Francja: powrót religii

Wypchnięta ze sfery publicznej, dziś wraca w sporach światopoglądowych i politycznych. Choć przez ich uczestników często traktowana jest instrumentalnie. Religia – nie tylko chrześcijańska.

19.03.2017

Czyta się kilka minut

Wielki Meczet w Paryżu, Dzielnica Łacińska, sierpień 2014 r. / Fot. De Agostini / C. SAPPA / EAST NEWS
Wielki Meczet w Paryżu, Dzielnica Łacińska, sierpień 2014 r. / Fot. De Agostini / C. SAPPA / EAST NEWS

Bóg został wyeliminowany z naszego pejzażu kulturowego” – napisał kiedyś francuski historyk Jean-Luc Pouthier. Istotnie, w ostatnich dekadach religia stała się we Francji czymś całkowicie prywatnym, o czym nie mówi się publicznie, niemal wstydliwym. Ale dziś wraca – na francuskie przedmieścia, podczas demonstracji, a także do dyskusji przed wyborami prezydenckimi.

Muzułmanie przechylają szalę

Linia nr 13 w paryskim metrze, w kierunku przedmieść Saint-Denis. Brodaci mężczyźni czytają Koran, kobiety w chustach dyskutują, żywo gestykulując. Słychać niemal tylko arabski.

W centrum Saint-Denis – kiedyś miasteczka, dziś dzielnicy – leży gotycka bazylika, starsza od Notre Dame. Dziś pełni bardziej rolę zabytku niż katolickiej świątyni. To tu pochowani są niemal wszyscy francuscy królowie, począwszy od władcy Franków Dagoberta. Stąd zaczynały się pochody koronacyjne, w przepychu podążające do stolicy. Dziś wokół bazyliki jest arabski bazar. Ogromne i gwarne targowisko, gdzie kupić można wszystko po przystępnych cenach.
Saint-Denis określane jest jako „to trudne” północne przedmieście Paryża, gdzie młodzież walczy z policją i często płoną auta. Défavorisé: tak eufemistycznie określają je rodowici Francuzi. W wyborach 2012 r., gdy do władzy doszła Partia Socjalistyczna, a prezydentem został socjalista François Hollande, mieszkający tu muzułmanie – licząc na socjalną politykę nowego rządu – tradycyjnie popierali socjalistów. Jednak do czasu.

– Przewaga Hollande’a i lewicy okazała się niewielka. Mało brakowało, a nie zostałby wybrany – uważa Gilles Kepel, politolog i specjalista od islamu. Wtedy, w 2012 r., imamowie w meczetach na piątkowych modlitwach tuż przed wyborami zakazali głosować na socjalistów, określając ich jako „siejących zgorszenie na ziemi”. W efekcie w regionie Seine-Saint-Denis na 40 okręgów wyborczych w 21 wygrała prawica, a w 19 socjaliści. Powód? Poparcie socjalistów dla małżeństw homoseksualnych.

Również w Bobigny, regionie tradycyjnie głosującym na komunistów, nastąpił wyłom. Tutejsi muzułmanie poparli polityków prawicowych – postrzeganych przez nich jako „bardziej etyczni”, „przeciwni wszechpanującemu hedonizmowi” i legalizacji małżeństw homoseksualnych. – Skromność, prostota, zakaz picia alkoholu, modlitwa: nie chcemy rzeczy niemożliwych – przekonuje Hamid, salafita z Saint-Denis.

Alain, czyli Ali

Hamid zaatakował niedawno panią Nathalie Kosciuszko-Morizet, znaną działaczkę prawicowej partii Republikanie. Gdy tłum słuchał jej liberalnych poglądów gospodarczych w parku La Villette – w którym w latach 80. na miejscu XIX-wiecznych rzeźni zbudowano futurystyczne miasteczko nauki i kina – Hamid zakłócił spotkanie ambitnej współpracownicy François Fillona, kandydata Republikanów w nadchodzących wyborach prezydenckich.
„To przez was nie mamy pracy, nie mamy szans na dobre życie. Czy wiesz, co robisz?” – krzyczał Hamid, próbując dobiec do NKM (jak wszyscy nazywają Nathalie). Ona usiłowała go uspokoić, ale Hamid oskarżył ją o rasizm i podburzanie do zachowań antyislamskich podczas kampanii. „Alain Juppé [rywal Fillona w prawyborach na prawicy – red.] został nazwany przez was Alim, a Rachida Dati jest izolowana. Prowadzisz kampanię przeciw muzułmanom, jesteś nieodpowiedzialna, wszyscy jesteście nieodpowiedzialni. Ale niedługo to wszystko się zmieni!” – po tych słowach Hamida wyprowadzono.

Przekonanie Hamida potwierdza Instytut Montaigne, think thank badający m.in. zjawisko dyskryminacji. Twierdzi, że muzułmanie są dyskryminowani na rynku pracy.

Instytut opublikował dane, z których wynika, że podczas rekrutacji osoby o równie wysokich kwalifikacjach, co konkurenci, jeśli ich nazwisko sugeruje przynależność do islamu, najczęściej nie przechodzą do kolejnych etapów. Zjawisko ma być powszechne w całej Francji, a wypowiadający się anonimowo pracodawcy twierdzą, że mają prawo zatrudniać, kogo chcą.

Faktem jest też, że w prawicowych prawyborach przeciw Alainowi Juppé, sondażowemu faworytowi, została rozpętana wojna w mediach społecznościowych. Prócz tego, że zwano go „Alim”, zarzucano mu pobłażliwe stanowisko wobec terroryzmu. Juppé przegrał rywalizację o przywództwo na prawicy, gorzko komentując przekręcanie imienia. NKM zyskała dodatkowe wpływy. Ale oponenci Fillona zemścili się: to Rachida Dati jako jedna z pierwszych zarzuciła Fillonowi na Twitterze brak „przejrzystości finansowej”. Dziś ten zarzut może wyeliminować go z wyścigu o fotel prezydenta.

Katolickie przebudzenie

„Jestem wierzący, jestem katolikiem” – powiedział w debacie telewizyjnej Fillon. To także dzięki głosom katolików w jesiennych prawyborach prawicy nieoczekiwanie wyprzedził zarówno Alaina Juppé, jak też byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego.

Wyznanie to brzmiało jak sensacja. – We Francji religia postrzegana jest jako coś niebezpiecznego – wyjaśnia dziennikarka Anne Ponce. Tymczasem Fillon, zwracając się do katolików i kreując na konserwatystę oraz ojca rodziny, regularnie uczęszczającego na niedzielne msze, stał się numerem jeden prawicy i niemal pewnym zwycięzcą w wyborach prezydenckich. Gdyby nie zarzuty o wyłudzanie funduszy, które sprawiły, że jego popularność w sondażach szybko się załamała, można by go już było tytułować „Monsieur le Président”.

Dużym wsparciem dla Fillona okazały się głosy aktywistów pro-life (choć mówił, że aborcja jest jednym z praw kobiet) i demonstrantów La Manif pour Tous, ruchu kontestującego legalizację małżeństw homoseksualnych, która obowiązuje od 2013 r. (pod nazwą „prawo Taubira”, od nazwiska autorki ustawy, byłej minister sprawiedliwości). Zaproszenia do debat ruchu La Manif pour Tous, sprzeciwiającego się adopcji dzieci przez pary homoseksualne, przyjmują dziś zresztą wszyscy centrowi i prawicowi politycy – z wyjątkiem nacjonalistycznego Frontu Narodowego. Ruch co kilka tygodni organizuje ogromne demonstracje w Paryżu i innych miastach, a jego aktywiści angażowali się już w wybory regionalne w 2014 r. Urządzają happeningi, są coraz bardziej widoczni. Wśród demonstrantów jest dużo rodzin z dziećmi i młodzieży.
– Jestem osobą wierzącą, jestem przeciwna aborcji, która we Francji jest jak kupowanie jabłek, a nawet prostsza, bo płaci za nią państwo – mówi Amandine, 23-letnia studentka i aktywistka La Manif pour Tous. – Nie mam złudzeń, że politycy zabronią aborcji. Ale uważam, że powinno się o niej więcej mówić publicznie. Podobnie jak o eutanazji, która zyskuje coraz więcej zwolenników.

Wbrew oczekiwaniom Amandine i wb- rew sprzeciwom ruchu La Manif pour Tous, parlament zaakceptował nowe prawo, zakazujące upowszechniania treści mogących zniechęcać kobiety do aborcji. Zakaz ma na celu, jak twierdzą jego zwolennicy, „ochronę kobiet przed presją w momencie podejmowania decyzji o aborcji”. Sankcje za jego złamanie to grzywna (do 30 tys. euro) lub nawet pozbawienie wolności. Prawicowa opozycja była przeciw, zarzuciła rządzącej lewicy łamanie prawa do wolności wypowiedzi.

Lewica i tabu laickości

Także tradycyjnie laicka i antyklerykalna lewica nie unika dziś tematu religii w kampanii wyborczej. A rządzący (jeszcze) socjaliści są podzieleni w kwestiach światopoglądowych.

W Partii Socjalistycznej istnieje wyraźny podział na tzw. lewicę otwartą i lewicę ultralaicką. Frakcja radykalnie laicka sprzeciwia się np. zakrywaniu twarzy przez muzułmanki i w ogóle okazywaniu przynależności religijnej w przestrzeni publicznej. Z kolei zwolennicy tzw. laicyzmu otwartego (zwanego też relatywnym) przedkładają konieczność integracji i dialogu społecznego nad restrykcyjne zakazy noszenia burek, a źródeł terroryzmu szukają w kolonialnej przeszłości Francji.

Dyskusja na temat form laicyzmu – i pozycji islamu – rozgorzała na nowo po serii zamachów terrorystycznych. Trzon sporu polityków i intelektualistów stanowi kwestia noszenia burek, postulowanego zakazu menu z wieprzowiną albo też zakazu zbierania i publikowania danych dotyczących pochodzenia etnicznego przestępców. Oficjalnym powodem odejścia z rządu minister sprawiedliwości Christiane Taubira (zwolenniczki laicyzmu otwartego) był sprzeciw wobec ograniczenia praw obywatelskich w czasie stanu wyjątkowego, w tym propozycji pozbawiania terrorystów obywatelstwa. Były premier Manuel Valls otwarcie opowiedział się przeciw burkini po zamachu w Nicei. Natomiast pochodząca z Maroka minister edukacji Najat Vallaud-Belkacem publicznie przeciwstawiła się premierowi.

Kraj kato-laicki

Wymiana argumentów dotyczących religii skłoniła do zajęcia stanowiska również liderkę Frontu Narodowego. Broniąc modelu państwa laickiego, Marine Le Pen często sama używa argumentu religii i tradycji. Nieustannie gra na emocjach antyimigranckich i antyislamskich, nie kryjąc niechęci do islamu, w którym widzi źródło terroryzmu we Francji. I wpada w pułapkę, pytając: „Jak walczyć z komunitaryzmem, z tymi, którzy chcą robić politykę wykorzystując do tego religię, skoro François Fillon używa argumentu religii?”.

– Francja to wciąż kraj kato-laicki. I zarazem kraj wielu mitów. Jednym z nich jest mit laickości – uważa Réjane Sénac, politolożka z prestiżowego Instytutu Nauk Politycznych w Paryżu, feministka i autorka książki na temat dyskryminacji i wykluczenia pt. „Nie-bracia w kraju równości”, w której rozprawia się z mitami równości, braterstwa i wolności. Czyli podstawowymi wartościami, na których zbudowano Piątą Republikę.

Być może Jean-Luc Pouthier ma więc rację, być może Bóg został wyeliminowany z pejzażu kulturowego Francji. Ale religia pozostała i dziś wraca. Choć trudno oprzeć się wrażeniu, że religijne deklaracje uczestników debaty publicznej – takie czy inne – często poprzedzane są analizą sondaży. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2017