Cel nie uświęca środków

Z s. Barbarą Chyrowicz, etykiem, rozmawia Marek Zając.

20.07.2003

Czyta się kilka minut

MAREK ZAJĄC: Komisja Europejska zezwoliła niedawno na korzystanie z ludzkich zarodków w badaniach naukowych, ustalając zasady finansowania takich eksperymentów z unijnego budżetu. Kościół ostro skrytykował tę decyzję. Dlaczego?
S. BARBARA CHYROWICZ: Kościół nie powołuje się w tym przypadku na normę o charakterze religijnym, ale odwołuje się do faktu, że nie ma podstaw, aby początkowym fazom ludzkiego życia odmawiać statusu normatywnego. Mówiąc inaczej: żeby twierdzić, że zarodek nie jest jeszcze człowiekiem czy też istotą, która zasługuje na szczególny szacunek. Z tych samych przyczyn Kościół występuje przeciw zapłodnieniu in vitro oraz selekcji preimplantacyjnej. Ludzki zarodek nie jest jakąś pierwotną fazą rozwojową, której daleko do tego, żeby mogła podlegać ochronie - wręcz przeciwnie, embrion na taką ochronę zasługuje.

Niektórzy naukowcy twierdzą, że badania na komórkach uzyskiwanych z zarodków są niezbędne, aby wreszcie znaleźć antidotum na takie choroby jak Alzheimer czy Parkinson.
Nikt trzeźwo myślący nie sprzeciwi się, że należy leczyć Alzheimera czy Parkinsona. Pytanie tylko: jakim kosztem? Bo problem nie tkwi w celu, który jest jak najbardziej zbożny, ale w środkach. Jeśli nie ma podstaw, by odmawiać pierwszym fazom ludzkiego życia - co przyznają nawet biolodzy i embriolodzy - statusu normatywnego, prowadząc badania na embrionach być może uratuję czyjeś życie, ale zniszczę inne. Ktoś powie: no dobrze, ale tu mamy chorego, dorosłego człowieka, a niszczymy tylko zarodek, który może się rozwinąć, ale nie musi - przecież jakiś procent zarodków ulega poronieniu itd. Ale nie zmienia to faktu, że już mamy do czynienia z rozwijającą się istotą ludzką i mimo że ona znajduje się na takim etapie rozwoju, że nie ma jeszcze możliwości ekspresji, rozumności i wolności, nie przemówi - ale to już jest ludzkie życie. Posłużę się tu argumentem ad personam: gdyby ktoś na nas, jako zarodkach, przeprowadzał takie eksperymenty w imię walki z Alzheimerem, nigdy by nas nie było na świecie.

Dyskusja wokół osobowego statusu początków ludzkiego życia nadal toczy się na płaszczyźnie bioetyki. Reprezentuję w niej stanowisko, którego nie podzielają wszyscy autorzy. Ale zastanówmy się: jeśli pierwszym fazom ludzkiego życia odmawiamy osobowego statusu, co nam pozostaje? Musimy wtedy szukać takiej cezury w jego rozwoju, od której można by powiedzieć, że mamy już do czynienia z kimś, kto właśnie z tytułu, że jest człowiekiem, zasługuje na miano „osoby” - w sensie filozoficznym, teologicznym, prawnym. Ergo: wielu badaczy będzie szukać w rozwoju człowieka jakiejś cezury, która by stanowiła różnicę już nie tylko ilościową, ale jakościową. Tymczasem embriolodzy utrzymują, że rozwój istoty ludzkiej przebiega niezwykle harmonijnie i nie można wskazać takiego przełomowego momentu. Nie chcę powiedzieć, że - wypowiadając w tym miejscu tezy normatywne - opieram się na biologii; to byłby błąd. Chcę tylko podkreślić, że jeśli już mam do czynienia z określoną istotą danego gatunku, która posiada własny zapis genetyczny, jakiś własny szlak rozwojowy, mam bez wątpienia do czynienia z istotą ludzką.

Niektórzy badacze powołują się na fakt, że określonego dnia pojawia się smuga pierwotna, która stanowi zaczątek układu nerwowego. W porządku, ale pojawienie się smugi jest przecież niejako zaprogramowane w zarodku. Zatem cały czas mam do czynienia z tym samym ludzkim indywiduum, chociaż oczywiście zarodek się zmienia, podobnie zresztą jak człowiek po urodzeniu.

Komisja Episkopatów Wspólnoty Europejskiej wezwała, aby zamiast embrionów korzystać w badaniach z komórek otrzymywanych od dorosłych. Z kolei Komisja Europejska zdecydowała, że badania na komórkach z embrionów są dozwolone tylko wówczas, gdy uzyskanie komórek macierzystych nie będzie możliwe w inny sposób.
Trwają badania nad uzyskiwaniem komórek macierzystych z komórek somatycznych - czyli od dorosłych osobników, co nie wiązałoby się wprost z niszczeniem pierwotnych faz rozwojowych człowieka. Uzyskiwalibyśmy zatem zamierzony cel terapeutyczny, a środek pozostawałby moralnie dopuszczalny. Naukowcy twierdzą jednak, że pozyskiwanie komórek z zarodków jest o wiele łatwiejsze. Stąd decyzja Komisji Europejskiej. Jej członkowie, jak się domyślam, próbowali znaleźć salomonowe rozwiązanie: można niszczyć zarodki, ale tylko wtedy, gdy komórek macierzystych nie można uzyskać w inny sposób. Tyle że z etycznego punktu widzenia takie postawienie sprawy nic nie zmienia.

Cały świat śledził nieudaną operację rozdzielania dwóch dorosłych sióstr syjamskich z Iranu. Po śmierci bliźniaczek pojawiły się w Kościele sprzeczne w tonie komentarze. Abp Javier Lozano Barragan, przewodniczący Papieskiej Rady Duszapsterstwa Pracowników Służby Zdrowia, powiedział: To błąd, za który przyszło zapłacić cenę najwyższą: dwa ludzkie życia. Z kolei redemptorysta o. Raphael Gallagher, profesor teologii moralnej na jednym z rzymskich uniwersytetów, twierdzi, że operacja nie nastręczała problemów etycznych: Szanuję odwagę tych dwóch kobiet i sądzę, że ich decyzja o poddaniu się operacji była bardzo odważnym wyborem moralnym - podkreślił.
Operację irańskich bliźniaczek można by zestawić z casusem Jodie i Mary. Wtedy rozdzielano bliźniaczki syjamskie z Wielkiej Brytanii, ale z góry wiadomo było, że jedna umrze - to było moralnie niedopuszczalne (wracamy do punktu wyjścia: nie można ratować życia kosztem innego życia). Z irańskimi siostrami sytuacja była inna. By ocenić ich decyzję z punktu widzenia etyki, trzeba znać prognozy medyczne. Lekarze twierdzili, że istnieje szansa powodzenia. Gdyby takiej szansy nie było, rzecz miałaby wymiar eksperymentu. Nawet gdyby siostry chciały przeprowadzenia takiej operacji, mielibyśmy do czynienia z decyzją w pewnym sensie samobójczą. Surowa opinia watykańskiego hierarchy opierała się zapewne na przekonaniu, że operacja nie miała szans na sukces.

Zapytajmy inaczej: czy dwie dorosłe kobiety mogły zaryzykować własne życie? Jasne, bo człowiek ma większe prawo do własnego życia niż do życia innych. Podsumowując: w takich sytuacjach należy rozważyć po pierwsze szanse na powodzenie operacji. Po drugie, siostry były świadome ryzyka i godziły się na nie. By operacja była moralnie usprawiedliwiona, zgodę musi wyrazić albo sam operowany, albo - gdy zabieg dokonywany jest na dziecku - rodzice. Trzecia sprawa: nie ma możliwości dokonania operacji w inny, mniej ryzykowny sposób. Jestem przekonana, że operacja irańskich sióstr była etycznie dopuszczalna. Ich decyzja była dowodem odwagi.

Siostra Barbara Chyrowicz jest kierownikiem Katedru Etyki Szczegółowej KUL.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Etyk, filozofka, profesor i wykładowczyni Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie kieruje Katedrą Etyki Szczegółowej. Należy do Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego. Zajmuje się bioetyką, jest członkiem Komitetu Bioetycznego przy PAN.
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2003