Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Taki wniosek można wyciągnąć po debacie kandydatów w prawyborach prezydenckich PO, bo sami najzupełniej poważnie takich argumentów używali. Jeśli ktokolwiek myślał, że prawybory pomogą Platformie odbić się od dna, to powinien pozbyć się złudzeń. Zostały zorganizowane przez Grzegorza Schetynę tylko po to, aby odwrócić uwagę od trzecich kolejnych przegranych przez niego wyborów. Schetyna chce się także podzielić z partią odpowiedzialnością za wybory czwarte, czyli prezydenckie.
Jeśli założyć, że w debacie udział wzięło jedynych dwoje polityków PO, którzy w tej chwili chcą zostać prezydentem – a to wielce prawdopodobne – widać wyraźnie, że Platforma jest partią wyjałowioną z osobowości. Kidawa i Jaśkowiak nie pokazali ani charyzmy, ani pomysłu na kampanię. Odpowiadali ogólnikowo, różnili się nieznacznie, przy czym Jaśkowiak starał się skorygować swój wizerunek światopoglądowego lewicowca.
Stało się jasne, czemu PO nie wystawiła Kidawy w ani jednej debacie przed wyborami parlamentarnymi – marnie wypadła nawet w cieplarnianych warunkach dyskusji wewnątrz własnej partii. Ponieważ to ona jest faworytką partyjnego establishmentu, który wskaże ostatecznie kandydata, można było się spodziewać, że Jaśkowiak będzie chciał pokazać swą wyższość. Zademonstrował równy Kidawie banał, co potwierdza plotki, że jest zającem, który w zamian za kandydowanie dostanie partyjny awans. ©
Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „TP”.