Dania: ucieczka z Europy?

Po zaskakującym francuskim non, po czerwcowym szczycie, który ujawnił głębokie egoizmy wielkich państw członków Unii Europejskiej, i po protestach przeciw planom jej rozszerzenia - warto zapytać, co dzieje się w mniejszych państwach?.

31.07.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Czy są one bardziej “europejsko" nastawione od wielkich sąsiadów? Holandia, która także odrzuciła konstytucję, odwrót od wewnętrznej tolerancji łączy z niechęcią wobec rozszerzonej Europy; słynąca dotąd z otwartości wobec sąsiadów i mieszkających w kraju grup etnicznych, obecnie okazuje coraz większe zainteresowanie tym, co Holendrów dzieli od innych. A jak jest w Danii: czy stała się ona bardziej czy też mniej skłonna do akceptowania Unii?

Dwie debaty

W Danii dominują obecnie dwie debaty (pomijając stałą dyskusję o duńskich muzułmanach), jedna związana z aktualną polityką, druga - z historią, czasami nawet dość odległą. Co ciekawe - obie debaty wspierają się nawzajem. Można nawet sądzić, że im większa dominacja wielkich państw Unii, tym chętniej wskazują Duńczycy na swoją historyczną odrębność, tym żywiej podkreślają nacjonalizm.

Oczywiście, znajdziemy tu także polski akcent - przysłowiowego, znanego także z Francji polskiego hydraulika, który również do Danii zawitał, aby “odebrać" pracę lokalnym rzemieślnikom. Chociaż konkurencja dla niezbyt dobrych duńskich fachowców wszystkim wyszłaby na dobre, nie jest ona tutaj odbierana jako rezultat swobodnego przepływu siły roboczej wewnątrz Unii, lecz raczej jako okazja do narodowej rywalizacji, jakby to był mecz Dania-Polska. I jak przy futbolu, natychmiast ożywione zostały uczucia patriotyczne i przekonanie, że chodzi o to, “który naród jest lepszy".

Aktywiści związków zawodowych tropią polskich rzemieślników zatrudnionych przez duńskich obywateli. Rzekomo po to, aby zapewnić im “te same płace i ubezpieczenia, które należą się duńskim pracownikom", w istocie - aby wyeliminować Polaków z duńskiego rynku pracy. Dobrze bowiem wiedzą, że ich żądanie oznacza wymówienie Polakom pracy - cóż bowiem zyska duński pracodawca, płacąc przybyszom tyle samo co rodakom? To negatywne nastawienie nie dotyczy tylko Polaków. Są oni jedynie symbolem stosunku Duńczyków do cudzoziemców i do problemu politycznej i ekonomicznej rywalizacji wewnątrz Unii.

Trzy tematy tabu stały się “placem boju" historycznej debaty: okres kolonialny, wydanie niemieckich Żydów w ręce gestapo przed wojną oraz kolaboracja z Hitlerem do czasu bitwy pod Stalingradem. Przez długi czas Duńczycy woleli o tych tematach nie mówić - i pragnęli, aby świat o nich zapomniał. Ale zarówno wiedza sąsiadów o Danii, jak i zmiany w polityce zagranicznej - pierwsze od ponad 100 lat wysłanie wojsk duńskich do walki poza teren kraju, do Afganistanu i Iraku - zmusiły Duńczyków do uzgodnienia historii z aktualną polityką. Zmienia się bowiem świadomość narodowa Duńczyka, który teraz chciałby postrzegać siebie jako człowieka dobrego, aktywnie niosącego pomoc słabszym (zaangażowanie w Afganistanie i Iraku) i - jednocześnie - przestrzegającego zasad Dekalogu. Ale - jak zobaczymy - sprostanie wszystkim tym wyzwaniom naraz jest naprawdę niełatwe.

Zapomniani niewolnicy

W zgodzie z chronologią zacznijmy od początku XVIII wieku. Powstała wówczas potężna flota statków transportujących schwytanych w Afryce niewolników do duńskich kolonii w Indiach Zachodnich - szósta co do wielkości wśród narodów zajmujących się handlem niewolnikami, tuż po Stanach Zjednoczonych. Z łapaniem, wiązaniem i przewożeniem czarnych niewolników w nieunikniony sposób wiązały się gwałty, okrucieństwa i zbrodnie. Nic z tego nie znajdziemy w duńskich podręcznikach historii i encyklopediach, gdzie całą sprawę zbywa się w najlepszym razie paroma “rzeczowymi" zdaniami. W 2003 r. telewizja publiczna nadała idealizujący program o duńskich koloniach i o niewolnikach, zatytułowany “Nasz raj utracony"...

Dopiero kilka miesięcy temu cykl reportaży telewizyjnych pokazał losy niewolników i ich mieszkających w Danii potomków, na ogół nieświadomych swojego pochodzenia. Bowiem potomkowie niewolników przewiezieni do Danii za wszelką cenę starali się to pochodzenie ukryć. Ulegli zatem nie tylko fizycznie, jak wtedy, gdy Duńczycy porywali ich przodków z Afryki, aby przewieźć do uprawy trzciny cukrowej na Karaibach. Ulegli także psychicznie, uznając, że ciemny kolor skóry jest synonimem niewolnika. “Zrzucenie czarnej skóry" trwa w przypadku małżeństw mieszanych zazwyczaj dwa-trzy pokolenia, w trzecim potomkowie niewolników są nie do odróżnienia od “aryjskich" Skandynawów: mają jasne włosy, szczupłe twarze, proste nosy...

W 1917 roku Dania sprzedała swoje kolonie USA (są to dziś amerykańskie Wyspy Dziewicze) i od razu zapragnęła zapomnieć o czarnej przeszłości. Jeszcze w 1998 roku, w 150. rocznicę zniesienia niewolnictwa w Danii, ówczesny minister spraw zagranicznych odmówił symbolicznego przeproszenia potomków niewolników. Uznał, że istniały specyficzne okoliczności, które usprawiedliwiały duński handel niewolnikami.

Także nieliczni historycy duńscy piszący o tym okresie “chętniej skupiają się na roli urzędników, administracji i handlu niż na niewolnictwie i jego ofiarach" (“Berlingske Tidende", 28 maja). Wiąże się to zapewne ze zmianą paradygmatu myślenia o Danii. W XIX wieku kraj przestał być mocarstwem i stał się małym, słabym państwem. Ponieważ nie można było tego zmienić, Duńczycy zrobili dobrą minę do nienajlepszej sytuacji i - odmiennie niż to czynią Polacy - zaczęli podkreślać korzystne strony owej “małości": nieagresywność, dążenie do kompromisów, pacyfizm... Współcześni historycy nie potrafią uwolnić się już od owej mentalności nawet wtedy, gdy opisują dzieje dawnej, wielkiej Danii. Także duńskiemu antysemityzmowi nadali imię “małego antysemityzmu", szczerze przekonani, że mały naród nie może wyrządzić wielkiego zła.

"To twój Żyd"

Właśnie sprawa zachowania się wobec Żydów przed wojną i podczas niej stanowi jeden z najgłośniej dzisiaj dyskutowanych tematów. W Danii pragnęli schronić się w latach 30. przybywający z Niemiec Żydzi. Prosili o azyl. Jednak duńscy wysocy urzędnicy - prawnicy z ministerstwa spraw wewnętrznych - żądali od gestapo ich przejęcia, dobrze wiedząc, że zostaną skierowani do obozów koncentracyjnych. Gestapo wielokrotnie odmawiało, twierdząc, że przecież teraz stali się oni “duńskimi Żydami", na co ministerstwo odpowiadało, że nie, że wciąż są Żydami niemieckimi.

Rezultat owej zabawy w “to nie mój, to twój Żyd" okazał się nader krwawy. Dzięki wytrwałości islandzkiego historyka Vilhjalmura O. Vilhjalmssona, który nie zraził się szykanami obecnego kierownictwa archiwów w Kopenhadze, znany jest los co najmniej dziewiętnastu spośród tych nieprzyjętych Żydów - zostali zamordowani w niemieckich obozach zagłady.

Niedawno premier Fogh Rasmussen przeprosił za to, a odpowiedzialnością obarczył ówczesny rząd. Potępił także jego kolaborację z hitlerowskimi Niemcami. Duńscy historycy zarzucili z kolei premierowi przekraczanie kompetencji i “polityzację" historycznej dyskusji tak, aby dopasować ją do aktualnej, aktywistycznej polityki zagranicznej. Badacze są przekonani, że “współpraca z Niemcami" była jedynym wyjściem dla małej Danii - na przekór obecnym politykom.

Obie dyskusje, zmierzające do pogodzenia się z ciemnymi plamami historii - a raczej do ich usprawiedliwienia przez wskazanie na “wyjątkowość" położenia Danii, zwieńcza intensywnie prowadzona we wszystkich chyba gazetach i w telewizji debata o potrzebie stworzenia narodowego kanonu literackiego, muzycznego, obejmującego także rzeźbę i malarstwo. Po młodzieżowych burzach lat 70., gdzie historię i duńską tożsamość podważono “z lewej strony" i uznano za produkt kapitalistycznego rozwoju, oraz po doświadczeniu coraz silniejszej zależności od Unii Europejskiej w latach 80. i 90., Duńczycy ponownie szukają swojej odrębności, coraz częściej zadają pytanie: kim dzisiaj jesteśmy? W potocznej, “zoperacjonalizowanej" formie pytanie to dotyczy kwestii, co czytać, czego słuchać i co oglądać, aby poczuć się Duńczykiem, bezsprzecznym gospodarzem swojego kraju? Ciekawe, że inicjatywę przejął tu rząd, który połączył wezwanie do zmiany dominującej przez cały XX wiek duńskiej tożsamości, wyrażającej się w przekonaniu, że “jesteśmy małym i neutralnym społeczeństwem" - ze stworzeniem oficjalnie obowiązującego kulturalnego kanonu, który przekona mieszkańców kraju o jego wielkości i - jednocześnie - odrębności od innych. Ministerstwo kultury pracuje obecnie nad wyłonieniem pocztu pisarzy, muzyków, rzeźbiarzy i plastyków, o których można bez wahania powiedzieć, że tworzą specyficzne “duńskie" wartości.

***

Po protestach wyborców we Francji i Holandii oraz wypowiedziach premiera Blaira na europejskim szczycie, rząd duński odwołał wyznaczone na wrzesień referendum w sprawie konstytucji europejskiej. Sondaże wykazały bowiem nieoczekiwaną przewagę jej przeciwników. Wydaje się, że znaczącą rolę odgrywa sprawa Turcji, której Duńczycy wcale nie uważają za kraj europejski. “Wyobraźcie sobie, że Duńczyk ma odczuć więź wspólnoty z Turkiem, gdy nie jest w stanie tego uczynić wobec Polaków" - konkluduje największy duński dziennik “Jyllands-Posten" w numerze z 26 czerwca.

Daleko stąd do projektu wspólnej europejskiej demokracji. Obserwatora zastanawia intensywność duńskiej debaty w czasie, gdy zarówno polityka, jak i ekonomia ulegają globalizacji, gdy wielu myślicieli uznało nacjonalizm za “konstrukt myślowy" szkodliwy dla Europy. A wielu europejskich polityków ideę zjednoczonego kontynentu nazywa konieczną.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2005