Ładowanie...
Drony nad Kremlem: atak czy propagandowy teatrzyk
Drony nad Kremlem: atak czy propagandowy teatrzyk
W nocy z 2 na 3 maja nad kopułą Pałacu Senackiego Kremla pojawiły się dwa drony. Pierwszy o godzinie 2.37 wywołał niewielki pożar, drugi – o godzinie 2.43 wprawdzie trafił w kopułę, ale na opublikowanych w sieci filmikach nie widać, by spowodował jakiekolwiek zniszczenia. Służba prasowa Kremla w krzyk: to atak terrorystyczny, zamach na życie Putina! Zorganizowany przez „kijowski reżim” w przeddzień uroczystości 9 maja, podczas której na placu Czerwonym mają być obecni goście z zagranicy. Prezydenta nie było w nocy na Kremlu, więc nie ucierpiał. „Strona rosyjska pozostawia sobie prawo do adekwatnej odpowiedzi w miejscu i czasie, które sama uzna za stosowne” – głosi komunikat.
Następnie na wyprzódki zabierają głos przedstawiciele rosyjskich władz i propagandyści. Licytują wysoko: wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa FR Dmitrij Miedwiediew otwartym tekstem wzywa do fizycznej likwidacji Wołodymyra Zełenskiego. Przewodniczący Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin chce uznania władz w Kijowie za „organizację terrorystyczną w rodzaju Al-Kaidy”. Lider Sprawiedliwej Rosji Siergiej Mironow podpowiada, by uznać „zamach” za powód do „prawdziwej wojny”. Inni nawołują wprost do uderzenia na Kijów, zniszczenia siedzib ukraińskich władz i uśmiercenia przywódców (notabene następnego dnia stolica Ukrainy została zaatakowana przez drony). Rzecznik Putina, Dmitrij Pieskow, oznajmił: „Doskonale wiemy, że decyzje o takich działaniach, o takich aktach terroru zapadają nie w Kijowie, ale w Waszyngtonie. Kijów jest tylko wykonawcą”.
Ukraińskie władze uznały atak na kopułę kremlowskiego pałacu za inscenizację i prowokację: „Rosja najwidoczniej szykuje akt terroru na dużą skalę. Ukraina prowadzi wyłącznie wojnę obronną i nie atakuje obiektów na terytorium Federacji Rosyjskiej, bo nie ma to żadnego znaczenia militarnego, a tylko daje pretekst do zaatakowania przez rosyjską armię ludności cywilnej w Ukrainie” – napisał Mychajło Podolak z administracji prezydenta Ukrainy. Zdaniem strony ukraińskiej Moskwa celowo dąży do eskalacji przed 9 maja.
To najważniejsze święto putinowskiej religii zwanej prześmiewczo „pobiedobiesjem” (opętanie Pobiedą, zwycięstwem w wielkiej wojnie ojczyźnianej). Tego dnia w minionych latach odbywały się główne rytuały putinizmu: defilady (z najważniejszą paradą na placu Czerwonym w Moskwie) i marsze „Nieśmiertelnego pułku”, podczas których uczestnicy nieśli portrety swoich przodków – weteranów wojny. W tym roku „Nieśmiertelny pułk” odwołano (piszemy o tym w tekście „Koniec projektu Zwycięstwo?”). Być może teraz trwają intensywne prace nad uzasadnieniem odwołania lub okrojenia do minimum głównych obchodów święta w Moskwie. Jeszcze w ubiegłym roku Putin zdecydował się na zorganizowanie defilady, sam pojawił się pod mauzoleum Lenina, przemówił, złożył kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Czy w tym roku powtórzenie tego schematu będzie możliwe? Zabawna w tym kontekście jest wzmianka w komunikacie służby prasowej Kremla o obecności na placu Czerwonym 9 maja gości z zagranicy – w planie jest przyjazd bodaj tylko prezydenta Kirgistanu.
KONIEC PROJEKTU „ZWYCIĘSTWO”?
Przez ekspertów rozpatrywane są dwie zasadnicze wersje ataku: ukraińska dywersja i rosyjska prowokacja. Która z nich jest bardziej prawdopodobna? Na razie trudno rozstrzygnąć.
Co przemawia za pierwszym wariantem? Drony stały się ważną bronią w rosyjsko-ukraińskiej wojnie. Odnotowano wiele udanych ataków dronów na różne obiekty w Federacji Rosyjskiej, choćby ten z 4 maja na rafinerię w obwodzie rostowskim. Jeżeli ukraińskie drony sforsowały obronę przeciwlotniczą nad Moskwą, to byłoby to świadectwo jej kiepskiej jakości. A przecież kilka tygodni temu rosyjskie władze przeprowadziły demonstracyjną akcję umieszczania systemów obrony przeciwlotniczej na najważniejszych obiektach w stolicy, co miało pokazać, że wszyscy są w mieście bezpieczni.
Ostry cios, ostra odpowiedź
Jeszcze jeden aspekt zdarzenia: kiedy Mathias Rust wylądował w 1987 r. na placu Czerwonym maleńką Cessną 172B, poleciały za to głowy w najwyższym dowództwie – posadę stracił nawet minister obrony. Na razie nic nie słychać, by za przepuszczenie dronów nad Kreml komukolwiek z wojskowych spadł choćby włos z głowy. Więc może jednak inscenizacja?
ROSYJSKA RULETKA: CZYTAJ WIĘCEJ TEKSTÓW ANNY ŁABUSZEWSKIEJ >>>
Tak przypuszczają analitycy amerykańskiego Institute for the Study of War. Na rzecz tej wersji ich zdaniem przemawia to, że rosyjskie władze nie były zdziwione tym, co się stało, i niemal natychmiast przedstawiły zwarty i jednobrzmiący komunikat. Incydent miał na celu „pokazanie społeczeństwu, że wojna jest blisko i każdy powinien wziąć w niej udział”. Analitycy zwracają też uwagę na kontekst przygotowań do obchodów 9 maja.
Coś jest na rzeczy. Późnym wieczorem 26 kwietnia Putin nieoczekiwanie, acz demonstracyjnie przyjechał na Kreml i pozostał tam na noc. Pieskow tłumaczył, że to z powodu planowanych na następny dzień spotkań, choć realnie nie było takiej potrzeby. To była dziwna demonstracja. Putin od dawna mieszka w bunkrze, na Kremlu bywa albo i nie bywa. Telewizyjne relacje z jego aktywności kręcone są Bóg wie gdzie – w prezydenckich rezydencjach i bunkrach urządzono identycznie wyglądające gabinety, o których mówi się: Kreml. Po co więc nagłe komunikaty o noclegu na Kremlu, choć żadnego uzasadnienia taki plan, a już zwłaszcza jego nagłaśnianie, nie miał? Może więc chodziło o stworzenie wrażenia, że Putin rezyduje na Kremlu i te dwa małe drony, które spadły na kopułę Pałacu Senackiego, miały odegrać rolę niecnych zamachowców? A skoro to był zamach na zapracowującego się po nocach Putina, to odpowiedź Moskwy może być ostra. W każdym razie „strona rosyjska pozostawia sobie prawo do adekwatnej odpowiedzi w miejscu i czasie, które sama uzna za stosowne”
Ten materiał jest bezpłatny, bo Fundacja Tygodnika Powszechnego troszczy się o promowanie czytelnictwa i niezależnych mediów. Wspierając ją, pomagasz zapewnić "Tygodnikowi" suwerenność, warunek rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Przekaż swój datek:
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]