Były ambasador RP w USA o wyborach: Trump to krzyk niezadowolenia

W świecie, w którym jest tyle niepewności i zagrożeń, Ameryka jako czynnik ryzyka jest czymś nowym. I oczywiście bardzo niepokojącym.

09.11.2016

Czyta się kilka minut

Donald Trump, prezydent-elekt, przemawia w Nowym Jorku, 09.11.2016 r. /  / Fot. JIM WATSON/AFP/EAST NEWS
Donald Trump, prezydent-elekt, przemawia w Nowym Jorku, 09.11.2016 r. / / Fot. JIM WATSON/AFP/EAST NEWS

Wybór Trumpa nie jest wynikiem jakiegoś kolektywnego ataku, zbiorowej zaćmy umysłowej, jakiegoś grupowego przypływ szaleństwa – to wynik procesów, które się działy, które można było obserwować i które mają swoje przyczyny. I które nie ograniczają się tylko do Ameryki. To krzyk niezadowolenia dużej części społeczeństwa, w tym przypadku amerykańskiego, która uważa, że zmiany w jej kraju dokonuje się właśnie jej kosztem. To pretensja, że ta tak często wychwalana globalizacja być może statystycznie wygląda na wielki sukces, ale w odczuciu wielu ludzi udział w tym sukcesie jest niesprawiedliwy. Tego typu sygnały pojawiały się przecież wcześniej, tylko były w dużej mierze ignorowane. Więc skala tego odrzucenia i buntu jest oczywiście zaskakująca i szokująca, ale samo zjawisko niezadowolenia i frustracji ani nie jest zupełnie nowe, ani zaskakujące. 

To wszystko dzieje się ćwierć wieku po zakończeniu zimnej wojny, kiedy nie ma już mechanizmu dyscyplinującego społeczeństwa zachodnie, którym było zagrożenie militarne ze Wschodu. Dzisiaj mamy do czynienia z poczuciem zagrożenia, które raczej dezintegruje niż, jak w czasach zimnej wojny, konsoliduje. 

Po raz pierwszy o nowym prezydencie USA wiemy niewiele jako o przywódcy największego w świecie mocarstwa. Poza tym, że to wszystko, co powiedział czy co obiecał w kampanii wyborczej, brzmi zatrważająco. Jeżeli naprawdę chciałby to zrealizować, byłby to koniec, a przynajmniej jakiś egzystencjalny kryzys całego świata zachodniego i poważne zagrożenie dla układu światowego, w którym USA są trudne do zastąpienia. 

Nie wiemy o nim nic również w tym sensie, że brak wokół niego ludzi, których poglądy byłyby znane i pozwalałyby sobie wyobrazić, w jakim kierunku pójdzie ta polityka. W świecie, w którym jest tyle niepewności i zagrożeń, Ameryka jako czynnik ryzyka jest czymś nowym. I oczywiście bardzo niepokojącym.

Wszystko inne na razie to tylko przypuszczenia i spekulacje. Skłonności egoistyczne i izolacjonistyczne, które okazał ten nowo wybrany prezydent w kampanii wyborczej, są z punktu widzenia polityki międzynarodowej złe. I jeżeli by tym skłonnościom uległ, to cała nasza wspólnota zachodnia – czy szczególnie wspólnota transatlantycka – jest rzeczywiście w głębokim kryzysie. Jeżeli rzeczywiście poszłoby to w tym kierunku, musimy liczyć się z tym, że świat zachodni, który stworzył pewien szczególny model stosunków między narodami, oparty na integracji i na szukaniu wzajemnych korzyści, a nie na brutalnej konkurencji, będzie się rozpadał. 

Trump w kampanii wyborczej sugerował, że woli model stosunków oparty na absolutnie egoistycznym podejściu do interesów własnych. To model faworyzowany przez Rosję Putina – w dzisiejszym świecie będący raczej normą; model zachodni jest bowiem wyjątkiem. I teraz pytanie, czy uda nam się ten wyjątek obronić – a do tego Ameryka jest niezbędna. A jeżeli nie będzie chciała w tym uczestniczyć, następne pytanie brzmi: czy Europa jest w stanie sama ten model obronić? Polska powinna zrobić wszystko, wraz ze swymi partnerami europejskimi, aby zachęcić Amerykę do utrzymania jej transatlantyckich zobowiązań.  Takie namowy mają szanse tylko wtedy, jeśli sama Europa okaże się zdolna do wzięcia na siebie większej odpowiedzialności za wspólne bezpieczeństwo. Trump będzie się domagał tego, czego żądali już od lat amerykańscy politycy, tylko ostrzej albo nawet brutalniej.

Europa potrzebuje amerykańskiej obecności, ale utrzymanie jej będzie znacznie trudniejsze.  Europejski system integracyjny został zbudowany przy walnym i ważnym udziale Stanów Zjednoczonych. Bez ich udziału będzie słabszy. Nie twierdzę, że nie przetrwa, ale na pewno będzie znacznie trudniej. Europa stanie przed bolesnym dylematem: czy w obliczu tego wyzwania wzmocnić swoją polityczną integrację w sprawach zasadniczych, a szczególnie bezpieczeństwa, czy też ulec narodowym odruchom. Jeżeli tak, to wtedy będziemy mieć koniec europejskiego projektu pokojowego. Mówię o tym wszystkim nie jako o czymś, co się za chwilę stanie, tylko jako o czymś, co się stać może.

Stany są dla Polski kluczowym partnerem i gwarantem bezpieczeństwa. Jeżeli pojawią się wątpliwości, co do zdolności USA i woli spełnienia tej roli, będzie to dla Polski dosyć fundamentalna zmiana. Trudno sobie wyobrazić większą, głębszą, poważniejszą zmianę. Naszym dążeniem było przyłączenie się do świata zachodniego i to się w końcu udało. A teraz na naszych oczach ten świat chwieje się w posadach. Fundamentalna zmiana, zdecydowanie różniąca się od tej w okresie przechodzenia od rządów Busha do Obamy. Bo to było przejście w ramach pewnego porządku, a teraz następuje coś, co ten porządek może zakwestionować. Z punktu widzenia kraju, dla którego bezpieczeństwo jest sprawą zasadniczą, egzystencjalną, są to rzeczy bardzo poważne. 

Obawy te trzeba, moim zdaniem, formułować otwarcie, ale jednocześnie w taki sposób, aby były one odebrane jako zachęta do współpracy, a nie pretensja do Ameryki, że dokonała zaskakującego dla nas wyboru.

Janusz Reiter – dyplomata, ekspert ds. stosunków międzynarodowych, ambasador RP w Niemczech (1990–1995) i USA (2005–2007)

Wysłuchała EB


Więcej o wyborach prezydenckich w USA czytaj w naszym serwisie specjalnym >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]