Co zrobić, żeby zostali

W listopadzie 2003 r. przyjęto w Unii Europejskiej dyrektywę, według której tydzień pracy lekarza nie może przekroczyć 48 godzin, zaś dzień pracy 8 godzin. Po tej zmianie w ciągu najbliższych kilku lat w krajach UE przybędzie 60 tys. etatów dla lekarzy.

26.09.2004

Czyta się kilka minut

O tym, że dyrektywa zacznie obowiązywać od 1 maja 2004 r. w Polsce, wiedziano od kilku miesięcy. Nie jest też tajemnicą, że nasi młodzi lekarze mają problemy ze zdobyciem po stażu specjalizacji z interny, chirurgii czy ginekologii ze względu na układy profesorsko-towarzyskie. O niskich zarobkach, przede wszystkim pielęgniarek i położnych, wiemy chyba od zawsze, a na pewno od rozpoczęcia transformacji ustrojowej. O co więc ten krzyk, podniesiony przez niektóre media, że lekarze opuszczają szpitale, uczą się języków (poza angielskim, przede wszystkim norweskiego i szwedzkiego) i masowo zgłaszają się do izb lekarskich po zaświadczenia uprawniające ich do wykonywania zawodu poza granicami? Po pierwsze, to można było przewidzieć, po drugie - jedna trzecia szpitali w Polsce (z reguły powiatowych, niespecjalistycznych) powinna zostać zlikwidowana, bo jest niepotrzebna. Reszta bez trudu zapewni nam opiekę zdrowotną. Nikt nie ma odwagi tego zrobić, bo szpital jest często jedynym albo głównym pracodawcą w regionie. Chyba łatwiej będzie poważyć się na ten krok, wiedząc, że nie wyrzuca się nikogo na bruk, bo w Niemczech, Szwecji czy Wielkiej Brytanii zatrudnią nasze pielęgniarki i lekarzy chętnie, godziwiej też ich wynagradzając.

Na dramatyczne pytanie “kto nas będzie leczył?", trzeba spokojnie odpowiedzieć: lekarze. I to polscy, a gdyby tych zabrakło, nasz rynek jest atrakcyjny dla np. Ukraińców. Poza tym, niewielu z lekarzy czy pielęgniarek wyjeżdżających za chlebem zdecyduje się za granicą pozostać. Wystarczy, że możliwość zrobienia kariery zawodowej i zarobki będą w Polsce równie atrakcyjne jak za granicą, a nie będziemy się musieli obawiać, że “lekarze opuszczą szpitale". Banalnie proste? Problem w tym, że nie potrafimy tego zrobić od 15 lat.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2004