Coś mnie wierci

Wjeżdżałem w strefę pustkowia.

09.12.2013

Czyta się kilka minut

Mimo lipca pogoda była ponura. Wszystko było nie tak. Droga dziurawa jak nieszczęście, autobus trzymał się na drut. Nawet słupy energetyczne były powyginane każdy w swoją stronę. Ołowiane powietrze i hałdy, które ciągnęły się po horyzont.

Górniczy Ural. Wszystko tu było dotknięte ręką „zeka”. Latami trzymali tu politycznych i kryminalnych. Winnych i niewinnych. I wykorzystywali jak niewolników. Na tym polega przecież łagier.

Ludzie wpadali tu jak do czarnej dziury. Nieważne, jaki masz wyrok, i tak nie ma stąd ucieczki. Skończysz? I tak zostaniesz, bo nie ma dokąd pójść. Uda ci się, przejdziesz do legendy, w którą mało kto uwierzy. Ci najgorsi, a może najsłabsi, ci, którzy bali się samotności, konieczności wyborów, czym skutkowała wolność, będą popełniali kolejne przestępstwa. Będą chcieli czym prędzej wrócić do łagru – jedynego świata, w którym potrafili funkcjonować. Do domu. W tym sensie prawie każdy skazany był tu na dożywocie.

Ostatnio odgrzebałem stary tekst Witalija Jeriomina „Wyrąb”, opublikowany w 1998 r. w piśmie „Ogoniok”. Opisuje tam łagier w Komi i rozmowę z „zekiem”:

„– Rozumiem, że nie żal ci tych, których okradałeś. Czy jednak nie żal ci samego siebie?

– Żal – padła nieoczekiwana odpowiedź.

– Dlaczego więc znowu tu trafiłeś?

– Dlatego że kiedy stąd wychodzimy, jesteśmy jak złe zwierzęta. Tutaj robią z nas takich”.

Kto robi?

Dziwne, ale zaraz przyszedł mi na myśl strażnik więzienny, którego poznałem wówczas na Uralu. To był ogromny chłop, o wielkich łapach i z twardą jak skała głową. Założę się, że tamtego dnia łoił wódkę od rana.

Jeśliby nie, to nigdy nie byłbym w stanie upić go na tyle, by zaczął mówić o swojej pracy:

– Zeeekii, kochane zeeekii! Wszystko robią zeeekii. Mieszkanie malują zeeekii, samochód naprawiają zeeeki. I zrobią, co tylko zechcę. Ja mogę kazać. Wszystko! Jestem ich panem – mamrotał, trzymając się stolika w podłej knajpie.

Zastanawiałem się, czy czasem wraca niedopity do łagru? Jaki wtedy jest dla swoich „kochanych zeków”? Potrafi zamalować w pysk? Kopnąć? Czy materiał ludzki jest zbyt cenny? Pobity niewolnik jest pewnie gorszy przy malowaniu niż ten zupełnie zdrowy.

Niedawno wróciłem z więzienia, w którym rozmawiałem z podwójnym mordercą (zob. „TP” nr 48/13). Nie miałem specjalnych wątpliwości. Nie chcę, żeby tacy jak on chodzili po ulicach. Gwałcili, mordowali, rabowali. Boję się takich. Więc ustawa Marka Biernackiego, która umożliwi wsadzenie „zwyroli” do psychiatryka, wydaje mi się słuszna.

A jednak wierci mnie coś ciągle w środku.

A od kiedy przypomniałem sobie stary tekst Jeriomina, to wierci mnie jeszcze bardziej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2013