Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W pierwszej chwili trudno odkryć jakieś punkty styczne obu wydarzeń. Może tylko podobieństwo przestrzeni spotkania: ogromne pole Błoń i porażające ogromem pole dawnego obozu Birkenau. Pierwsze pomieściło ponad milion ludzi wspólnie wielbiących Boga; drugie - jest zbiorową mogiłą ponad miliona osób zamordowanych przez ludzi, którzy się Go wyparli albo w cyniczny sposób nadużywali Jego imienia.
Trudno komukolwiek przeniknąć modlitwę Benedykta XVI na drugim z tych pól. Czy mogły w niej wracać także obrazy i myśli z doświadczenia z przedpołudnia?...
Przemawia za tym przynajmniej jeden, chociaż bardzo skromny znak: wpisując się w pamiątkową Księgę przed blokiem śmierci w Auschwitz, Papież umieścił w niej tylko swoje imię: Benedictus XVI oraz datę - ale nie dzienną (28 maja 2006), tylko tę zaczerpniętą z kalendarza Liturgii: Die Ascensionis Domini (W Dzień Wniebowstąpienia Pana). Ascetycznie, jak ascetyczna - wręcz surowa - była forma całej modlitwy na terenie byłego obozu koncentracyjnego. Ale jakże intensywnie, znacząco skondensowaną treścią.
Czy w Auschwitz-Birkenau można myśleć o niebie?
W swej medytacji zamykającej modlitwę Benedykt XVI powiedział nam wszystkim, że TAK. Co więcej: nie można o nim nie myśleć! Nie można nie myśleć o Bogu. A raczej nie można Go nie przywoływać. Choćby to przywoływanie miało być krzykiem natarczywego pytania: gdzie byłeś? Gdzie jesteś? Dlaczego śpisz? Przebudź się!
To nie osąd.
To nie wezwanie do buntu przeciw Bogu, który zdaje się milczeć w bezczynności...
"Nie potrafimy przeniknąć tajemnicy Boga - widzimy tylko jej fragmenty i błądzimy, gdy chcemy stać się sędziami Boga i historii. Nie obronimy w ten sposób człowieka, przeciwnie, przyczynimy się do jego zniszczenia. Nie - ostatecznie powinniśmy wytrwale, pokornie, ale i natarczywie wołać do Boga: przebudź się! Nie zapominaj o człowieku, którego stworzyłeś!".
Wołanie do Boga ma sens - mówi Papież. Nawet jeśli miałoby polegać wyłącznie na stawianiu pytań. Bez ostatecznej odpowiedzi. Albo przynajmniej bez absolutyzowania tej, którą Bóg pozwolił nam odkryć, i bez narzucania jej innym.
Pytanie zwrócone do Boga powraca bowiem do człowieka - Benedykt XVI mówił: do ludzkiego serca. Ma moc je zmienić, przekształcić, nawrócić, przekonać do miłości, zaowocować najpierw pragnieniem, a następnie umiejętnością dialogu.
Die Ascensionis Domini usłyszeliśmy od Papieża na Błoniach, że chrześcijanin jest kimś, kto mocno stoi na ziemi, ale ze wzrokiem skierowanym w niebo. "Stoimy na ziemi, bo tu postawił nas Stwórca - tkwimy w niej korzeniami, wyrastamy z niej; tu tworzymy dobro na rozległych polach codziennego bytowania, w sferze materialnej, ale także duchowej: we wzajemnych relacjach, w budowaniu wspólnoty ludzkiej, w kulturze". Musimy jednak patrzeć w niebo - w stronę Boskiej rzeczywistości (otwartej dla nas w Jezusie Chrystusie), gdyż dramatycznie zagubiliśmy się w doczesnej egzystencji. Auschwitz-Birkenau pokazuje możliwą (wydawać by się mogło, że wręcz niemożliwą - a jednak) miarę tego zagubienia.
I tak powracamy do punktu wyjścia. To, co na początku wydawało się niepojednywalne - piękna, radosna, ale także pełna dojrzałej modlitwy i skupienia Eucharystia Wniebowstąpienia na Błoniach oraz dramatyczne przeżycie Auschwitz - zostało nam zadane jakoś razem. Jesteśmy wezwani, aby je zasymilować i przeżyć. Jedno i drugie - razem - wyrażają prawdę o Bogu. Jedno i drugie - razem - wyrażają prawdę o człowieku.