Dyplomacja

29. niedziela zwykła

11.10.2011

Czyta się kilka minut

Jezusa, skoro jest przeciwnikiem, należy upokorzyć, skompromitować, uspokoić, uciszyć, a jeśli to nie pomoże - pokonać. Raz na zawsze wyeliminować. Jeśli nie da się tego dokonać wprost, bo brak ku temu mocnego, czyli prawdziwego, uzasadnienia, trzeba się uciec do tak zwanych środków nadzwyczajnych, czyli do podstępu, prowokacji, kłamstwa i wszystkiego, co tylko możliwe, byleby cel osiągnąć. Znamy przecież takie powiedzenia jak "cel uświęca środki", "do celu po trupach", "dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie" lub podobne: "kto chce psa uderzyć, kij zawsze znajdzie". Szczególnie wielkie szkody, a więc krzywdy, przez zastosowanie takich metod, mogą narobić mający jakąkolwiek władzę - w rodzinie, w szkole, w mieście, w państwie, i w Kościele również. Zwłaszcza w takim, który pod pozorem troski o dobro wspólne, wplącze się w zabezpieczanie swego bytu przy pomocy władz świeckich. Nie zważając na to, że stał się przez to stroną w rozgrywkach partyjnych o władzę. Oczywiście, im ta władza jest rozleglejsza, tym możliwość krzywdzenia większa.

Jezus również w kontaktach z ludźmi, bywa, że postępuje dyplomatycznie. Stosuje swoistego rodzaju taktykę, ale nie po to, by kompromitować tych, którzy wrogo się do Niego odnoszą. Tak prowadzi z nimi rozmowę, by, jak się to mówi, piłka znalazła się na ich połowie boiska. Również wtedy, gdy już nie o słowa, ale o fizyczną przemoc będzie chodziło. Jezus z tego swojego stylu odnoszenia się do swoich prześladowców nie zrezygnuje. Tak będzie kierował biegiem rozmowy, czy też wydarzeniami, by atakujących skłonić do zastanowienia. Nie chodzi więc Jezusowi o to, by zatryumfować nad przeciwnikiem, ale by go zmusić do zastanowienia - człowieku, popatrz, co robisz! Przecież sam siebie najbardziej krzywdzisz, krzywdząc innych.

Zarzuty stawiane Jezusowi można by sprowadzić do jednego mianownika: oszust. Rości sobie prawa, których nikt z ludzi, a co dopiero Bóg, Mu nie dał. Uzurpator, tym groźniejszy, że sprawiający wrażenie prawdomównego i prawowiernego, kiedy tymczasem to my, w tym przypadku przywódcy tej samej religii co Jezus, a nie On, rozstrzygamy o tym, co dobre, a co złe, bo to my mamy za sobą autorytet Boga, a nie On. Tak mniej więcej myśleli, powołując się na Pismo. Trudno podważać siłę i szczerość ich przekonań. Patrząc jednak na skutki ich działań, nie sposób nie dostrzec, że sama szczerość, nawet najszczersza i najsilniejsza, to zbyt mało, by nie ulec pokusie przypisywania Bogu swoich, a Jemu obcych, poglądów.

"Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga". Z tego nie musi jednak wynikać konieczność opowiedzenia się za jednym lub drugim. Z wyjątkiem starszych Kościoła: ci nie mogą służyć cesarzowi, ale też cesarza zmuszać, aby im służył.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2011