Chińska Republika Niedoszła

Na 17. kongresie Komunistycznej Partii Chin w 2007 r. jeden z jej liderów stwierdził, że w Chinach nigdy nie będzie demokracji w stylu zachodnim. Nie dodał, że kiedyś była. Prawie. Dlaczego wtedy się nie udało?

06.08.2008

Czyta się kilka minut

1 stycznia 1912 w Nankinie proklamowano Republikę Chińską. Istniała zgoda, że kraj potrzebuje parlamentu i reform. Ale w marcu 1913 r. przywódcę demokratycznie wybranej większości zamordowano, a rządy objęła wojskowa junta, dążąca do przywrócenia cesarstwa. Przez kolejne 30 lat trwała walka o kształt XX-wiecznych Chin. Aby zrozumieć jej przebieg, trzeba cofnąć się do wieku XIX, pełnego chaosu i upokorzeń. To on określał Chiny przez cały wiek XX.

Wiek klęski

Mandżurowie, którzy w XVII w. najechali Chiny i założyli dynastię Qing, w XIX w. stanęli przed zagrożeniami wewnętrznymi i zewnętrznymi. Ociężały feudalny kraj nękały mocarstwa kolonialne i wykrwawiały powstania chłopskie. W następstwie przegranych konfliktów, zapoczątkowanych wojną opiumową z Wielką Brytanią, Chiny zawarły z państwami Zachodu niekorzystne traktaty. A oddając miasta i ziemię we władanie cudzoziemcom, Qingowie tracili autorytet poddanych.

Wtedy na skalę wcześniej niespotykaną do Państwa Środka zaczęły przenikać obce idee. Swoiście pojmowane chrześcijaństwo, do którego odwoływali się Tajpingowie - chłopscy rebelianci z lat 1850-64 - było wedle amerykańskiego sinologa Johna Kinga Fairbanka "jedynym w swoim rodzaju wschodnio-zachodnim amalgamatem idei i praktyk, sprzężonym z wojowniczym działaniem".

Presja zmusiła niechętny dwór do prób westernizacji, ale wedle zasady "chińska nauka to fundament, a zachodnia wiedza służy celom praktycznym". Jednak na przeszkodzie modernizacji stała skostniała administracja, przestarzała gospodarka i konserwatywna elita. Budowa kolei i kłóciła się z zasadami fengshui, prowadzenie firm krępowała biurokracja, nowatorskie pomysły trafiały na ignorancję.

Mimo wszystko nowe idee znajdowały podatny grunt. Chrześcijaństwo zdobywało wyznawców wśród reformatorów, sądzących, że obok przemysłu i demokracji jest ono jednym z sekretów boleśnie odczuwanej potęgi Zachodu. Ostatnia dekada XIX w. to rozwój miast na wzór zachodni - na ogół portów, leżących na terenie kontrolowanym na mocy traktatów przez zachodnie mocarstwa. Sto lat później niż w Europie i o generację później niż w Japonii do Chin zawitała też nowoczesna prasa. Do głosu zaczęła też dochodzić opinia publiczna.

W 1895 r. Chiny przegrały wojnę z Japonią. Mocarstwa, zachęcone łatwością zwycięstwa Japończyków, znów zaczęły rywalizować o koncesje.

Młoda elita intelektualna uderzyła na alarm. Uczony Kang Youwei, dążący do pogodzenia konfucjańskiej tradycji z wymogami nowoczesności, zapoznał młodego cesarza Guangxu z sukcesami takich państw jak zreformowana Japonia, ze smutnym losem krajów bojących się zmian (Turcji i Indii), a także tragedią rozbiorowej Polski. Ale zachowawcza cesarzowa-wdowa Cixi położyła kres "stu dniom reform". Kang ledwo uszedł z życiem.

Ostatecznym dowodem intelektualnego bankructwa Qingów było poparcie przez nich tzw. powstania bokserów - rewolty biedoty przeciwko cudzoziemcom. Po interwencji wielkich mocarstw w 1900 r. Chiny stały się w istocie półkolonią Zachodu.

Cesarstwo trwało jeszcze do 1912 r. - po części z braku alternatywy, a po części dzięki obcokrajowcom, dla których było gwarantem traktatowych przywilejów.

Październikowa rewolucja

W pierwszej dekadzie XX w. rosła przepaść między interesami Mandżurów a potrzebami narodu chińskiego, oraz między nowoczesnymi miastami w strefie nadmorskiej a zacofaną chińską wsią. Elita miejska, widząc niezdolność Qingów do zmian, wzięła modernizację we własne ręce. Podniesiono sztandary rozwoju prowincji, lokalnego samorządu i konstytucjonalizmu.

Chiński nacjonalizm krzepł nie tylko w Chinach, ale i pośród emigrantów - studiujących i pracujących w Japonii, Europie czy w USA.

Jednym z takich obytych w świecie Chińczyków był Sun Yat-sen (Sun Zhongshan). Ten, ochrzczony w Hongkongu i wykształcony na lekarza (wg reguł zachodniej medycyny), podczas podróży na Zachód propagował swoją filozofię polityczną "trzech zasad" - nacjonalizmu, demokracji i dobrobytu. W 1905 r. w Tokio stanął na czele Ligi Rewolucyjnej, by przez kolejne lata nie ustawać w wysiłkach na rzecz obalenia cesarstwa.

Ale i samo cesarstwo przestało wreszcie zapierać się przed zmianami. Modernizowano wojsko i policję, tworzono nowoczesne instytucje. W celu zaznajomienia się z konstytucjonalizmem wysłano misje do Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Japonii, Anglii i Francji. Ogłoszono projekt przechodzenia do rządów konstytucyjnych, którego etapami było zwołanie doradczych zgromadzeń prowincjonalnych, a następnie narodowych (elektorat ograniczono do osób wykształconych lub odpowiednio majętnych). Rosła w siłę prasa, przekładano na chiński zachodnie dzieła literackie (w tym Sienkiewicza) oraz książki z dziedziny filozofii, socjologii, ekonomii i prawa.

Wciąż jednak - wobec braku poszanowania dla prawa, problemów finansowych, słabości administracji i żądzy władzy Mandżurów - idea konstytucjonalizmu nie mogła zapuścić korzeni.

Potrzebny był wstrząs.

Takim wstrząsem stał się przedwczesny wybuch bomby w kwaterze sił rewolucyjnych w Wuchang w październiku 1911 r. Powstańcy w jeden dzień przejęli miasto. Piętnaście prowincji odpowiedziało na apel o ogłoszenie niezależności. Po serii starć zawarto rozejm. Z końcem roku z USA wrócił Sun Yat-sen, aby 1 stycznia 1912 zostać tymczasowym prezydentem Republiki Chińskiej.

Mimo głębokich rozbieżności, rząd Suna szybko dokonał takich posunięć oczekiwanych przez społeczeństwo, jak zakaz palenia opium, krępowania stóp kobietom, torturowania i wywożenia chińskich robotników za granicę. Jednocześnie negocjowano z władzami mandżurskimi. I dzięki kompromisom, Chiny uniknęły wtedy wojny domowej, chłopskich powstań i obcej interwencji.

W lutym 1912 r. abdykował małoletni cesarz Pu Yi, ale dwór miał zachować majątek i miał być traktowany dobrze.

Wkrótce Sun Yat-sen ustąpił ze stanowiska; w marcu prezydentem został Yuan Shikai. Wtedy to opublikowano tymczasową konstytucję Republiki Chińskiej.

Kolejnym krokiem miały być powszechne wybory parlamentarne. W trwających długo, bo od grudnia 1912 do lutego 1913 r. wyborach uczestniczyła jedna czwarta dorosłych obywateli. "Wydaje się, że Chiny nie były wówczas opóźnione w stosunku do demokracji zachodnich" - twierdzi francuski pisarz Guy Sorman. Istotnie, wprawdzie z głosowania wyłączono kobiety, buddystów i palaczy opium, ale wiele krajów zachodnich przyznało kobietom prawo głosu dopiero po I wojnie światowej, z takimi niechlubnymi wyjątkami, jak Francja (w 1944 r.) czy Szwajcaria (w 1971 r.).

Głosami 40 milionów uprawnionych zwyciężyła utworzona z Ligi Rewolucyjnej i z mniejszych ugrupowań Partia Narodowa - Kuomintang.

To właśnie w 1913 r. szukający sprzymierzeńców do sprawy niepodległościowej Józef Piłsudski otrzymał odpowiedź z Szanghaju: Sun Yat-sen wyrażał gotowość do wspólnego działania przeciw carskiej Rosji.

Przewrót i chaos

Prezydent Yuan Shikai nie pałał jednak entuzjazmem do debat między ośmiuset parlamentarzystami. Uznawszy, że trzeba przywrócić autokrację, kazał zamordować lidera nacjonalistów Song Jiaorena. Następnie przystąpił do demontażu atrybutów liberalizmu, jakimi cechowała się Republika Chińska - zastraszył, a później obalił parlament, zniósł samorząd, wrócił do dekretów i kontroli.

Mimo oporu części prowincji, siły kuomintangowskie zostały rozbite.

Yuan nie zarzucił reform, ale jego plany modernizacyjne - przejęte od Qingów - nie miały wielkich szans powodzenia. W 1915 r. próbował ogłosić się cesarzem, bez sukcesu.

Gdy zmarł w 1916 r., kraj podzielił się na dwa obszary: Chiny tzw. warlordów, przywódców wojskowych, dzierżących północne terytoria twardą ręką i prowadzących własną politykę - oraz Chiny portów traktatowych.

Gdy sprzymierzeńcy Sun Yat-sena - wybranego prezydentem Republiki Kantońskiej - próbowali działać na południu, w Pekinie przewijały się kolejne rządy. Tybet i Mongolia ogłosiły niezależność.

Kraj chylił się ku upadkowi, ale (a może właśnie dlatego) ferment intelektualny tylko się nasilał. Młodzi intelektualiści rozliczali się z dziedzictwem przeszłości, krytycznie analizowali konfucjanizm, odrzucali klasyczny język pisany na korzyść potocznego, szukali sposobów pogodzenia starego z nowym. Rozwijała się przedsiębiorczość, poprawiała sytuacja kobiet, krążyły idee federacyjne, powstawało społeczeństwo obywatelskie.

Przyznanie Japonii w 1919 r. traktatem wersalskim dawnych niemieckich koncesji w Chinach przyniosło patriotyczne rozruchy i powstanie "Ruchu 4 Maja".

W chińskiej historiografii właśnie ta data wyznacza początek Chin nowożytnych.

Lokalne i prowincjonalne zgromadzenia wróciły do łask w latach 20., lecz demokrację miała niebawem zastąpić dyktatura partyjna. Coraz większe wpływy zdobywał też marksizm. Powstała w 1921 r. z połączenia kilku ugrupowań (głównie "Ruchu 4 Maja") Komunistyczna Partia Chin zawarła w 1924 r. sojusz z Kuomintangiem przeciw warlordom.

Początkowo nie tylko KPCh, ale i Kuomintang był wspierany przez Związek Sowiecki. Stało się tak, gdyż, jak zauważa amerykańska sinolożka Patricia Buckley Ebrey, "W teorii marksistowsko-leninowskiej rewolucja następuje etapami, a ponieważ Chiny nie przeszły jeszcze przez etap burżuazyjny, kapitalistyczny, wydawało się, że następnym etapem będzie zwycięstwo rewolucjonistów z Partii Narodowej, którzy obalą imperialistów. Następnie, w przyszłości, przy odpowiednich warunkach, nastąpi rewolucja socjalistyczna i nadejdzie zwycięstwo komunistów".

Dopóki Sowieci nie zaoferowali w 1921 r. Sunowi pomocy, nie udawało mu się uzyskać wsparcia mocarstw zachodnich, uznających za prawowite kolejne rządy zasiadające w Pekinie.

Sun nie popierał komunizmu, ale potrzebował każdej pomocy. Rok przed śmiercią doprecyzował "trzy zasady", postulując uwolnienie Chin od okupacji japońskiej i anulowanie nierównoprawnych traktatów z krajami zachodnimi. Nadchodził czas rozprawy z "bliźniaczymi złami", czyli militaryzmem i imperializmem, czas zjednoczenia kraju.

Po śmierci Suna w 1925 r. władzę objął dowódca armii kuomintangowskiej Chiang Kai-shek. Zerwawszy z komunizmem, w 1928 r. został premierem rządu w Nankinie (w którym kluczowe stanowiska objęli byli studenci zagranicznych uczelni), a później prezydentem Republiki.

Terrorowi antykomunistycznemu towarzyszyły sukcesy Rządu Narodowego Chiang Kai-sheka - poparli go najpotężniejsi warlordowie, zaakceptowały obce państwa. W ciągu następnych lat cudzoziemcy zgodzili się na pewne ograniczenia przywilejów. Upokorzenia jednak trwały. Na bramie parku miejskiego w kolonialnym Szanghaju aż do 1939 r. wisiała tabliczka: "Psom i Chińczykom wstęp wzbroniony".

Przeciąganie liny

Chiang Kai-shek i jego Rząd Narodowy musiał nie tylko odbudować udręczony kraj, ale również stawić czoła wciąż obecnemu zagrożeniu ze strony militarystów, zwalczać komunistów i odpierać zakusy coraz agresywniejszej Japonii.

W sprawie modernizacji wojska zwrócono się o pomoc do nazistowskich Niemiec, a o pomoc w kwestiach gospodarczych do wykształconych na Zachodzie ekonomistów i inżynierów. Dążąc do zbudowania społecznego poparcia, Chiang zainicjował wzorowany na faszystowskim program ideologicznej indoktrynacji: "Ruch Nowego Życia".

Chiang Kai-shek deklarował wierność "trzem zasadom", lecz wraz z nierównomiernymi postępami modernizacji i westernizacji w Republice Chińskiej narastał terror. Stając się autorytarną partią władzy, Kuomintang zrażał do siebie ideowców. Przykładem surowości może być "Dekret o likwidacji narkomanii z dniem 1 stycznia 1937 r.", na mocy którego na ulicach stanęły trumny i stoliki, przy których wydawano i natychmiast wykonywano wyroki śmierci na łapanych wedle uznania palaczach opium. W samym Kantonie wymordowano tak kilka tysięcy ludzi. Korupcja, cenzura, terror i nieudolność w rządzeniu powodowały spadek poparcia dla Kuomintangu.

Tymczasem na arenę wkraczała coraz mocniej Japonia.

Już w 1932 r. utworzyła w Mandżurii marionetkowe państwo Mandżukuo, ale dopiero inwazja w 1937 r. i masakra nankińska (gdzie wojska japońskie dopuściły się zbrodni wojennych na masową skalę) zmusiły Kuomintang i komunistów do kolejnego porozumienia.

Przez cały ten czas prześladowani komuniści nie zasypiali gruszek w popiele. W latach 20. i 30. nie dorównywali liczebnością Kuomintangowi, ale doskonalili strategie i idee, i wciąż rośli w siłę. Komunistyczna Partia Chin umiała wykorzystać nastroje i odpowiadać na potrzeby ludności, zwłaszcza wiejskiej. Zaczynając od kilkuset członków, pod koniec wojny antyjapońskiej liczyła już 1,2 miliona i kontrolowała obszar zamieszkany przez 100 mln Chińczyków.

Po kapitulacji Japonii w 1945 r. Stany Zjednoczone daremnie przekonywały Chianga do powołania Rządu Narodowego z udziałem opozycji - także komunistów. Zresztą tym ostatnim było to na rękę. Wybuchła trzecia i zarazem ostatnia wojna domowa. Rozczarowanie narodu stanem gospodarki (zwłaszcza inflacją) i postawą narodowców, a także niekompetencja dowództwa Chianga ujawniły się z całą mocą. Choć wspierane przez Amerykanów, posiadające lepszy sprzęt i przewagę liczebną - oddziały Chianga poniosły klęskę.

Pokonany Kuomintang zbiegł na Tajwan, aby do 1971 r. jako Republika Chińska reprezentować Chiny w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

1 października 1949 r. Mao Zedong proklamował powstanie Chińskiej Republiki Ludowej.

Drzewo bez korzeni?

Czy naprawdę demokracja miała wtedy, prawie sto lat temu, swoją szansę?

Czy Chińczycy mają się do czego odwołać, gdy dyskutują dziś o demokracji?

Niemiecki orientalista Wolfram Eberhard przywołuje znamienny przykład: "Aż do czasów nowożytnych nie było w Chinach pojęcia »wolność« i to zarówno w filozoficznym, jak i politycznym sensie. Słowo, które jest używane w tym znaczeniu obecnie, pochodzi z dawnych czasów i miało wówczas pejoratywne zabarwienie; tłumaczyć je można było także »być wypuszczonym na wolność«. Nie istniało też słowo »indywidualizm« ani » równouprawnienie«".

W podobnym tonie wypowiada się historyk i kulturoznawca Wiesław Olszewski: "Ich [Chińczyków] zdaniem, jednostka winna realizować się w swojej odpowiedzialności społecznej i w poszukiwaniu pełnej integracji z kolektywem […] podkreślają, że szczęście indywidualne, w tym wolność, prowadzą do samotności, a wszystko to jest obce chińskiej tradycji".

Czy jednak brak terminu i tradycji oznacza brak problemu i potrzeby?

Sorman upatruje zaczątków demokracji w strukturach rdzennej religii Chin: "Na podstawie taoistycznej i konfucjańskiej kosmologii powstały dwie ideologie: etatystyczna w przypadku konfucjanistów oraz indywidualistyczna w przypadku taoistów. [...] Taoizm jest również demokratyczny. W czasach cesarstwa wierni sami wybierali sobie kapłanów, a obieralni przywódcy taoistycznych stowarzyszeń byli urzędnikami dbającymi o porządek i dobrobyt. W XIX wieku, w zamorskich koloniach Chin, w szczególności na Borneo, taoistyczne stowarzyszenia przekształciły się w demokratyczne republiki".

Samorząd z początków XX w. miał precedens w postaci starożytnej idei fengjian, czyli lokalnego zarządzania przez miejscowych ludzi. Z drugiej strony zgromadzenia, choć często obradowały krzykliwie, wciąż działały w warunkach zhierarchizowania, gdzie delegaci czekali kornie na wypowiedzi przywódców, a nad głosowanie przedkładano "ucieranie się" i jednomyślność. Brakowało praktyki i obyczajów, by wywołujący poruszenie pomysł rządów parlamentarnych naprawdę zadziałał.

"Gdyby Rząd Narodowy lepiej sobie radził - pisze Ebrey - partia komunistyczna, bez względu na prowadzoną strategię wewnętrzną czy zewnętrzną, nie miałaby szans na przeprowadzenie w Chinach rewolucji".

Nie inaczej sytuację ocenia Fairbank: "Gdyby nie doszło do pustoszącego kraj najazdu Japończyków, rząd w Nankinie mógłby stopniowo zyskać prowadzenie w procesie modernizacji Chin, oraz przegranie wojny domowej przez Jiang Jieshi i narodowców było doprawdy wybitnym osiągnięciem. Przegrali na skutek głupoty na polu bitwy, a także niekompetencji poza frontem".

Demokratycznie wybierane dziś władze Japonii, Korei Południowej, a przede wszystkim Tajwanu udowadniają, że także dalekowschodnie kultury wyrosłe pod wpływem konfucjanizmu zdolne są do działania w warunkach demokracji.

Korea i Tajwan zdemokratyzowały się - po trwających przez kilka dziesięcioleci prawicowych dyktaturach, gospodarczo sprawnych.

Japonii po II wojnie światowej pomogli Amerykanie.

Czy gdzieś w tych precedensach jest miejsce dla Chin?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]