Do Rosji wjechało około stu uzbrojonych ludzi i kilka opancerzonych transporterów

Rankiem 22 maja mieszkańcy niewielkiej miejscowości Grajworon położonej przy granicy z Ukrainą zaalarmowali gubernatora: coś się pali, słychać strzały, wybuchy, widać dym. Kto uderzył na obwód biełgorodzki?
w cyklu ROSYJSKA RULETKA

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Nowi poborowi rosyjskiej armii, 23 maja 2023 r. Fot. Dmitri Lovetsky / Associated Press / East News

Władze dzielnie odpierały ataki ludności: „służby robią wszystko, co w ich mocy. Jak tylko sytuacja się wyjaśni, poinformujemy obywateli” – pisał sztab operacyjny Biełgorodu.

Ale sytuacja nie wyjaśniła się na dobrą sprawę do dziś. Sprzeczne wersje podawane przez obie strony – oficjalną oraz nieoficjalną rosyjską i ukraińską – nie pozwalają na wiarygodne odtworzenie wydarzeń. Można spróbować wysunąć pewne hipotezy.

Grupa dywersantów zaatakowała przygraniczny obwód biełgorodzki od strony Ukrainy. Ilu ich było i kto to? W mediach społecznościowych przedstawili się jako członkowie legionu Wolność Rosji i Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego, formacji składających się głównie z Rosjan, walczących po stronie Ukrainy. O tych formacjach więcej – w dalszej części tekstu.

I znowu pytania bez odpowiedzi

Na rosyjskie terytorium wjechało 22 maja wczesnym rankiem około stu uzbrojonych ludzi i kilka transporterów opancerzonych. Tak, zagończycy (kimkolwiek byli), niezatrzymywani przez nikogo, spokojnie przekroczyli granicę Federacji Rosyjskiej i dostali się do kilku przygranicznych miejscowości. To nie pierwszy taki numer. Ponad dwa miesiące temu uzbrojona grupa – również bez przeszkód – wkroczyła na rosyjskie terytorium, wtedy obyło się bez walki na większą skalę: dywersanci porobili sobie fotki, aby potwierdzić swoją obecność w obwodzie briańskim.

Wokół tamtego marcowego wypadu powstało wiele sprzecznych wersji – czy to byli „ukraińscy dywersanci”, jak mówiła kremlowska propaganda, a może był to Rosyjski Korpus Ochotniczy? Czy była to prowokacja? A jeśli tak, to czyja? Jaki miała cel? Pokazać, że rosyjskiej granicy nikt nie pilnuje? Zmusić rosyjskie dowództwo do przerzucenia sił, związanych walką na innych odcinkach frontu? Zaprezentować nowy byt w postaci antyputinowskiego korpusu? Dużo pytań, satysfakcjonujących odpowiedzi nie poznaliśmy do dziś. Podobne pytania można zadać i wobec świeżego incydentu w obwodzie biełgorodzkim.

Gubernator tego obwodu Wiaczesław Gładkow 22 maja uznał sytuację za groźną, zarządził ewakuację ludności z przygranicznych miejscowości (podczas akcji ewakuacyjnej jedna kobieta zmarła). Ludność siedziała głównie po piwnicach, więc nie wszystkich znaleziono i wywieziono z rejonu walk. Po kilku godzinach ogłosił też stan operacji antyterrorystycznej na terytorium obwodu. Ściągnięto siły specjalne, FSB (które odpowiada za ochronę granicy), Rosgwardię, lotnictwo; stronie rosyjskiej udało się odbić zajęty przez dywersantów z marszu punkt kontroli granicznej. Jak z żalem i grozą podkreślali rosyjscy komentatorzy: punkt pilnowany był przez jednego podchorążego, „nawet bez psa”.

Jak zwykle bałamutne i pełne pyszałkowatej wyższości komunikaty rzecznika ministerstwa obrony Igora Konaszenkowa z 23 maja mówiły: na terytorium Rosji „po przygotowaniu artyleryjskim wtargnęła ukraińska formacja nacjonalistyczna”. Została ona zlokalizowana, zablokowana i zlikwidowana. Uczestników rajdu wypchnięto na terytorium Ukrainy, gdzie byli oni nadal ostrzeliwani aż do całkowitej likwidacji.

Rosyjskie ministerstwo obrony zakomunikowało o „likwidacji 70 dywersantów, czterech wozów piechoty i pięciu pikapów”. Rosyjska telewizja pokazała zwłoki sześciu ludzi w kamuflażu bez dystynkcji i powiedziała, że to zabici dywersanci. Żadne źródło tego nie potwierdziło. Zdaniem ministerstwa, po stronie rosyjskiej nikt nie zginął. Wieczorem 23 maja gubernator ogłosił pomyślne zakończenie operacji antyterrorystycznej.

Legion i korpus

Wróćmy jeszcze do próby odpowiedzi na pytanie, kim byli ludzie, którzy weszli na rosyjskie terytorium. O legionie Wolność Rosji niewiele wiadomo – władze Ukrainy potwierdzały już wcześniej, że formacja składa się z rosyjskich jeńców i ochotników, którzy walczą po stronie Ukrainy; formalnie podlega dowództwu sił zbrojnych Ukrainy. Nie wiadomo nic pewnego o liczebności legionu ani o jego dotychczasowych bojowych zasługach. Co do incydentu w obwodzie biełgorodzkim, władze Ukrainy konsekwentnie utrzymują, że nie miały z akcją nic wspólnego.

O Rosyjskim Korpusie Ochotniczym wiadomo trochę więcej. Znane jest nazwisko dowódcy (czy może raczej przywódcy) – to Denis Kapustin vel Nikitin, Rosjanin, dotychczas kojarzony ze środowiskami rosyjskich kiboli i skrajnej radykalnej prawicy. Pod koniec ubiegłego roku pojawił się na konferencji prasowej w Kijowie, aby poinformować o założeniu korpusu i odżegnać się od związków z legionem Wolność Rosji.


Czytaj także: Machina represji w Rosji się rozkręca, wyrok można usłyszeć już za komentarz w mediach społecznościowych. W ten sposób reżim próbuje powetować sobie niepowodzenia na froncie.


 

Współpracownikiem Kapustina jest Ilja Bogdanow, oficer FSB z Władywostoku, który w 2014 r. przeniósł się do Ukrainy i był członkiem ukraińskiej formacji Prawy Sektor. Czy RKO brał udział w walkach w Ukrainie? Nie wiadomo. Czy to podwładni Kapustina uderzyli teraz na obwód biełgorodzki? Co do tego też nie ma pewności. W materiałach opublikowanych przez domniemanych uczestników wyprawy znalazło się zdjęcie Ilji Bogdanowa. Znamienne jest to, że rosyjska propaganda nie mówi o udziale w rajdzie etnicznych Rosjan, rzecznik Konaszenkow i komentatorzy w telewizyjnych talk shows powtarzają: to ukraińscy nacjonaliści, to Ukraińcy, to Ukraina. Niech nikomu nie przyjdzie do głowy, że to Rosjanie.

Nie wiadomo, co się teraz dzieje z uczestnikami akcji. Nie potwierdzono informacji rosyjskiego ministerstwa obrony o „całkowitej likwidacji” atakujących. Legion Wolność Rosji w specjalnym komunikacie napisał: „celem operacji było stworzenie zdemilitaryzowanej strefy pomiędzy Rosją i Ukrainą, likwidacja siłowików, którzy służą reżimowi Putina, i pokazanie narodom Rosji, że możliwa jest skuteczna walka z tym reżimem. Cele zostały zrealizowane”. Ciekawe oświadczenie. Bo jak wynika z oglądu sytuacji, ta „strefa zdemilitaryzowana” na granicy de facto istnieje – granicy wszakże nikt nie broni, kilka godzin Rosjanom zajęło ściągnięcie posiłków (według źródeł „Nowej Gazety. Europa” do walki z RKO przysłano w okolice Grajworonu 3200 żołnierzy) i zorientowanie się w sytuacji.


Czytaj także: Dwa drony spadły w nocy na kopułę Pałacu Senackiego na Kremlu. To ukraińska próba ośmieszenia rosyjskiej obrony przeciwlotniczej i przestraszenia Putina czy rosyjska inscenizacja, dostarczająca pretekstu do kolejnego zmasowanego ataku na Ukrainę?


 

Niewykluczone, że podobne rajdy będą się powtarzać. Tym bardziej jeżeli rosyjski sztab będzie musiał przerzucać na atakowane odcinki coraz to nowe siły. Jak zaznacza w komentarzu ukraiński korespondent BBC, „Kijów może dość długo grać w tę grę, którą w 2014 roku rozpoczął Putin, gdy mówił, że mundur można kupić w każdym sklepie z militariami”. Analogie do sytuacji w roku 2014, gdy Rosja odebrała Ukrainie Krym i rozpalała zarzewie „rosyjskiej wiosny” w Donbasie, pojawiają się i w innych żartach – choćby w zapowiedziach założenia Biełgorodzkiej czy Briańskiej Republiki Ludowej (nawiązanie do Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych).

Obiekt 1150, czyli wesele w Atomicach

Kilkanaście kilometrów od punktu kontroli granicznej Grajworon (tego „nawet bez psa”) znajduje się jednostka pod kryptonimem 25624 lub „obiekt 1150”. To specjalny magazyn wojskowy, w którym może być przechowywana broń jądrowa. W mediach społecznościowych pojawiły się spekulacje, że celem wyprawy zagończyków na obwód biełgorodzki mogło być wykradzenie ładunków. To zapewne jeszcze jedna legenda dla podkręcenia dramaturgii. Brak danych, czy po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę w bunkrach „obiektu 1150” znajdowała się broń jądrowa i czy znajduje się tam nadal.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej