Front pocztowy

Poczta Polska pozywa do sądu aktywistę związkowego Jakuba Żaczka. Powód? Przekonuje on listonoszy, by twardo bronili przysługujących im praw.
w cyklu WOŚ SIĘ JEŻY

14.02.2019

Czyta się kilka minut

FOT. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER /
FOT. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER /

Żyjemy w kraju gdzie prawa pracownicze istnieją. I chroni je cały szereg aktów strzelistych. Mamy więc art. 12 konstytucji stanowiący, że Rzeczpospolita „zapewni wolność tworzenia i działania związków zawodowych”. Są też bardzo konkretne zapisy w Kodeksie pracy oraz w Ustawie o związkach zawodowych. Wszystko w zgodzie z ratyfikowanymi przez Polskę konwencjami Międzynarodowej Organizacji Pracy. Tymi samymi konwencjami, które w latach 80. stanowiły użyteczne narzędzie obrony przed autorytarną władzą PZPR sekującą NSZZ Solidarność.

W praktyce jednak zamiast aktów strzelistych jest raczej… strzelanie do wszystkich, którzy ośmielili się zbyt hardo spojrzeć w oczy wszechmocnemu pracodawcy. Broń jest doskonale znana. To art. 52 polskiego Kodeksu pracy – czyli zwolnienie dyscyplinarne. A zwłaszcza niezwykle pojemny paragraf 1, mówiący o „ciężkim naruszeniu obowiązków pracowniczych”. Problem polega na tym, że dla wielu polskich pracodawców już sam fakt prowadzenia działalności związkowej jest takim naruszeniem. Zgodnie z polskim prawem pracodawca chcący zwolnić chronionego prawem działacza, musi poprosić związek o zgodę. Ale jeśli tej zgody nie dostanie, to… i tak może strzelić z art. 52. Wtedy do gry wchodzi sąd pracy, który wyda wyrok za rok albo półtora. Dla pracodawcy to żaden problem. Dla pracownika dramat. Jeśli więc zostawić pracownika i pracodawcę sam na sam to w 9 na 10 przypadków wygra ten silniejszy. A słabszy nie wytrzyma, podda się, ugnie albo odejdzie.

Strajk i rewolucja

Chyba, że do gry wejdzie ktoś trzeci. Ktoś, nad kim pracodawca nie ma władzy. Nie może go zwolnić. Tego pracodawcy bardzo nie lubią. I to jest właśnie sedno sporu Jakuba Żaczka z Pocztą Polską. Bo Jakub Żaczek nie pracuje i nigdy nie pracował w Poczcie Polskiej. Na życie zarabia gdzie indziej. A po godzinach walczy na dwóch polach: jako działacz związkowy oraz obrońca praw lokatorów. Zgodnie z demokracją takich ludzi jak Żaczek powinniśmy wynosić pod niebiosa. Jest wszak przykładem aktywnego obywatela, którego interesuje coś więcej niż tylko koniec własnego nosa. A polityka i demokracja wykuwają się dla niego codziennie, nie tylko przy okazji wrzucenia głosu do urny wyborczej raz na cztery lata lub rzuceniu kapciem w telewizor podczas oglądania „Kropki nad i” albo „Wiadomości”. Więcej Żaczków to lepsza demokracja, nieprawdaż?

Kłopot w tym, że w praktyce taka działalność z soli obywatelskiego zaangażowania bardzo łatwo przeistacza się w… sól w oku potężnych grup interesu. W tym wypadku kierownictwa Poczty Polskiej. W 2017 roku ta państwowa spółka skierowała więc do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Chodziło o to, że Żaczek i Związek Syndykalistów Polski (ZSP), w ramach którego działa, zaangażowali się w obronę praw pracowniczych listonoszy.

Zarzuty? W piśmie skierowanym do prokuratury czytamy, że Żaczek rozpowszechniał nieprawdziwe informacje o przedsiębiorstwie Poczta Polska, czym naruszył szereg artykułów kodeksu karnego. W praktyce chodziło o zorganizowanie strajku pocztowych listonoszy. A to jest zdaniem firmy niedopuszczalne, bo przecież Poczta to „przedsiębiorstwo wykonujące strategiczne działania na rzecz obronności państwa polskiego”. W zawiadomieniu pojawiają się kuriozalne zarzuty o „propagowanie idei demokracji bezpośredniej i samorządności pracowniczej” (straszliwa to doprawdy zbrodnia!) oraz nawoływanie do… „rewolucyjnych rozwiązań”. Tego ostatniego mają dowodzić wyrwane z kontekstu cytaty z forum internetowego, przy pomocy którego listonosze się komunikowali – tam Żaczek, próbując uspokajać nastroje, ucina ironicznie „o tym porozmawiamy po rewolucji, ok?”.


POLECAMY: „Woś się jeży” - autorski cykl Rafała Wosia co czwartek na stronie „TP”


Pocztowi prawnicy dwoją się więc i troją próbując za wszelką cenę przekonać prokuraturę, że Żaczek to niebezpieczny wywrotowiec, który chce sparaliżować polskie państwo. Gdyby zamiast takich trików dyrekcja Poczty Polskiej zechciała zadać sobie pytanie, o co chodzi listonoszom, dostałaby natychmiast odpowiedź. Brzmi ona tak: listonosze w Polsce pracują od lat na coraz gorszych warunkach. Zarabiają gorzej niż w Biedronce, od lat trwa cięcie premii, a braki kadrowe są uzupełniane pracownikami z Ukrainy. Listonoszy jest zbyt mało, co przekłada się na jakość usług. Wielu listonoszy uważa też, że istniejące w firmie duże centrale związkowe nadmiernie zblatowały się z dyrekcją i o prawa maluczkich w firmie od dawna już nie walczą. Korzystając z tego, że w Polsce mamy związkowy pluralizm, wielu listonoszy zaczęło się więc zrzeszać w ZSP – pozbawionej hierarchicznych struktur organizacji specjalizującej się w pracy w trzewiach polskiego kapitalizmu. Są w montowniach podwrocławskich stref ekonomicznych, organizowali dziki protest kucharek spod Bełchatowa. A teraz pojawili się na Poczcie. Firma zareagowała ostro – wyrzucając organizatorów z pracy w kilku miastach. Zarzuty? Między innymi obrażanie prezesa skandowanym hasłem „Prezes do roboty za 1800 złotych”. Bo mniej więcej za tyle pracuje dziś polski listonosz. Maksymalnie może dociągnąć do 2200 złotych.

W 2017 roku odbył się w Warszawie zorganizowany przez Żaczka protest listonoszy. Było na nim 2 tys. osób. Poczta Polska się przestraszyła i zaczęła represje. To właśnie wtedy złożono do prokuratury doniesienie na aktywistów takich jak Jakub Żaczek. Policja Żaczka przesłuchała, a prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. Poczta nie dała jednak za wygraną i wystąpiła z prywatnym pozwem przeciw aktywiście. Znów twierdząc, że działa na szkodę firmy mającej strategiczne znaczenie dla polskiej państwowości.

Czy nie lepiej jednak, droga Poczto, zacząć rozmawiać z przedstawicielami pracowników? A nie odwracać kota ogonem sekując Żaczka i innych aktywistów? Jako twoi współwłaściciele (w końcu Poczta Polska to jednoosobowa spółka Skarbu Państwa podlegająca bezpośrednio pod premiera) mamy prawo się tego domagać.


Wyjaśnienia Poczty Polskiej

W nawiązaniu do artykułu red. Rafała Wosia pt. „Front pocztowy” z dnia 14.02.2019 r. opublikowanego na stronie internetowej "Tygodnika Powszechnego"  pragnę poinformować, że Poczta Polska S.A przestrzega obowiązującego w Polsce prawa. Spółka jest największym pracodawcą w Polsce. Zatrudnia ponad 80 tysięcy pracowników. Prawie wszyscy są zatrudnieni na umowy o pracę. W ostatnim roku zatrudnienie wzrosło o ponad 1,4 tys. osób, w tym większość stanowią listonosze. W ostatnich 3 latach zatrudnienie w tej grupie wzrosło o blisko 3 tys. osób.

W Poczcie Polskiej działają 84 związki zawodowe, które reprezentują pracowników. Regularnie prowadzony jest dialog z organizacjami związkowymi. Wszystkie kluczowe dla spółki sprawy są konsultowane z partnerami społecznymi, ich opinia jest brana pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. W zarządzie Spółki zasiada przedstawiciel pracowników, który jest wybierany co 3 lata.

Firma przestrzega i respektuje prawa pracownicze, a prawo pracy uprawnia związki zawodowe do występowania w imieniu pracowników. Kodeks pracy, ustawa o związkach zawodowych i ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych przewidują konkretne formy funkcjonowania organizacji pracowniczych, ochrony praw pracowniczych i rozwiązywania sytuacji konfliktowych. Zgodnie z ustawą o związkach zawodowych pracownicy mogą utworzyć własną organizację, która będzie reprezentować ich interesy, jeśli uważają, że działające w firmie związki zawodowe źle ich reprezentują. Poczta Polska – zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem – nikogo nie zwalnia za działalność w związkach zawodowych.

Spółka wywiązuje się ze wszystkich obowiązków ciążących na pracodawcy. Są stosowane dodatkowe procedury np. antymobbingowe. W przypadku jakichkolwiek sytuacji budzących wątpliwości pracownicy mają możliwość zgłaszania się do przełożonych lub bezpośrednio do centrali firmy.

Dbając o poprawę sytuacji pracowników, wynagrodzenia w Spółce wzrosły w latach 2016-2018, prawie o 700 zł brutto, a z uwzględnieniem premii - o ok. 1200 zł brutto. Wysokość przeciętnego wynagrodzenia w Poczcie Polskiej w 2018 r. w porównaniu do 2017 r. wzrosła o 7,15%. Pracownicy co miesiąc otrzymują premie o łącznej wysokości 273 zł brutto. Dodatkowo po roku pracy nabywają prawo do tzw. łącznościówki, czyli premii rocznej, a po trzech latach przysługuje im tzw. dodatek stażowy, którego wysokość skorelowana jest ze stażem pracy w firmie (od 3% do 20% wynagrodzenia zasadniczego). Do tego należy dodać bogaty pakiet świadczeń socjalnych.

Nie jest prawdą zawarte w artykule twierdzenie, że „od lat trwa cięcie premii, a braki kadrowe są uzupełniane pracownikami z Ukrainy”. W całej Spółce zatrudnionych jest 68 obywateli Ukrainy, nie jest to zatem znacząca liczba w skali całego przedsiębiorstwa. Obywatele Ukrainy zatrudniani są na różnych stanowiskach, głównie w sortowniach pocztowych.

Justyna Siwek
rzecznik prasowy Poczty Polskiej


Odpowiedź autora

Niestety, oświadczenie przysłane przez rzecznika firmy omija meritum problemu, który sygnalizuję.

Przypomnijmy: listonosze – zrzeszeni w jednym z pocztowych związków – domagają się m.in. podwyżek bardzo niskich wynagrodzeń. A do tego: prawidłowej ewidencji nadgodzin, z którą (jak się dowiaduję) są problemy. Usunięcia z zakresu obowiązków w umowie o pracę sprzedaży artykułów handlowych i zaprzestania wywierania presji na pracownikach w celu zakupu towarów z własnych pieniędzy. Wypłacenia premii za okres świąteczno-noworoczny za lata 2017-2018. Czy też np. zakazu organizowania wigilii i imprez integracyjnych dla kierownictwa, dyrektorów, naczelników ze środków Funduszu Socjalnego. Chcą też zatrudnienia dodatkowych osób w okresie wakacyjnym w celu zabezpieczenia obsady.

Niektóre postulaty mają charakter solidarnościowy i dotyczą przywrócenia do pracy zwolnionych dyscyplinarnie za udział w głośnych protestach (2 tys. osób) w 2017 roku. Jeszcze inne to wnioski racjonalizatorskie. Na przykład zmniejszenie rejonów dla służby doręczeń. Albo tego, by przesyłki polecone zaliczające się do kategorii gabarytu B (niemieszczące się do skrzynki pocztowej) mogły być awizowane od razu na urzędzie, a listonosze nie mogli być zmuszani do ich doręczania.

Żaden z tych postulatów nie wydaje się jakoś szczególnie wywrotowy. Tym bardziej dziwi, że Poczta – zamiast rozmawiać z listonoszami – próbuje ich od dwóch lat zniechęcać do korzystania z konstytucyjnego prawa do zrzeszania się w związkach. Niektórych (nazwiska w razie potrzeby mogę ujawnić) zwalnia z pracy. Innych (jak opisanego przeze mnie Jakuba Żaczka) ciąga po sądach.

Listonosze, do których dotarłem, widzą sprawę zupełnie inaczej, niż to wynika z przesłanego do redakcji wyjaśnienia Poczty. „Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?” – pytają retorycznie. A konkretnie: rzecznik Poczty pisze, że z premiami nie ma problemu. Listonosze mówią mi, że problem jest. Poczta dowodzi, że nie ma braków kadrowych wśród listonoszy, i że nie są one uzupełniane tanią siłą roboczą migrantów. Listonosze mówią, że braki są, a wizję zatrudnienia migrantów przedstawia się im jako straszak, by potulnie pracowali.

Rafał Woś

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz ekonomiczny, laureat m.in. Nagrody im. Dariusza Fikusa, Nagrody NBP im. Władysława Grabskiego i Grand Press Economy, wielokrotnie nominowany do innych nagród dziennikarskich, np. Grand Press, Nagrody im. Barbary Łopieńskiej, MediaTorów. Wydał… więcej