Część polskiej reprezentacji do europarlamentu to będą ludzie skazani prawomocnymi wyrokami bądź – dla odmiany – poszukiwani listami gończymi. Po co im to?

Od lat apelujemy, by pytanie „PO CO?” haftować na każdej polskiej chorągwi, wymalować na każdym transparencie, wywiesić je w każdej auli, zadawać je każdemu kandydatowi do dowolnej szkoły, godności bądź profesji.

07.05.2024

Czyta się kilka minut

Stanisław Mancewicz / Fot. Grażyna Makara / Katarzyna Włoch // Tygodnik Powszechny
Stanisław Mancewicz // Fot. Grażyna Makara / Katarzyna Włoch / Tygodnik Powszechny

Komuś niezorientowanemu w tutejszej specyfice początek kampanii przed wyborami do europarlamentu może się wydać zwyczajny. Oto, jak widzieliśmy, wszyscy już przedstawili swoich kandydatów i kandydatki, a wszyscy oni wystąpili bądź w garsonkach, bądź w garniturach. Ta jednakowość to efekt podpatrzenia, z którego wynika tyle, że wszyscy w Europie są ubrani i uczesani europejsko, a więc standardowo. Ludzie, jak widzimy, pozbyli się tak sympatycznych znaków identyfikacyjnych, jak dajmy na to noszona na co dzień ciupażka, kapelusz w określonym fasonie, surdut czy kierpce bądź osobliwie podkręcone wąsiki, w dół bądź w górę. Słowem, było, minęło i teraz – gdy przyglądamy się chętnym do zasiadania w parlamencie – pozostają nam wyłącznie domysły, kto zacz, bo przecież na podstawie krótkich haseł, umiejętności skandowania, odśpiewania hymnu państwowego, wykrzyczenia jednosylabowych programów nie sposób się zorientować w czymkolwiek, w tym „PO CO”.

Od lat – a mamy na to wielotysięczne rzesze świadków – apelujemy, by pytanie „PO CO?” haftować na każdej polskiej chorągwi, wymalować na każdym transparencie, wywiesić je w każdej auli, zadawać je każdemu kandydatowi do dowolnej szkoły, godności bądź profesji. Od udzielenia odpowiedzi na pytanie „PO CO?” powinny się zaczynać wszystkie egzaminy, ale też wywiady ze sławnymi ludźmi, zarówno z tymi lubianymi, jak i nielubianymi. Wszyscy politycy polscy, każdego ranka, powinni publicznie dawać na nie spójną odpowiedź, a każdy polski uczeń i student powinien zaczynać dzień od precyzyjnego opowiedzenia, PO CO się uczy. I tak dalej, i tak dalej, aż po prezydenta RP, który w codziennym, porannym mikroorędziu powinien spójnie i jednoznacznie opowiadać masom, PO CO jest i PO CO sprawuje ten urząd. Bo – każdy to chyba przyzna – po tym, co ów od lat mówi, ani w ząb nie idzie się domyślić, czy mianowicie jest on prezydentem RP dlatego, że jest zdrowy czy chory, mądry czy niemądry, miły czy niemiły, ładny czy nieładny. A to by się jednak przydało i ujednolicić, i ukonkretnić. Naród byłby wdzięczny.

No więc – idąc dalej, ku syntezie – z dużą dozą pewności trzeba przyjąć, że kraj nasz cierpi na postępujący i powszechny w każdej dziedzinie brak konkretu i jasności. Dlatego też tak bardzo odczuwamy potrzebę konkretyzowania, ujednolicania oraz rozjaśniania i odpowiadania na proste pytania. Z owego konkretyzowania i syntetyzowania wynika na razie – jeśli idzie o wybory do europarlamentu – jedno. To już pewne: spora część polskiej reprezentacji będzie nowocześnie jednolita. Będą to mianowicie ludzie skazani prawomocnymi wyrokami bądź – dla niejakiej odmiany – poszukiwani listami gończymi za przestępstwa kryminalne. Rzecz jasna, ich czyny mogą być przedstawiane w pewnych sferach jako czcigodne akty poświęcenia dla ojczyzny, ale nie dajmy się omamić. Oto żadna, ani niczyja, ojczyzna nie oczekuje, że jej herosi kradną, fałszują dokumenty, szantażują i podsłuchują bliźnich, słowem: że są mafiozami w znaczeniu dosłownym, bo też – podobnie jak wszelkich mafii protoplaści – i nasi też mocno demonstrują swą szaloną religijność.

Można zatem rzec, że pęd ku osobliwej oryginalności, ku niebywałej dotychczas kreacji wyróżnia naszą nację na tle ludów zrzeszonych w Unii Europejskiej, a nie jest to ubiór ani uczesanie, ani ów szeleszczący język, ale adnotacje w rejestrach skazanych i obecność w albumach fotografii z profilu i en face osobników poszukiwanych. Ekscytujące.

Na koniec mamy pytanie, każdy przyzna, że dziwne, a które przyszło nam do głowy w ostatniej chwili. Oto w Kielcach podczas prezentowania kandydatów PiS-u w wyborach europejskich p. J. Kaczyński, przedstawiając p. B. Szydło, użył wobec niej takiej frazy: „To nasz SZPICKANDYDAT”. Po jakiemu to jest – pytamy? Konkretnie: czy B. Szydło kandyduje do Bundestagu? A jeżeli tak, to PO CO. „Herr Kaczynski. Das ist unmöglich!”

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Szpickandydat