Dżem z pigwy

Bułgarska czarna komedia to opowieść o niezdarnych próbach uzgodnienia tego, co wspólne i naprawdę ważne, pomimo przepastnych różnic i złych historii w tle.

13.07.2020

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Ojciec” / AURORA FILMS
Kadr z filmu „Ojciec” / AURORA FILMS

W tym roku za granicę podróżujemy raczej wirtualnie – również za sprawą filmów, które skąpym strumieniem zaczynają spływać na ekrany „realnych” kin. Wśród nich jest bułgarski „Ojciec”, zwycięzca ubiegłorocznego festiwalu w Karlowych Warach. Kristina Grozewa i Petar Walczanow, pracujący od lat w duecie, nakręcili tragikomiczną historię o przebiciach z zaświatów. I o tym, że czasem trudniej przebić się do kogoś z tego świata.

Zaczyna się od pogrzebu starszej kobiety – żony, matki, aktorki filmowej z czasów komunizmu. Ten ostatni szczegół jest istotny, albowiem „Ojca” spowija trochę „duchologiczna” mgiełka: zapomnienia, wyparcia, widmowości tego, co było kiedyś. Przyjazd Pawła (Iwan Barnew) do rodzinnej wioski, gdzie odbywa się pochówek, też ma w sobie coś głęboko wstydliwego. Główny bohater na co dzień mieszka w Sofii, zarabia na życie robiąc reklamy i nawet swojej ciężarnej żonie nie przyznał się, dlaczego wyjechał z miasta – jak gdyby chciał jej oszczędzić upokorzeń, których kiedyś sam w domu zaznał.

Najtrudniejsze okazuje się jego spotkanie z ojcem (Iwan Sawow), nawiedzonym i mocno kabotyńskim artystą, który wierzy w „globalne pole energetyczno-informacyjne”, gdzie po śmierci przechowuje się ludzka świadomość. Ledwie owdowiawszy, Wasyl zaczyna słyszeć wokół siebie tajemnicze odgłosy. W poszukiwaniu aury zmarłej żony gotów jest nawet spędzić noc w lesie, a chaos codzienności coraz bardziej układa mu się w mozaikę ukrytych znaczeń. Na dodatek jego sceptyczny syn, próbując ratować ojca z domniemanego obłędu, sam coraz bardziej pogrąża się w oparach absurdu.

Film, inspirowany ponoć autentycznymi zdarzeniami, nie poprzestaje na satyrycznym przedstawieniu typowego konfliktu „szkiełko i oko w starciu z pseudonauką”. Zgodnie z sugestią zawartą w tytule „Ojciec” to film o naprawianiu relacji nie tylko pomiędzy żywymi i umarłymi, ale także pośród żywych. Domowe ciepełko i mówienie prawdy są tu bowiem towarem równie deficytowym, co dżem z pigwy – ciążowa zachcianka małżonki Pawła, obecnej zresztą na ekranie wyłącznie za pośrednictwem zestawu głośnomówiącego.

Klimat ojcowsko-synowskich porachunków ma w sobie powiew europejskiej Północy. Kostyczne poczucie humoru kojarzy się raczej z kinem islandzkim czy fińskim, choć dramatyczny rozjazd między Pawłem a Wasylem powiązany jest ściśle ze zmianami, jakie zaszły ostatnimi czasy w dawnych demoludach. Słowem „komunizm” bohaterowie przerzucają się niczym gorącym kartoflem, próbując zaprzeczyć kłopotliwemu dziedzictwu.

Jak na ironię, szemrany bioenergoterapeuta, do którego pielgrzymuje Wasyl, ma swoją siedzibę w pobliżu muzeum wojskowego z czasów sowieckiej dominacji. Dołóżmy do tego ewidentne przytyki do sprywatyzowanej służby zdrowia, mimowolnie popychającej pacjentów w objęcia szarlatanów, czy refleksje na temat prostytuowania się artystów w różnych ustrojach, a dostaniemy krytyczny (mimo że fragmentaryczny) obraz kraju, który ciągle się przepoczwarza. I to właśnie ojców, tych starszych i tych świeżo upieczonych, zafiksowanych na swoich wielkich sprawach, obarcza się tu winą za zerwanie więzi z najbliższymi. Również Paweł, pozostający w wyraźnej opozycji wobec zdziwaczałego rodziciela, może być genetycznie obciążony – czy uda mu się przerwać tę sztafetę pokoleń?

Film Grozewej i Walczanowa najlepszy bywa jednak nie tyle w próbach przemądrzałego diagnozowania, co w zabawnych szczegółach. Scena na zaspanym komisariacie, gdzie funkcjonariusze zabijają czas loterią ze zdrapką, godna jest Jima Jarmuscha. Jak refren powraca w scenariuszu wspomniany już dżem pigwowy, a w jego słoiczku udało się zawekować rozmaite ingrediencje międzyludzkiej natury.

Równocześnie opowieść, której mottem mogłyby być słowa ojca: „Na pogrzeb nigdy nie jest dobry moment”, proponuje bardzo oryginalne przepracowywanie żałoby. Pożegnalna modlitwa, schnąca na wietrze bielizna zmarłej, jej wizerunek z młodości utrwalony na taśmie filmowej raz po raz zostają utopione w zawadiackim, by nie rzec, slapstickowym humorze. To wszystko buduje specyficzną aurę „Ojca”. Przebija się ona do widza z trudem, jakby od niechcenia, redukując narracyjną atrakcyjność do minimum. Bo tak jak pigwa smakuje cierpko, tak i ten film nie próbuje się do nas łasić. Trudno też komukolwiek kibicować: ojciec i syn w swoim oślim uporze i zakłamywaniu rzeczywistości wydają się chwilami warci siebie nawzajem.

Zwycięża jednak pobłażliwość wobec ludzkiej ułomności. Konia z rzędem temu, kto po doświadczeniu traumy potrafił zachowywać się racjonalnie – sugerują między kadrami twórcy „Ojca”. Bułgarska czarna komedia nie traktuje zatem o życiu w potrzasku (ojcostwa, synostwa czy małżeństwa), lecz o niezdarnych próbach uzgodnienia tego, co wspólne i naprawdę ważne, pomimo wszystkich różnic i złych historii w tle. Przypomnijmy: film zaczyna się od sceny pogrzebu, dość groteskowej, ale i mającej swój realny ciężar. Dlatego zamiast się kłócić, śpieszmy się robić dżemy – owoce tak szybko gniją. ©

OJCIEC (BASZTATA) – reż. Kristina Grozewa, Petar Walczanow. Prod. Bułgaria/Grecja 2019. Dystryb. Aurora Films. W kinach od 17 lipca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 29/2020