Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dlatego dopiero teraz obejrzałem "To nie jest kraj dla starych ludzi". Opadł już cały ten szum i szlam, z przeproszeniem, oskarowy - i można wsunąć dysk do kieszonki odtwarzacza. Wszyscy już to widzieli, a ja wsuwam dopiero teraz. (Jak wsunąłem kilka dni temu, tak się nie chce wysunąć, próbowałem wszystkiego, teraz podważam śrubsztakiem, czysto mechanicznie, to pewnikiem sprawka Chigurha, że nie chce wyjść). Efekt: film braci Coenów mnie poruszył, bynajmniej nie dlatego, że wynika z niego, że kiedyś to nawet Dziki Zachód był oazą rycerskości i dobrych manier, a teraz to się, panie dzieju porobiło, że czas umierać. "To nie jest kraj dla starych ludzi" (tytuł według mnie mylący, podobno z Williama Butlera Yeatsa, może właśnie dlatego) zafascynował mnie przejmującym wyabstrahowaniem. Czasem udaje się stworzyć film niezwykle konkretny, wręcz drobiazgowy w realiach, a zarazem chwytający podszewkę rzeczywistości. Nie mam na tę namacalną nieokreśloność odpowiednich słów, bo gdzie tam podszewka w Teksasie. W Teksasie, czyli nigdzie.
Szeryf Bell - Chigurh - Llewelyn Moss. Dobry - zły - zwykły. Coś kapitalnego jest w poetyce westernu, że rozważania nad naturą dobra i zła nie zatrącają naiwnością i patosem, są po prostu w pełni tego wyrażenia "na miejscu". Na pograniczu. Na pustyni. Ktoś znajduje krwawe pieniądze (dwa miliony), ktoś go ściga, ktoś usiłuje utrzymać w tym wszystkim ład. Czy Chigurh naprawdę jest diabłem, czy tylko spektakularnie pozuje na anioła śmierci? Czy szeryf Bell autentycznie nie chce złapać licha, czy po prostu daje sobie spokój? Ze strachu?
Gdy pod koniec filmu, po dokonaniu spustoszenia, Chigurh nagle ulega wypadkowi, przez moment zło wydaje się śmiertelne. A jednak nie, wtedy właśnie tryumfuje, prosząc młodych ludzi o pomoc i zamieniając ludzką bezinteresowność w chciwość. Zresztą, może nawet nie tryumfuje, po prostu wie, że się tak stanie, i odchodzi znużony tą oczywistością, odchodzi z lekka kulejąc, jak przystało na diabła. Może odejść spokojnie, przecież zostawił pieniądze. Z tej perspektywy nawet niedoszła ofiara Chigurha - właściciel stacji benzynowej - przegrała, zmuszona do losowania monetą. Orzeł czy reszka, to już drugorzędne.
Kilka dni temu bodajże pięć osób w naszym kraju wylosowało po osiem milionów. Znalazło pieniądze w sposób nagły a niespodziewany. Zachowaj ich, Panie.