Daleko od szopki

Boże Narodzenie oczyszcza nasze wyobrażenia o Bogu, w których nie jest On ojcem, nie jest miłością, nie jest miłosierdziem, nie jest Bogiem z nami. Jest dzieckiem.

20.12.2011

Czyta się kilka minut

Ks. Adam Boniecki / rys. Andrzej Dudziński /
Ks. Adam Boniecki / rys. Andrzej Dudziński /

Wszystko wskazuje na to, że do czwartego wieku chrześcijanie Bożego Narodzenia nie świętowali, w każdym razie żaden ślad takiego świętowania się nie zachował. Przez trzysta lat świętowali tylko pamiątkę Męki i Zmartwychwstania Pana naszego Jezusa Chrystusa, potem powstał cykl dorocznych świąt i właśnie wtedy się pojawiło również Boże Narodzenie. Rozmachu jego świętowaniu dodał św. Franciszek z Asyżu, który pierwszy odtworzył szopkę, i to z żywymi zwierzętami.

Święto ubogich

Ale betlejemskie wydarzenie fascynowało chrześcijan od początku. Według kompetentnego biblisty, kard. Carla Marii Martiniego, fascynowało ich przede wszystkim to, że Syn Boży urodził się w tak mizernym miejscu, na obrzeżach małego miasteczka, i że Noworodka położono w żłobie dla bydląt. Ten żłób, wymieniony w ewangelicznym opisie, jest według Martiniego kluczem do właściwego odczytania całego wydarzenia. Właśnie żłób, jako znak skrajnego ubóstwa. Przecież nawet nomadzi mieli swoje namioty, w których rodziły się ich dzieci.

Od tej fascynacji chyba jesteśmy daleko, skoro Boże Narodzenie, czyli wspomnienie tamtej sytuacji bezdomności i ubóstwa, kojarzy się nam raczej z domowym zaciszem, bezpieczeństwem i uroczystym posiłkiem przy suto zastawionym stole... Domowe zacisze, rodzinny posiłek, podarki dyktowane miłością nie są niczym złym. Ale historyczne Boże Narodzenie mówi o przewadze "być" nad "mieć". Tamto Narodzenie jest znakiem solidarności Boga z ubogimi, bezdomnymi.

Niby o tym wiemy. W różnych miejscach, zwykle przy kościołach i klasztorach, urządzamy wigilie dla bezdomnych. To ładna tradycja, ale zwykle jest w niej jedna fałszywa nuta: urządzamy te wigilie, nawet posługujemy ubogim i łamiemy się z nimi opłatkiem, a potem... idziemy sobie na nasze wigilie. Solidarność z biednymi to być dla biednych, ale także być z biednymi. Takie jest orędzie tych świąt. Dlatego to są trudne święta.

Z podziwem myślę o Adamie Chmielowskim, później świętym Bracie Albercie, który do siebie, do swojej malarskiej pracowni, przyprowadzał bezdomnych. Nie sądzę, by ci jego bezdomni znacznie różnili się od tych, których znam spod dworca w Krakowie. Dlatego Brat Albert był człowiekiem Bożego Narodzenia. Zmarł zresztą w samo Boże Narodzenie: 25 grudnia 1916 r. Na szczęście wciąż pojawiają się jego naśladowcy - patrzę na nich z podziwem i wdzięcznością, bo to oni ratują honor nas, chrześcijan.

Święto pojednania

Narodzenie Jezusa jest darem obecności Boga z ludźmi, aktem pojednania Nieba z ziemią. Nie nagrodą za dobre sprawowanie ludzi, ale wielkodusznym darem dla dobrych i dla złych. Jest więc Boże Narodzenie dorocznym świętem pojednania. To dlatego, wedle naszej, polskiej tradycji, łamiemy się w ten wieczór opłatkiem.

W pierwotnym zamyśle wigilijne łamanie się przaśnym chlebem było właśnie znakiem pojednania. Kiedyś się dziwiłem, że kardynał Wojtyła przyjmował zaproszenia na niezliczone "opłatki" różnych instytucji i środowisk. Myślałem nawet, że to strata czasu Kardynała. Dziś jestem przekonany, że chodziło mu o pojednanie. Bo my, chrześcijanie, mamy być architektami pojednania, nie dzielenia ludzi.

To brzmi pięknie, ale - o czym każdy wie - również bywa trudne. Nie byłoby dobrze, gdyby słowo "katolik" kojarzyło się z podziałami i antagonizmami. To m.in. sprawa tolerancji. Tolerancja nie oznacza obojętności, która otwiera przestrzeń dla fanatyków. Nie oznacza także rezygnacji z własnych poglądów - a jedynie zgodę na to, że ktoś może mieć poglądy inne i że choć są one inne, to są zarazem godne uwagi. A nietolerancja zwykle rodzi się ze strachu. Herod usiłował zabić Nowonarodzonego, bo się bał o istniejący porządek rzeczy.

Święto dzieci

Wspomniany wyżej kard. Martini zauważył, że w Ewangelii Dzieciństwa nic nie powiedziano o Narodzonym: czy się urodził duży, czy mały, czy był ładny, czy brzydki, cichy czy płaczliwy. Nic. Tam się mówi o wszystkich naokoło, o matce, ojcu, o właścicielach przepełnionych gospód, o pasterzach, magach i aniołach. Mówi się o nich wszystkich, bo Milczące Dziecko nadaje im znaczenie. Wszystko dzieje się wokół Niego. Wszystko jest przeniknięte Jego obecnością. To, co małe i milczące, jest w samym centrum wydarzeń.

Dziś, kto się zabiera do pisania albo mówienia o Kościele, mówi/pisze o księżach, biskupach, papieżach. O Nim się mówi najmniej. To dobrze, jeśli On jest w centrum, jeśli On nadaje temu wszystkiemu znaczenie. Wszędzie, w małym wymiarze życia poszczególnych chrześcijan, życia rodzin i wspólnot kościelnych, całej globalnej wspólnoty Kościoła i w ogóle chrześcijan na świecie. Ale czy nadaje?

Jeżeli z wiarą kontemplujemy Narodzenie, to odkrywamy, że w wielkim i nieogarnionym Bogu jest także miejsce na małość dziecka. W tym się wyraża Jego solidarność z naszą słabością. I tak Boże Narodzenie oczyszcza nasze wyobrażenia Boga, w których nie jest On ojcem, nie jest miłością, nie jest miłosierdziem, nie jest "Bogiem z nami"...

Święto Bożego Narodzenia powstało nie tylko jako wspomnienie wydarzenia, ale także w wyniku poszukiwań języka odpowiedniego do wyrażenia tajemnicy Wcielenia Syna Bożego. W tej tajemnicy ujawnia się szczególna predylekcja Boga do najmniejszych, ubogich i mało ważnych w oczach świata. W istocie święta Bożego Narodzenia są świętami pokornymi i antykonsumistycznymi. Jak mogliśmy dopuścić do tego, że stały się własnym przeciwieństwem?

Ryszard Kapuściński opowiadał, że kiedyś wprost z obozu uchodźców w Afryce przyleciał do Rzymu. W obozach ludzie żyli na granicy śmierci, wyczerpani z powodu niedostatku żywności i wody. A był to czas Bożego Narodzenia i w Rzymie na Piazza Navona zorganizowano, jak co roku, rodzaj świątecznego targowiska. Na straganach piętrzyły się sterty wspaniałego jedzenia. Dwa światy w odległości kilku godzin lotu. Kapuściński powiedział: "Wtedy zrozumiałem, że ten świat musi zginąć...".

Święto aniołów

Przyjmujemy jako coś oczywistego, że w ewangelicznych opisach Bożego Narodzenia występują aniołowie: u Mateusza cztery razy, u Łukasza czternaście. W Starym Testamencie aniołów jest mnóstwo. W Ewangeliach pojawiają się na początku, w związku z narodzeniem, i na końcu: w Ogrójcu (Łk 22, 43), a potem po zmartwychwstaniu i przy wniebowstąpieniu. O aniołach w noc betlejemską powiedziano tylko, że się zjawili pasterzom ("Anioł pasterzom mówił..."), że grotę narodzenia otaczało "mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: »Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których sobie upodobał«" (Łk 2, 13-14).

Ci aniołowie, oswojeni w kolędach, mogą przy lekturze Ewangelii sprawiać kłopot. Nasz krytyczny umysł zaczyna postrzegać cały opis Narodzenia jak legendę. Choćby zapis o "mnóstwie zastępów niebieskich", uczyniony tak, jakby chodziło o rzecz całkiem zwyczajną, kontrastuje z tą częścią relacji, w której autor stara się precyzyjnie umieścić całe wydarzenie, jak każde inne narodzenie, w historycznym czasie.

Także tym, którym aniołowie w Betlejem nie wadzą, przypominam, że tekst Ewangelii nie jest sensu stricto historyczną relacją, rodzajem reportażu. Jest zapisem katechezy, której celem było ukazanie Jezusa z Nazaretu jako Mesjasza i Bożego Syna. Mamy więc w tych opowieściach warstwę historyczną i warstwę, w której autor stara się wyjaśnić słuchaczom (czytelnikom) religijny sens tego wydarzenia. Nie miejsce tu na szeroki wykład o aniołach w Biblii. Mówiąc krótko: wzmianki o nich mówią o nadzwyczajnej obecności i działaniu Boga. Ewangelie to opowieść o czymś, co przerasta potoczne ludzkie doświadczenia, i nie to jest istotne, czy np. pasterze mieli widzenie anioła, jak dzieci w Fatimie, czy też autor wpisał tych aniołów w celach katechetycznych - ważne, że "Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami".

Te ostatnie słowa są wzięte z Ewangelii Jana, który betlejemskich wydarzeń nie opisał, zastępując z pewnością znaną adresatom opowieść tekstem teologicznym: "Na świecie było [Słowo], a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego - którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili" (J 1, 10-13).

Boże Narodzenie, jak każde zresztą katolickie święto, jest, powinno być, doświadczeniem wiary, docieraniem do tego, co Bóg, przez Słowo, powiedział nam o sobie. Pełnych uroczej fantazji apokryficznych opisów narodzenia i dzieciństwa Jezusa Kościół nie wpisał do kanonu świętych ksiąg.

PS.

Jeszcze życzenia, jako że w Święta myślenie życzeniowe jest dopuszczalne. "Tygodnikowi", by pamiętał lekcję ostatnich lat i nie zapomniał, że być jest ważniejsze niż mieć. Przyjaciołom, współpracownikom i Czytelnikom, by tego od nas wymagali. Odpowiedzialnym za losy Kościoła, by natchnienie wciąż od nowa znajdowali w Betlejem. Nieprzyjaciołom naszym, by widok Dzieciątka uwolnił ich od złości. Wszystkim i sobie - otwarcia serc na tych, z którymi Bóg dziś się okazał solidarny, na najmniejszych naszych braci samotnych, głodnych i bezdomnych.

Boże Narodzenie to święto trudne i wymagające, a jednocześnie radosne. Więc wszystkim, gdziekolwiek są, życzę tej radości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 52/2011