Ciarki

Dużo pracujemy ostatnio nad nowymi definicjami cnót kardynalnych. Mniemamy, że owe stare zdziadziały i zaszły sadzą.

17.06.2019

Czyta się kilka minut

Weźmy takie umiarkowanie. Umiarkowanie kompletnie wypadło z użycia, z każdej sfery. Nic już nie jest umiarkowane i niemal nikt nie jest umiarkowany. Ludzie umiarkowani siedzą w jakichś zapyziałych rezerwatach, co i tak nie jest dla nich gwarancją umiarkowanego trwania. Co rusz na te ogrodzone tereny wpadają rozegzaltowane hordy, polujące na umiarkowanych, jak na – za przeproszeniem – płocie drzemiące w toni. Te płocie w oczach nieumiarkowanych rzesz są co prawda stadami piranii, chcącymi rozszarpać Polskę na krwawe kęski, bądź – co nie lepiej – zmasturbować do imentu polską młodzież.

Otóż określenie dziś kogokolwiek umiarkowanym jest jego końcem, podlega ów więc natychmiastowej reedukacji, w licznych uniwersytetach nieumiarkowania. Kto dziś próbuje być umiarkowanym – jako się rzekło – jest nikim, taka jest prawda, może nieoryginalna, ale trzeba to zanotować.

Idźmy chyżo, zanim kometa uderzy w planetę i zanim opadniemy na jej sczerniałą powierzchnię w postaci świecącej żelatyny. Weźmy teraz na tapetę męstwo. Termin ów się zdeformował i od tej deformacji ciarki nam chodzą po otłuszczonym ciele. Najświeższym przykładem dzisiejszego męstwa są listy owego Falenty choćby. Pomijając wszelkie, powszechnie omawiane detale tych niezwykłych prób rękopiśmiennych, warto zwrócić uwagę na liczne wyznania będące dowodem na niesłychane bohaterstwo. Oba pisma, do prezydenta i do Gospodarza, są de facto wnioskami o nadanie Virtuti Militari. Mamy wrażenie, że Virtuti oczywiście Falenta dostanie, albo co najmniej order Lenina, co mu się bodaj bez dyskusji należy. Podobnie ściska się gardło i łzy płyną, gdy ogląda się relację z posiedzenia rady gminy Wola Krzysztoporska pod Łodzią. Debatowano tam – przyznać trzeba, krótko, stanowczo i nieskomplikowanie – o obecności flagi Unii Europejskiej w sali obrad. Jeżeli coś się z tym historycznie kojarzy, jakieś obrazy się wyświetlają, to jest to naturalnie sławne przejęcie odwachu na Rynku Głównym w Krakowie w październiku 1918 r., będące w tym mieście symbolem odzyskania niepodległości. Obcy Europejczycy w swej moralnej zgniliźnie opłacili tej gminie – mającej w swej nazwie zobowiązujące słowo „wola” – budowę kanalizacji, czym lud tamtejszy zniewolono do wąchania luksusu. Niedziwne zatem, że teraz podjął on próbę irredenty.

O sprawiedliwości, cnocie szalenie stareńkiej, dużo by mówić. Główną sprawiedliwością jest dziś prawo do lżenia każdego, kto wykonał dowolny wysiłek, edukacyjny czy zawodowy, kto podjął próbę realizacji swych ambitnych aspiracji i ma dobre, choć niemodne teraz prawo, by z tego żyć, być dumnym i ową dumę okazywać. Jak się okazuje, wszystko to ma być dziś w imię sprawiedliwości powodem do wstydu i poczucia winy wobec tych, którzy nie kiwnęli palcem. Modnie jest też mówić, że komuś „się udało”. Wysiłek w realizowaniu aspiracji jest proszeniem się o oskarżenie o złodziejstwo i żerowanie na maluczkich. Sprawiedliwym stało się powszechne sądzenie, że ktokolwiek, kto ma od nas lepiej, jest bandziorem, idealną figurą, którą trzeba odsunąć od koryta. Zważyć należy, że jest to tzw. sprawiedliwość rewolucyjna, która to zbitka była, jest i zawsze będzie oksymoronem.

Na koniec – roztropność. Jej staroświecki brak okazał właśnie jeden z najwyższych urzędników państwa, nawołując do jedzenia bobrów. Apetyt motywował potrzebą wzwodu, nieuzasadnioną doprawdy niczym roztropnym. Tak, jest to brak roztropności w starym stylu, mówiąc delikatnie, a w nowym? Z rozczuleniem przyglądamy się działaniom w kulturze. Cztery lata temu za pomocą dyrektyw politycznych uruchomiono starania, by zamienić ją w kostnicę. W prawdziwych kostnicach elementarną kwalifikacją jest zdolność odróżniania żywego od truposza. W zarządzaniu kulturą ta roztropna umiejętność jest teraz zbędna. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2019