Byłem noszowym u Harrisa

Na całe życie została mi po jego wizycie nauczka, jak łatwo się upoić władzą.

27.08.2023

Czyta się kilka minut

FOT. ARCHIWUM PRYWATNE /
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE /

Mówiło się o nim z podziwem i zachwytem. Jak zaczął uzdrawiać o świcie, to nie spoczął, aż skończył po zmroku. Chyba w ogóle nie jadł przez cały ten czas, herbatę tylko pił. Pieniędzy żadnych nie brał, nikt mu zresztą nie dawał, bo prawie nikt nie miał. Był drobniutki i wątły. Z daleka było widać, że święty, a chłopcu było nawet dane oglądać go z bliska.

Z bliska wyglądał jak gość z kosmosu. Ale przezwisko E.T. nadadzą mu później przyjaciele chyba też w związku z aparycją. Miał wypisaną na twarzy bezbronność klasowego ślamazary, zwłaszcza kiedy był w tym niby-transie. Ogólnie budził sympatię, tak że na świętego jak najbardziej się nadawał. Tylko imię musiałby zmienić, Clive Harris pasuje raczej do gwiazdy rocka.

Leczył wyłącznie przy kościołach. Poprzedzała go fama. Do Szewny przyszło i zjechało na niego dziesięć tysięcy ludzi, zarówno chorych, jak i ciekawych. Była jesień 1980 r., przypuszczam, że listopad. Żeby ciekawi nie pchali się przed chorych, a chorzy przed umierających, potrzebna była służba pomocniczo-porządkowa. I chłopiec do niej właśnie trafił, do obsługi niezdolnych stać w ogonku.

Już od rana kłębił się na przedkościelnym placu tłum, nad którym trzeba było zapanować. Furmanki, żuki, warszawy, wózki inwalidzkie. Specjalnymi palikami, na których zawisł sznurek, wyznaczono krętą trasę kolejki. Odstawszy swoje, blisko Harrisa trzeba było oddać płaszcz i trzymać w ręce karteczkę z nazwą chorej części ciała. Asystenci czytali mu z tych kartek, jaki organ ma w try miga wyleczyć. Jedna pomagierka każdego chorego łapała za dłonie i po przepisowych trzech sekundach wyrywała go Harrisowi z rąk, żeby sprawy posuwały się naprzód. Paltocik z powrotem do ręki i wio, w nowe życie, nie tarasować wyjścia!

Juliusz Jan Braun pisał potem w „Przemianach”, że „kolejka obiega kościół, przechodzi koło plebanii, by wreszcie ginąć w drzwiach sali parafialnej zaaranżowanej w dawnej stodole”. Oceniał wydajność Harrisa na 800 uzdrowionych na godzinę. O chłopcu też napisał: „Uwijają się dziewczęta i chłopcy z Szewnej, którzy zgłosili się, by pomagać tym, którzy z nadzieją w sercu przybyli do ich miejscowości. Po błotnistej drodze pchają pod górę inwalidzkie wózki. Chwytają nosze”.

Ta błotnista droga pod górę ułożona była na dodatek z kocich łbów. Wieczorem chłopiec był zmęczony, ale zadowolony. Jakby dostał zastrzyk energii. Nie od Harrisa, bo kiedy ten zaprosił wszystkich chętnych ze służby porządkowej, chłopiec nie skorzystał. Akurat bawił się w znachora z nieprzystępną na co dzień lokalną pięknością przekonującą go teraz zalotnie, iż babcia chora jest obłożnie i należy jej się Harris poza kolejnością.

Wszyscy potem mówili, że jak ich dotykał, to czuli raczej coś niż nic. Coś jakby prąd, a jak nie prąd, to przynajmniej takie mrowienie. Ale żeby się komu polepszyło, to nie. Jak kulawa do niego poszłam, tak kulawa wróciłam, jeszcze mi się żylaki powiększyły od stania w tej kolejce. Ale takie jakby ciepło to się rzeczywiście czuło.

Chłopcu została po Harrisie przypinka z wizerunkiem E.T. i cytatem z Listu Pawła do Kolosów. Cytat od początku wydawał mu się obrazoburczy: „Dopełniam braki udręk Chrystusa”.

Upadek świętego zapoczątkowała rozmowa „Byłam »podającą« u Harrisa” z „pragnącą zachować anonimowość”, ale niezbyt długo, Marią Pieńkowską. Opublikowała ją w 1999 r. w książce „Quo vadis, Nowa Ero?” Hanna Karp, jeszcze jako Karaś. Pieńkowska opowiedziała Karaś-Karp, że Harris nic a nic nie był święty, obżerał się na noc, palił papierosy, a w magicznych sztuczkach przeszkadzały mu modlitwy chorych.

Ruszyła lawina. Czesławowi Ryszce przypomniało się w 2004 r., że kiedyś Harris „kazał zabrać Najświętszy Sakrament z głównego ołtarza, ponieważ Jego obecność przeszkadzała mu w »gromadzeniu energii«”. Widzący z Warszawy tropy szatana choćby i w Ełku Robert Tekieli powiedział w 2010 r. „Rycerzowi Niepokalanej”: „Harris inicjował w okultyzm 3 miliony Polaków, którzy przychodzili ufnie do kościołów”. Marcin Wałdoch, który w 2017 r. wyraził swoją – a właściwie esbecką, bo opartą głównie na bezpieczniackich dokumentach – opinię o Harrisie na łamach „Zeszytów Chojnickich”, powtarzał kłamstwa komuchów: „Harris pomimo deklaratywnej działalności społecznej, na seansach zarabiał od 100 do 1000 zł od osoby”.

W kręgach kościelnych akcje healera już wcześniej spadły do zera. Przyjeżdżał do Polski aż do śmierci w 2009 r., ale na spotkania w domach kultury przychodziło po parędziesiąt osób. Niewielu brało go w obronę, ale Jan Turnau wziął: „Mnie Harris na kłopoty żołądkowe nie pomógł, (...) ale żonę i kuzynkę z bólów głowy wyleczył definitywnie, a mego syna aż rzuciło Harrisową energią na ziemię”.

Chłopca Harris nie powalił. Przypinka trafiła do śmieci, inicjacja w okultyzm nie powiodła się ze wzmiankowanych już przyczyn hormonalnych. Na całe życie została mi za to po wizycie Harrisa nauczka, jak łatwo się upoić władzą. Po latach pojąłem satysfakcję chłopca, której przyczyn sam był pewnie skłonny upatrywać w służbie chorym, poświęceniu dla bliźniego itp. Był nikim, wsiowym gówniarzem, do którego przez to, że postawili go przy słupku ze strzałką, stawało się w osobnej kolejce, prosiło o pomoc, dziękowało, przepraszało. Sądził pewnie, że musi być wspaniały, skoro wszyscy są dla niego tak mili. I Harris przypomina mi się już tylko wtedy, kiedy podejrzewam się o nadużywanie jakiejś danej mi na chwilę władzy. Pochlebiam sobie bowiem, że „szatana” godnego skrzyżowania rękawic szukam tylko w sobie, tylko tam wytrenowany może być groźny.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, prozaik, dziennikarz radiowy, tłumacz i felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Laureat licznych nagród literackich, pięciokrotnie nominowany do Nagrody Literackiej „Nike”. W 2015 r. otrzymał Wrocławską Nagrodę Poetycką „Silesius” za… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Byłem noszowym u Harrisa