Brâncuşi z obiektywem

W warszawskiej Królikarni można oglądać prace Constantina Brâncuşiego, jednego z najwybitniejszych artystów minionego stulecia. Artysta pokazuje na niej inne oblicze: fotografa, a nie tylko rzeźbiarza.

28.07.2009

Czyta się kilka minut

W pierwszych dekadach XX stulecia Brâncuşi naruszał estetyczne przyzwyczajenia. Dziś jego rzeźby - ludzkie figury czy osławione ptaki, w których kształty zostały doprowadzone do niezbędnego minimum - nie tylko zawędrowały do najważniejszych muzeów świata, lecz na trwałe wpisano je do kanonu sztuki. Brâncuşi to obecnie jeden z ulubieńców galeryjnej publiczności. Mniej osób pamięta, że artysta sięgał także po aparat fotograficzny: wykonywał zdjęcia swojej pracowni, poszczególnych rzeźb, wreszcie uwieczniał siebie. Jak się szacuje, pozostawił blisko tysiąc zdjęć. Na wystawie w Królikarni znalazło się zaledwie 40 prac powstałych w latach 1912-1935. To niewielki pokaz, ale dobrze pokazuje różnorodność jego zainteresowań.

Osiadły w Paryżu rzeźbiarz z Rumunii nie był jedynym artystą, który w tym czasie zainteresował się fotografią. Pablo Picasso, wykonał m.in. głośne zdjęcia swoich eksperymentalnych prac w papierze oraz serie autoportretów. Zresztą już poprzednie pokolenia malarzy czy rzeźbiarzy posługiwały się aparatem. Zdjęcia - często specjalnie dla nich wykonane - były traktowane jako studia do przyszłych projektów: obrazów czy monumentalnych kompozycji rzeźbiarskich. Ułatwiały pracę, pomagały też w odkrywaniu tajników natury, śledzeniu szczegółów anatomii i zasad ruchu. Zmieniały też sposób komponowania dzieł, kadrowania płótna... Jednak w pierwszych dekadach ubiegłego stulecia zauważono, że fotografia może w rękach artysty stać się równie ważnym narzędziem, jak pędzel czy dłuto. Dzięki takim twórcom jak Man Ray czy László Moholy-Nagy fotografia na równych prawach weszła do salonów sztuki.

Brâncuşi - przynajmniej początkowo - traktował ją bardziej użytkowo. Często bywa przywoływana anegdota, że zaczął fotografować swoje rzeźby, ponieważ nie był zadowolony ze zdjęć wykonanych przez wynajętego fotografa. Zdjęcia służyły promowaniu własnej twórczości, ułatwiały dotarcie do kolejnych klientów. Postanowił kontrolować sposób popularyzacji swoich prac, bo za pośrednictwem fotografii widz, często po raz pierwszy, spotykał się z jego rzeźbami. Dostrzegł, że ogromne znaczenie przy fotografowaniu rzeźby - sztuki rozgrywającej się przecież w trzech wymiarach - ma gra światła i cienia, kąt ustawienia obiektywu, wybór miejsca, z którego należy oglądać prace. Brâncuşi - w tajniki fotograficznego warsztatu wprowadzał go Man Ray - docenił wreszcie rolę oświetlenia, pory dnia, w której wykonuje się zdjęcie. Wykorzystał światło nie tylko do modelowania powierzchni rzeźb i podkreślania rodzaju materiału, z którego zostały wykonane, ale też zwrócił uwagę na rolę cieni. Długie, ciemne smugi kontrastujące z jasnymi plamami marmuru czy gipsu to jeden ze znaków rozpoznawczych fotografii Brâncuşiego.

Nie wolno traktować zdjęć artysty jedynie jako - mistrzowskiego co prawda - handlowego portfolio. Są one czymś więcej. Niektóre zdjęcia, np. słynnej "Mademoiselle Pogany", okazują się zapisem procesu tworzenia. Możemy zobaczyć, jak na kolejnych etapach pracy zmieniają się rzeźby, w jaki sposób artysta dochodzi do ostatecznej formy. Bywa, że na fotografiach widzimy gipsowe wersje, później zaś odlewy w brązie. Za każdym razem można odnieść wrażenie, że obcuje się z całkiem innym dziełem.

Obiektem kreacji staje się również pracownia Brâncuşiego, co świetnie pokazują fotografie zgromadzone w Królikarni. Nie była jedynie miejscem pracy. Ważne było w niej ustawienie rzeźb, niemalże galeryjny sposób ich eksponowania. Brâncuşi umieszczał je na postumentach wykonanych z grubsza jedynie wyciosanego surowego drewna. Obok stały równie przysadziste meble zaprojektowane przez artystę. Wszystko to służyło stworzeniu otoczenia odpowiedniego dla oglądania jego rzeźb (o niezwykłości pomieszczenia możemy się przekonać także dziś - pracownia została przeniesiona do specjalnego budynku wybudowanego obok paryskiego Centre Pompidou).

Wreszcie Brâncuşi fotografuje siebie. Na wystawie można zobaczyć artystę nad jedną z "Niekończących się kolumn" w 1924 roku czy o dekadę młodsze zdjęcie "Artysta w pracowni". Patrząc na zdjęcia zebrane w Królikarni można odnieść wrażenie, że wszystko - dzieło, pracownia, wreszcie sama osoba twórcy - stały się obiektem fotograficznego zapisu i jednocześnie elementem starannie wyreżyserowanego obrazu.

Jednak niektóre zdjęcia jego rzeźb, jak "Księżnej X", a zwłaszcza "Ledy", stały się autonomicznymi dziełami. Zapominamy o autokreacyjnych zabiegach Brâncuşiego. W tych czarno-białych fotografiach, pozornie niewinnych, nieomal abstrakcyjnych, lecz tym bardziej zagadkowych, udało się artyście zapisać niepokój, a nawet erotyczne napięcie. Brâncuşi okazuje się w nich prawdziwym mistrzem fotografii.

"Constantin Brâncuşi - fotograf", Królikarnia - Oddział Muzeum Narodowego, Warszawa, wystawa czynna do 2 sierpnia 2009 r., kurator: Raluca Bem Neamu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2009