Dramat satyryka: zmyślone newsy brzmią prawdziwie

Z Rafałem Madajczakiem, twórcą ASZdziennika, rozmawia Paweł Reszka.

13.12.2015

Czyta się kilka minut

Rafał Madajczak, marzec 2015 r. / Fot. Filip Miller / FOTONOVA
Rafał Madajczak, marzec 2015 r. / Fot. Filip Miller / FOTONOVA

JESTEM PRAWDOPODOBNIE JEDYNYM DZIENNIKARZEM W KRAJU, który przyznaje się publicznie do pisania nieprawdziwych informacji – mówi sam o sobie Rafał Madajczak, twórca i redaktor ASZdziennika – portalu internetowego, który zamieszcza „najlepsze zmyślone newsy w kraju”. Jego satyryczne teksty komentują najważniejsze wydarzenia polityczne, a portal zyskuje coraz większą popularność. W tym roku red. Madajczak został nominowany do nagrody Grand Press Digital, ale jej nie dostał. W prywatnej, nieprzeznaczonej do publikacji rozmowie z „Tygodnikiem” wyznał, że czuje się oszukany. – Pocieszające jest to, że w podobny sposób oszukano kilkudziesięciu innych nominowanych – dodaje.

PAWEŁ RESZKA: Pracujesz w mieszkaniu?

RAFAŁ MADAJCZAK: Czasami. Żona się zaniepokoiła, że cię zapraszam.

Bo? 

Z powodu nieporządku. Ale wyjaśniłem jej, że byłeś na okupowanym Krymie. Teraz powinieneś powiedzieć, że mieszkanie ci się podoba.

A wtedy Ty...? 

„Dziękuję, właśnie zrobiłem łazienkę”, i zabieram cię na oglądanie łazienki.

A zrobiłeś łazienkę? 

Nie.

Za to kanapę masz taką samą jak ja. 

Wszyscy mają takie kanapy. Też ci się kapa zbiegła?

Nie, ale odpadło mocowanie. Wystarczy podłożyć deskę do krojenia. My tu gadu-gadu, a coraz więcej kolegów idzie do rządu.

Szkoda, że w końcu nie dostałem nagrody Grand Press. Mógłbym wyjść na scenę i powiedzieć: „Szanowni koledzy redaktorzy, szanowne koleżanki, przyszli ministrowie”.

Ten wywiad idzie bez autoryzacji, a jak mi się jakaś odpowiedź nie będzie podobała, to ją napiszę od nowa. Będzie to najlepszy zmyślony wywiad w kraju. 

W porządku.

Jest coraz śmieszniej? 

W polityce zawsze się działo. Tylko ludzie mieli to gdzieś. ASZdziennik trwa już cztery lata. To znaczy, że funkcjonował za trzech rządów.

Kiedy było najtrudniej? 

Końcówka Platformy, ludzi totalnie nic nie obchodziło. Siedzę w polityce, więc najłatwiej mi zmyślać rzeczy polityczne. Ale musiałem od nich odchodzić. Lajki oczywiście były, ludzie klikali, czasami udał się strzał, ale miałem wrażenie, że mówię do pustej sali.

Pusta sala…

Lepsze porównanie jest z targiem. Stoję na targu, na podwyższeniu, mówię te swoje dowcipy. Za każdym kolejnym ludzi jest coraz mniej. Odchodzą kupować ziemniaki i buraki.

Ale się zmieniło.

Na tydzień przed pierwszą turą wyborów prezydenckich zainteresowanie polityką wystrzeliło. Stałem na tej samej skrzynce, opowiadałem dowcipy jak zwykle, a tu ludzie nagle zaczęli przychodzić. Czyli: nieważne, czy jest śmieszniej, czy mniej śmiesznie. Ważne, że ludzie chcą słuchać dowcipów. Platforma znużyła sobą publiczność, zamuliła.

W PO nie ma śmiesznych?

Są! Sama pani premier Ewa Kopacz miała wielki potencjał ASZdziennikowy. Zresztą było kilka strzałów z nią w roli głównej.

Ale szybko się skończyło. Żeby żart chwycił, osoba musi wzbudzać emocje, przyciągać uwagę. Ludzie muszą być zdenerwowani, zdziwieni. Tymczasem od Ewy Kopacz chcieli tylko jednego: żeby sobie poszła. Nie było: „Kurde, kurde, co ona zrobiła”, a było: „O Boże, znowu ona? Zabierzcie ją”. Skoro na wstępie jest „zabierzcie ją”, to możliwości dowcipkowania są ograniczone.

Teraz zainteresowanie jest. Piszesz: „MON wyjaśnia, że bomba atomowa jest nam potrzebna wyłącznie do użytku wewnętrznego”, i ludzie szaleją.

Zainteresowanie polityką przypomina pamiątkę z Zakopanego. Przywozisz szklaną kulę ze sztucznym śniegiem w środku. Stoi przez lata, aż w końcu ktoś ją podniesie i potrząśnie. W kuli zaczyna się zadymka, wszystko się kotłuje, ludzie chcą zobaczyć, co się dzieje.

Zabawne.

Tak to działa. Do tego nowe twarze, nowe pomysły. Nagle okazuje się, że polityka klika się bardzo dobrze. Za jakiś czas śnieg osiądzie i ludzie znów będą mówili: „zabierzcie ich”.

Teraz niewiele musisz robić. Zamieściłeś przemówienie prezydenta w sprawie Trybunału Konstytucyjnego z komentarzem: „Ten żart pochodzi ze strony prezydent.pl”. 

No! Sam widzisz, że muszę się ścigać z mocnymi przeciwnikami.

Beata Kempa na urodzinach Radia Maryja poszła też w całości. Odbierają Ci chleb.

Nie. Dodają mi kliki. Ale nie jest łatwo. Część internautów reaguje dość sztywno i klimat robi się nieciekawy.

To jest?

Nie o to chodzi, że: „zaraz cię dopadniemy”. Raczej: „zostawcie już tego prezydenta”.

I nagle ktoś pisze: „To nieśmieszne, skończył się pan”.

Miałem bardzo dużo takich uwag po 24 maja, czyli po drugiej turze wyborów. Przez lata, gdy była inna władza, myślałem, że jesteśmy grupką błaznów, którzy kochają Polskę. Chcemy, żeby było jak najlepiej, i dlatego wyśmiewamy tych pacanów, matołów polityków.

A okazało się?

Że oni śmiali się z Platformy, a ja z polityków. Ja idę dalej, a oni machają do mnie z daleka: „Ej, koniec! Ej, ej, już wystarczy!”. Część czytelników odeszła, część tylko straszyła odejściem. Ale w sumie liczba fanów stale rośnie.

Jednym słowem okazało się, że przez lata stałeś na czele prawicowej, antyplatformerskiej jaczejki. W sumie dobry temat…

Widzę ten nagłówek: „Dramat twórcy ASZdziennika. Myślał, że śmieje się z czytelnikami z polityków, a to prawica śmiała się z PO”. Przyznam, że to mnie zdziwiło. Zatrzymałem się na chwilę i pomyślałem: „Aha, kurde!”.

Pocieszę Cię. Zasada jest taka: to, że się skończyłeś, najczęściej wyrzucają ci, co się jeszcze nie zaczęli. 

Dziennie wypuszczamy (redakcja jest od listopada dwuosobowa) około pięciu kawałków. W miesiącu to 150, rocznie ponad tysiąc. Jestem w innej sytuacji niż człowiek, którzy trzy lata pisze książkę, wydaje ją i czyta recenzje: „Autor się skończył”. Taki gość ma problem. Co on może? Za trzy lata wydać nową książkę i mieć nadzieję, że recenzje będą lepsze. Nie dziwię się, że pisarze strzelają sobie w łeb.

A Ty?

A ja jestem w internecie.

Jutro się odmieni?

Jutro? Daj spokój, za pół godziny się odmieni. Ale nawet o tym nie myślę. Część rzeczy trafia w gusta czytelników, część nie. Dopóki większość trafia, to jest OK. Zdradzę ci jeszcze, że prawdziwe rzeczy trzeba dawkować. Zbyt wielkiej dozy prawdy ludzie nie są w stanie znieść. Prawda, żeby była śmieszna, musi być prawdziwą perełką.

W kolejce czeka prof. Andrzej Zybertowicz. Powiedział, że Trybunał Konstytucyjny znalazł się w czteropiętrowej pułapce prawnej. Powiedział nie w ASZdzienniku, ale u konkurencji: w TVP.

Eee, Zybertowicz się nie nadaje.

To profesor!

Małoosób go kojarzy. Odbiorca musi wiedzieć, z kogo się nabijasz. Profesor musi popracować nad popularnością.

Pamiętam tekst w ASZdzienniku, że Jerzy Owsiak wyda wszystkie zebrane pieniądze na wódkę i prezerwatywy, które rozda na Woodstocku. Prawicowa niezależna.pl uradowała się i zastanawiała, czy Owsiak wytoczy Ci proces.

Jednego dnia żartuję z Korwina – żart przekazują dalej jego przeciwnicy, śmieją się, hłe, hłe, hłe. Fani Korwina bronią: „Dajcie mu spokój”. Następnego dnia żartuję z PO. Fani Korwina szerują dowcip i piszą: „ASZdziennik wraca do formy”.

Internauci są głupi?

Nie. Konwencja jest taka, że lubimy te dowcipy, które nam pasują. Inne są słabe. Mnie to nawet odpowiada, bo mogę żartować z każdego. O mnie, do mnie, przy mnie można powiedzieć wszystko. Ja się nie obrażam. Nawet jeśli ktoś żartuje z moich świętości, których nie ma zbyt dużo. Siła internetu polega też na tym, że można więcej. Gdyby niektóre moje teksty ukazały się w opiniotwórczej gazecie, polemiki nad jakością pojedynczego żartu trwałyby tygodniami. A tak: żart, żart, żart i idziemy do przodu.

Jan Dworak, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, pisze do Ciebie list, że masz zdjąć materiał o spotach wyborczych. A przecież przewodniczący Jan Dworak na pierwszy rzut oka nie wygląda na idiotę.

Pierwsza myśl? Super! Tak pomyśli każdy, kto pracuje w mediach internetowych czy ma swojego bloga: „Dziękuję bardzo, proszę więcej!”. Najprościej wydrukować taki list w całości: „Krajowa Rada chce, żebym usunął tekst”. Robisz to i masz największe statystyki od roku.

A refleksja obywatelska?

Nie oburzyłem się: „O rany, co za państwo!”. Raczej pomyślałem: „Ale się facet wygłupił”. To jest tylko urzędnik. Niemądrzy urzędnicy, zawierucha wokół Trybunału to zjawiska przejściowe. Za trzy lata nie będziemy o tym pamiętali.

Może urzędnicy mają dwa życia? W pracy podejmują niemądre decyzje, a w domu do żony pomstują na idiotów?

Wiesz, drugi list od pana Dworaka jednak nie przyszedł. To jest pocieszające. Wierzę, że oni się czegoś uczą.

Człowiek często kłamie tak, jak żyje: nieświadomie. To Kisiel powiedział, zresztą autor „Tygodnika Powszechnego”. Też żyjesz w ciągłym kłamstwie i wymyślactwie.

Może, ale ja unikam stawiania ASZdziennika i tego, co robię, w kategoriach meta. Państwo, człowiek... Mam swoje poglądy, ale uważam, że przetrwamy wszystko, nawet matołów u władzy.

Słucham?

Nie mówię o żadnych konkretnych matołach, ale o matołach ogólnie.

Z Jezusa Chrystusa byś się śmiał? 

Jezus pojawia się w ASZdzienniku pozytywnie: „Polski Episkopat przestał istnieć. Przyszedł brodaty mężczyzna i wszystkich po prostu przepędził. Krzyczał na nich, że robią ze świątyni targowisko”.

To była moja reakcja na zawirowania wokół finansowania Świątyni Opatrzności. Jezus Chrystus jest superbohaterem z zewnątrz. Wkracza i załatwia sprawę.

Boisz się tematów religijnych?

Raczej staram się w takie nie wchodzić. Dotyczą przekonań ludzi. Ale jeśli chodzi o polityczne emanacje tych przekonań, to czemu nie. Protest przeciwko spektaklowi „Golgota Picnic” może być tematem. Homoseksualizm i religia też. Był taki news po coming oucie ks. Charamsy: „– Straciliśmy cierpliwość. Jutro likwidujemy homoseksualizm – dowiaduje się ASZdziennik od biskupa z otoczenia przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abpa Stanisława Gądeckiego”.

Z filmu „Żywot Briana” pamiętam taki skecz: „– No, dobra, dobra, jestem Mesjaszem. – Jeeee – krzyczy tłum. – A teraz się odpier… – Ale jak mamy się odpier…, o Panie”. 

U mnie to by nie przeszło! Jak na internetowego śmieszka jestem strasznym sztywniakiem. Np. nie używam przekleństw. Uważam, że jeśli żart nie da się obronić bez przekleństwa, to jest...

Mówimy o Monty Pythonie, ale śmiało!

...to żart jest do bani. Bóg w ASZdzienniku nie pokaże Polsce fucka, bo ja jestem grzecznym chłopakiem. U mnie nie ma też śmierci.

Śmierć to nie temat do żartu?

Chyba że śmierć kogoś bardzo złego.

„Wyborcza” z okazji nakręcenia filmu o Mao Zedongu dała kiedyś tytuł „Mao mu było”.

To jest OK. Mao nie jest nasz, jest skarykaturyzowany jeszcze za życia. Ale raczej trudno wymyślić dobry żart, nie wprost, na taki temat. Chociaż…

Widzę, że kusi.

Chodzi mi po głowie historia jednego z generałów, który przez lata unikał procesów, bo miał zwolnienie lekarskie. Teraz umarł. Pan Bóg nie może go osądzić, bo znów załatwił sobie zwolnienie… Ciągle unika procesu.

Dlaczego nie powstał taki tekst?

Jakoś nie miałem przekonania do tego. To by się mogło nawet klikać, bo jest kontrowersyjne, ale jakoś bez sensu bym się z tym czuł. W Polsce jest więcej kontrowersyjnych tematów. Np. Żydzi. Śmieję z hipsterów, gimnazjalistów, faszoli, młodych matek, księży, sportowców.

Z Żydów nie, a dlaczego? 

Oni jako temat są zawłaszczeni. Z jednej strony przez grzeczny dyskurs: wspólne dziedzictwo, lata historii, festiwale Singera… Z drugiej strony mamy narodowców i Grzegorza Brauna, którzy mówią, że żyjemy w kondominium pod żydowskim zarządem powierniczym. Są tylko dwa skrajne sposoby opowiadania. A w środku jest pustka.

Antoni Słonimski dowcipkował na temat Żydów. Myślisz, że jakiś jego felieton mógłby nie pójść w dzisiejszych czasach w Polsce jako zbyt antysemicki?

Dzisiaj być może tak. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich żartów. Komu je opowiadać? Jak je wymyślać? Nie mam pojęcia. Opowiesz taki dowcip i nie to, że ktoś się oburzy, ale zapadnie krępująca cisza. A mnie nie o to chodzi, by zapadała krępująca cisza.

Płyniesz w mainstreamie. Nic nie ryzykujesz. „Tygodnik Powszechny” polecał kiedyś powieść pornograficzną niejakiego Kisielewskiego, a redaktor-senior strzelił sobie fotkę z Nergalem. To są figle! Śmiałbyś się z godła?

Tak, z godła tak. Jakbym miał dobry pomysł… taki nie wprost. Flagi w psią kupę, jak Marek Raczkowski, bym nie wkładał.

Za mocne?

Mnie to nie pasuje.

Ale te flagi w kupach – przepraszam – sporo mówiły.

Bardzo dużo. Ja to nawet popierałem, ale sam bym tego nie zrobił.

Władimir Sorokin pisał, że rosyjski dwugłowy orzeł to w istocie dwa orły podczas aktu seksualnego. Śmieszne?

Tak.

Bawi, bo jest śmieszne, czy dlatego, że nie lubimy Ruskich?

Może to drugie, bo nie wiem, czy sprzedałby się dowcip o tym, że polski orzeł kogoś przeleciał. Należy unikać dosłowności. Ale uważam, że Polska może się sprzymierzyć z Węgrami przeciwko gejom. Musiałaby tylko wejść z nimi w związek partnerski.

Skąd bierzesz pomysły?

Dużo siedzę na Twitterze. Tam ładuję akumulatory, szczególnie prawicową publicystyką. Po zamachach w Paryżu dominował ton: „Pogonić tych Arabusów”, i drugi: „No to macie lewaki, chcieliście się przytulać, to wam odpłacili”. ASZdziennik napisał wtedy o dramacie ISIS, które dowiedziało się, że było tylko marionetką europejskiego lewactwa. Myśleli, że to jest na serio, a okazało się, że wymyśliła ich lewica.

Czytało się?

Bardzo dobrze, ale część umiarkowanych czytelników mówiła, że jadę za ostro. Dotykałem śmierci. A to nie było o śmierci, tylko o naszych rodakach.

A z uchodźców się śmiejesz.

Z zamieszania wokół nich. Jestem antyklerykalnym chrześcijańskim demokratą. Podchodzę więc do uchodźców z dużą empatią. Nie chcę stawiać murów. Nie krzyczę, że nasza kultura się zawali, bo się otworzymy. Dyskusja idąca w tę stronę raczej mnie żenowała. Pisałem o uchodźcach, ale tak naprawdę o Polakach.

Na przykład?

Piękny gest polskich miast. Ułożyli ze świateł drogowskaz widoczny aż z kosmosu. Pokazywał uchodźcom kierunek, w którym dojdą do Niemiec.

Śmieszne. 

Tak, ale i nieśmieszne.

A „Charlie Hebdo”?

Oni są słabi. Dają straszne suchary.

Co to jest suchar? 

Najogólniej to jest nieudany żart. Prosty, a nieudany. Proste są najczęściej niezłe, ale nie zawsze. Jak się nazywa pies, który zjada pracowników? Amstaff. To suchar. Nie powiesz tego przy stole, choć jak jesteś z kumplami, po kilku piwach, to możesz zaryzykować. „Charlie Hebdo”... proste megasuchary. Kawa na ławę, szokowanie.

„Ważyk brzydki twarzyk” – to z prozy Miłosza, też zresztą autora „Tygodnika”… Suchar? 

Wtedy być może nie, ale teraz…

Rozumiem. 

Wszystkie te rymowanki, „Lepieje” Szymborskiej...

Uważaj, to też autorka „Tygodnika”…

W każdym razie gdybym założył fanpage i pisał słowo w słowo to, co ona, obawiam się, że mogłoby się nie kliknąć. Miłosz wychodził i coś chrząknął, i to było znaczące i śmieszne. Coś więcej niż chrząknięcie zwykłego człowieka.

Mam trzewiczki z mysiej piczki, takie same rękawiczki…

Ale suchar. To Miłosz?

Miłosz. 

Ludzie pytaliby „What the fuck?”. Do domu z tym, choć gdyby temu nadać jakąś fajną formę graficzną…

Temu wierszykowi? To mogłoby być ciekawe. 

Gdyby jeszcze napisać, że to Miłosz. Ważny jest kontekst. Skoro wiadomo, że ktoś jest geniuszem albo komikiem. Komik wchodzi i z założenia musi być śmiesznie, więc ludzie się śmieją. Nawet z sucharów. Wyjdzie kominiarz albo polityk, powie to samo i odpowie mu cisza.

Zdobyłeś popularność. Znasz Romana Czejarka. 

Słucham?

Czejarka Romana znasz, w „Czterech Porach Roku” występowałeś! 

A, byłem! Tak!

Fajnie?

Spóźniłem się, więc na początku rozmawiałem przez telefon z samochodu. Potem pan redaktor mi mówił, że część słuchaczy źle reagowała na moje żarty, które czytał na antenie. To jest kontekst. W Jedynce moje żarty nie chwyciły.

Umieścili Cię między dogoterapią a Uniwersytetem Trzeciego Wieku, może dlatego? 

Możliwe. Wiesz, nigdy nie wiadomo… Zaraz zabrzmię jak celebryta, który mówi o tym, jakie życie jest magiczne.

Nareszcie!

Nigdy nie wiadomo, jak pójdzie.

Byłeś też w „Newsweeku”. Wywiad relacjonował portal naTemat: „W trakcie rozmowy z Renatą Kim twórca ASZdziennika zdradza również nieco informacji dotyczących znakomitych wyników, które pod skrzydłami Grupy naTemat osiąga jego portal”.

Dobre to!

Zdradź znakomite wyniki, jakie osiągasz pod skrzydłami.

Nie znam się na pieniądzach. Potrafię nie zapłacić drobnego rachunku i nie upomnieć się o dużą kwotę od reklamodawcy. Dla mnie ważne jest, żeby tekst był śmieszny.

Dlatego umrzesz z głodu. Możesz zająć kwaterkę koło mnie.

Nie umrę. Jestem pod skrzydłami. Skrzydła dają mi to, że nie muszę myśleć o infrastrukturze, logistyce. Jestem, innymi słowy, w redakcji. Ktoś dba, żeby w drukarce był papier, a w gniazdku prąd. Już bym się przewrócił sto razy w papierach, w finansach.

ASZdziennik to dobry biznes?

W tym roku ma wyjść na zero. W przyszłym zarobić. Budżet jest ambitny. I dużo wskazuje, że zostanie osiągnięty.

Pamiętam Cię z dawnej „Rzeczpospolitej”. 

Byłem tam telefonem Luizy Zalewskiej.

Moim zdaniem zapowiadałeś się na dobrego publicystę. 

Dziękuję.

A stałeś się sowizdrzałem Grupy naTemat. Nie żałujesz? 

Żałuję! Dziś mógłbym iść do rządu. Rząd zasysa niesamowicie. Bierze samych przecinaków, samych niezłomnych.

Zabiłeś w sobie publicystę. „Czasem to wielki pech być nieboszczykiem” – pisała autorka znanych sucharów Wisława Szymborska. Trapi Cię to? 

Zacytuję ci fragment mojej prezentacji sprzedażowej.

Że co?

Zacytuję samego siebie z prezentacji sprzedażowej.

Posłuchaj, to dobry cytat: „Rafał Madajczak powiedział kiedyś: ASZdziennik nie chce być dowcipem dla samego dowcipu. Walczymy o uwagę czytelników, dostarczając im nie tylko rozrywki, ale i komentarzy”.

Więc?

Czasami ludzie piszą pod tekstem: „To jest najlepszy komentarz polityczny do tego, co się dziś zdarzyło”. Tak było np., gdy dałem orędzie prezydenta Dudy z napisem „ten żart pochodzi ze strony prezydent.pl”. Rozrywka? Jasne, ale oprócz tej rozrywki dążę do tego, żeby to był też polityczny komentarz. Oporniki? Berlin zaniepokojony Polską? A kogo to obchodzi? Taki komentarz nie działa na nikogo. Wszyscy tak piszą. A internet nie chce takich opinii, to już ich nie obchodzi.

Chwileczkę, niektórzy chcą.

Tak. Faktycznie. Niektórzy chcą.

Dziękuję! To był wywiad z Rafałem Madajczakiem. Wywiad dowiódł, że „Tygodnik Powszechny” jest bardziej wyluzowany i dowcipny niż ASZdziennik. 

Dziękuję! Nudne to było, ale na szczęście ty spisujesz.

Ulepszę. 

Koniecznie wybij cytaty: Miłosz suchary, Szymborska się nie klika, Słonimski antysemita. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2015