i to ona uwiodła księdza.

I tu koło się zamyka. Dzięki współudziałowi również osób świeckich biskupi i księża mogą dalej ignorować fragment z Ewangelii św. Jana. A Jezus wybaczył kobiecie cudzołożnej i powiedział: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz!”. To, że przyjmie się z otwartymi ramionami dzieci księży i ich matki, nie oznacza, że pochwala się cudzołóstwo.

Często powołuje się Pan na zestawienie krajów, których użytkownicy najczęściej szukają informacji na stronie Coping International. Które miejsce zajmuje na tej liście Polska?

Dwudzieste.

Jakie kraje są przed nami?

Ze statystyk na podstawie ruchu na stronie wynika, że to m.in. Irlandia, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Indie, Niemcy, Maroko, Rosja, Chiny, Kanada, Holandia i Włochy.

Czy miał Pan do czynienia z innym episkopatem, który tak samo jak polski ignorował Pana maile?

Najgorzej było z biskupami amerykańskimi. Na ich odpowiedź czekałem pięć lat. Dla porównania, z kenijskiego episkopatu odpowiedziano mi niemal natychmiast. Proszę sobie wyobrazić, że aby otrzymać odpowiedź od amerykańskich biskupów, musiałem najpierw pojechać do Włoch i spotkać się z byłym szefem amerykańskiego episkopatu, kard. Danielem DiNardo. To paradoks, że do wielu urzędników w Watykanie mogę swobodnie zadzwonić na Whats­Appie, a podczas wizyty w Stanach nie mogłem nawet liczyć na spotkanie z przedstawicielami Archidiecezji Bostońskiej.

Po pięciu latach otrzymał Pan w końcu odpowiedź. Co znalazło się w piśmie od amerykańskiego episkopatu?

Lakoniczne stwierdzenie, że każde dziecko, bez względu na swoje pochodzenie, zasługuje na miłość ze strony matki i ojca.

Co jeszcze chciałby Pan przeczytać w takim liście?

Może powiem, co chciałbym przekazać polskim biskupom i hierarchom z innych krajów, w których dzieci księży są w Kościele marginalizowane.

Proszę mówić.

Arcybiskupie, biskupie, kardynale i księże: czy masz odwagę otwarcie mówić o dzieciach spłodzonych przez swoich braci i o tym, że stworzone przez Boga dziecko jest ważniejsze od interesów i polityki Kościoła? Czy jesteś w stanie powiedzieć coś takiego podczas homilii? Niektórzy mówią, że mój ojciec był tchórzem. Ale nie mnie to oceniać. I taką samą prośbę mam do polskich księży: w waszych wspólnotach są kobiety, które zaszły w ciążę z księdzem. Porozmawiajcie z nimi. One się boją i potrzebują waszego wsparcia. ©

VINCENT DOYLE, irlandzki teolog i psychoterapeuta, autor książki „Our Fathers: A Phenomenon of Children of Catholic Priests and Religious”, w której opisuje długą walkę o to, by Watykan ujawnił wewnętrzne wytyczne ws. księży posiadających dzieci. W 2014 r. założył organizację Coping International, która pomaga dzieciom księży w otrzymaniu pomocy psychologicznej i dochodzeniu swoich praw w Kościele.

DYSKRETNI OJCOWIE

To jemu i jego książce zawdzięczamy, że w Kościele katolickim zaczęto głośno mówić o sytuacji dzieci księży.

DZIECI DUCHOWNYCH nierzadko żyją na marginesie Kościoła, podczas gdy ich ojcowie wspierają i modlą się za wiernych” – te i inne paradoksy opisuje w książce „Our Fathers” Vincent Doyle, irlandzki psychoterapeuta i syn księdza, który o swoim pochodzeniu dowiedział się w wieku 28 lat. Choć mężczyzna już wcześniej podejrzewał, że jego ojcem był duchowny, przez lata wmawiał sobie, że ma w tej kwestii urojenia. Wszystko zmienił wieczór 19 maja 2011 r., gdy podczas czytania jednego z wierszy swojego „ojca chrzestnego”, Doyle zrozumiał, że łączyła ich znacznie silniejsza więź.

IRLANDCZYK, w przeciwieństwie do wielu dzieci księży, nie zamierzał na ten temat milczeć. Walcząc o prawa tysięcy takich jak on, przebył długą drogę, by Watykan zajął publiczne stanowisko w sprawie księży posiadających dzieci. Doyle skrupulatnie opisuje w swojej książce spotkania z przedstawicielami Kongregacji ds. Duchowieństwa, irlandzkimi biskupami i abp. Ivanem Jurkoviciem, ówczesnym stałym obserwatorem Stolicy Apostolskiej przy ONZ. Irlandczyk wielokrotnie powtarza przy tym, że Kościół jest odpowiedzialny za zmowę milczenia wokół „dzieci wyświęconych”, jak określa ich w swoich wytycznych Stolica Apostolska. Doyle krytykuje również politykę Watykanu, który pomimo braku stosownych regulacji w prawie kanonicznym od lat zaleca, by duchowni-ojcowie odchodzili ze stanu kapłańskiego. „Gdyby jakakolwiek organizacja na świecie karała za ojcostwo bezrobociem, Kościół katolicki byłby pierwszy, by potępić takie działania. Inaczej wygląda sytuacja, gdy dochodzi do tego na własnym podwórku” – pisze Doyle, opowiadając się za udzielaniem święceń kapłańskich viri probati, czyli żonatym mężczyznom zaangażowanym w posługę Kościoła.

W SWOJEJ KSIĄŻCE „Our Fathers” Irlandczyk rozlicza również tych, którzy za swoje działania powinni zapłacić wysoką cenę. Czytamy o księżach gwałcących siostry zakonne, zmuszających kochanki do aborcji i odmawiających swoim dzieciom edukacji... bo w ten sposób łatwiej je zmanipulować i zmusić do milczenia. Jak pisze Doyle, jeszcze bardziej druzgocące bywają skutki psychologiczne tej sytuacji. „Wymaganie od dziecka absolutnego posłuszeństwa niszczy je, powodując długotrwałą depresję i niepokój. Życie dzieci księży naznaczone jest piętnem od momentu poczęcia aż po śmierć” – podkreśla Doyle, mający za sobą kilka lat własnej psychoterapii.

W „OUR FATHERS” można również znaleźć wątki pozytywne. Irlandzki syn księdza być może nie zaszedłby w swoim aktywizmie tak daleko, gdyby nie wsparcie arcybiskupa Dublina Diarmuida Martina. Hierarcha już w 2014 r. sfinansował stworzenie strony internetowej Coping International, która służy jako źródło pomocnych informacji dla dzieci księży katolickich na całym świecie. Takich krzepiących na duchu działań jest więcej: pod koniec marca br. irlandzki episkopat ogłosił, że księża posiadający dzieci i rezygnujący z posługi kapłańskiej mają początkowo dostawać finansowe wsparcie od diecezji. Bo jak przypomina w swojej książce i wielu wywiadach Doyle, Irlandia to godny naśladowania wyjątek od reguły: „Do dziś na całym świecie dochodzi do tuszowania problemu dzieci księży. Zarówno Watykan, jak i Kościół poza Irlandią nie robią w tej sprawie wystarczająco dużo”. Ten apel skierowany jest także do polskich biskupów. © MARTA ZDZIEBORSKA

Autorka jest dziennikarką „Press”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Dzieci Boga