Była to największa pomyłka sądowa w brytyjskiej historii, a jej ofiary wciąż czekają na sprawiedliwość. O co chodzi w „skandalu pocztowym”?

Kilkaset osób trafiło do więzienia, kilka tysięcy potraciło oszczędności życia, a nawet cały majątek. Kilka popełniło samobójstwo. Przełom w „skandalu pocztowym” może nastąpić dopiero teraz – za sprawą serialu telewizyjnego.
z Wielkiej Brytanii

30.01.2024

Czyta się kilka minut

Toby Jones jako Alan Bates w serialu "Mr Bates vs. The Post Office", 2024 // materiały prasowe ITV
W wyemitowanym niedawno przez kanał ITV serialu znany aktor Toby Jones wystąpił jako Alan Bates, jedna z ofiar „skandalu pocztowego” // materiały prasowe ITV

Był rok 1998, gdy Alan Bates wraz ze swoją partnerką Suzanne Sercombe postanowili zainwestować oszczędności życia i założyć urząd pocztowy w Llandudno. To turystyczne miasteczko w Walii, nad morzem, z piękną promenadą i bogatą historią.

Marzenia o nowym życiu legły w gruzach pięć lat później, gdy Bates, dobiegający pięćdziesiątki, musiał zaczynać od nowa. Wszystko za sprawą rzekomych nieprawidłowości w księgowości. Z czasem okazało się, że winny był nie on, lecz nowy program komputerowy Horizon, który brytyjski Urząd Pocztowy (Post Office Ltd) zainstalował w całym kraju.

Bates i tak może mówić o szczęściu. Dla wielu innych pocztowców skończyło się to gorzej. W latach 1999-2015 zarzuty kradzieży i defraudacji postawiono ok. 900 pocztowcom, ponad 700 skazano, a 236 osób trafiło za kraty. Kolejne 3 tys. osób prowadzących placówki pocztowe musiało zwrócić dług, by uniknąć sprawy w sądzie – jak się okazało, fikcyjny. Ludzie tracili majątki, reputację, zdrowie. Kilka osób popełniło samobójstwo.

Zatajone błędy systemu

Tu wyjaśnienie: choć Post Office jest przedsiębiorstwem państwowym, na Wyspach placówki poczty nie są państwowe (inaczej niż w Polsce). Prowadzą je osoby prywatne na podstawie umowy z Post Office. Często są jednoosobowe, czasem prowadzone przez małżeństwa. Na wsi placówką może być np. miejscowy sklep.

„Bandyci w garniturach!” – rzuca Toby Jones, gdy do jego placówki w Llandudno wchodzą przedstawiciele Post Office, by ją zamknąć. Jones, bardzo znany i lubiany przez Brytyjczyków aktor filmowy i serialowy, wystąpił w roli Alana Batesa w serialu „Mr Bates vs Post Office” (Pan Bates kontra Poczta), wyemitowanym właśnie w Wielkiej Brytanii.

Filmowy Bates wyjaśnia zakłopotanemu policjantowi (wezwali go urzędnicy), jaką zbrodnię popełnił: „Urząd Pocztowy kradnie moje środki do życia, mój sklep, moją pracę, mój dom, moje oszczędności, moje dobre imię”. Zdanie to mogłoby powtórzyć wielu poczmistrzów (tak przełóżmy z angielskiego słowo subpostmaster).

W tej historii szokujące jest właściwie wszystko. Także to, jak zawiodła Post Office, instytucja ciesząca się dotąd wielkim zaufaniem.

Najkrócej: po wprowadzeniu w 1999 r. programu Horizon część poczmistrzów zaczęła notować w raportach finansowych niewyjaśnione braki. Kwoty rosły, idąc w dziesiątki tysięcy funtów. Poczta zaprzeczała, by coś szwankowało w programie albo by istniał zdalny dostęp do terminali w placówkach (co, jak się potem okazało, było kłamstwem). Poczmistrzom wmawiano, że tylko oni mają problem, a Horizon wszędzie działa bezbłędnie.

Zgodnie z umową musieli z własnej kieszeni uzupełniać straty. Niektórzy się rujnowali i płacili, płonąc ze wstydu. Inni spotykali się z Post Office w sądzie. Przy czym dochodzenie prowadziła nie policja, lecz Poczta, mająca swój wydział dochodzeniowy (takie uprawnienia otrzymała ponad 300 lat temu i nic się tu na razie nie zmieniło). To od Poczty zależało więc, na jakich dowodach zostanie oparte oskarżenie w sprawie, w której była stroną.

Jeden uparty człowiek

Poczmistrzowie długo nie zdawali sobie sprawy, że nie są jedynymi, którzy znaleźli się w takiej sytuacji. Zmienił to dopiero Alan Bates.

Nie ugiął się pod presją. Od początku przekonany, że to system komputerowy popełnia błędy, odmówił pokrycia rzekomych strat. Stracił swoją pocztę i wszystko, co w nią zainwestował. Jednak nie wniesiono przeciw niemu oskarżenia. „Dlaczego nie? Bo Poczta wiedziała, że to w systemie są błędy” – mówił potem w jednym z wywiadów.

Nie był to jednak dla niego koniec tej historii. Bates był przekonany, że nie jest jedynym poszkodowanym poczmistrzem. Zaczął szukać innych. W 2009 r. zawiązał stowarzyszenie Sprawiedliwość dla Poczmistrzów (Justice for Subpostmasters Alliance, w skrócie JFSA). Zbierał wszelkie możliwe świadectwa i dowody. Powstał też niezależny raport. Dość, by w 2017 r. stowarzyszenie skierowało pozew zbiorowy przeciw Post Office.

W 2019 r. stowarzyszenie wygrało w Sądzie Najwyższym: sędzia uznał, że system pocztowy istotnie jest pełen błędów. Doszło do ugody z Pocztą. Ale po pokryciu olbrzymich kosztów prawnych uczestnicy pozwu odzyskali tylko znikomą część pieniędzy.

Z kolei dopiero po następnym procesie, w 2021 r. zaczęto unieważniać wyroki skazujące – jak dotąd dopiero 95 z kilkuset. Od kilku lat ciągnie się publiczne dochodzenie prowadzone przez powołaną przez rząd niezależną komisję śledczą. Do tej pory nikt z szefostwa Poczty nie poniósł odpowiedzialności.

Dopiero teraz, po emisji serialu, sprawy nabierają tempa.

Siła telewizyjnego ekranu

Serial, który Brytyjczycy mogli obejrzeć w styczniu 2024 r., opowiada historię Batesa i jego tyleż nierównej, co nieustępliwej walki, toczonej już ponad dwie dekady. I choć prawda o skandalu pocztowym znana jest od paru lat, choć powstały na ten temat liczne reportaże, a także książka, to trzeba było dopiero przeniesienia tej historii na ekran, by dobro ofiar wróciło na czołówkę mediów.

Chyba nie tylko dlatego, że ludzie uwielbiają oglądać zmagania „underdoga” z silniejszym przeciwnikiem, swoistego Dawida z Goliatem, kibicując słabszemu. W czterech odcinkach serialu jasno pokazano przerażający mechanizm tuszowania błędów przez Pocztę i unikania odpowiedzialności, bezwzględnego łamania niewinnych ludzi, a także skutki dla nich i ich rodzin. Wielu Brytyjczyków, w tym odtwórca głównej roli Toby Jones, nie zdawało sobie dotąd sprawy ze skali i brutalności tamtych wydarzeń.

Teraz zapłonęli gniewem, a społeczne emocje zmobilizowały polityków. Oto nagle o „skandalu pocztowym” zaczęto debatować w parlamencie, a premier Rishi Sunak obiecał szybkie przygotowanie ustawy, która zapewni wypłatę odszkodowań i unieważnienie wyroków na poczmistrzów (choć tu odzywają się prawnicy, dowodzący, iż unieważnienie wyroków sądowych przez parlament byłoby kontrowersyjne). Do prawników zgłaszają się  kolejni poszkodowani, którzy wcześniej nie zdobyli się na wystąpienie przeciw Poczcie.

O dobre imię

Jo Hamilton – jedna z poszkodowanych poczmistrzyń, sportretowana w serialu – tak mówiła dziennikowi „The Times”: „To nie tylko problem z komputerem. To absolutna korupcja w najgorszym wydaniu, korupcja sponsorowana przez państwo. To okropne, co zrobili”. I dalej: „Zniszczyli ludziom życie i popełnili przestępstwa”.

Trzeba tu wyjaśnić, jak ważnym miejscem jest poczta w brytyjskich miasteczkach i wsiach: to centrum życia, jako że często placówka pocztowa mieści się w kawiarni czy sklepie spożywczym. Idzie się tam, by wysłać list, złożyć wniosek paszportowy, zrobić zakupy, wypić kawę. Jak u Jo Hamilton, która piekła i sprzedawała też własne ciasta. Tu można też porozmawiać, poradzić się – w małych ośrodkach kierownik czy kierowniczka poczty jest niemal osobą zaufania publicznego, filarem społeczności. Utrata tego zaufania, dobrego imienia, życie we wstydzie – to były ciosy nieraz boleśniejsze niż strata finansowa.

Jo Hamilton cieszyła się taką sympatią i szacunkiem, że na rozprawę w sądzie przyszło kilkudziesięciu mieszkańców z jej wsi, przekonanych o jej niewinności. Potem pomogli jej też spłacić rzekomy dług wobec Poczty. W 2021 r. wyrok skazujący wobec niej został w końcu unieważniony. Jednak nie wszyscy poczmistrzowie mieli takie wsparcie. Wielu przez całe lata czuło się napiętnowanymi.

Czekając na sprawiedliwość

Pomyślnego finału nie doczekało kilkudziesięciu poczmistrzów. Inni dalej czekają na sprawiedliwość i rekompensatę. Najstarszą żyjącą poszkodowaną jest 91-letnia Betty Brown, która całe życie prowadziła z sukcesami pocztę. Wraz z mężem współtworzyli lokalną społeczność w wiosce Annfield Plain (hrabstwo Durham). Byli zapraszani na wesela, ludzie się im zwierzali. Betty lubiła swoją pracę i nawet nigdy nie pojechała na wakacje. „Każdy dzień był jak wakacje” – mówiła dziennikarzom „The Times”.

A potem pojawił się system Horizon i w 2000 r. Betty zaczęła odnotowywać manko. Ona i mąż Oswall nie wiedzieli, co się dzieje, ale przez trzy lata, tydzień w tydzień, uzupełniali braki ze swoich oszczędności. W ten sposób stracili 100 tys. funtów, a potem i pocztę. „Oswall był w wojsku i miał sztywne zasady, nie poszedł spać, dopóki nie zapłacił” – wspomina dziś Betty. Jej mąż już nie żyje, ale do ostatnich dni, nawet w szpitalu, czekał na list z wyjaśnieniami od Urzędu Pocztowego. „Nigdy nie myślałem, że Poczta nam to zrobi” – miał w końcu powiedzieć.

Betty Brown przez ponad 20 lat milczała o tym, co ją spotkało. Już milczeć nie chce. „Ukradli moje pieniądze. Chcę je z powrotem” – mówi.

Wypoczynek dla Alana

Komisja prowadząca publiczne dochodzenie ma zakończyć pracę w tym roku, na jej wnioski trzeba więc poczekać. Pytań jest coraz więcej, w tym o prawną i finansową odpowiedzialność Fujitsu – firmy, która stworzyła wadliwy program. Na razie przyznała, że ma „moralny obowiązek” wnieść swój wkład do funduszu odszkodowań dla ofiar.

Nadal nie wiadomo, ile pieniędzy Post Office wymusił łącznie na pokrycie fikcyjnych braków. Dochodzenie prowadzi tu policja, chodzi o „potencjalne przestępstwa oszustwa”, choć nie wiadomo, czy śledztwo dotyczy poszczególnych przedstawicieli Poczty, czy też instytucji. Trwa też dochodzenie w związku z bezprawnym ściganiem setek osób przez Post Office. Przy okazji dyskutuje się, czy przywileje prokuratorskie Poczty są na czasie.

Przede wszystkim jednak – w końcu w centrum uwagi znaleźli się poszkodowani i ich krzywda. Odszkodowania są ważne, ale dla tych ludzi tak samo ważne jest ujawnienie prawdy i odzyskanie poczucia, że mają szansę na sprawiedliwość i na odzyskanie dobrego imienia.

A co z Alanem Batesem? Nadal czeka na propozycję odszkodowania ze strony Poczty. W międzyczasie miliarder i przedsiębiorca Richard Branson zaprosił go na wakacje na swojej wyspie Necker Island. „Nikt inny nie potrzebuje bardziej odpoczynku niż ty” – napisał biznesmen.

„On jest superbohaterem – mówiła Jo Hamilton o Alanie. – Powinno być więcej Alanów na tym świecie”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Poczmistrz kontra poczta