Ciemności kryją tekst

Miał poczucie, że otaczają go niewidzialni sprawcy, których zbrodnie nigdy nie zostaną ujawnione. Ta zmowa milczenia, której doświadczał również w szkole (historia Niemiec kończyła się na Traktacie Wersalskim), napawała go coraz większym lękiem.

26.01.2010

Czyta się kilka minut

W. G. Sebald (1944-2001) był poetą, prozaikiem i krytykiem literackim. Urodził się w Niemczech, ale od 1966 roku mieszkał w Anglii, gdzie pracował jako wykładowca literatury europejskiej na uniwersytetach w Manchesterze i Norwich. Uznawany za jednego z najwybitniejszych prozaików drugiej połowy XX wieku, wymieniany wśród kandydatów do Nagrody Nobla. Jego błyskotliwą karierę literacką przerwała przedwczesna śmierć. Sebald zginął 14 grudnia 2001 roku w wypadku samochodowym niedaleko swego domu w hrabstwie Norfolk.

"Czuję. Zawrót głowy" (wyd. niem. 1990; pierwsze wyd. polskie 1998, Wydawnictwo Literackie, z posłowiem Adama Zagajewskiego; wyd. drugie W.A.B. 2010). Narrator śladami Kafki i Stendhala podróżuje do Wiednia, Wenecji i alpejskiej wioski, gdzie spędził dzieciństwo i z którą związane są jego upiorne wspomnienia. Chodzi o wojnę, o której w rodzinnym domu nigdy nie rozmawiano, choć ojciec służył jako żołnierz Wehrmachtu.

"Wyjechali" (wyd. niem. 1992; pierwsze wyd. polskie W.A.B. 2005; wyd. drugie W.A.B. 2010). Historie czterech ludzi - malarza, starego Rosjanina, nauczyciela i wujecznego dziadka narratora - połączonych tym samym losem: wypędzonych z miejsca, które uznawali za własne. Wygnańcami stają się ze względu na swą żydowską tożsamość, z którą po wojnie nie potrafią się uporać, zmierzając w stronę otchłani.

"Pierścienie Saturna" (wyd. niem. 1995; wyd. polskie W.A.B. 2010). Narrator przemierza wschodnie tereny Anglii, gromadząc ślady przeszłości i zwiedzając tajemnicze miejsca, w których powstają niepokojące historie. Sebald jest w tej książce niczym archeolog wskrzeszający zapomniane opowieści, postacie i zdarzenia.

"Austerlitz" (wyd. niem. 2001; wyd. polskie W.A.B. 2007). Historia pięcioletniego chłopca Jacquesa Austerlitza, który na początku II wojny światowej trafia do Anglii w transporcie dziecięcym. W szkole dowiaduje się, że jest Żydem. Po latach próbuje odnaleźć ślady utraconego dzieciństwa i stworzyć tożsamość, której niegdyś został pozbawiony.

O wznowionych właśnie dwóch­ pierwszych książkach W. G. Sebalda - "Czuję. Zawrót głowy" i "Wyjechali" - jeden z czytelników napisał w liście do pisarza, że są "niczym wir, który powoli wciąga nas w swoje granice, igra z nami, na zmianę podsycając i osłabiając przerażenie, by ostatecznie nas... uwolnić. Niby wszystko jest w porządku, a jednak potem już nic nie wygląda tak samo".

Sebald zaczął pisać późno. Jego pierwsza książka - poemat "Nach der Natur" ("Z natury") ukazał się w 1989 r. - nie wywołała poruszenia wśród krytyków, choć zwróciła nań uwagę dwóch wybitnych pisarzy: Christopha Ransmayra i Hansa Magnusa Enzensbergera, którzy uznali, że oto pojawił się na niemieckiej scenie literackiej nowy wielki talent. Poemat składał się z trzech części. Pierwsza zawierała sceny z życia XVI-wiecznego artysty Matthiasa Grünewalda, druga opisywała przygody Georga Wilhelma Stellera, który w 1741 r. towarzyszył Vitusowi Beringowi w podróży na Alaskę, a trzecia - autobiograficzna - opowiadała o dzieciństwie spędzonym przez Sebalda w małej miejscowości Wertach na południu Niemiec, o jego relacji z dziadkami i o wojnie, której co prawda nie doświadczył, ale której ślad jest widoczny we wszystkim, co napisał.

Jeden z krytyków zasugerował później, że w "Nach der Natur" obecne są niemal wszystkie tematy, które pisarz rozwijał w następnych książkach. Widać także bardzo wyraźnie, że jego domeną nie jest poezja, lecz proza.

Zapiski

W eseju o Prouście Walter Benjamin pisze, że każde wielkie dzieło albo ustanawia swój własny gatunek, albo przynajmniej wyczerpuje możliwości gatunków wcześniejszych. Gdy na początku lat 90. ukazały się dwie pierwsze książki prozatorskie Sebalda, krytycy nie potrafili precyzyjnie nazwać ich formy literackiej. Proza Sebalda była określana mianem hybrydy, która zawiera elementy eseju, dziennika podróży, reportażu, fikcji dokumentalnej, krytyki sztuki, kroniki społecznej i osobistego przewodnika. Na ostatnich stronach "Czuję. Zawrót głowy" pisarz kilkakroć używa w odniesieniu do swego pisarstwa słowa "zapiski" (Aufzeichnungen), które przywodzi na myśl luźne notatki, obserwacje, wypisy z innych tekstów, okolicznościowe uwagi etc. Nie przypadkiem Sebald wybrał właśnie to określenie. Nawiązał w ten sposób do Rilkego i jego "Pamiętników Malte-Lauridsa Brigge" ("Die Aufzeichnungen des Malte Laurids Brigge") - dzieła, które na początku drugiej dekady XX wieku zrewolucjonizowało formę powieści w Niemczech. W tekście zatytułowanym "All’estero" z "Czuję. Zawrót głowy" kelnerka w zajeździe, w którym zatrzymał się narrator, pyta go, czy jest dziennikarzem, czy pisarzem. "Kiedy jej powiedziałem - pisze ironicznie Sebald - że ani jedno, ani drugie nie jest całkiem ścisłe, chciała się dowiedzieć, co akurat teraz przelewam na papier, ja zaś zgodnie z prawdą odrzekłem, że sam jeszcze właściwie nie jestem pewien, ale coraz wyraźniej mam poczucie, że chodzi o powieść kryminalną".

Duży wpływ na pisarstwo Sebalda miały powstające w latach 60. sztuki dokumentalne takich autorów jak Rolf Hochhuth, Hans Magnus Enzensberger i Peter Weiss. Wszyscy oni wykorzystywali w swoich tekstach materiały faktograficzne: sprawozdania, dzienniki, zdjęcia etc. Sebald poświęcił ich dramaturgii jedną ze swych rozpraw, która - co znamienne - ukazała się rok przed jego debiutem poetyckim. W wywiadzie mówił, że dramat dokumentalny ośmielił go do swobodnego łączenia historii i fikcji, zamazywania granic pomiędzy nimi, co ma sens o tyle, o ile autora nie interesuje obiektywny wymiar prawdy, lecz to, co ta ostatnia robi ze społeczną (nie)świadomością.

W przypadku Sebalda chodzi o wojnę i jej upiory, które wedle niego nigdy nie zostały wyczerpująco opisane z perspektywy społeczeństwa odpowiadającego za Zagładę. By to uczynić, potrzebna jest archeologia pamięci, w której kluczową rolę odgrywa fikcja, albowiem udaje się za jej pomocą (mimowolnie) opowiedzieć o tym, co Sebald nazywał "traumą milczenia". Żeby przerwać milczenie, trzeba przywołać zepchnięte na margines zdarzenia, przypadkowe dokumenty, zdjęcia, ślady tamtej rzeczywistości, trzeba w jednej narracji połączyć historie, które z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego. Wojnę milczeniu wypowiada się przechodząc na stronę wielokształtnej opowieści.

Opowieść

W dwóch pierwszych książkach Sebalda zajmował przede wszystkim sam proces pisania. Na ostatnich stronach powieści "Wyjechali" opisuje zimę 1990/91 r., gdy próbował dokończyć opowieść o Maksie Ferberze (nazwisko zostało zmienione) - malarzu, którego poznał w Manchesterze. Pisanie szło mu bardzo źle, zdarzały się długie przerwy, musiał wracać do gotowych już fragmentów, by je przeredagować, historia wymykała mu się z rąk. Dręczyły go przy tym narastające skrupuły, które dotyczyły zarówno przedmiotu jego opowieści, jak i problematyczności pisarstwa w ogóle.

"Zabazgrałem ołówkiem i długopisem setki stronic. Znaczną większość z nich poprzekreślałem, wyrzuciłem albo zasmarowałem dopiskami, aż stały się kompletnie nieczytelne" - Sebald nie daje nam odpowiedzi na pytanie o źródła tej pisarskiej niemocy, ale wygląda na to, że podświadomie zwleka z jej ukończeniem (przyrzekł Ferberowi, że prześle mu "skróconą wersję jego życia"). Wreszcie przychodzi telegram z Manchesteru z informacją, że Max w ciężkim stanie trafił do szpitala. Wówczas - jak nietrudno się domyślić - opowieść zaczyna się kleić.

Zwiedzając cmentarz żydowski w Kissingen (w innym fragmencie "Wyjechali"), Sebald zwraca uwagę na tablicę ozdobioną płaskorzeźbą pióra. To grób niejakiej Friederike Halbleib. "Wyobraziłem ją sobie - mówi - jako pisarkę, samotną i bez tchu pochyloną nad swoją pracą, i teraz, kiedy to piszę, wydaje mi się, że to ja sam ją utraciłem i że nigdy nie zdołam tej straty przeboleć, mimo tak długiego czasu, jaki upłynął od jej śmierci".

Poczucie straty daje impuls do pisania - to ono jest jego zaczynem. Sebald powtarza dobrze znaną modlitwę melancholików, czyli - jak pisał Baudelaire - tych, co nigdy nie odnajdą straty. Pisać można tylko z tęsknoty za utraconym losem, ale także dzięki temu, że w świecie pojawiła się po tym losie wyrwa, którą opowieść może wypełnić. Póki Max Ferber czeka na "skróconą wersję swego życia", póty Sebald nie może jej ułożyć, ponieważ nie ma na nią miejsca.

Wszyscy bohaterowie "Wyjechali" - wygnańcy żydowskiego pochodzenia, którzy w czasie wojny zostali zmuszeni do emigracji lub ukrywania się - zostawili po sobie puste miejsce, które jątrzy i dzieli niemieckie społeczeństwo. Ich losy przypominają historię jednego z Kafkowskich bohaterów, myśliwego Grakchusa, którego Sebald przywołuje w "Czuję. Zawrót głowy". Grakchus ginie na polowaniu, ale nie opuszcza ziemi, ponieważ łódź zmarłych zmyliła drogę i teraz podróżuje po śmierci przez wszystkie kraje świata.

W opowiadaniu Kafki Grakchus w pewnej chwili zamienia się w motyla na znak, że jest w ciągłym ruchu. Sebald wielokrotnie nawiązuje do tego motywu. Jeden z jego bohaterów u kresu swych dni spotyka człowieka-motyla, w innej historii dziecko na spacerze ugania się za motylami, pojawia się też łowca motyli (w którym nietrudno rozpoznać Nabokova), czyli figura pisarza, który próbuje opisać te dziwne postaci zawieszone między żywymi i umarłymi.

Obrazy

We wszystkich książkach Sebalda pojawiają się rozmaite elementy wizualne: zdjęcia, pocztówki, reprodukcje obrazów, wycinki z gazet, faksymile rękopisów, bilety, rachunki - wszystko, co wiąże się z losem bohaterów lub odwiedzanymi przez samego pisarza miejscami. Nie istnieje żadna zasada włączania tych obiektów do narracji. Najciekawsze są te momenty, w których element wizualny uzupełnia - niczym rebus - urwane nagle zdanie, staje się jego integralną częścią, żetonem w komunikacyjnej grze. Przypomina to scenę z "Podróży Guliwera" - Swift przedstawia w niej ludzi porozumiewających się ze sobą nie za pomocą języka, lecz samych rzeczy, które w tym celu muszą ze sobą wszędzie nosić. Podobnie u Sebalda, który od czasu do czasu komunikuje się z czytelnikiem za pomocą reprodukcji przedmiotów, jakby język nie wystarczał mu do prezentacji rzeczywistości.

Zdjęcia w książkach Sebalda (przez niego zrobione lub odkryte w prywatnych zbiorach i na pchlich targach) przypominają stare wizerunki krewnych, na których nie rozpoznajemy już ani osób, ani miejsc. Są znakiem zerwanych relacji i zatartej tożsamości. Ale z tego właśnie powodu prowokują nas do stawiania pytań. W książce Rolanda Barthesa o fotografii pt.

"La Chambre claire" pojawia się zdjęcie André Kértesza z 1931 r. przedstawiające chłopca w salce lekcyjnej. Barthes pisze na jego marginesie: "Całkiem możliwe, że Ernest jeszcze żyje: ale gdzie i jak? Oto cała powieść!". Z tej ciekawości wyrastają niektóre teksty Sebalda.

W recenzji z "Wyjechali" John Tagg zasugerował, że obiekty wizualne są częścią osobliwej dokumentacji, jaką pisarz gromadzi, by wytoczyć proces tym, którzy milczą, czyli całemu społeczeństwu niemieckiemu. Dokumentacja ta jest osobliwa, ponieważ z trudem przyszłoby nam te materiały sklasyfikować. Tagg zwrócił również uwagę na pewną cechę Sebaldowskich opisów, które czasem oddalają się od prezentowanego zdjęcia. Jakby pisarzowi zależało na podkreśleniu nieadekwatności między językiem i rzeczą. Według Tagga w ten sposób Sebald ujawnia niewyrażalny charakter zdarzeń, którymi się zajmuje. Trzymane w szafie, zamiatane pod dywan, zostały skazane na zapomnienie. Kiedy wydobywamy je na powierzchnię, okazuje się, że brakuje języka, by je w pełni opisać, brakuje obrazów, które mogłyby pobudzić naszą wyobraźnię, a związki między językiem i przedmiotem z przeszłości są umowne, nieostateczne, ustanawiane tylko na chwilę.

Niesamowite

W "Wyjechali" Sebald opisuje jedną ze swych podróży do Niemiec. Odwiedza niewielkie miasto Kissingen, bawarski kurort, w którym szuka śladów historii opisanych w ofiarowanym mu dzienniku niejakiej Luisy Lanzberg. W kawiarni przegląda ogłoszenia i informacje w gazecie. Jest zdruzgotany - jak mówi - bałamutną świadomością historyczną, jaka ujawnia się w takich doniesieniach. Nikt nie mówi o przeszłości, nikt nie chce się nią zajmować. "Czułem (...) coraz wyraźniej, że otaczające mnie zewsząd duchowe zubożenie i amnezja Niemców, zręczność, z jaką wszystko zostało zatarte, zaczynają działać mi na umysł i nerwy". To dewastujące uczucie bardzo mocno wiąże się z dzieciństwem spędzonym przez Sebalda w Wertach (o rodzinnym mieście opowiada w ostatniej części "Czuję. Zawrót głowy"; jego nazwa pojawia się pod postacią inicjału "W.").

W filmie poświęconym pisarzowi jego siostra, wspominając atmosferę powojennego Wertach, zwróciła uwagę na niepokojące milczenie, jakie panowało wokół wydarzeń wojennych. Ojciec Sebalda był żołnierzem Wehrmachtu. W 1945 r. trafił do niewoli francuskiej i wiele lat spędził w więzieniu. Po powrocie nigdy nie opowiadał o tym, czego doświadczył. Sebald zadawał sobie uporczywe pytanie o jego rolę w eksterminacji Żydów. Miał poczucie, że otaczają go niewidzialni sprawcy, których zbrodnie nigdy nie zostaną ujawnione. Ta zmowa milczenia, której doświadczał również w szkole (historia Niemiec kończyła się na Traktacie Wersalskim), napawała go coraz większym lękiem.

W jednym z wywiadów nieco enigmatycznie powiedział, że właśnie z milczenia bierze się jego fascynacja tym, co niesamowite: dziwakami, którzy żyją na marginesie społeczeństwa, szaleńcami, niepokojącymi przedmiotami, martwymi budynkami, wyludnionymi miastami etc.­ Ci, którzy snują opowieści w książkach Sebalda, zawsze zajmują pozycję obcego, który nie przynależy do żadnego miejsca. Sytuację wypędzonego i związany z nią lęk opisuje kategoria, do której autor "Austerlitza" wielokrotnie się odwoływał. Chodzi o Freudowskie pojęcie "niesamowitego" (unheimlich), które wiedeński psychoanalityk opisuje w krótkim tekście z 1919 r.

Niesamowite jest przeciwieństwem "samowitego", które oznacza - jak pisze Freud - to, co należy do samej istoty człowieka lub rzeczy, co stanowi jej samoistność i sprawia, że osoba czuje się u siebie. W niemieckim słowie słychać również dwa rzeczowniki: "das Heim" (dom rodzinny) i "die Heimat" (strony rodzinne, ojczyzna). Fascynacja niesamowitością nie oznacza zatem jedynie przywiązania do dziwactwa, ekscentryczności, lecz wywodzi się z bolesnego doświadczenia wykorzenienia, wygnania ze stron rodzinnych. Tego doświadczają bohaterowie Sebalda (on sam mówił o sobie, że jest wiecznym podróżnikiem i nigdzie nie czuje się u siebie).

Przywoływany już Max Ferber w jednej z rozmów z narratorem w taki oto sposób opowiada o swoim dzieciństwie: "W dalszym ciągu odrabiałem lekcje pod okiem matki, w dalszym ciągu zimą jeździliśmy na narty do Schliersee, a latem na wakacje do Oberstdorfu albo do Walsertal, a o czym nie moglibyśmy mówić, o tym milczeliśmy i już". Milczenie dotyczyło rzecz jasna żydostwa rodziny Ferberów, które trzymane było w ukryciu ze strachu przed szykanami. Za sprawą milczenia pochodzenie, przynależność do określonej grupy etnicznej, żydowska "samoistność" zmienia się w coś przerażającego, upiornego. Bohaterowie Sebalda nie potrafią się od tego demona uwolnić. Wszyscy popełniają samobójstwo.

Lęk

We wspomnieniach z dzieciństwa Sebald przywołuje potworną chorobę, która złożyła go niedługo przed Bożym Narodzeniem. Zdarzenie miało miejsce kilka dni po śmierci jednego z myśliwych, którego zwłoki widział. W chwili największego natężenia choroby Sebald ma wysoką gorączkę, która wywołuje delirium. W koszmarnej wizji schodzi do piwnicy, gdzie w najgłębszym, najciemniejszym kącie stoi skrzynia. W skrzyni znajduje się wielki kamienny garnek, w którym w zimie przechowywano jajka. Sięga ręką do środka, ale na dnie naczynia zamiast jajek, znajduje gałki oczu.

Ten obraz, z którym wiąże się strach przed utratą wzroku, pochodzi z eseju Freuda. Przytacza on opowiadanie E.T.A. Hoffmanna o przerażającym piaskunie, którym matka straszy przed snem swego syna. Niania tłumaczy mu, że to potworny niegodziwiec, który sypie dzieciom piaskiem w oczy, aż im wychodzą z orbit, a potem zbiera je i daje swym własnym dzieciom na pożarcie. Wiele lat później bohater Hoffmanna, student Nataniel, nie może oderwać się od wspomnień związanych z przerażającą śmiercią ojca, na które nakłada mu się historia o piaskunie. I to właśnie postać ojca - jak tłumaczy Freud - jest tutaj kluczowa, bo to on jest źródłem nieprzezwyciężalnego lęku.

Sebald bardzo subtelnie wprowadza ten wątek do swojej narracji, przywołując jeszcze jedno zdarzenie. Chodzi o wizytę u łaziebnika Köpfa, do którego ojciec - po powrocie z niewoli - posłał go na postrzyżyny. "Niczego nie bałem się tak bardzo jak chwili, gdy Köpf, do którego, odkąd ojciec znów był w domu, raz w miesiącu chodziłem się strzyc, świeżo naostrzoną o rzemień brzytwą przejeżdżał mi po karku".

Sebald nie doświadczył wojny, spędził idylliczne dzieciństwo w Wertach, gdzie jej odgłosy nigdy nie dotarły (nawet wtedy, gdy gdzie indziej zaczęto o nich mówić). Ale milczenie na temat wojny, które stało się podstawą komunikacji w jego rodzinnym domu i jednocześnie - paradoksalnie - zrodziło Sebalda-pisarza, wywołało równie silny wstrząs, obezwładniający lęk przed utratą pamięci i historyczną ślepotą, w której giną losy wypędzonych. Jak napisał w epigrafie jednej ze swych opowieści: "Bywają mgławice, których nie rozproszy żadne oko".

W. G. Sebald, "Czuję. Zawrót głowy", przeł. Małgorzata Łukasiewicz, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010.

W. G. Sebald, "Wyjechali", przeł. Małgorzata Łukasiewicz, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2010.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodzony w 1978 r. Aktywista literacki, filozof literatury, eseista, redaktor, wydawca, krytyk i tłumacz. Dyrektor programowy Festiwalu Conrada. Redaktor działu kultury „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor programów literackich Fundacji Tygodnika Powszechnego.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2010