Celebryci

Sława miło grzeje, zwłaszcza że często przekłada się na wielkość konta. Jeszcze bardziej grzeje światło telewizyjnych reflektorów. Cyniczni specjaliści od politycznego marketingu nazwali pragnienie tego typu "parciem na szkło", ale jest to określenie nazbyt zawężające. Słabszym, chociaż niedocenianym medium jest także radio, w którym głos polityka po zamrożeniu krtani płynnym azotem brzmi męsko i niezwykle uwodzicielsko. Niskie brzmienia wprowadzają słuchaczy w stan uniesienia - na tyle silnego, że trzeba je wzmocnić, sięgając do niezawodnych tabloidów. Tam możemy spotkać nie tylko polityków, lecz całą galerię najsławniejszych aktorów, piosenkarzy i dzieci polityków uczestniczących w "Tańcu z gwiazdami".

26.06.2007

Czyta się kilka minut

Medioznawców, socjologów i psychologów społecznych od wielu lat intrygował społeczny mechanizm wytwarzania miłości do ludzi zwanych teraz celebrities - znanych z tego, że są znani. Wiadomo, że są oni wytworem kultury popularnej. Kiedy oko kamery, mikrofon radiowy, aparat fotograficzny dziennikarza tabloidu zaczyna konsekwentnie wybierać kogoś innego, ponoszą medialną śmierć. Muszą wtedy opuścić publiczną scenę i wrócić do tak pogardzanej prywatności.

O tych intrygujących sprawach pisze niezwykle ciekawie profesor Wiesław Godzic. Znany medioznawca, autor wielu ważnych książek ("Oglądanie i inne przyjemności kultury popularnej", "Rozumieć telewizję", "Po Wielkim Bracie. Telewizja i jej gatunki"), tym razem skoncentrował się na zjawisku, które na Zachodzie obrosło ogromną literaturą, ale w Polsce było mało znane. Przypuszczam, że przy pisaniu tej pracy profesor musiał nieźle się bawić. Świadczy o tym jej tytuł: "Znani z tego, że są znani. Celebryci w kulturze tabloidów". Bohaterami są oczywiście sławne osoby, które uzyskują w społeczeństwie status medialnych ikon, ale prawdziwą bohaterką jest wyszydzana i pogardzana kultura popularna. To jej uniwersalne mechanizmy wytwarzają uwielbienie dla sławnych postaci, i to ona, jak pozbawiony emocji kat, odbiera im możliwość dalszego medialnego istnienia.

Autor nie zgadza się na pobłażliwe i niesprawiedliwe traktowanie "zjawisk, które powodują, że ich uczestnicy stają się coraz lepsi; że wiedzą, jak postępować w życiu; że mają wzorce postępowania i identyfikują się z innymi na trudnej drodze negocjowania sądów i wyobrażeń". I dalej pisze: "Jestem pewien, że dzisiejsze polskie celebrities są źródłem takich postaw - na ogół płytkie to i kiczowate źródło, zarzuci oponent. Odpowiem mu: cieszymy się, że istnieją jakiekolwiek, bo dzięki nim dysponujemy pewną wiedzą o społecznie modelowanej wyobraźni, a ponadto dzięki tej wiedzy będziemy w stanie produkować dobre, mądre i szlachetne celebrities, jeśli jako elity dojrzejemy do tych ról w nowych warunkach".

Książka pokazuje, jak w czasach rozpadu tradycyjnych społeczności tworzą się nowe wspólnoty, ponad społecznymi i kulturowymi granicami. Spaja je postać obdarzana uwielbieniem i podziwem. Podczas lektury odnosi się wrażenie, że okrutny ludzki świat produkuje zbyt dużo miłości, która mało rozumnie koncentruje się - na przykład - na Michale Wiśniewskim, Dodzie, Mandarynie, Agnieszce Frykowskiej czy niezniszczalnej Maryli Rodowicz. Trudno ocenić społeczną produktywność tych wspólnot postmodernistycznego świata, gdyż realizują głównie indywidualne tęsknoty. Najłatwiej bowiem zaspokoić pragnienie sławy, identyfikując się z medialnym idolem.

Mechanizmy identyfikacji nie są do końca znane, ale bardzo ważna jest, jak się zdaje, społeczna zwyczajność celebrytów. Trudno ich nazwać intelektualnymi i emocjonalnymi herosami. Są sławni, ale jednocześnie przez swoje słabości, których nie kryją w licznych wywiadach, znosząc silne do niedawna granice między światem publicznym i prywatnym, są bardzo podobni do wielbiącej ich wspólnoty.

O tym dziwnym mechanizmie pisze we wstępie Zygmunt Bauman: "Te serca biją jak nasze. Te sny do złudzenia nasze marzenia (a czasem koszmary) przypominają. Te wzloty i upadki to nasze małe satysfakcje i przykre potknięcia, tyle że na wielki ekran rzucone, by więcej ludzi, i dokładniej, mogło się im przyjrzeć, a przyglądając się, tłumnie im wagi przysporzyć. Żywoty celebrytów biją tym samym, co nasze rytmem - tyle że głośniej. Schodzą się i rozchodzą, kłócą się i godzą, popadają w nałogi i z nałogów się leczą, zbierają oklaski i gwizdy. Hołdując celebrytom, składamy hołd sobie. Naszym kłopotom i naszym z nimi zmaganiom. Naszym pragnieniom i obawom przed ich zniszczeniem. Naszym cnotom i przywarom. Uznając poczynania celebrytów za godne uwagi, pozyskujemy uznanie dla swoich. A wszak trudno o krzywdę okrutniejszą i boleśniejszą od odmowy uznania".

Świetna książka Wiesława Godzica pokazuje, że tak nachalnie objawiana miłość do celebrytów jest w istocie poszukiwaniem uznania dla siebie samego. Warto zatem zapytać: dlaczego tak wielu ludzi ma tak mało satysfakcji z własnego życia, że musi szukać źródeł szacunku do siebie w marnej i równie nieciekawej, chociaż przedstawianej bardzo spektakularnie, egzystencji osób publicznych.

Wiesław Godzic, "Znani z tego, że są znani. Celebryci w kulturze tabloidów", Warszawa 2007, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (26/2007)