Diabeł we mnie

Po okresie transformacji nie potrafiliśmy stworzyć filmu, obrazu, pieśni. Kiedy mówimy: Rewolucja Francuska, zamykamy oczy i widzimy obraz Delacroix, a jaki obraz widzi Pan teraz? Obraz naszych czasów to telenowela i te ohydne klocki ze szkła, które pobudowaliśmy w Warszawie.
 /
/

ŁUKASZ MACIEJEWSKI: - “Ubu należy raczej do mitów literatury niż jej żywej części" - pisał w 1936 r. w przedmowie do “Ubu Króla" jego tłumacz, Tadeusz Boy-Żeleński. W filmie sięgnął Pan po mit Ubu, nie po literaturę.

PIOTR SZULKIN: - Z dramatu Jarry’ego w filmie zostało niewiele. Zastanawialiśmy się nawet, czy nie zmienić tytułu, na przykład na “Dada Ubu". Powstała opowieść autonomiczna względem Jarry’ego - z oryginału wziąłem bezkompromisowość nastolatka, bezceremonialność, z którą wykrzykuje, że “król jest nagi".

- Jarry odziera bohatera z psychologii, sugerując, że tyrani jej nie mają, bo są raczej ofiarami uwikłanymi w problemy psychologiczne. Pan też podąża tym tropem.

- Tyranów cechuje zwielokrotniona miłość własna i monstrualny egoizm. Postaciom literackim dopisuje się zwykle interpretację psychologiczną, która ma pomóc w zrozumieniu ich czynów. Jarry nie próbował rozumieć Ubu, twierdził natomiast, że jest on niedojrzałym i niebezpiecznym człowiekiem. Czym naprawdę jest ta sztuka? Uderzeniem w pewnego rodzaju mentalność. Pod względem intensywności sprzeciwu wobec bezczelności władzy - jestem bliski Jarry’emu.

- Ten sprzeciw przybrał w filmie tonację szyderczą.

- Szyderca wyolbrzymia negatywne cechy wykpiwanego świata. Drwi, sugerując, że ma jakąś alternatywę. Najczęściej jej nie ma, więc ucieka w ośmieszenie. Jeżeli ośmieszy się czyjąś ułomność fizyczną, będzie to akt naganny, ale ośmieszenie głupoty, choćby i poprzez głupotę, jest już odwagą godną pochwały. Co z tego, że pójdę do kogoś i go pobiję? Natomiast jeżeli wyśmieję złoczyńcę i on poczuje się ośmieszony, będzie to kara dojmująca.

- Dramat Alfreda Jarry’ego jest w szczególny sposób związany z naszym krajem. Jego akcja rozgrywa się “w Polsce, czyli nigdzie". Boy dowodzi, że nieistniejąca wówczas Polska była tylko fantastycznym tłem dla akcji przedstawienia. U pana Polska to “Folska".

- Zmieniłem nazwę dla świętego spokoju, bo chciałbym wierzyć, że Ubu to nie tylko nasza specjalność.

Oczywiście zostaje sprawa kultury politycznej. Co dla nas jest niedopuszczalne i niemożliwe, jest możliwe i normalne we Francji. Nie znaczy to wcale, że Francja jest ideałem. Oni jednak zdążyli swoją wolność oswoić, natomiast my wierzymy w demokrację ze sztandarów, a zaraz potem wyrywamy sobie te sztandary i drzemy je na kawałki, myśląc, że w ten sposób stajemy się wolni i szlachetni. Krzyczymy, że każdy z nas jest wolny. Nikt nie jest wolny.

- W filmowej Folsce na tronie zasiadają Ubu (Jan Peszek) i Ubica (Katarzyna Figura). To role szokujące, a zarazem jakże wspaniałe aktorskie wyzwania.

- Praca z obydwojgiem była wielką satysfakcją. Figura, która została nagrodzona na gdyńskim festiwalu, debiutowała kiedyś u mnie w filmie “Ga, Ga. Chwała bohaterom". Grała tam taką śliczną zwiewną Lolitkę, i potem, przez wiele lat, powierzano jej podobne role, choć ową Lolitką już nie była. Miałem zatem wobec Kasi Figury jakiś dług do spłacenia, poczucie, że trzeba ją wymyślić od nowa. Powiedziałem: “Kasiu, spojrzyj na swoje lustrzane odbicie tak, jak jeszcze nigdy dotąd. Zobacz siebie bez ręki, bez nogi". Zobaczyła, przemyślała - jej praca na planie także dla mnie była niezwykłą niespodzianką.

Natomiast Jan Peszek jest aktorem przenikliwie inteligentnym, co rzadkie; wszystkie jego opinie w trakcie zdjęć były bardzo cenne. Jest też artystą niedocenianym i źle zaszeregowanym. Ze swoją siłą i charyzmą mógłby grać wielkie role, a widzimy go jako urzędnika z teczką i kanapką w przetłuszczonym papierze w środku.

- W “Ubu", w tonacji buffo, oskarża Pan wszystkich - klasę polityków, ignorantów i konformistów, z prawej i z lewej. Oglądałem właśnie w telewizji wywiad z populistycznym aktywistą, tym razem bez krawata. Usłyszałem zdanie: “Jak sami nie oddadzą władzy, w Polsce będzie rewolucja", a dziennikarz w ogóle tego nie skomentował, milczał.

- Problem jest nie w głupich deklaracjach polityka, lecz w reakcjach na takie wypowiedzi. To milczenie, obojętność... brak jakiegokolwiek komentarza. W niektórych programach telewizyjnych mordercy zwierzają się, ile osób poćwiartowali i dlaczego, a dziennikarz stara się ich zrozumieć. Jarry - powtórzmy - nie próbował rozumieć Ubu. Dla patriotów podkreślam: jeżeli ktoś myśli, że Polacy są gorsi od innych w tym swoim zidioceniu, jest w błędzie. Boy pisał: “ile jest epok, tylu mamy królów Ubu". Podpisuję się pod tym. Ile narodów, tylu idiotów.

- Dzisiaj “Ubu król" jest przede wszystkim uniwersalną opowieścią o zwyrodnieniu władzy, ale gdyby Pana film powstał, zgodnie z pierwotnym założeniem, dziesięć lat temu, jego odbiór byłby zupełnie inny, w znacznie większym stopniu “folski".

- Przez te lata niektóre wątki traciły na znaczeniu, inne zyskiwały. Bawi mnie poczucie, że dziesięć lat temu “Ubu" byłby filmem profetycznym. Sensem twórczości jest rozmowa społeczeństwa ze społeczeństwem. Być może gdyby “Ubu" powstał wtedy, uodporniłby nas na pewne typy zachowań, które są komiczne, choć tego nie widzimy - ich przykładem może być ten nawołujący do rewolucji polityk.

- Powiedział Pan: “każdy film tworzy rzeczywistość". Pana filmowy świat zawsze był sztuczny, wykreowany, pulsujący własnym życiem. W “Ubu" jest podobnie.

- Film nigdy nie jest odwzorowaniem rzeczywistości. To język o wysokim stopniu umowności. Od realizatorów zależy, czy użyjemy języka, który udaje rzeczywistość i staje się niby-rzeczywistością, czy spróbujemy wspiąć się piętro wyżej, jak choćby Fellini, który wdrapywał się w nadrealność, żeby opowiadać o rzeczach bardzo realnych. Ja nie potrafię robić innego kina, małego realizmu nigdy nie próbowałem.

- Nasza rozmowa ma jednak wysoki stopień abstrakcji, bo najbardziej uprawnionym językiem filmowym jest dzisiaj język popołudniowej telenoweli.

- Głównym mecenasem polskiego filmu jest telewizja i stąd estetyka rodem z telenoweli. Nadzieje, że telewizja będzie szukała bogactwa formalnego i poruszała ryzykowne tematy, są mrzonkami. Króluje bałamutna estetyka serialu, bo to jest ulubiona papka dla widzów, termitów naszej nowej kultury. Łaknąc tych telenowelowych wizji zaczadzamy się sobą, lecz chcąc nie chcąc, nasza nowa samoidentyfikacja przebiega w oparciu o tę właśnie sieczkę.

Po okresie transformacji nie potrafiliśmy stworzyć filmu, obrazu, pieśni. Kiedy mówimy: Rewolucja Francuska, zamykamy oczy i widzimy obraz Delacroix, a jaki obraz widzi Pan teraz? Obraz naszych czasów to telenowela i te ohydne klocki ze szkła, które pobudowaliśmy w Warszawie.

- Widzę też palmę na Alejach Jerozolimskich, która jest straszna i śmieszna, jak “Ubu".

- Palma jest w porządku, ale palma to smutny epigon naszego marzenia o potędze. Gdybym był złośliwy, powiedziałbym: może o potędze kolonialnej. Palma jest zresztą z plastiku i za chwilę się rozsypie.

- W “Jaszczurze" Balzaka z każdym nowym spełnionym pragnieniem człowiekowi ubywa życia. Ubu, spełniając bezsensowne zachcianki, krzywdzi, drażni, ale czuje się wciąż świetnie.

- Bo nasi Ubowie są bezkarni. Nie ma co się skupiać na karaniu, bo nie w bieganiu z toporem kryje się rozwiązanie problemów, trzeba wziąć ten topór i za jego pomocą wyciosać nowy dom. Dawno nic nie poruszyło mnie tak bardzo, jak historia chłopca, który żeby dojeżdżać do pracy, przerobił legitymację studencką swojego brata. Sędzia wyznaczył mu sankcję w wysokości trzech miesięcy aresztu, z czego ten młody człowiek przesiedział dwa miesiące. To zdarzenie wstrząsnęło mną bardziej niż afera Rywina. W polskim kinie pokazuje się więzienia z perspektywy gangsterów i dealerów narkotyków, a mnie obchodzi los tego chłopaka, któremu w majestacie prawa złamano wiarę w logikę rzeczywistości. Oczywiście, powinien ponieść jakieś konsekwencje, ale utrzymywanie takiej sankcji przedprocesowej jest urągające! Za to wszyscy jesteśmy odpowiedzialni: ja i Pan też.

- O tym także można by nakręcić film, ale pewnie nie zrobi tego Piotr Szulkin. Kilka miesięcy temu w branżowym miesięczniku ukazał się artykuł o Panu zatytułowany: “Zakneblowany prorok".

- Zawsze robiłem tyle, ile mi pozwolono, chwytałem się każdej szansy i każdej możliwości pracy, jaka istniała. Nic więcej nie wyszarpałem. Tak, to moja osobista tragedia, że tak długo nie mogłem zrobić filmu. Pewnie gdyby nie fantazja Euro-Film (film powstał za prywatne pieniądze, firmy Euro-Film pani Iwony Cichowskiej) milczałbym dalej, milczałbym ciągle.

- Może podpadł Pan zbyt wielu osobom? Zapamiętałem nonkonformistycznego Piotra Szulkina z festiwalu w Łagowie sprzed ośmiu bodaj lat. Pojechałem tam jako licealista, laureat Konkursu Wiedzy o Filmie. Byłem przerażony i zachwycony, że można aż tak “dowalić", jak Pan podczas łagowskiego seminarium. Ale za to się płaci.

- To jest sprawa etyki. Nie jestem naiwny. Wiem doskonale, że gdybym ulegał kompromisom, miałbym większe szanse. Tylko że moje filmy mogłyby stać się cherlawe. Być miłym i robić miłe filmy - to jest pomysł na życie. Tyle że “diabeł we mnie" nie pozwala mi na to.

- Słuchając Pana teraz i czytając pańskie utwory literackie, można odnieść wrażenie, że jest Pan twórcą samotnym i to tym trudnym rodzajem samotności: jakby nagle obudził się pan w obcym społeczeństwie.

- Zawsze się jest samotnym. Zawsze. Czy Saint-Exupery był otoczony ludźmi? Nie - chmurami. Jego “Nocny lot" to przecież jedno wielkie wołanie do ludzi, ale tych ludzi wokół niego nie ma. Bo jest sam, nawet Mały Książę jest sam.

Nie chciałbym używać wielkich słów, ale jeżeli decydujemy się podążać pewną drogą, to musimy sobie zdawać sprawę, że będziemy w tej drodze sami, jeżeli zaś chcemy dołączyć do pielgrzymki, to będziemy szli w pielgrzymce. Tylko że pielgrzymka śpiewa ciągle te same piosenki, chórem na dodatek..

- Ale ta samotność przecież boli.

- Można ją do pewnego stopnia oswoić, ale - tak, boli. Bardzo boli.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2004