Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A jednak go napisali: grupa polityków niemieckiej CDU (Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej) wystosowała list do swoich biskupów katolickich. Proszą w nim, aby, mając na względzie dramatyczny brak księży, Kościół dopuścił do kapłaństwa viri probati: mężczyzn żonatych. Ściślej, proszą, aby biskupi - sami niemający tu władzy decyzyjnej - wsparli ideę takiej reformy w Kościele powszechnym. List podpisali m.in. przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert, minister oświaty Annette Schavan, byli premierzy landów Erwin Teufel, Bernard Vogel i Dieter Althaus, a także Friedrich Kronenberg, były szef Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików (federacji organizacji świeckich). Większość z nich pełniła odpowiedzialne funkcje w ruchu laikatu - i gdyby nie to, biskupi mogliby ich zbyć, stwierdzając że politycy mieszają się do nie swoich spraw.
Ale autorzy listu to ludzie, którzy w swym życiu poświęcili sporo czasu i energii sprawom Kościoła. A jedną z nich jest brak księży, dla Polaków niewyobrażalny. W Niemczech duchowny pędzi żywot komiwojażera: mając pod opieką kilka parafii, codziennie jest w drodze. Pod znakiem zapytania staje opieka duszpasterska, nie tylko szeroko rozumiana, ale wręcz na poziomie elementarnym: niedzielnej Mszy. Nie mówiąc już o osobistej sytuacji duchownego, który, ponosząc zwykle większą odpowiedzialność niż polski ksiądz, jest zarazem nieporównanie bardziej samotny.
List ten to coś więcej niż rytualny głos w dyskusji o celibacie. To sygnał alarmowy. Czy zareaguje na niego Benedykt XVI, który we wrześniu tego roku odwiedzi Berlin?