Bóg nikogo nie krzywdzi

W historii Kościoła zdarzały się przypadki podkreślania wyższości dziewictwa nad małżeństwem z powodu negatywnej oceny życia płciowego. Upomnienia Urzędu Nauczycielskiego, aby pochwała dziewictwa nie wynikała z pomniejszania godności małżeństwa, przesądzają jednak, że nauka o wyższości dziewictwa ma swoje źródło gdzie indziej.

18.04.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

“Tygodnik" poruszył temat wyższości dziewictwa w trzech tekstach. Artur Sporniak odnosi się właściwie tylko do problemu języka, który zdaje się deprecjonować wartość małżeństwa. Wydaje się jednak, że jego zastrzeżenia mają źródło w niewłaściwym interpretowaniu pewnych terminów czy zwrotów. Kiedy bowiem mówimy, że czystość praktykowana przez osoby konsekrowane jest “pełna" i “doskonała" albo że dzięki “niepodzielności serca", jaką za sobą pociąga, pozwala ukochać Boga z “całego serca", nie chcemy przez to powiedzieć, że czystość małżonków jest niepełna i niedoskonała ani tym bardziej, że małżonkowie nie są w stanie ukochać Boga całym sercem. Chodzi tylko o to, że w przypadku osób żyjących w dziewictwie wymagania co do czystości są większe, a umiłowanie Boga całym sercem - łatwiejsze, bo wolne od kłopotów, z jakimi borykają się małżonkowie.

Ks. Tadeusz Dzidek dowodzi, że nauka Kościoła, a w szczególności Soboru Trydenckiego o wyższości dziewictwa nad małżeństwem nie jest dogmatem, ale przy okazji stwierdza, że wspomniany sobór zaakcentował wartość dziewictwa kosztem małżeństwa. Nie wchodzę w dyskusję na temat teologicznej kwalifikacji tego nauczania, ale byłbym zdziwiony, gdyby Kościół z niego zrezygnował, a tym bardziej, gdyby się okazało, że mimo tylowiecznego potwierdzenia przez Tradycję jest ono błędne. Nie wiem też, na czym polega ów koszt, jaki poniosło małżeństwo przez orzeczenie soboru. Czyżby wynikał on z samego stwierdzenia wyższości dziewictwa nad małżeństwem?

Magdalenie Gusiew-Czudżak wydaje się, że jeśli przyjmie naukę o wyższości dziewictwa, musi tym samym uznać, że powołanie do małżeństwa jest powołaniem “z niższej półki", nacechowane “mniejszym pragnieniem Boga", co oczywiście nie może uszczęśliwiać małżonków zakochanych w Bogu.

Doskonałość drogi

Czy z nauki o wyższości dziewictwa wynika, że pragnienie małżeństwa i potomstwa jest tylko ubocznym produktem naszej ułomności, nie zaś wolą Bożą? Taki wniosek - jak się wydaje - ma podstawy w pomieszaniu pojęcia doskonałości osobistej z doskonałością drogi. Za brakiem tego rozróżnienia przemawiałby wniosek, jaki autorka wyciąga z zalecenia Jezusa: “bądźcie doskonali" i z komentarza redaktorów Biblii Poznańskiej do Jego słów: “Są wreszcie tacy, którzy sami siebie uczynili niezdolnymi do małżeństwa dla królestwa niebieskiego" (Mt 19,12). Komentarz ten brzmi: “Jezus przyznaje implicite, że rzeczywiście lepiej jest się nie żenić, ale zarazem wyjaśnia, że nie wszyscy to rozumieją". Zdaniem autorki, jeśli wyższość dziewictwa polega na obiektywnie doskonalszym pod jakimś względem zdążaniu ku Bogu, to w świetle cytowanego zalecenia wszyscy powinniśmy pragnąć tej drogi. “Jeśli jednak przyjmiemy (...), że tylko niektórzy z nas są do tego rodzaju doskonałości powołani, traci ona tym samym swoją uniwersalność i obiektywność". O jaką doskonałość tu idzie: osoby czy drogi? W pierwszym przypadku niewątpliwie wchodzi w grę doskonałość osoby i takiej doskonałości powinniśmy pragnąć wszyscy. W drugim przypadku natomiast idzie o drogę, która do tej doskonałości prowadzi, a którą jest zachowanie dziewictwa. Nikt nigdy nie utrzymywał, że wszyscy jesteśmy powołani na tę drogę albo że wszyscy powinniśmy jej pragnąć. Na pewno nie jest więc ona uniwersalna. Ale czy przez to traci obiektywność?

Przykazanie miłości Boga i bliźniego obowiązuje wszystkich bez wyjątku, a więc zarówno osoby żyjące w dziewictwie, jak i w małżeństwie. Jeżeli zatem miłość utożsamia się z doskonałością czy ze świętością, to znaczy, że wszyscy jesteśmy do niej powołani niezależnie od tego, jaką drogą mamy do niej dojść. Dlatego mówimy o powszechnym powołaniu do świętości. Jak miłość do Boga nie przeszkadza miłości bliźniego, lecz do niej prowadzi, tak dobrze rozumiana miłość bliźniego nie przeszkadza miłości Boga, lecz ją ułatwia, a małżonków chyba też należy zaliczyć do bliźnich. Nie rozumiem więc, dlaczego ich miłość miałaby być przeszkodą w doskonałym umiłowaniu Boga. Miłość małżeńska nie jest rywalką miłości Boga, lecz jej sprzymierzeńcem.

Magdalena Gusiew-Czudżak rozumie, na czym polega różnica między powołaniem do dziewictwa i do małżeństwa, bo przyznaje, że chociaż i w jednym, i w drugim “będziemy się zajmować po prostu modlitwą i troską o bliźnich, w takim wymiarze i kształcie, na jaki będzie stać naszą wolę i na co pozwolą nam okoliczności", to jednak “tylko jedni z nas poniosą ciężar i słodycz wspólnego życia we dwoje do śmierci i zrodzenia potomstwa. Drudzy wyrzekną się tego dla budowania królestwa". Przypomina też, “jakim nieuchronnym trudem bywa bliskie i intymne życie z drugim człowiekiem, tak grzesznym, że potrzebującym jak wszyscy, miłosierdzia Bożego". I chyba te właśnie czynniki decydują o obiektywnie wyższej doskonałości drogi dziewictwa - podkreślam: drogi, a nie osób nią kroczących. Nie ulega bowiem wątpliwości, że rzesze małżonków osiągają większy stopień świętości (a więc doskonałości) niż wiele osób żyjących w dziewictwie, a kanonizowani i beatyfikowani małżonkowie są chyba najlepszym przykładem. Jeżeli osoby żyjące w dziewictwie zdobywają zasługi przez wyrzeczenie się “słodyczy wspólnego życia", to małżonkowie zdobywają je przez dźwiganie związanych z tym ciężarów, co ostatecznie też służy budowaniu królestwa.

Czy chrześcijańskie małżeństwo może świadczyć o ostatecznej wartości królestwa niebieskiego? Nie wiem. Wydaje się, że przynajmniej nie świadczy o niej tak wymownie jak dziewictwo, ale chyba z tego powodu małżonkowie nie powinni czuć się pokrzywdzeni. Małżeństwo jest ikoną więzi Chrystusa z Kościołem, co pewnie trudno powiedzieć o dziewictwie.

Gusiew-Czudżak kwestionuje wartość celibatu pojętego jako znak przyszłego życia, stwierdzając, że chociaż “po zmartwychwstaniu żenić się nie będą" (Mt 22,23-33, Mk 12,18-27, Łk 20,28-40), to przecież po zmartwychwstaniu nie będzie też innych sakramentów, a jednak rezygnacji z nich nie traktujemy jako znaku przyszłego życia. Trafność tego porównania budzi wątpliwości. Dziewictwo bowiem nie jest znakiem przyszłego życia przez sam fakt celibatu, lecz przez powiązanie go z królestwem niebieskim. Trudno powiedzieć, że rezygnacja z sakramentów służyłaby temu królestwu podobnie jak rezygnacja z małżeństwa.

Motywy nadprzyrodzone

Zastanawianie się nad wyższością dziewictwa ma zresztą sens jedynie wówczas, gdy się je zestawia z królestwem niebieskim. W tym przypadku można by się odwołać do analogii z postem. Z punktu widzenia czysto naturalnego rezygnacja z posiłku czy nawet głodówka nie musi być bardziej wartościowa niż najedzenie się do syta, ale powstrzymanie się od posiłku z motywów nadprzyrodzonych sprawia, że post zaliczamy do najważniejszych dobrych uczynków.

W historii Kościoła zdarzały się przypadki podkreślania wyższości dziewictwa nad małżeństwem z powodu negatywnej oceny życia płciowego. Upomnienia Magisterium przesądzają jednak, że nauka o wyższości dziewictwa ma swoje źródło gdzie indziej.

Chociaż obiektywnie droga dziewictwa jest drogą doskonalszą, to subiektywnie dla każdego z nas najlepszą drogą jest ta, na którą powołuje nas Bóg. Nie ma powodu do zmartwień, że wybraliśmy drogę mniej doskonałą. My nie wybieramy sobie powołania, lecz decydujemy o tym, czy za nim iść, czy nie. Wybranie drogi dziewictwa, gdy Bóg powołuje nas do małżeństwa byłoby więc tak samo niewłaściwe jak wybranie małżeństwa pomimo powołania do dziewictwa. Dlatego też św. Paweł radzi: “Zresztą niech każdy postępuje tak, jak mu Pan wyznaczył, zgodnie z tym, do czego Bóg go powołał". A dlaczego Bóg uznał, że któraś dla nas droga jest lepsza, pozostanie Jego tajemnicą. Na pewno nikogo przez to nie skrzywdził. Strzeżmy się więc, abyśmy nie usłyszeli tego, co gospodarz winnicy powiedział pierwszym robotnikom: “Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?".

Autor jest oblatem, doktorem teologii fundamentalnej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2004