Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wystarczy przypomnieć ekscytację wokół tytułowej roli Andrzeja Seweryna w serialu „Królowa”, skądinąd bardzo prorodzinnym i konserwatywnym w swej wymowie. Tymczasem drag to przede wszystkim zabawa i, choć bywa mylnie utożsamiany z transwestytyzmem, transseksualizmem, osobami niebinarnymi czy gejami, może być uprawiany bez względu na orientację czy płeć. I w każdym wieku, czego przykładem może być Lulla la Polaca, pamiętająca czasy powstania warszawskiego.
- „BOYLESQUE” – reż. Bogna Kowalczyk. Polska/Czechy 2022. HBO Max.
Młoda dokumentalistka Bogna Kowalczyk nakręciła o niej film i jest on czymś więcej niż opowieścią o divie obsypanej brokatem. W „Boylesque” poznajemy też osiemdziesięciodwuletniego Andrzeja Szwana, który w blasku reflektorów i w ekstrawaganckich przebraniach znajduje chwilową odtrutkę: na samotność, zmęczenie, brak akceptacji, świadomość zbliżającej się śmierci.
Już od pierwszych kadrów reżyserka testuje naszą tolerancję: oto niemłody mężczyzna zakłada przed wyjściem na scenę cieliste rajstopy, a na nie jeszcze kabaretki. Ta podwójna warstwa ma znaczenie – za chwilę Andrzej całkowicie przeistoczy się w Lullę, najstarszą polską drag queen. Film zagląda za kulisy tej żywej legendy i w przegiętym, łotrzykowskim tonie, nadawanym trochę przez temperament bohatera, opowiada o człowieku, który odnalazł swoją ekspresję. I dziś ma odwagę wyrażać ją w kraju, gdzie tak łatwo o etykietkę dziwadła czy zboczeńca.
Dlatego przed kamerą potrafi być minoderyjny, złotousty i zarazem wzruszający. Film zaś najlepiej wypada nie wtedy, gdy Andrzej zamawia sobie urnę w kształcie buta na szpilce, bo to jakby część jego performansu, ale gdy zostaje pochwycony w swojej melancholii. W zapatrzeniach, zamilknięciach, niedopowiedzeniach albo kiedy wspomina o samobójstwie wieloletniego partnera.
ANITA PIOTROWSKA POLECA, CO ZOBACZYĆ, W KAŻDY WEEKEND >>>
Jedyny bowiem podział, o jakim w tym filmie mowa i jaki ostatecznie ma znaczenie, dotyczy tych, którym chce się żyć, i tych, którym już się żyć nie chce. Andrzej, otoczony ludźmi młodszymi od siebie pół wieku, najwyraźniej tego apetytu nie utracił. Oglądamy go więc na szalonych domówkach, dancingach dla seniorów, paradach równości, lecz także wtedy, gdy nie bacząc na wiek, poszukuje partnera „wyłącznie ze zobowiązaniami”. A nie jest to łatwe w czasach portali randkowych, oferujących głównie jednorazowe przygody bądź seks za pieniądze. I właśnie to napięcie między gwiazdorską Lullą i fantazjującym o późnej miłości Andrzejem tworzy osobliwość „Boylesque”. Mógł powstać dokument o pociesznym queerowym staruszku, pozującym do zdjęć z nastolatkami; udało się sportretować człowieka, dla którego bycie drag queen okazuje się gestem osobistej wolności, niezgody na zaszufladkowanie, a może i desperackiej ucieczki.
W tle przewija się środowisko polskiego dragu, wraz ze zmarłą w pandemii Kim Lee czy Papiną McQueen – jej rola Matki Boskiej Fatimskiej w spektaklu „Kora. Boska” Teatru Nowego Proxima w Krakowie wywołała niedawno oskarżenia o bluźnierstwo. Obcowanie z Andrzejem/Lullą uświadamia, jak absurdalne lęki i uprzedzenia za tym stoją. Pod warstwą scenicznego makijażu kryje się po prostu wrażliwy mężczyzna, w wielu momentach filmowany bez filtra, w swoich tęsknotach i afirmacji życia pomimo wszystko.