Co to znaczy Europa

Przychodzi czas na pytanie o nową podstawę tożsamości europejskiej w wymiarze społecznym i kulturowym. A także o to, jak na nowo zdefiniować granice Europy. Bo bez tego nowa tożsamość nie powstanie.

24.11.2009

Czyta się kilka minut

Rozszerzenie Unii Europejskiej z 2004 r. zmieniło Europę, Polskę i Unię. Stworzyło nową przestrzeń polityczną i gospodarczą, nowe ramy odniesienia dla przekształceń społecznych i kulturowych, nowe perspektywy rozwoju dla całego kontynentu. Wynikiem rozszerzenia są jednak także kłopoty z tożsamością europejską, z ustaleniem granic Europy i z odpowiedzią na pytanie, co to znaczy być Europejczykiem, kto nim jest, a komu odmówimy prawa do europejskiej tożsamości.

Burzenie muru, odbudowa tożsamości

Paradoksem przemian 1989 roku jest to, że upadek muru berlińskiego, otwierając proces jednoczenia Europy, równocześnie zakończył okres, w którym łatwo było, szczególnie ludziom żyjącym po zachodniej stronie muru, integrować się wokół wspólnych wartości. Łatwość ta wynikała stąd, że po drugiej stronie "żelaznej kurtyny" żyli inni Europejczycy, stanowiący wygodny, choć negatywny punkt odniesienia. Tożsamość konstruujemy zawsze wobec kogoś, w odniesieniu do jakiegoś partnera społecznych relacji, który jest dla naszej własnej tożsamości "znaczącym innym". Wspólnoty Europejskie budowały więc swą zbiorową europejską tożsamość jako świat ludzi wolnych, społeczeństw demokratycznych, żyjących w gospodarce rynkowej, respektujących prawa człowieka. Po drugiej stronie znajdowali się ci inni Europejczycy: zniewoleni, żyjący w świecie dyktatury i gospodarki nakazowej, w systemie opresyjnym i gospodarczo niewydolnym. Świat był prosty i zrozumiały, granice dobrze zdefiniowane.

Z perspektywy Europy Wschodniej obraz świata również wydawał się prosty. Po jednej stronie był komunizm, zapewniający siermiężną stabilizację i poczucie socjalnego bezpieczeństwa, ale też świadomość peryferyjności i zapóźnienia. Po drugiej stronie rozciągał się Zachód: świat wolności i dobrobytu, widziany zasadniczo jako wewnętrznie niezróżnicowany, reprezentujący wartości, do których wielu mieszkańców Wschodniej Europy tęskniło. Zatem i oni budowali swą zbiorową tożsamość w odniesieniu do zachodnioeuropejskich "znaczących innych".

Po roku 1989 to poczucie życia w jasno określonym, dobrze znanym i zrozumiałym świecie uległo zachwianiu. Granice wewnątrz Europy zaczęły zanikać, a w roku 2004 nastąpiło zjednoczenie jej obu części. Jednocześnie powstał problem zbudowania wspólnej tożsamości europejskiej.

Problem ten ma dwa aspekty. Po pierwsze, chodzi o określenie wspólnej platformy, na której mogłaby się dokonywać integracja zjednoczonej Europy w wymiarze społecznym i kulturowym. Po drugie, istnieje konieczność zdefiniowania na nowo zewnętrznych granic nowej Europy, znalezienia nowego wspólnego dla wszystkich Europejczyków "znaczącego innego", bez którego nowa europejska tożsamość nie powstanie.

Karta jako platforma

Jeśli chodzi o pierwszą kwestię, to sprawa jest bardzo trudna. Relacje między wschodnimi a zachodnimi Europejczykami nie były symetryczne. Wschodni Europejczycy widzieli Zachód w kategoriach uproszczonych, ale jednak interesowali się nim i znali go daleko lepiej, niż sami byli znani przez Europejczyków z Zachodu. Do dzisiaj, dwadzieścia lat po upadku muru berlińskiego, znajomość nowych, postkomunistycznych państw członkowskich UE przez europejskich współobywateli ze starych krajów członkowskich pozostawia bardzo wiele do życzenia. Ta nieznajomość nie wynika tylko z niedostatku informacji, ale przede wszystkim z braku zainteresowania peryferyjną Europą.

Rozszerzenie Unii, które, o czym trzeba pamiętać, dokonało się na ogół bez pytania o zdanie społeczeństw unijnej Piętnastki, wywołało wśród nich obawy nie tylko o konkurencję na rynku pracy, ale też o zachowanie tożsamości europejskiej. Nie bardzo było wiadomo, czego należy się spodziewać po nowych obywatelach Unii i co właściwie mają oni wspólnego z tymi, którzy dotychczasową Unię budowali. Unia co prawda ceni sobie i pielęgnuje różnorodność, ale też tworzy wspólnotę wartości i praw. Jest już, przynajmniej od czasu traktatu z Maastricht, nie tylko wspólnym rynkiem, ale też unią polityczną i obywatelską. Wyrazem tego poczucia wspólnoty wartości jest Karta Praw Podstawowych, która stała się integralną częścią traktatu lizbońskiego, tworząc aksjologiczny fundament Unii. Nowym członkom Unii wyraźnie komunikowano, że przystępują nie tylko do wspólnego rynku, ale też do wspólnoty politycznej, społecznej i kulturowej, respektującej odmienności kulturowe, ale w ramach tej samej, wynegocjowanej platformy wartości.

Tymczasem nowe państwa członkowskie Unii z jednej strony bardzo chętnie zajęły się odrabianiem zaległości cywilizacyjnych, szczególnie ekonomicznych i infrastrukturalnych, korzystając z unijnych funduszy i starając się przezwyciężać własne bariery prawne, biurokratyczne czy świadomościowe - ale z drugiej strony nieraz demonstrowały obojętność i dystans wobec Unii jako wspólnoty politycznej i kulturowej. Dla wielu nowych obywateli Unii, w tym dla wielu Polaków, Unia to wciąż "oni", zewnętrzny partner, od którego oczekujemy pomocy - ale do którego zachowujemy dystans, ani nie poczuwając się do wspólnoty i lojalności, ani nie czując współodpowiedzialności za losy całej Unii. Polska nie zaakceptowała Karty Praw Podstawowych, dając tym samym wyraz dystansowi wobec prób budowania wspólnej europejskiej tożsamości w innym niż tylko ekonomiczny sensie. Manifestowała też, przynajmniej do niedawna, pragnienie szczególnie ścisłej więzi z USA, nawet gdy budziło to wątpliwości co do lojalności wobec UE.

Oczywiście, unijna wspólnota wartości opiera się na liberalnych wartościach indywidualistycznych, nawiązując do tradycji Oświecenia. Stać to może w sprzeczności z tradycjami kolektywistycznymi, które są żywe np. w Polsce. Przejawia się to np. w odmiennym pojmowaniu tożsamości narodowej i w ogóle sposobu konstruowania tożsamości zbiorowych. Kolektywistyczny punkt widzenia kładzie na ogół nacisk na odwieczne, uważane za niezmienne elementy stanowiące rdzeń zbiorowej tożsamości. Taka tożsamość jest ekskluzywna, wykluczająca, nieskora do zaakceptowania inności i odmienności. Z kolei podejście indywidualistyczne jest bardziej otwarte, inkluzyjne, generuje skłonność do dialogu i negocjacji.

Europa otwarta, gotowa do dalszego rozszerzania i do dialogu z otoczeniem, powinna więc budować swoją tożsamość na podstawie założeń liberalnych, indywidualistycznych, niewykluczających nikogo ze względu na pochodzenie etniczne czy kulturowe dziedzictwo.

Nowi inni

Trudności w zbudowaniu wspólnej tożsamości europejskiej mają też swój wymiar zewnętrzny, w postaci kłopotów z jasnym określeniem "znaczącego innego": partnera, który do Europy nie należy, ale jest dla niej ważnym odniesieniem. Takim "znaczącym innym" może być Rosja, mogą być Stany Zjednoczone, dla niektórych jest nim świat islamu. W każdym przypadku pytanie o "znaczącego innego" jest trudne i brzemienne w skutki, gdyż od stwierdzenia, kto do Europy nie należy i dlaczego, zależy stwierdzenie, co to znaczy być Europejczykiem.

Jak w tej sytuacji wygląda perspektywa dalszego rozszerzania Unii? Wydaje się, że jest ono - może za wyjątkiem małej Chorwacji - sprawą odległej przyszłości. Unia Europejska i jej obywatele nie są chyba gotowi do nowego, znacznego rozszerzenia i do przyjęcia milionów nowych obywateli, co do których w jeszcze większym stopniu niż poprzednim razem trzeba będzie postawić pytanie o przynależność do jednego świata wartości.

Obywatele Unii, których nie pytano o zgodę na rozszerzenie, wyrazili swoje obawy, m.in. odrzucając Traktat Konstytucyjny. Nie ma się co łudzić, że gdyby teraz zapytano Europejczyków w referendum o zgodę na kolejne, rezultat byłby pozytywny. Zanim Unia będzie gotowa do rozszerzenia, "starzy" i "nowi" Europejczycy muszą się poczuć wspólnotą, wytworzyć w sobie świadomość "my". Nie może to być, i nie będzie, świadomość quasi-etniczna, swoisty nowy europejski nacjonalizm. Europa jest na to zbyt zróżnicowana kulturowo. Ale może powstać wspólnota oparta na politycznych, obywatelskich wartościach. Jeśli ramami strukturalnymi dla takiej tożsamości będzie coś w rodzaju federacji, to tym lepiej, szczególnie dla słabszych krajów UE, które na ścisłości Unii mogą jedynie zyskać.

Pośpieszne kolejne poszerzenie jest nie tylko niemożliwe politycznie, ale nie jest też celowe. Utrudniłoby integrację Unii, rozrzedziłoby ją jeszcze bardziej. Nie byłoby to dobre także dla ewentualnych nowych członków. Jeśli chcą oni wejść do Unii, to dlatego że jest ona atrakcyjna właśnie poprzez swoją spójność, sprawność, zdolność do działania dla wspólnego dobra. Po co komu członkostwo w słabej, rozdartej Unii?

Unia musi się przygotować, aby stać się zdolną do przyjęcia nowych członków. A z kolei kandydaci muszą się przygotować po to, aby być zdolnymi do skorzystania z dobrodziejstw członkostwa. W przeciwnym razie rozbudzone aspiracje przyniosą tylko rozczarowanie.

I co najważniejsze, kraje kandydujące do UE muszą zrozumieć, śladem obecnych nowych członków, że członkostwo to nie tylko fundusze unijne, lecz też wspólna tożsamość. Unia zawdzięcza swoje sukcesy i swoją cywilizacyjną atrakcyjność w dużej mierze indywidualistycznym, liberalnym, oświeceniowym wartościom, na których się opiera i które są wyrażone w Karcie Praw Podstawowych. Przyjęcie tej Karty i tych wartości to warunek i podstawa członkostwa.

Prof. ZDZISŁAW MACH jest europeistą, socjologiem i antropologiem społecznym. Dyrektor Instytutu Europeistyki UJ, kierownik Kolegium Europejskiego UJ w Zakopanem. Pracował jako visiting professor m.in. w Oxfordzie, na Uniwersytecie w Edynburgu i Uniwersytecie Chicagowskim.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2009