Burka nie zasłoni problemu

Coraz bliżej do zakazu noszenia burek i nikabów we francuskich instytucjach publicznych. Specjalna misja parlamentarna przedstawiła właśnie swój raport i szkic zmierzającej w tym kierunku ustawy.

02.02.2010

Czyta się kilka minut

Zakaz nie ma jeszcze mocy prawnej, jest wstępnie zaakceptowaną przez większość francuskich parlamentarzystów propozycją ustawodawczą. Według jej zapisów prawo zakazujące "ukrywania twarzy" miałoby dotyczyć urzędów administracji państwowej, banków, szpitali, przychodni, szkół, uczelni wyższych, środków transportu na terenie całego kraju. Zapis ten zmuszałby kobiety nie tylko do ujawnienia twarzy w chwili przekroczenia progu budynku, ale do "zdjęcia chusty z głowy na cały czas pobytu w danej instytucji". Niedostosowanie się do przepisu nie byłoby obwarowane karą w postaci grzywny czy aresztu - jego konsekwencją byłoby "odmówienie realizacji roszczeń i udzielenia pomocy przez urzędników czy personel danych instytucji".

Stygmatyzacja

We Francuskim Zgromadzeniu Narodowym 26 stycznia temperatura sięgała zenitu. W atmosferze słownych przepychanek, gwizdów i tupania wysłuchano raportu specjalnej grupy posłów (Mission Parlementaire). Powołana w czerwcu 2009 r. z inspiracji Nicolasa Sarkozy’ego jednostka pracowała nad szkicem ustawy zakazującej noszenia burek i nikabów.

Po tym, jak francuski prezydent 22 czerwca 2009 r. stwierdził przed Kongresem: "burka nie jest już mile widziana na terytorium Republiki Francuskiej. Nie możemy dłużej akceptować w naszym kraju kobiet uwięzionych za siatkami, odciętych od życia społecznego, pozbawionych tożsamości", Zgromadzenie Narodowe powołało Mission Parlementaire właściwie już następnego dnia. 32 członków Misji, której większość stanowili posłowie prawicowej UMP (Unii na rzecz Ruchu Ludowego), przez ponad pół roku przesłuchało kilkaset osób ze środowisk muzułmańskich w Lille, Lyonie, Marsylii i Brukseli. Zlokalizowano sieć miejsc, gdzie islamskie kobiety chodzą całkowicie przykryte chustami (głównie dotyczy to wyznawczyń fundamentalnego odłamu islamu - salafizmu; próba osłonięcia choćby fragmentu ciała przez salafitkę w niektórych krajach nadal może się skończyć pozbawieniem jej życia).

Specjalna jednostka napisała w raporcie, że "praktyka ta [całkowitego przykrywania ciała z wyjątkiem oczu - red.] jest sprzeczna z wartościami Republiki - wolnością, równością i braterstwem - i stanowi poważne wyzwanie w tej mierze dla Francji". Wyzwanie to sprecyzowano jako ustawowy zakaz noszenia burek i nikabów "bez względu na konsekwencje, jakie to za sobą poniesie".

Sytuacja ta do złudzenia przypomina wydarzenia z 2003 r., kiedy to ówczesny prezydent Jacques Chirac powołał tzw. komisję Stasiego. Jej 20 członków, wybitnych naukowców, historyków i przedstawicieli mniejszości muzułmańskiej (członkiem komisji był m.in. nieżyjący już politolog prof. Réne Rémond czy wybitny socjolog prof. Alain Touraine oraz były minister Chiraca Bernard Stasi) pracowało nad ustawą mającą być gwarantem praw muzułmanów w państwie laickim. Komisja Stasiego przesłuchała sto kobiet. Prof. Touraine mówił na łamach "Le Monde", że był "pod wrażeniem bardzo licznych zeznań muzułmanek zmuszanych do noszenia chust". Efektem prac komisji był słynny zapis ustawodawczy zakazujący noszenia ostentacyjnych symboli religijnych w szkołach publicznych z wyjątkiem uczelni wyższych. Zakaz dotyczył zarówno chust muzułmańskich (tzw. czadorów), jak i żydowskich kip i dużych krzyży. Muzułmanie twierdzili, że to początek "stygmatyzacji ich wyznania" w Europie, a "Francuzi traktują ich jak Saracenów próbujących zaburzyć laicką konstrukcję zbudowaną przez ludzi Zachodu" (za portalem wspólnoty muzułmanów we Francji CFCM). Komisja Stasiego w raporcie uzasadniała, że ustawa nie jest wymierzona w islam; chodzi jedynie o zasadę światopoglądowej neutralności instytucji republikańskich.

Ryzyko dyskryminacji

Obecny raport, nazwany od nazwiska przewodniczącego Misji, komunisty André Gerina, jest krokiem dalej. Ale wbrew restrykcyjnemu brzmieniu nie zaspokaja apetytów wielu polityków. Jean-François Copé, przewodniczący UMP, domaga się wprowadzenia "całkowitego zakazu noszenia muzułmańskich burek na terytorium całej Francji we wszystkich możliwych miejscach i sytuacjach". Tymczasem posłowie lewicy, głównie PS (Partie Socialiste), próbowali zbojkotować raport wykrzykując, że burka "to problem marginalny we Francji, bo dotyczy zaledwie 1,9 tys. kobiet".

W połowie 2004 r. Instytut Statystyki Narodowej (INSEE) odnotował 5 mln imigrantów legalnie rezydujących we Francji - co oznacza 8 proc. populacji kraju. Liczba ta stale rośnie, podobnie jak zwiększa się złożoność tej społeczności. Wśród francuskich muzułmanów, w większości potomków imigrantów z Algierii, Maroka, Tunezji, Afryki Zachodniej i Turcji, od ponad dekady pojawiają się przybysze z Iranu, Iraku i Afganistanu. Szacuje się, że jest wśród nich od 30 do 50 tys. salafitów (uważanych za rodzaj sekty). Salafitki muszą nosić burki. Czarne chusty z siatką ograniczającą widzenie zasłaniają ich ciało od stóp do głów - dla odróżnienia, zazwyczaj błękitny nikab ma niewielki otwór na oczy. Traktowana jako symbol nienawiści mężczyzn do kobiet, synonim fundamentalistycznej orientacji religijnej, w wielu odłamach islamu burka jest odrzucana jako nadinterpretacja Koranu (Mahomet miał usłyszeć wskazanie, aby kobiety "narzucały zasłony na piersi i pokazywały swoje ozdoby jedynie swoim mężom lub ojcom", albo jedynie tym "którzy nie są owładnięci pożądaniem cielesnym", Koran 24, 31).

Przeciw noszeniu burek i nikabów opowiada się m.in. przewodniczący Francuskiej Rady ds. kultu muzułmanów (CFCM), Mohammed Moussaoui. W wywiadzie dla telewizyjnej France 24 oświadczył on, że "francuscy muzułmanie są przeciwni noszeniu całościowych chust przez kobiety". Po tej wypowiedzi miał otrzymać pogróżki ze strony fundamentalistów. Szybko więc sprostował, że ma poważne zastrzeżenia co do obwarowania tej praktyki zakazem prawnym, bo może on doprowadzić do "dyskryminacji środowisk muzułmańskich".

Tymczasem Benabdellah Soufari, były przewodniczący CFCM, na jej stronach internetowych przestrzegł, że "muzułmanie nie wybaczą Francuzom po roku 2004 kolejnego niesprawiedliwego i pokracznego prawa". Co to oznacza w praktyce? Północnoafrykańskie skrzydło Al-Kaidy już zagroziło odwetem na Francji z powodu - jak uznało - wszczęcia przez nią wojny przeciw islamskim burkom (komunikat taki podała agencja Reuters).

Niespecjalnie przejmują się tym francuscy politycy. André Gerin, przewodniczący Misji, przedstawiał w parlamencie badania, z których wynika, że "cała Francja mówi »nie« chustom". Prawdą jest jedynie fakt, że kwestie islamu i imigrantów zdominowały toczącą się od miesięcy debatę o wartościach narodowych Francuzów. Po raz pierwszy jednak argumenty o francuskiej la?cité nie wychodzą na plan pierwszy, a jedynie przewijają się w tle parlamentarnych dyskusji. Deputowani zaprzeczają, jakoby sprawa miała podtekst religijny. Główny argument to obrona "godności kobiet".

Tego typu zapis, choć podyktowany europejskimi wartościami i uwarunkowaniami kulturowymi oraz - jak można sądzić - wiernością zasadom demokracji, niesie za sobą nie tylko ryzyko reakcji islamskich fundamentalistów, ale mnoży obawy o los tamtejszych kobiet - jest wysoce prawdopodobne, że będzie dla nich w rezultacie oznaczał kolejne ograniczenie: zakaz wychodzenia z domów w ogóle. "Otwiera też pulę pytań z zakresu prawa, wolności opinii, ogranicza fundamentalną wolność w wielu aspektach" - zauważyli sami twórcy raportu i projektu ustawy.

Z drugiej strony, nikaby i burki stanowią problem w identyfikacji osób, chociażby na uczelniach czy w urzędach. Pojawiają się też głosy, że Francuzi dążą do złamania zasad wypracowanych w tzw. "La Charte du Culte musulman" z 1995 r. W jej preambule stwierdza się, że "islam to druga religia Francuzów", a "liczną obecność [muzułmanów] w tym kraju muszą chronić zapisy prawa". Karta reguluje zasady kultu na terytorium Francji (w tym budowę meczetów) i relacje wyznawców Mahometa z laickim państwem. Podkreśla, że "islam szanuje godność każdej istoty ludzkiej" oraz "odrzuca wszelkie formy dyskryminacji i wykorzystywania innych" (cz. 2, art. 13). Owszem, nie ma tu mowy o ubiorze.

***

Głosy sprzeciwu podniosły się m.in. w Wielkiej Brytanii. Na Wyspach wprowadzono hidżab (rodzaj nikabu, gdzie jednak twarz jest odsłonięta) do umundurowania policjantek, a widok uczennic w chustach na głowach jest naturalny. Inaczej rzecz ma się np. w Holandii, gdzie zakazano muzułmańskich chust, bo "ograniczają komunikację werbalną". W niektórych landach niemieckich (w Bawarii czy Badenii-Wirtembergii) trwają prace nad zakazem noszenia chust w szkołach. Ale żadne europejskie państwo nie planuje tak śmiałego rozwiązania jak Francja (choć zakusy w podobnym tonie sygnalizują Włosi).

Francuski prezydent jest zdeterminowany. Tym bardziej że poparcia udzielili mu już reprezentanci innych wyznań. Richard Pasquier, przewodniczący Rady reprezentującej instytucje żydowskie we Francji, w rozmowie z dziennikiem "La Croix" podkreślił, że burka jest "symbolem zamknięcia", tymczasem "żyjemy w tzw. społeczeństwie twarzy, gdzie rozmawiający ze sobą ludzie patrzą sobie w twarz. Pozbawiając się tego typu łączności - tłumaczył - budujemy zwyrodniały model społeczny".

Wbrew sprzeciwowi protestantów i jak na razie zachowawczym reakcjom katolików (metropolita Paryża, abp André Vingt-Trois zaproponował, żeby "francuscy politycy zajęli się nie kwestią ubioru, lecz nagości kobiet na ulicach Francji i na billboardach"), Sarkozy najpewniej postawi na swoim. Pozostanie jedynie otwartą kwestia ograniczenia zakazu do wyznaczonych miejsc bądź rozciągnięcia go na całe terytorium Francji. Bo, co słusznie w tym przypadku zauważa Jean-François Copé, jak wytłumaczyć muzułmankom, że do szpitala i na pocztę wejść w burce nie wolno, a do piekarni owszem?

Kłopot w tym, że to nie najważniejsze pytanie w tej sprawie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2010